LAURA
*******
— Co?
— zapytał, całkowicie zdziwiony. Sprawiał wrażenie, jakby nie
całkiem zrozumiał moje słowa, choć przecież powiedziałam to
głośno i wyraźnie.
—
To, co słyszałeś. Czy ta
kobieta ma na imię Petra?
Nigdy
wcześniej go takim nie widziałam — otwierał i zamykał usta,
patrząc na mnie bezradnie tym wyjątkowym wzrokiem skrzywdzonego
szczeniaczka. Nie mogłam dać się nabrać na jego urok osobisty.
Nie tym razem. Musiałam być stanowcza.
Słowa
jakby utknęły mu w gardle... a każda sekunda nerwowej ciszy dawała
mi do zrozumienia, że Andreas ostro myślał nad odpowiedzią. Nie
napawało mnie to optymizmem — ledwo minął szok po jego wyznaniu
i mojej wcześniejszej scenie, a tu zwaliła mi się na głowę
kolejna sprawa. Coś powstrzymywało go przed powiedzeniem prawdy,
choć przecież zapytałam go jedynie o imię.
—
Tak, nazywała się Petra —
westchnął zrezygnowany, patrząc gdzieś w bok.
—
Nazywała się? — spytałam,
krzywiąc się nieco. — To już się tak nie nazywa?
Podniósł
wzrok i zobaczyłam w jego spojrzeniu coś, co mnie bardzo zdziwiło
— było to zniecierpliwienie. Jego oczy wyrażały stan wielkiej
męki, wyglądał jakby chciał się znaleźć gdzieś daleko, z dala
od tamtego pokoju... z dala ode mnie.
—
Wciąż ma na imię Petra.
To
by było na tyle — Andi zamilkł, pogrążając się w myślach, a
ja nerwowo skubałam rąbek pościeli, analizując wszystko, co
wiedziałam. Przypomniała mi się rozmowa z Richardem i to, jak
ostrzegał mnie przed Andreasem. Wspomniałam też fankę spotkaną
przy skoczni. Petra była kimś ważnym i mógłby wypierać się
godzinami, a i tak bym mu nie uwierzyła.
Co
miałam zrobić? Jedna strona mojej kobiecej natury kazała mi
widowiskowo się obrazić i urządzić scenę zazdrości, pomimo
tego, że chodziło o jego przeszłość, na którą nie miałam
przecież wpływu. Chciałam, żeby się przede mną pokajał,
padając na kolana i przepraszał, że miał przede mną życie
intymne. Swoją kompletną ciemnotę w tych sprawach zepchnęłam
gdzieś w bok — jak mógł nie poczekać na mnie?
Druga,
ta bardziej racjonalna strona chciała ryknąć śmiechem w reakcji
na tak głupie myśli! Przecież to całkiem normalne, że kogoś
miał, nawet jeśli była to starsza i doświadczona kobieta. Jaki
był mój problem? Dlaczego w ogóle to analizowałam? Była Petra,
ale już jej nie ma. To miejsce zajęłam ja i nie zamierzałam
odejść bez walki.
Drgnął,
gdy się zbliżyłam i wpakowałam mu na kolana. Obserwował mnie,
niepewny, a ja po raz pierwszy odważyłam się przejąć inicjatywę
i sama go pocałowałam. Był zaskoczony, ale nie protestował.
Przerwałam dopiero, gdy zrobiło się już stanowczo zbyt gorąco.
—
Zapomnimy o niej? — spytałam,
dotykając wargami jego ucha.
Oddychał
głośno, mnąc w dłoniach materiał mojej koszulki i unosząc ją w
górę. Uczucie jego palców na skórze wprawiało mnie w stan
podgorączkowy, podobnie jak to, że jego ciało tak szybko reagowało
na moje zabiegi.
—
O kim? — spytał, wciągając
powietrze przez zęby.
Uśmiechnęłam
się szeroko, muskając jego szczękę. Jednak potrafiłam nad nim
zapanować! Wystarczyło dotknąć lub przycisnąć tam, gdzie
trzeba, a on już zapominał o całym świecie.
—
O Petrze.
Spiął
się cały, a romantyczny nastrój, który udało nam się jakoś
wskrzesić, uleciał nagle, jakby zdmuchnięty przez wiatr.
Spojrzałam na niego z wyrzutem, gdy niezbyt delikatnie zepchnął
mnie ze swoich kolan, aż padłam na materac.
—
To niemożliwe — mruknął,
zrywając się na równe nogi i podchodząc do parapetu. — Schuster
właśnie ją zatrudnił i poleci z nami do Soczi jako członek
ekipy. Była naszą masażystką wtedy... kiedy to się działo...
Czekałam
na coś, ale się nie doczekałam. Może miał to być dziki wybuch
śmiechu i informacja, że pięknie dałam się nabrać? Może
naprawdę żartował? Wbiłam wzrok w jego plecy, a on wciąż na
mnie nie patrzył. Co widział za oknem? Ciemność, zimno i...
rozwiązanie dla naszych problemów?
—
Powiedz, że to nieprawda...
Odwrócił
się gwałtownie, rzucając mi pełne wściekłości spojrzenie.
—
To jest cholerna prawda i to
dlatego cię tu przywiozłem! Chciałem, żeby trzymała się od
ciebie z daleka, ale to będzie niemożliwe. Ona nas skończy... Wiem
o tym doskonale.
Szeroko
otworzyłam oczy — co on wygadywał? Niby czemu jakaś głupia,
przekwitła baba miałaby stanąć między nami? Czyżby nie był
mnie pewien? Może tak naprawdę tylko się mną bawił? Dlaczego
znów dostałam kłody pod nogi wtedy, gdy byłam już tak bardzo
szczęśliwa?
—
Nie rozumiem o czy mówisz,
Andreasie — odezwałam się, całkowicie wytrącona z równowagi.
Nasze wahania nastrojów tej nocy osiągnęły szczyt. — Przecież
mówiłeś, że mnie kochasz... Dlaczego miałbyś tak nagle...
—
Tu nie chodzi o mnie! —
krzyknął, odrywając dłonie od parapetu. — To ty jej ulegniesz!
To ty uwierzysz w jej kłamstwa!
Przestraszyłam
się, gdy chwycił mnie za ramiona i zmusił, bym wstała. Czułam
się przy nim mała i bezbronna, szczególnie, gdy był zły. Uścisk
jego palców bolał dotkliwie i byłam pewna, że zostaną ślady.
Czasami w ogóle go już nie poznawałam...
To
była reakcja na powrót tej Petry — Andreas zaczął zachowywać
się jak jakiś chwiejny emocjonalnie nastolatek, a nie chłopak,
którego poznałam, i w którym się zakochałam. Co ona mu zrobiła?
Jak bardzo musiała zawrócić mu w głowie, by jej wspomnienie
wywoływało u niego taką agresję?
—
To boli... — westchnęłam,
próbując wyswobodzić się z uścisku. — Puść mnie!
Nie
był bardzo brutalny, ale ten dotyk różnił się tego, jak
obchodził się ze mną wcześniej. Tak mógł postępować z kimś
bardziej doświadczonym... tak mógł robić, gdy był z Petrą.
—
Nie chcę! — zawołałam, gdy
ze złością pchnął mnie na łóżko i nakrył własnym ciałem.
Chciał
mnie całować, ale odwracałam twarz, więc nie mógł dosięgnąć
moich ust. To go wkurzało, za to we mnie wzbierał prawdziwy wulkan
złości — jak mógł się tak zachowywać, odwracając moją uwagę
od swojej byłej?
—
Ty głupcze! — krzyknęłam,
wbijając mu paznokcie w przedramiona i raniąc jego skórę. —
Wciąż coś do niej masz, dlatego uciekłeś! Myślisz, że możesz
zasłaniać się mną?
Znieruchomiał
i po chwili byłam już wolna. Mogłam się podnieść, ale wciąż
leżałam na plecach tam, gdzie mnie zostawił. Poprawiłam tylko
koszulkę. Znów wstrząsnął mną huk drzwi od łazienki, więc
przekręciłam się na bok i skuliłam lekko — chciałam się
schować, choć sama nie miałam pojęcia przed czym bardziej...
Petrą czy odmienionym Andreasem?
Zaczęłam
drzemać po raz kolejny, znużona wszystkimi emocjami, mocząc
poduszkę tysiącem słonych łez, a wraz z nimi wypływał ze mnie
wszelki żal i krzywda. Nie były to jeszcze te łzy smutku, których
powrotu tak bardzo się bałam. To tylko złość i niemoc, co
kotłowały się w mojej głowie, gdy mijały minuty, a ja wciąż
marzłam samotnie w łóżku, choć przecież powinno być całkiem
inaczej...
***
Zbudziłam
się o świcie — świadczyło o tym majaczące za oknem blade
światło. Wciąż było dosyć ciemno wewnątrz pokoju, ale
nieśmiałe promyki nowego dnia zaczynały wdzierać się do środka,
podkreślając wszelkie kontury i załamania.
Musiał
mnie przykryć, albo zrobiłam to sama, bo było mi przyjemnie ciepło
pod kocem, który okrywał mnie po same uszy. Ogień w kominku zagasł
prawie całkowicie, a powietrze było mroźne i rześkie.
Uniosłam
się lekko, opierając na łokciach i spojrzałam w lewo. Spał na
boku, odwrócony do mnie plecami. Niebezpiecznie zbliżał się do
brzegu łóżka, jakby specjalnie zajmując miejsce jak najdalej ode
mnie.
Byłam
zbyt rozespana, by wspominać złość i gniewać się na niego nawet
o poranku. Przysunęłam się do jego pleców i przerzuciłam mu rękę
w pasie, chłodnymi palcami dotykając brzucha. Jak zwykle był
rozgrzany jak piec!
Westchnęłam
sennie, gładząc delikatnie skórę. Jak mogłam się na niego
złościć? Dlaczego byliśmy tacy głupi i uparci? Potrząsnęłam
głową z niedowierzaniem, wtulając twarz w jego plecy. Tak bardzo
go kochałam!
Dokładnie
wyczułam w którym momencie się obudził — drgnął lekko, jakby
niepewny rozwoju sytuacji, a później spojrzał na mnie przez ramię,
uśmiechając się sennie. Sprężyny w materacu zaprotestowały
głośno, gdy przewracał się na drugi bok, obejmując mnie i
przysuwając jeszcze bliżej.
Spojrzeliśmy
sobie w oczy, a jasne światło poranka uwydatniło czystą miłość,
która z nich biła, niezmącona negatywnymi emocjami, które zaginęły gdzieś w naszych snach.
Wiedziałam, że to się stanie, jeszcze zanim nasze
usta złączyły się w kojącym pocałunku. Tym razem nie było
nikogo, kto mógłby nam przeszkodzić w udowodnieniu sobie nawzajem
tych wielkich i rozpierających nas uczuć.
Pozwoliłam
jego dłoniom na wszystko, czego wcześniej zabraniałam. Mogłam
tylko wyginać się pod wpływem przyjemności i poddawać tej fali
nowych doznań, a wciąż było mi mało. Bałam się... tak
strasznie się bałam — nie tego, że będzie mnie bolało, tylko
tego, że nie będę w stanie oddać mu tego, co on dawał mnie. Moje
ręce były słabe, nieśmiałe — tak jak ja. Nie miałam pojęcia
co z nimi zrobić. Powoli traciłam rozum, zalewana ogromem
szaleństwa zmysłów.
—
Kocham cię — szeptał,
chowając twarz w zagłębieniu mojej szyi i całując namiętnie
obojczyk, ramię... Szalałam ze szczęścia. — Tak bardzo cię
kocham... i tak bardzo chcę...
—
Ja też! Proszę, nie
przestawaj... — tylko na tyle było mnie stać.
Rozpływałam
się, by wreszcie zaspokoić ten głód, który trawił mnie od
środka. Widziałam jego rozmazaną twarz jakby przez mgłę —
migały mi w bladym świetle te jasne włosy, czasami błysnął też
uśmiech. Zaciskałam dłonie na pościeli, mnąc ją niemiłosiernie,
a on wciąż się ze mną droczył, choć doskonale czułam, że
chciał tego równie bardzo jak ja.
—
Jesteś pewna? — spytał,
podpierając się na łokciach.
Mogłam
tylko kiwać głową, gorączkowo przyciągając go do siebie. Nie
myślałam już wcale, a żyłam tylko po to, by móc odczuwać dotyk
jego rąk. Całe moje ciało było jedną wielką gorączką, więc... bezwstydnie otoczyłam go nogami w pasie, krzyżując łydki na jego plecach i poczuliśmy to oboje — jedynie sekundy i cienkie warstwy materiału dzieliły nas od momentu, w którym nie byłoby już możliwości odwrotu.
Zawahał się tylko na chwilę i spojrzał mi w oczy, zawijając palec na gumce moich nagle śmiesznie wyzywających majtek. Kiwnęłam głową, a on pociągnął je w dół. Oboje dyszeliśmy już, zamiast normalnie oddychać. Ogarnęła mnie trudna do opisania euforia — to się właśnie działo i byłam taka szczęśliwa, że dożyłam takiej chwili.
—
Cholera! — zaklął głośno i z niedowierzaniem,
gdy ciszę poranka, przerywaną jedynie głośnymi
westchnieniami i skrzypieniem łóżka, przeciął nagle ostry sygnał jego komórki.
Nie...
nie! Nie mogłam w to uwierzyć! Który to już raz? Dlaczego nie
mogliśmy mieć choć kilku chwil dla siebie w całkowitym spokoju?
—
Nie odbieraj —
poprosiłam natychmiast, napinając mięśnie nóg, choć było to głupie z mojej strony i
mogłam przewidzieć, że telefon o tej porze mógł świadczyć
tylko o jednym: mieliśmy wielkie kłopoty.
Wahał
się, widziałam to w jego oczach, gdy zastygł nade mną, wciąż
zdezorientowany i zaślepiony pożądaniem. Patrzył w stronę
wibrującego urządzenia z mieszaniną skrajnie złych uczuć
wymalowaną na twarzy. Ja byłam zła... po prostu zła!
Wygrała
ciekawość i zapewne strach przed trenerem. Zerwał się na nogi i
dopadł do stolika, szarpiąc się i klnąc pod nosem. Wypuściłam
powietrze nosem, okrywając się kocem, bo nagle ogarnął mnie
wielki chłód, gdy Andreas się oddalił.
—
Lepiej, żebyś miał dobry
powód — warknął, przyciskając komórkę do ucha. — Wiesz co to znaczy dzwonić w bardzo nieodpowiednim momencie?
Słyszałam
jak Wank wyrzucał z siebie słowa z szybkością karabinu
maszynowego, a już kilkanaście minut później Andreas otwierał
przede mną drzwi samochodu i w pośpiechu opuszczaliśmy ten górski
domek, gdzie zdarzyło się tak wiele, a jednak znów nie zdążyliśmy
odpowiednio udowodnić sobie własnych uczuć.
***
Siedziałam
cicho, podczas gdy on prowadził samochód szybko, nerwowo zmieniając
biegi. Miałam dziwne przeczucie — wpatrując się w migające mi
przed oczami rozmazane smugi drzew i okolicznych domów, mogłam
myśleć tylko o tym, że to była nasza ostatnia okazja, by być
prawdziwie razem. Chciałam się mylić, ale nerwowy ucisk wewnątrz
ciała mówił mi, że nadchodziło coś złego... coś bardzo
złego.
Oderwałam
wzrok od szyby i spojrzałam na mojego kierowcę, który manewrował
pojazdem zbyt gwałtownie i w za dużym skupieniu. Jego profil
oświetlało słońce, przez co wydawał się pogodny i wesoły, ale
to były tylko pozory — wiedziałam, że coś go gnębiło.
Dotknął
mojej dłoni, gdy nie patrzyłam i ścisnął lekko palce, dodając
mi otuchy przed tym, co miało nadejść — Schuster obudził
wszystkich swoich skoczków bladym świtem na niezapowiedzianą
rozgrzewkę w terenie. Bardzo się zmartwił, gdy stawili się prawie
w komplecie — brakowało tylko jednego. Mieliśmy tak mało czasu.
Wank nie mógł przez resztę dnia karmić trenera bajeczkami o tym,
że Andreas źle się poczuł.
—
Uda nam się. Zobaczysz.
Pokiwałam
głową, przykrywając jego dłoń swoją. Obyś miał rację,
Andreasie — pomyślałam, wciskając głowę w oparcie fotela i
zapadając w coś na kształt przerywanej drzemki, a moje myśli
krążyły już wokół kobiety, którą miałam wkrótce poznać.
Byłam ciekawa jak wypadnę w porównaniu z jej niewątpliwymi
wdziękami, o których mówił mi Richard. Winna byłam mu
podziękowanie — okazał się lojalny, a ja tak bardzo zaniedbałam
naszą kiełkującą wcześniej przyjaźń.
***
Udało
się — Schuster niczego się nie domyślił, a Andreas dołączył
do reszty tłumacząc się nieprzespaną nocą. Odetchnęłam z ulgą
dopiero wtedy, gdy Sabine opowiedziała mi wszystko, co wyjawił jej
Wank. Mogło być znacznie gorzej, ale tym razem los był po naszej
stronie.
Wzięłam
długą kąpiel, ignorując moją przyjaciółkę, która skomlała
pod drzwiami, żebrząc o szczegóły naszej wspólnej nocy. Co
miałam jej powiedzieć? Byłam wciąż dziewiętnastoletnią
dziewicą o znikomym pojęciu na tematy, które powinnam znać z
doświadczenia jak większość moich normalnych rówieśniczek.
Wiedziałam, że Sabine mnie wyśmieje. Zawsze tak robiła, bo sama
była bardzo otwarta, i co ważniejsze — starsza.
Rumieniłam
się na samo wspomnienie tego, co robił ze mną Andreas. To było
takie... Nie znajdowałam słów, by to opisać, ale gdyby doszło do
czegoś więcej, to chyba umarłabym z przedawkowania przyjemności!
Imponowało
mi w nim wszystko — jego ciało, głos, siła... Był wspaniały i
ja chciałam być taka w jego oczach, więc tym razem postanowiłam
wyjątkowo porządnie przyłożyć się do własnego wyglądu.
Szczególnym bodźcem do działania było także to, że gdzieś tam
krążyła sobie ta cała Petra, a ja chciałam wypaść lepiej, niż
ona, gdyby doszło do konfrontacji. Na moją korzyść przemawiała
młodość. Na jej? Nie miałam pojęcia, musiałam się przekonać.
Patrząc
na własne odbicie w dużym lustrze wiszącym nad umywalką widziałam
już nie tą zamkniętą w sobie, przestraszoną dziewczynkę, którą
byłam jeszcze niedawno. Nie, tym razem krzyżowałam spojrzenie z
wyprostowaną, wesołą młodą kobietą. Tak, tym właśnie się
stałam i tak miało pozostać, bo ta wersja bardziej mi się
podobała.
***
Przemierzałam
korytarze, trzymając aparat w dłoniach i byłam całkowicie gotowa,
by zrobić komuś zdjęcie zupełnie znienacka — zaniedbywałam
swoją posadę asystentki Sabine i szczerze mówiąc, było mi wstyd.
Skoczkowie
wracali powoli z wyjątkowego treningu, więc czaiłam się po kątach
i uwieczniałam ich przepychanki, słowne utarczki, a czasem też
zwykłe bójki, gdy zdanie jednego nie pasowało drugiemu. To byli
cali oni — głośni, pełni energii i wiecznie w ruchu.
Nigdzie
nie widziałam Andreasa. Czekałam na niego... wyczekiwałam momentu,
w którym moje oczy spotkają się z jego i serce podskoczy mi z
radości, wybijając szybki rytm. Nic z tego. Andreas się nie
pojawił, a jego koledzy mijali mnie, kiwając głowami i pozując do
zdjęć. Nie omieszkali także rzucić kilku niewybrednych komentarzy
pod adresem mojego wyglądu. Uśmiechnęłam się szeroko, czując
się jakoś inaczej. Zauważano mnie! Tak, to było to. Męskie
zainteresowanie. Doskonale słyszałam jak jeden z młodszych i mniej
znanych skoczków wskazał na mnie i spytał Wanka kim jestem.
—
Staaary — prychnął Wank,
przewracając oczami. — Nawet na nią nie patrz. Straszna zołza,
szczerze ci mówię! Naprawdę okropny charakter...
Pogroziłam
mu palcem, gdy odwrócił się w moją stronę i puścił mi oko.
Cały Wank... choć byłam mu wdzięczna, że zniechęcił tego
chłopca do dalszych pytań. Blondyn rzucił ostatnie spojrzenie w
moim kierunku i wzruszył ramionami. Stracił zainteresowanie.
—
Załapię się może na jakąś
prywatną sesję, pani fotograf? — spytał wesoły głos tuż za
moim uchem, a ja podskoczyłam zaskoczona, prawie wypuszczając
aparat.
Richard
uśmiechał się zachęcająco. Był zgrzany — ciemne włosy
przykleiły mu się do czoła, a rumieńce wywołane zapewne
podmuchami wciąż jeszcze zimowego wiatru dodawały mu uroku.
Uniosłam
aparat i po prostu zrobiłam mu kilka zdjęć, zanim zdążył się
zakryć. Uwielbiałam brać ludzi z zaskoczenia — wtedy pokazywali
swoje prawdziwe twarze.
—
Gotowe — stwierdziłam,
oceniając fotografie. Uderzył mnie wyraz jego twarzy uwieczniony w
pamięci aparatu, ale moje myśli szybko wyparowały, bo Richard
zaśmiał się donośnie, trącając mnie w ramię.
—
Miałem na myśli prawdziwą
sesję, a nie takie cykanie fotek z biegu. Nie miałem czasu, by się
odpowiednio przygotować. Jestem w rozsypce po tym treningu —
poskarżył się. — Myślę, że nadawałbym się na modela... Jak
sądzisz?
Powstrzymałam
śmiech, by nie pomyślał, że się z niego nabijałam, patrząc jak
napinał muskuły. Był taki uroczy, a ja prawie już zapomniałam o
gniewie, który wzbudził we mnie tego wietrznego popołudnia, gdy
powiedział mi o Petrze.
Wciąż
żywe były w mojej pamięci jego słowa oraz to, jak zostawił mnie
samą na śniegu i odszedł, dziwnie jakoś załamany. Nie widziałam
w jego zachowaniu niczego dobrego... Nie chciałam widzieć. Każde
słowo przeciwko Andreasowi uważałam za obelgę, choć takie
myślenie okazało się błędne — pokazał mi się ze złej strony
już zbyt wiele razy, bym wciąż widziała w nim ideał. Nie
istnieli tacy ludzie. Dobrze, że zaczęłam wreszcie rozumieć świat
takim, jakim był naprawdę.
—
Zdecydowanie, Richardzie —
zapewniłam go, przelotnie muskając palcami jego ramię. — Byłbyś
wspaniałym modelem.
Opuścił
wzrok na miejsce, w którym go dotknęłam, a później znów
spojrzał na mnie. Miał dziwną minę. Poczułam wkradające się
między nas napięcie, choć nie całkiem rozumiałam jego źródło.
—
Lubię, gdy wymawiasz moje imię
— powiedział cicho, odwracając wzrok.
Zamrugałam
kilka razy, całkowicie zapominając języka w gębie. Nie, Richard.
Nie rób tego — prosiłam spojrzeniem. Myślałam gorączkowo nad
jakąś odpowiedzią, ale wyręczył mnie prawie natychmiast —
wyraz jego twarzy uległ zmianie i powrócił ten wesoły,
uśmiechnięty brunet, którego tak lubiłam.
—
Masz fajny akcent, gdy to
robisz — dodał, jakby na swoje usprawiedliwienie i wzruszył
ramionami.
Odetchnęłam
z ulgą. Może tylko mi się wydawało? Kobieca intuicja w moim
przypadku była kwestią dyskusyjną. Starałam się nie wyciągać
pochopnych wniosków i nie tworzyć bajek praktycznie z niczego.
—
Richardzieee — zawołałam,
celowo zaciągając i oboje parsknęliśmy śmiechem.
Znów
czułam się przy nim swobodnie, a on chyba myślał tak samo o mnie
— że bylibyśmy parą dobrych przyjaciół, gdybyśmy tylko mieli
czas na rozmowę. Przez niego zapomniałam, że jeszcze chwilę
wcześniej martwiła mnie nieobecność Andiego. Wspomniałam o tym,
gdy Richard się pożegnał, biegnąć na kolejny trening.
Trener
Schuster poczuł chyba jakiś zew natury, a raczej zbliżającą się
wielką imprezę, bo zaczął naciskać na chłopaków, by ciężko
trenowali. Obserwowałam ich zmagania przez oszklone drzwi do hali.
Andreasa tam nie było...
Ogarnął
mnie prawdziwy lęk — a jeśli... był gdzieś, gdzie nie powinien?
Nie, nie mogłam tak myśleć! Ufałam mu, bardziej niż sobie samej.
Na pewno dostał jakieś polecenie od trenera i wypełniał je,
całkowicie nieświadomy tego, że podejrzewałam go o złe rzeczy.
Aparat
w moich dłoniach zrobił się już ciepły, bo trzymałam go
kurczowo, jak największy skarb. Nie wypełniłam jeszcze dziennej
normy, miałam zbyt mało dobrych zdjęć. Musiałam to nadrobić, i
to jak najszybciej. Sabine wspominała o jakimś bankiecie, na którym
miałyśmy się stawić już samym wieczorem. Wszystko działo się
tak szybko, a dodatkowo całkowicie rozproszył mnie Richard. No
właśnie...
Spojrzałam
jeszcze raz na wyświetlacz, cofając się w pamięci aparatu do
zdjęć, które mu zrobiłam — jego spojrzenie mówiło mi wiele,
bo byłam dobra w czytaniu z ludzkich twarzy. On mnie lubił... a
może było to nawet i więcej, niż zwykła sympatia. Biedny
Richard! Nie mogłam dać mu wzajemności, choćbym nawet chciała.
Stałam
tam, oparta o zimną szybę, dopóki z zamyślenia nie wyrwał mnie
silny uścisk ramion oplatających mnie w pasie. Westchnęłam
zaskoczona, gdy Andreas wciągnął mnie za masywny słup, który
skutecznie zasłaniał nas od wzroku trenujących skoczków i
przyparł do jego chłodnej powierzchni. Wpił się w moje usta,
jakby nie widział mnie co najmniej od miesiąca, a nie tylko od
kilku godzin i całował je mocno, ściskając mnie tak, że
zakręciło mi się w głowie.
—
Gdzie byłeś? — spytałam,
gdy wreszcie dał mi chwilę na zaczerpnięcie oddechu. — Nie
trenowałeś z chłopakami?
Coś
w jego zachowaniu mnie zaniepokoiło. Nie miałam pojęcia co to
było, ale aż wstrząsnął mną dreszcz, i to nie w reakcji na ten
niespodziewany atak. Tyle było w jego dotyku siły, desperacji...
Dlaczego nie był delikatny? Podobało mi się, gdy bywał bardziej
powściągliwy.
Oparł
obie dłonie nad moją głową, więżąc mnie w tym bezpiecznym
zasięgu jego ramion. Uśmiechnął się krzywo, patrząc mi prosto w
oczy.
—
Biegałem — stwierdził,
wypuszczając ciężko powietrze. — Za karę. Pyskowałem do
trenera i dostało mi się jak zwykle. Nic nowego. A ty stałaś tu
przez cały dzień, gapiąc się na tych pajaców? — wskazał na
drzwi sali.
Potrząsnęłam
głową, opuszczając wzrok na aparat, który zawisł na kolorowej
smyczy i unosił się w rytm mojego szybkiego oddechu. Myśl, Laura.
Myśl! Fakt, pachniał wiatrem i słońcem, więc mógł biegać.
Tylko dlaczego tak długo? Robił to sam? Może później udał się
też na masaż? Może... może...
—
Jestem taka głupia! —
pisnęłam, wysuwając się z jego objęć, by uciec jak najszybciej,
zanim zdołałby wyczytać z mojej twarzy zazdrość, którą czułam.
—
Co ty mówisz? — spytał,
łapiąc mnie za nadgarstek i znów przyciągając w swoją stronę.
Szorowałam stopami po śliskiej podłodze, zachowując się jak małe
dziecko. — Dlaczego uciekasz?
Mrugał
zaskoczony, próbując zajrzeć mi w twarz. Moja mina musiała być
zawzięta, bo wyglądał na prawdziwie zmartwionego. Szarpałam się
z nim, a w głowie szalały myśli. Powiedzieć mu? Nie mówić?
—
Widziałeś się dziś z tą...
tą kobietą? — słowa same opuściły moje usta i wiedziałam, że
mogę tego pożałować, jednak nieświadomość była czymś
prawdziwie okropnym i nie do wytrzymania.
Przez
chwilę tylko na mnie patrzył, nic nie mówiąc. Analizował moje
zachowanie czy ubolewał nad tak wielką głupotą dziewczyny, której
wyznał miłość.
—
Ty mi nie ufasz, prawda? —
spytał, uwalniając moją rękę z uścisku tak nagle, że aż się
zachwiałam. Tylko cudem zdołałam odzyskać równowagę.
—
To nie tak... — żachnęłam
się, ale przerwał mi, zanim zdążyłam wyjaśnić co miałam na
myśli. — Myślisz, że poleciałem do niej, żeby ulżyć sobie po
tym, co się między nami działo, tak?
Rozzłościłam
go! Przybrał tą wojowniczą pozę, która zupełnie mu nie pasowała
i której tak bardzo nie lubiłam. Jego źrenice powiększył gniew,
sprawiając, że oczy nie lśniły mu już tym błękitnym blaskiem,
a pociemniały jak niebo przed burzą.
—
Nie! Błagam, nie denerwuj się.
Chciałam tylko wiedzieć czy widziałeś ją dzisiaj... Tylko tyle,
nic więcej — mój głos drżał niebezpiecznie, jakbym była
bliska płaczu, choć jeszcze nie zdawałam sobie z tego sprawy.
—
Nie, nie widziałem jej! —
zawołał ze złością, a później zrobił coś, co całkowicie mną
wstrząsnęło... Włożył chyba całą swą siłę, by z rozpędu
uderzyć pięścią w słup... tuż nad moją głową.
Musiałam
zatkać uszy, by nie słyszeć tego dźwięku, który opuścił jego
gardło, a wtedy na moje włosy spadły malutkie kawałki tynku,
który pokruszył się pod wpływem uderzenia. Skuliłam się w
sobie, pozwalając swoim nogom na tą niesamowitą miękkość kości.
Usiadłam na zimnej posadzce i mogłam tylko słuchać jego kroków,
gdy szybko się ode mnie oddalał.
Drżącymi
palcami dotknęłam ust, policzków, a później czoła, wsuwając je
we włosy — pełno było tam tych odłamków. On był chyba
szalony! Ciepłe łzy polały się same, bo okropnie się
przestraszyłam. Co się z nim działo?
Nie
mogłam dojść do siebie i wciąż nie podnosiłam się z podłogi,
bo nawet nie miałam pojęcia gdzie mogłabym pójść — szok
zablokował mnie kompletnie i miałam szczęście, że korytarz był
o tej porze pusty.
Może
nie całkiem tak pusty, jak sądziłam. Ocierałam właśnie
rozmazany tusz spod oczu, gdy zauważyłam cień ruchu po mojej
prawej stronie. Podniosłam głowę.
—
To wilgotna chusteczka —
poinformowała mnie kobieta o przyjemnym głosie, nachylając się
nade mną i podając mi biały kwadracik. — Powinna pomóc na te
oczy pandy.
Uśmiechnęłam
się przez łzy, niemo dziękując jej za pomoc. Otarłam powieki
pachnącą chusteczką, podnosząc się na nogi. Ona była wysoka, o
wiele wyższa, niż ja.
—
Widzisz, kochanie. Teraz dużo
lepiej — stwierdziła, dotykając moich włosów. — Jesteś
śliczna, nawet z takim zasmarkanym noskiem. Jak ci na imię?
Zwlekałam
z odpowiedzią, choć od razu zapałałam do niej sympatią. Była
jak starsza i nieco okrąglejsza wersja Sabine — typowo piękna i
kobieca. Patrzyłam na nią z podziwem, gdy wykrzywiała czerwone
usta w podkówkę, litując się nade mną.
—
Laura. Po prostu Laura —
odpowiedziałam, znów używając jej chusteczki. — Dziękuję
pani.
Pokiwała
głową. Omiotłam spojrzeniem jej sylwetkę, wciąż nie mogąc
wyjść z podziwu — chciałam wyglądać tak jak ona. Mieć takie
krągłości i tak wąską talię. Sportowe ciuchy, które miała na
sobie, układały się idealnie, czego nie można było powiedzieć o
moich, co wisiały tylko, bo zwinęłam je z półki Sabine.
Po
raz kolejny pogłaskała mnie po głowie, gdy zaczęła kierować się
w stronę sali, na której wciąż ćwiczyli skoczkowie. Mrugnęła
okiem na pożegnanie i odeszła. Ścisnęłam w dłoniach zużytą
chusteczkę, rozglądając się za jakimś koszem na śmieci. Było
mi o wiele lepiej — jej pojawienie się odwróciło moją uwagę od
tego, że z moim chłopakiem zaczynało dziać się coś bardzo,
bardzo dziwnego.
—
Lauro?! — rzuciła nagle
blondynka, zatrzymując się tuż przed szklanymi drzwiami. Oparła
się na klamce, mierząc mnie zatroskanym spojrzeniem. — Mam
nadzieję, że jeszcze cię spotkam. Gdybyś czegoś potrzebowała...
pytaj o Petrę. Wszyscy znają mnie tu doskonale!
rozdział jak zwykle fenomenalny, ale muszę przyznać, że nie lubię takiego agresywnego Andreasa, wolę takiego opiekuńczego Andiego, który troszczy się o Laurę. Jestem bardzo ciekawa jak to się dalej potoczy, mam nadzieję, że Cię natchnie i już niebawem dodasz nowy rozdział :)
OdpowiedzUsuńFajnie byłoby gdyby Laura zaprzyjaźniła się bardziej z Rysiem i np Wankiem <3 boję się co Petra zrobi i jakie to wywoła konsekwencje pomiędzy Laurą i Andim, ale mam nadzieję, że będą dalej razem, bo moje serce nie przetrzyma innej wersji zdarzeń :)
+ nowy rozdział u mnie :)
Nie wiesz jeszcze co jest powodem tej zmiany w jego zachowaniu :) On nie jest agresywny bez powodu, choć wewnątrz to wciąż ten sam opiekuńczy Andi, tylko odrobinę przyciśnięty przez pewne okoliczności. Kolejny rozdział poprowadzę w jego narracji i wszystko się wyjaśni, Dziękuję za komentarz i obiecuję, że wpadnę do Ciebie, ale trochę później. Teraz męczę się z własnym opowiadaniem o GS i od ponad miesiąca piszę jeden rozdział :( Dziś mam wenę, więc piszę.
UsuńMuszę przyznać, że motyw ze zmianą w zachowaniu Andreasa, a raczej jego zachwianą osobowością jest bardzo ciekawy.
OdpowiedzUsuńZastanawiam się, czy przyczyną takiego zachowania jest sama obecność Petry, jakieś jej działania czy jeszcze coś innego, być może z przeszłości, co budzi w nim takie skrajne emocje.
Szkoda tylko, że Laura sama przez to traci i non stop jest taka skołowana. W dodatku w niespodziewanych okolicznościach poznała Petrę - a najgorsza rzecz, jaka może być to wtedy, gdy osoba, której nie lubisz - a jest to raczej eufemizm w tym przypadku - jest dla ciebie miła.
Pozdrawiam i czekam na następne rozdziały :)
Facet przyciśnięty do muru zawsze reaguje złością :) Wszystko się wyjaśni, tylko nie wiadomo czy nie będzie za późno na opamiętanie... Właśnie, Laura. Znienawidziła Petrę, choć wcale jej nie znała, a teraz... no cóż... będzie już całkowicie skołowana :)
UsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam :*
Rozdział świetny xD tyle tu mieszaniny emocji i uczuć że z każdym zdaniem czyta się go z coraz większym zainteresowaniem ;p czekam na następny;)
OdpowiedzUsuńTyle się działo w ostatnich rozdziałach, ze aż mnie zatkało. Niby wszystko sie uspokoiło, a tu Wank im przeszkodził telefonem. Jeśli Rysiu i Petra zaczynają mieszać, to chyba zwiastuje katastrofę. Co Andi ma takie zmienne nastroje jak kobieta w ciąży? ;) Przez to biedna Laura chyba nie wie co się wokół niej dzieje. Ciekawa jestem kiedy mam sobie kupić pudło chusteczek, bo przywiązałam sie do tego że raz na tydzień mogę sie oderwać od rzeczywistości czytając twoje opowiadanie. Czekam na następny. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLucy
Faceci czasami tak mają, że powinni zjeść snickersa, bo za bardzo gwiazdorzą :P Kolejne dwa rozdziały (prawdopodobnie ostatnie) będą pod znakiem Rysia i Petry. Żal się z tym opowiadaniem rozstawać, bo przyzwyczaiłam oczy do tych niebieskich barw, a sam Andreas i Laura widzą mi się jako moi dobrzy znajomi :P Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam :*
UsuńDlaczego Rozstawać ?: (
UsuńBędzie mi strasznie brakować tego : (
Bo to już końcowe rozdziały opowiadania :)
UsuńRozdział oczywiście świetny :) Te "gorsze" humorki Andreasa można powiedzieć, że są przerażające.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, co się wydarzy na tym zapowiadanym balu.
Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, pozdrawiam :*
I zapraszam -
http://born--to--fly.blogspot.com/
Dzięki za komentarz :)
UsuńRysiuuuu jest słodki <3
OdpowiedzUsuńA Andi agresywny wręcz! Ale fajna taka zmiana charakterów :)
Wellinger miał chyba racje mówiąc że Petra tak se omota Laurę wokół palca że ta we wszytko jej uwierzy...No trudno by było żeby ktoś Petry nie znał :DD
Ja też mówiłam że skończę i skończę i się jeszcze 5 rozdziałów zrobiło... Więc miejmy nadzieję że to fenomenalne opowiadanie taaaaaaaaaaak się meeeeeega przeciągnie :D Chociaż czekam na Kotów :)
Buziaki ;*
Dziękuję za komentarz :) Buziaki :*
UsuńRichard najlepszy :D Na modela to On z pewnością by się nadawał z tak kochaną buźką :) Nie żebym była jakąś hotką czy coś:P Po prostu go bardzo go lubię i nie mówię tego pierwszy raz :D A przechodząc do głównych bohaterów to naprawdę zaczynam się bać co Ty kochana szykujesz w następnym rozdziale.. Bo w sumie wracali w miarę pogodzeni z sytuacją, ale Laura nie ufa Andiemu co do Petry.. A Welli strasz się porywczy zrobił.. Możliwe, że zawsze taki był, ale teraz to już w ogóle mogła bym się go zacząć bać.. A Petra jest straszna i różnych rzeczy może naszej biednej Laurze naopowiadać.. No nic czekam z niecierpliwością na kolejny i życzę duuuużo weny! ;*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kondziorek :D
Dziękuję za komentarz :*
UsuńTak, strach się bać, bo ja dużo nawymyślałam :)
Pozdrawiam!
Szczękę mam przy samej ziemi.
OdpowiedzUsuńNo to nam się niespodzianka objawiła. Petra dopadła Laurę. Ja nie wiem, dlaczego ona się musi go czepiać. Mogłaby sobie odpuścić, no.
Emocje Andreasa mnie wprawiają w osłupienie, nigdy go sobie w ten sposób nie wyobrażałam.
Szkoda, że to już ostanie rozdziały... dlaczego te najlepsze opowiadania musza się kończyć tak szybko? I to jeszcze na pewno tak, że będę płakać i ryczeć i wyć przez dwa tygodnie. ;//
Dziękuję za komentarz :*
UsuńPozdrawiam! :)
Świetny rozdział :3 Ten Schuster to chyba specialnie te treningi wymyśla bo sprawdza czy Andi nie spędza czasu z Laurą . Szkoda,że przerwał im w tak intymnym momencie :P Mimo wszystko lubię go w realu za te gesty unoszenia brwi :D Haha tym to mnie rozwala :D Co się dzieje z Andreasem ? :/ Jestem tak samo zaskoczona jego zachowaniem jak Laura. Stał się taki gwaltowny,nie panuję nad emocjami. Widać,że Laura w 100% nie ufa Andreasowi. Mam nadzieję,że Andreas nic nie schrzani . A ta Petra to jest naprawdę niebezpiczna :/ Oby tylko Laura jej się jen nie poddała i zaufała Wellingerowi :) Pozdrawiam i weny ;* Z niecierpliwością czekam na kolejny ;) Wpadnij jutro do mnie na nowy. Tam tez Andreas dużo namieszał.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :*
UsuńBuziaki!
Jest i wreszcie mój komentarz,w trakcie meczu zobaczyłam,że dodałaś i musiałam przeczytać wtedy,a teraz na spokojnie mogę zebrać myśli więc może coś sensownego wyjedzie. A więc :
OdpowiedzUsuńNa początku powiało grozą, wspomnienia Andiego na Petrę zrobiły swoje. Lena mi zaimponowała swym dojrzałym zachowaniem. Uspokoiła na chwilę wszystko, a tu bum Welli wybucha, przeszłości nie wymarze, a jeszcze mu podsuwają pod sam nos winowajcę tego wszystkiego... Chłopak nie wytrzymuje psychicznie,nagła napaść na Laurę, co mu odbija, strach się bać normalnie. Trafiła w samo sedno i się opamiętał, na szczęście nie dopuścił się do innych czynów... Kolejny raz Laura mi imponuje, puszcza w zapomnienie cały poprzedni dzień, pełen wahań nastrojów i niekontrolowanych odruchów, "przespała się z tym" ze świeżą głową podeszła to wszystkiego. Było już tak pięknie i blisko, swoją drogą cudownie opisana cała scena, co ja gadam, całe opowiadanie jest cudownie pisane. I znowu przeszkoda,zachował resztki zdrowego rozsądku i odebrał ten cholerny telefon zaprzepaszczający wszystko.Obowiązki wzywają, znowu trener, czy on serio nie może sobie znaleźć lepszego zajęcia niż ciągłe prześladowanie Wellingera? Niech patrzy lepiej na Wanka i spółkę oraz ich genialne pomysły.Laura wreszcie chciała się podobać komuś, zaimponować, pokazać,że jest lepsza od byłej? Chyba główny powód, eh ta zazdrość,cóż bez zazdrości nie ma miłości. Kadra taka wesoła i roześmiana jest najlepsza :D Richi i jego propozycje? Są bardzo urocze,tylko przyjaciele, oby, bo jeszcze on w tej całej układance to dopiero niezła jazda by była. To ich zniszczy, zazdrość i ciągła niepewność, zazdrość, a Andi może tego nie wytrzymać, ciągłe wyrzuty sumienia, ciągnąca się przeszłość...obawiam się coraz bardziej i jeszcze ta ostatnia sytuacja namieszała Laurze w głowie, bo jak taka miła,dobra pani może być tym wstrętnym babsztylem...Idę szykować zapas chusteczek.
Pozdrawiam i zapraszam do mnie na nowe zdjęcia :) moja-bajka-w-swiecie-zdjec.blogspot.com
Dziękuję pięknie za wnikliwy komentarz ;*
UsuńPozdrawiam i oczywiście pędzę do Ciebie na nowe zdjęcia :)
Po raz kolejny zadaję sobie pytanie: Jak Ty to robisz? :o Piszesz coś tak cudownego w tak krótkim czasie. Nic tylko zazdrościć!
OdpowiedzUsuńUwielbiam ten fragment kiedy Andreas i Laura budzą się obok siebie i wszystko co dzieje się później aż do telefonu Wanka. Mogłabym to czytać i czytać, a wciąż czuję to samo, tak jakbym czytała to pierwszy raz :)
Petra jak widzę, faktycznie potrafi manipulować ludźmi i nie wiem dlaczego, ale mam pewne podejrzenia, że Rysiek z nią współpracuje. Nie żebym była do niego uprzedzona czy coś... :D Po prostu wydaje mi się, że on jest jakiś taki zbyt milutki i coś za tym zachowaniem na pewno się ukrywa...
Ta agresja Andreasa nieco mnie przeraża i wiem, że to na pewno też ma jakieś konkretne źródło. Mam nadzieję, że wkrótce się dowiemy :)
A więc mówisz, że mamy już powoli szykować chusteczki? :< Coś mi chyba zostało po moim ostatnim przeziębieniu...
Dziękuję za komentarz :*
UsuńPozdrawiam cieplutko!
Kurcze. Ja rozumiem, że Andi kocha Laurę i to bardzo, ale on tym swoim zachowaniem tylko ją do siebie zniechęca. No bo co to ma niby znaczyć ta cała agresja i nachalność. Biedna Laura. Coś czuję, że ona się jeszcze wycierpi przez Petrę. Richard coś do niej czuje i ona zaczyna w końcu to dostrzegać. Swoją drogą, to na modela może i by się nadawał, ale musiałby najpierw brwi wyregulować ;)
OdpowiedzUsuńI kurcze, oni to jednak mają pecha, zawsze ktoś im przeszkodzi, gdy są sam na sam. Widocznie nie jest im to pisane. Ja się boję, co się wydarzy na tym całym bankiecie..
Teraz tylko pozostaje mi czekać z niecierpliwością na kolejny rozdział, po uprzednim zaopatrzeniu się w zapas chusteczek.
Pozdrawiam :*
Dzięki za komentarz :*
UsuńBuziaki :)
Az strach pomyśleć co bedzie w kolejnych rozdzialach! Mam nadzieje ze Lauta nie zakumpluje sie z Petra. A to zachowanie Andreasa dziwne.. Ale cos za tym sie na pewno kryje. Życzę weny i pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńStrach się bać! :P
UsuńDziękuję za komentarz i również pozdrawiam :*
Jakby wyciąć te wszystkie Twoje wstępy to byłoby super. Chyba przestanę je czytać :D Ach, ach, jak oni sobie komplikują życie.
OdpowiedzUsuńBo się fochnę :P Dzięki za komentarz :)
UsuńTo opowiadanie jest niesamowite! Wspaniały styl, wspaniały pomysł tylko mniej wspaniały fakt, że zaniedługo koniec! Czekam na kolejny rozdział i zapraszam do siebie! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :*
UsuńPozdrawiam!
Uwielbiam twoje opowiadanie :) Świetny rozdział czekam na następny ;)
OdpowiedzUsuńJestem coraz bardziej zachwycona!
OdpowiedzUsuńTo spotkanie Laury z Petrą ...
Zachowanie Andiego ...
Nie mam słów!
Kiedy to opowiadanie się skończy, przejdę załamanie nerwowe!
To jest idealne, dziękuję za coś tak wspaniałego!
Czekam na kolejny :)
Dominikaa xx
Dziękuję za komentarz :*
UsuńPozdrawiam!
Uwaga, staram się napisać mądry komentarz!
OdpowiedzUsuńPo pierwsze primo, jak to mawia Ferdek Kiepski, to fannemenalnie piszesz i pewnie ci już tu o tym pisałam. Po drugie, strasznie się cieszę, że w końcu zaczęło się coś dziać. Przywitałam Petre z otwartymi ramionami. Ja wiem, że ona namieszała i wgl, ale musi się przecież coś dziać! Po trzecie, Ryyyysieeek! No w końcu! Niech on działa, ja mu kibicuję z całego serca. Co do zakończenia opowiadania, to ja płakać nie będę, jak się źle skończy. Ja lubię takie zakończenia. W swoich opowiadaniach zawsze się powstrzymuję żeby połowy nie uśmiercić.
No i proszę, udało mi się napisać jakiś komentarz. Brawa dla mnie, brawa dla ciebie. Dodawaj już następny! Ja czekam!
Dzięki za komentarz :*
UsuńPozdrawiam :)
Mam pytanie: kiedy można by spodziewać się kolejnego rozdziału? :*
OdpowiedzUsuńMyślę, że w okolicach czwartku, bo wcześniej nie będę miała czasu :)
UsuńOkej, uwaga, bo będzie długo.Długo, niekoniecznie składnie i wątpliwe, że mądrze, ale tego wszystkiego wymaga wylanie tego, co mi na duszy siedzi. No to zaczynam.
OdpowiedzUsuńZaczęło się od przeczytania Gregora. Trafiłam na tamto opowiadanie jakoś tak przypadkowo i chyba trzy razy się przez nie przewijałam póki stwierdziłam, że hej, jest Gregor, ja Gregora lubię, no to ogarnę się i przeczytam. I przeczytałam wszystko, co znajduje się na drugim blogu w jeden wieczór i dzięki Bogu, że to były ferie. Już od pierwszych rozdziałów byłam zakochana i utwierdzona w przekonaniu, że oto jedno z moich najulubieńszych opowiadań o tematyce skoczkowej, jak nie w ogóle. Ale nie będę tutaj pisać o Gregorze, bo tutaj rządzi Andreas. O Schlieriem powiem więcej, gdy pojawi się na nim nowy rozdział, na który niecierpliwie czekam i mam nadzieję, że pojawi się już niedługo. Po prostu musiałam wspomnieć o "Nie opuszczaj mnie", bo stamtąd zostałam odesłana tutaj. I cóż, niespecjalnie garnęłam się do czytania, bo jakoś nieszczególnie przepadam za Wellingerem. Aż wstyd się przyznać, że bardzo często główne postacie decydują o tym, czy wezmę się za jakieś opowiadanie czy nie, ale cały czas staram się to zwalczać. Dużo osób polecało mi tego bloga i zachęcało do przeczytania, aż w końcu stwierdziłam, że walić - przeczytam! I co? Wchłonęłam Zimowe Odcienie w jeden dzień, przez co prezentacja maturalna poszła w odstawkę, ale nie żałuję. Wpadłam. Wpadłam w tę miłość nawet nie wiem kiedy. Tak jak stało się to przy Gregorze i Lenie, tak tutaj w towarzystwie Andreasa i Laury poczułam się od razu wciągnięta w tę historię i to tak, że wiesz, nie ma mowy, ja już się stąd nie wydostanę. A co lepsza, ja nawet nie chcę tego robić. Niech ta historia trwa i porywa mnie ze sobą kiedy tylko zechce.
Uwielbiam tutejszą kadrę Niemców. W rzeczywistości również ich lubię, ale jakoś nie są specjalnie bliscy memu sercu, choć gorąco kibicuję Freundowi i Wankowi, bo są przesympatyczni i kochani. Taka sytuacja, że Neumayer mnie irytuje, Kraus przeraża, a Freitag jest całkiem spoko. A, no i Wellinger, dzieciak, który wywołuje chyba więcej szału niż Maciek Kot. Znaczy, dzieciak... Koleś jest młodszy ode mnie o ok. pięć miesięcy, ale przypomina gimnazjalistę. XD Anyway, dzięki Tobie zyskał w moich oczach. Bo teraz gdy będę patrzyła na Welligera, będę widziała tego wykreowanego przez Ciebie, a ja jego naprawdę bardzo lubię od samego początku! Jest taki... naturalny, luźny, zabawny... I ja to lubię, gdy koleś tak sobie balansuje pomiędzy byciem sukinsynem a taki totalnie kochanym gostkiem, co to przytuli i rozbawi, gdy trzeba. Tak samo reszta bohaterów - stworzona idealnie! Te zachowania i teksty Niemców, genialny Schuster i pokręcona Sabine. Oni wszyscy są uroczy i świetnie budują atmosferę tego opowiadania.
1/2
Musiałam przeciąć komentarz na pół, bo mi się nie zmieścił, no też coś!
OdpowiedzUsuń2/2
No i Ty. Masz u mnie wielgaśnego plusa, że nie zawiesiłaś tego opowiadania na szczeblu tragicznego dramatu, gdzie wszystko i wszyscy są smutni, a każdy rozdział to wyciskacz łez. Nie. Tutaj jest miejsce na tragedię, jaka dotknęła Laurę, ale reszta jest opatrzona genialnym poczuciem humoru, które totalnie do mnie trafia i sprawia, że momentami siedzę przed monitorem i śmieję się jak wariatka z jakiegoś tekstu lub sytuacji. I to jest tak całkowicie fajne, że bawisz się tekstem i słowem, że nas rozbawiasz, ale też pozwalasz pomyśleć nad zachowaniem postaci, dajesz powody do zastanowienia etc. Kupuję to wszystko! Uwielbiam to opowiadanie, uwielbiam postacie, uwielbiam Ciebie i chylę czoła, kłaniam się w pas, bo jestem pod wrażeniem Twoich umiejętności i lekkości operowania słowem. Idzie Ci świetnie i jestem szczęśliwa, że ktoś taki jak Ty tworzy takie cuda jak to, a ktoś taki jak ja może je czytać i zatracać się w tym świecie.
Okej, kończę bełkot, ale jak mi sie coś spodoba, to ja muszę o tym esej cały napisać i podzielić się swoimi odczuciami i wrażeniami, wplątując w to niekoniecznie ważne informacje.
Mam nadzieję, że nie zanudziłam Cię tym komentarzem, ale przynajmniej wiesz co i jak, jeśli chodzi o perspektywę czytelniczki. :D
Czekam na nowy rozdział niecierpliwie (ale chyba bardziej czekam na ten na Gregorowym!), życzę dużo weny i cierpliwości.
Pozdrawiam serdecznie! :)
PS. A jakbyś miała chwilę czasu i ochotę, to zapraszam do siebie. Nic górnolotnego, ale to tylko moja osobista potrzeba wyżycia się twórczego. www.the-shattered-ones.blogspot.com
Dziękuję Ci, Emmo :)
UsuńPrzeczytałam właśnie jeden z najlepszych komentarzy jakie kiedykolwiek otrzymałam! Bardzo się cieszę, że mam kolejną świetną czytelniczkę — dla takich właśnie aż chce się pisać :) Oczywiście wpadnę i do Ciebie. Pozdrawiam :*
Dzięki! Nadrobię wkrótce :)
OdpowiedzUsuńDobrze, że Andi powiedział Laurze całą prawdę odnośnie Petry i odnośnie tego, że będzie z nimi w sztabie. Nie ma co budować związku na kłamstwie, dlatego cieszę się, że zdobył się na szczerość. Dla Laury musiał to być szok i nie kryła się ze swoją reakcją i myślałam, że wybuchnie z tego jakaś głębsza afera. Ale sytuację udało się opanować.
OdpowiedzUsuńI znowu nie było im dane skończyć tego, czego oboje pragną z całych sił. Telefon Andiego zadzwonił w najmniej oczekiwanym momencie, niestety :(
Chociaż tyle, że z ich wypadu nie było poważniejszych konsekwencji i że trenero nie węszył :D
Martwi mnie to zachowanie Andiego. Raz jest czuły, opiekuńczy i słodki, a za drugim wychodzi z niego jakiś demon, który nie potrafi poskromić swoich emocji...Sama nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Można to tłumaczyć tym, że tak działa na niego obecność Petry? W tym wszystkim najbardziej szkoda mi Laury :( Pierwsze wrażenie jakie Petra na niej wywarła było bardzo dobre,ale pewnie po tym jak się dowiedziała z kim ma do czynienia to zniknie...
Buziaki ;*