LAURA
*******
Poczułam po raz kolejny — to napięcie, gdy wiesz, że jesteś w
niebezpieczeństwie. Spięłam się cała, a na czoło wystąpił mi
zimny pot. On znów do mnie celował, wiedziałam o tym dobrze!
Gdzieś tam w ciemności błysnął pistolet i szczęknął zwalniany
mechanizm, a niepowstrzymana kula miała zaraz ruszyć w moim
kierunku, by zamienić ciało w krwawą masę. Wciąż jeszcze
się nie pokazał, ale wiedziałam, że to nastąpi...
Najpierw
dostrzegłam zarys sylwetki — wysokiej, mocnej — a później
ukazał mi się w całej postaci, zakrwawiony i mroczny, śmiejąc
się ze mnie głośno.
—
Powinnaś umrzeć! — zawołał
donośnie, po czym zdecydowanie wycelował mi w czoło i nacisnął
spust. — Giń!
Wygięłam
się w konwulsji, gdy porażający ból wstrząsnął moją czaszką,
a nieludzki pisk, który zranił mi uszy, wydałam z własnego
gardła. Nie mogłam się ruszyć, a chciałam uciekać! Zawsze
uciekałam, brocząc krwią i biegnąc na oślep, bo przecież nie
miałam już głowy...
—
Spokojnie — szepnął ten sam głos
drżący z napięcia. — Jestem tu, wróć do mnie.
Otworzyłam
oczy, gwałtownie budząc się z kolejnego koszmaru. Wciąż jeszcze
czułam strach, a wzmocniony tym uczuciem wzrok stał się na tyle
wyraźny, bym w ciemności mogła dojrzeć zdziwienie na twarzy
Andreasa.
Wciąż
byłam zdezorientowana, gdy podniosłam się ostrożnie,
wyswobadzając z jego ramion. To był dla mnie szok, kompletny szok,
bo tym razem coś się w moim śnie zmieniło...
Gapili
się na mnie — ludzie siedzący na materacach patrzyli w naszą
stronę, niektórzy tylko uprzejmie zainteresowani, a inni wręcz
zniesmaczeni. Musiałam krzyczeć, i to głośno.
—
Nie ma się co ekscytować,
miała tylko zły sen — zawołał Andreas i byłam mu niezmiernie
wdzięczna, bo sama bym się na to nie zdobyła. — Na co się pani gapi?
Przygarnął
mnie do siebie, wtulając moją głowę we własne ramię i kiwając
się rytmicznie. Trzęsłam się okropnie, ale chyba mu to nie
przeszkadzało. Oddychał znacznie wolniej ode mnie, uspokajająco.
Byłam ciekawa czy czuł, jak mocno biło mi serce.
Wiedziałam,
że zmoczę mu kurtkę i będę wyglądać beznadziejnie, ale nie
powstrzymało to nieznośnych łez, które spłynęły mi po
policzkach. Podciągnęłam nosem, dotykając wargami jego szyi.
—
Dziękuję — wydukałam,
jeszcze mocniej się przytulając. — Przepraszam, że narobiłam ci
wstydu.
Poczucie
bezpieczeństwa to najlepsze uczucie na świecie, musiałam to
przyznać. Mogłam się schować w jego ramionach i ukryć twarz
przed wszystkimi, a to było mi tak bardzo potrzebne!
—
Nie masz za co przepraszać,
ale myślę, że musisz mi wyjaśnić co to było... — odpowiedział
cicho, dotykając mojego mojego policzka. — Zawsze tak wrzeszczysz
po nocach?
Jego
głos był spokojny i wiedziałam, że chciał mnie uspokoić, choć
sam był porządnie wytrącony z równowagi. Doskonale pamiętałam
jaką minę miała Sabine, gdy po raz pierwszy zasnęłam w jej
towarzystwie.
Podobno
sny odzwierciedlają nasze prymitywne strachy, choć nie jesteśmy w
stanie tego odkryć, bo umysł specjalnie je szyfruje. Co więc miało
oznaczać to, że w tym śnie trup, który zawsze był moim ojcem,
przybrał postać Andreasa?
***
Bardzo
się pilnowałam, by tym razem nie zasnąć. Położyliśmy się na
materacu, a Andreas niemal natychmiast zaczął cicho pochrapywać,
co znacznie poprawiło mi humor — we śnie wydawał się mniej
idealny, niż zazwyczaj. Obserwowałam jego twarz w przytłumionym
świetle, które wpadało do środka przez małe okienko.
Nieświadomość łagodziła jego rysy i wyglądał jak mały
chłopczyk, który zasnął przy zabawie. Przykładałam usta do jego
warg i kradłam mu pocałunki, na co reagował jedynie pomrukami i w
dalszym ciągu spał. Biło od niego niezwykłe ciepło i czułam się
tak beztrosko po prostu leżąc obok. To była miła odmiana po
ostatnich wydarzeniach, które napędzały naszą znajomość i kto
wie, co by się działo, gdyby Sabine nie wróciła do pokoju przez
całą noc...
Takie
to właśnie myśli towarzyszyły mi, gdy mocno się do niego przycisnęłam i
mimo wszystko zapadłam w kolejny sen, tym razem, na szczęście, nie śniąc o niczym konkretnym.
***
—
No tylko popatrz jak słodko sobie
śpią, dzieciątka nasze — zaszczebiotał jakiś głos w mojej
głowie, więc drgnęłam, ale rozkoszne ciepło, które czułam nie
pozwoliło mi na przebudzenie. — Wyglądają jak bezdomni Jaś i
Małgosia.
Ktoś
parsknął śmiechem, a ja poczułam na ciele zimno, jakby ściągnięto
ze mnie ciepły koc, i prawdopodobnie tak było. Uchyliłam powiekę.
Andreas oddychał głęboko, śpiąc w najlepsze, kompletnie
nieświadomy.
—
Słodko to ich trener przywita,
jeśli zobaczy, że śpią razem — stwierdził Wank, bo doskonale
rozpoznałam ten ironiczny głos.
Uniosłam
głowę, wciąż patrząc na śpiącego obok Andreasa, bo nie mogłam
uwierzyć, że znów zasnęłam w jego obecności. Jak mogłam to
zrobić?! Gdybym po raz kolejny popisała się takim występem jak
wcześniej, to na pewno nie chciałby mieć ze mną do czynienia.
Odwróciłam
się. Sabine z Wankiem stali przy materacu, obserwując nas,
kompletnie ubrani i wyglądający świeżo, a nawet promiennie.
Dopiero wtedy poczułam, że puchowa kurtka, w której spałam, nie
była mi już potrzebna, bo temperatura panująca w pomieszczeniu
była dodatnia.
—
Już rano? — spytałam
głupio.
Oszołomienie
wydarzeniami ostatnich godzin nie pozwalało mi jasno myśleć.
Wszystko kręciło się wokół Andreasa i nie miałam pojęcia jak
wstanę z tego prowizorycznego łóżka i będę funkcjonować. Nie
chciałam się z nim rozstawać nawet na minutę!
—
Popatrz na nią — rzuciła
Sabine, ściskając dużą dłoń Wanka. — Wygląda jakby ktoś ją
wyjął z bębna pralki po wirowaniu. Mówiłam, że macie być
spokojni — dodała karcąco, wygrażając mi palcem.
Zwęziłam
oczy, bo znów zaczynała swoją porcję żarcików, a nie lubiłam,
gdy ktoś się ze mnie naśmiewał, szczególnie zaś ona, i to w
towarzystwie Andiego, który w każdej chwili mógł się obudzić.
—
Wstawaj, księżniczko! —
szepnął Wank, drapiąc go za uchem.
Andreas
drgnął nerwowo, otwierając zapuchnięte od mocnego snu oczy.
Uniósł brwi, patrząc ze złością na szczerzącego się Wanka,
później na Sabine, a na końcu na mnie i dopiero wtedy uśmiechnął
się lekko, sięgając po moją dłoń.
—
Ale noc, prawda? — spytał, a
błysk w jego oku powiedział mi, że mamy sobie wiele do wyjaśnienia
na osobności.
Zbadałam
reakcję Sabine, jednak wydawało mi się, że była zbyt daleko, by
słyszeć mój nocny krzyk, a może nawet nie było jej wtedy w tym
pomieszczeniu — Wank mógł ją skutecznie rozgrzać nawet w
chłodni...
—
Jaki mamy plan? — spytał
Andreas, podnosząc się na nogi.
Wciąż
trzymał moją dłoń, więc niechętnie musiałam wstać. Zakręciło
mi się w głowie, a pusty żołądek dał znać o sobie głośnym burczeniem.
Miałam nadzieję, że znajdziemy czas na kąpiel i jakieś
śniadanie. Chciałam też ocenić sytuację na zewnątrz, choć
półmrok panujący w kuchni utwierdził mnie w przekonaniu, że
zaspy sięgały okien.
—
Plan żaden, pakujemy manatki i
czekamy na powrót trenera.
Wank
kiwnął nam głową i skierował się do wyjścia, a wraz z nim
Sabine, która mrugnęła do mnie porozumiewawczo. Nie miałam
pojęcia o co jej chodziło, więc chciałam do niej zawołać, ale w
tym samym momencie zostałam zgnieciona w niedźwiedzim uścisku.
—
Wyspałaś się? — spytał
Andreas, gdy moje stopy dotknęły podłogi. Odzyskałam też oddech.
Entuzjazm i radość, które malowały się na jego twarzy
wynagrodziły mi ból pleców i kości.
—
Mogę skłamać? — zaśmiałam
się, przytulając policzek do jego piersi.
—
Tylko dwa razy — stwierdził.
—
Wyspałam się i było mi
wygodnie — odparłam, spoglądając mu w oczy.
Był
wciąż zaspany, ale musiał wyglądać o wiele lepiej niż ja.
Zawstydziłam się i chciałam odwrócić twarz, by nie musiał
patrzeć na mnie w takim stanie, ale w jego wzroku zobaczyłam
iskierkę, która podpowiedziała mi, że podobałam mu się nawet
taka — rozczochrana i spłakana. Nie sposób opisać uczucia, które
mnie w tamtym momencie ogarnęło.
—
Niegrzeczna — prychnął,
ciągnąc mnie za włosy. — Powinienem się obrazić.
Wzdrygnęłam
się i już miałam zapewniać go, że to był tylko żart, ale on wtedy skradł mi buziaka, ciągnąc mnie do wyjścia.
—
Masz rację — powiedział,
otwierając drzwi. — Było cholernie niewygodnie, ale cieszę się,
że mogłem spędzić tą noc przy tobie.
Nie
widział moich wielkich oczu po kolejnym wyznaniu, które trafiło
mnie prosto w serce — może to i dobrze? Wciąż nie odpowiedziałam
mu na te najpiękniejsze słowa, którymi obdarzył mnie w nocy, choć
chciałam. Tak bardzo chciałam, ale nie wiedziałam jak!
Dziękowałam
szalonej Norwegii za burzę śnieżną, niskie balkony i atmosferę,
która sprzyjała miłości. Wciąż jednak ciążyło mi to, że
musiałam jakoś wytłumaczyć Andreasowi moje koszmary, a nie miałam
zamiaru wyznawać mu prawdy. Kto chciałby dziewczynę z taką
przeszłością?
***
Wszystko
poszło jak po maśle — trener wrócił cały i zdrowy, a wieczorem
siedzieliśmy już na pokładzie samolotu, udając, że nic
konkretnego się nie stało. Opierałam głowę o szybę, spoglądając
na ciemny bezkres pod nami, a Sabine drapała mnie po ręce swoimi
długimi paznokciami, co musiałam znosić cierpliwie, bo wiedziałam,
że brakowało jej Wanka. Posyłała mu długie spojrzenia, gdy
myślała, że nikt nie patrzy, ale ja widziałam i byłam z nią
zgodna, bo czułam to samo.
Potrzeba
bliskości mimo wszystko — to była dla mnie nowość. Tylko jego
obecność zapewniała mi bezpieczeństwo, tylko jego ramiona dawały
spokój. Choć był tak blisko, zaledwie rząd miejsc dalej, czułam
pustkę, która aż ściskała mi wnętrzności.
Nie
miałam pojęcia jak to wszystko się dalej potoczy, gdy wrócimy do
kraju, gdzie skoczków będą czekały ostre treningi, a nas ciężka
praca przy dokumentowaniu wszystkiego. Nie chciałam o tym myśleć.
Wychyliłam
się delikatnie, by spojrzeć w jego stronę — Andreas rozmawiał o
czymś z trenerem, który zasiadł obok, gestykulując żywo i
tłumacząc językiem techniki, jaki nie był mi znany. Gdy pochwycił
wreszcie mój wzrok, mrugnął szybko, unosząc w górę kącik ust,
co było najbardziej seksownym gestem jaki widziałam w jego
wykonaniu. No, może prawie najbardziej...
Aż się zapowietrzyłam, opadając na fotel, a moja klatka piersiowa
unosiła się szybko i opadała, bo napędzany hormonami umysł
zaczął pracować na zwiększonych obrotach.
—
Mam nadzieję, że jeszcze nie
dopuściłaś go do miodu, hę? — spytała Sabine, burząc ten
piękny moment tak prostackim pytaniem. Obrzuciłam ją karcącym
spojrzeniem, potrząsając głową z niedowierzaniem — i to ona
była w naszej parze tą dorosłą i poważną kobietą!
— Miś
nie dostał się jeszcze do beczki, co nie znaczy, że ktoś nie dał
mu polizać łyżeczki — wypaliłam, rymując nieudolnie, ale
osiągnęłam pożądany efekt. Sabine zaniemówiła na całe
piętnaście sekund, a ja w spokoju obróciłam głowę z powrotem
do szyby i uśmiechnęłam się pod nosem. Niech pilnuje własnego
miodu, przyzwoitka jedna!
***
Kolejne
dni to było istne szaleństwo — wstawałyśmy wczesnym rankiem,
dźwigałyśmy sprzęt w różne miejsca, by wracać o zmroku, a
później przerabiałyśmy lepsze fotki w programie graficznym i
dorzucałyśmy do folderów, które zaczynały pękać w szwach.
Opanowałam
wszystko i radziłam sobie z fotografią coraz lepiej, znajdując w
tych czynnościach dużo radości, choć zmęczenie dawało o sobie
znać. Nie bez objawów przychodziła także tęsknota za Andreasem.
Widywałam
go codziennie — wymieniliśmy milion przeciągłych, dużo
mówiących spojrzeń, których nie zauważał trener, ale na tym się
kończyło. Robiłam mu zdjęcia, nawet z bliska, a on nie dał po
sobie poznać, że traktuje mnie jakoś specjalnie. Był dobrym
aktorem, musiałam mu to przyznać. Nabrali się nawet koledzy z
drużyny, oczywiście oprócz Wanka, którzy trącali go łokciami,
wskazując na mnie i pytając. Wzruszał ramionami i uśmiechał się
zagadkowo, a mnie za każdym razem rosło serce, bo mieliśmy taki
ekscytujący sekret.
Gdy
minął tydzień bez choćby dotknięcia dłoni, zaczęłam odczuwać
dziwne reakcje własnego ciała — szybciej się irytowałam i
wpadałam w złość. Sabine wolała nie wchodzić mi w drogę, choć
wcześniej to ja bałam się jej, jak starszej siostry.
Zagryzałam
wargi i zaciskałam palce na aparacie robiąc zbliżenia,
gdy Andreas pozował w specjalnym kostiumie, który był wymagany na potrzeby
jakiejś kampanii. Byłam na skraju psychicznego wyczerpania patrząc,
jak elastyczny materiał ściśle przylegał mu do ciała i
uwidaczniał wspaniałą sylwetkę. Stałam się wrażliwą artystką
i poruszało mnie piękno, a tak przynajmniej tłumaczyłam sobie to
zwykłe ślinienie się na jego widok.
Jak
bardzo zmieniła się moja sytuacja odkąd robiłam swoją pierwszą,
tak bardzo nieudolną, sesję... Wtedy był dla mnie jedynie
nieosiągalnym obiektem westchnień umysłu, który przebudził się
do życia po tylu latach trwania w zamroczeniu. Czas szybko płynął,
a ja uświadomiłam sobie, że marzenia się spełniają, a życie
może odwrócić się do góry nogami w zaledwie kilka chwil.
Musiałam
przymknąć powieki, gdy Andreas opuścił salę, a jego miejsce
zajął Wank. Tak, dokładnie w takim samym kostiumie. Wyszczerzył
się do mnie i zrobił bardzo niecenzuralny ruch biodrami, a ja
oczywiście spłonęłam rumieńcem.
—
Mam cię uspokoić? — rzuciła
Sabine, obserwując go z kanapy, na której dopijała właśnie
popołudniową kawę. — Jeden napalony facet w zupełności
wystarczy, nie napastuj jej jeszcze i ty.
Parsknęłam
śmiechem, gdy obrócił się, udając obrażonego, a później
tęsknie spojrzałam w kierunku drzwi, za którymi zniknął Andi.
Ahhh, gdzie to napastowanie? — pomyślałam. — Nie miałabym nic
przeciwko małemu atakowi na moją osobę...
Nie
wrócił już, a ja chwilowo zajęłam myśli katalogowaniem naszych
prac. Podnosiłam głowę od czasu do czasu, obserwując jak Sabine
fotografowała Richarda. Nie prezentował się w kostiumie tak
imponująco jak wysocy koledzy, ale i tak pozostawał najsłodszym z
całej ekipy.
Zawstydzał
się bardzo, gdy Sabine ustawiała go, rzucając niesmacznymi
aluzjami na prawo i lewo, czym wprowadzała Wanka w stan białej
gorączki. Byli tacy śmieszni — kto by pomyślał, że w ich wieku
można było się tak zachowywać, a jednak!
Patrząc
na nich — roześmianych i szczęśliwych, zdrowych i radosnych —
cieszyłam się niezmiernie, że na nich trafiłam. Wolałam nie
myśleć co by się ze mną stało, gdyby nie Sabine...
Myśli
o samobójstwie prawie już mnie nie nawiedzały. Doszłam do
wniosku, że ten ciemny demon, którym zwykłam nazywać smutek,
zniknął na dobre i miałam nadzieję, że nie powróci. Nigdy.
Żyłam
i czerpałam z tego radość, a wiele pozostawało wciąż przede mną
— przyszłość, która na mnie czekała, mogła wynagrodzić mi
brak dzieciństwa i pewne opóźnienie z wejściem w dorosłe życie.
Przyszłość zaczynała się z każdym krokiem, oddechem i
uderzeniem serca, a wszystko to robiłam dla niego. Andreas był moim
życiem i to on dawał mi siłę, bym odepchnęła ciemność z dala
od siebie.
***
Była
już późna noc, gdy skończyłyśmy obróbkę zleconych zdjęć i
Sabine wysłała je, oddychając z ulgą. Wzięła kąpiel migiem i
spała już głęboko, gdy ja dopiero wybierałam się pod prysznic.
Przemknęłam
korytarzem budynku, w którym mogłyśmy przenocować — wciąż nie
było czasu, by wracać do domu, bo codzienne dojazdy trwałyby zbyt
długo, a w dodatku te wieczne korki...
Brakowało
mi tego uroczego mieszkanka i spokoju, jakie dawały cztery
ściany i własne łóżko. No i łazienka... Była duża i wspólna
na całe piętro, co wcale mi nie przeszkadzało, bo przywykłam do
takich podczas mieszkania w ośrodku.
Wszystkie
prysznice były puste, normalni ludzie już dawno spali, a wokół
panowała kompletna cisza. Próbowałam nie narobić zbędnego hałasu
i uwinąć się możliwie jak najszybciej.
Gorąca
woda koiła nerwy i zmywała stres całego dnia, a ja czułam się
coraz lepiej. Miałam nawet ochotę śpiewać, choć nie był to odpowiedni moment, więc nuciłam tylko, myjąc włosy.
Rozgrzana i pachnąca wyskoczyłam z kabiny, owinięta puszystym ręcznikiem. Mało brakowało bym wywinęła orła na śliskich kafelkach, gdy tuż za rogiem ujrzałam... Andreasa!
Powiem więcej — nie miał na sobie więcej, niż ja sama, czyli jedynie ręcznik, który przewiązał nisko na biodrach. Nie mogłam oderwać wzroku od jego ciała. Tyle nagiej, męskiej skóry widziałam z bliska po raz pierwszy w życiu...
— Co za niespodzianka — zawołał, uśmiechając się szeroko. Podszedł bliżej, całkowicie świadomy tego, że prawie dostałam zawału na jego widok. Prześlizgnął wzrokiem po mojej twarzy, mokrych włosach, które opadały mi do pasa, i z powrotem.
— Niespodzianka... — powtórzyłam głucho, bo tylko na tyle było mnie stać. Po głowie kołatały mi się różne myśli, głównie skupiały się wokół trzech słów: on jest nagi!
— No dobrze, przyszedłem tu specjalnie, żeby cię spotkać — wyjaśnił, myśląc, że sama zgadłam. — Godzinę stałem pod prysznicem, aż w końcu się zjawiłaś. Mam palce jak topielec, zobacz — wyciągnął w moją stronę dłonie, a ja mogłam jedynie liczyć w myślach jego mięśnie.
—
Miło cię widzieć tak... bez
koszulki — wydukałam, mentalnie bijąc się po głowie już w
momencie, gdy te słowa opuszczały moje usta.
—
Nie mam też reszty ubrań,
jeśli mamy być szczerzy — rzucił beztrosko, wprawiając mnie w
niesamowite zażenowanie. Nie umiałam bawić się we flirtowanie, a
szczególnie nie z nim, i to po tygodniu rozłąki.
—
Zawstydzasz mnie — szepnęłam,
spuszczając wzrok, ale natychmiast musiałam z powrotem go unieść,
bo tam na dole bielił się tylko ręcznik, a to było za dużo
wrażeń jak dla mnie.
Uśmiechnął
się szeroko robiąc krok w moją stronę. Zaczęłam się cofać,
szukając dłonią oparcia.
—
Kochanie — nie umknęło
mojej uwagi, jak pieszczotliwie zabrzmiało w jego ustach to słowo.
— Mogę cię zawstydzić bardziej, jeśli chcesz.
Dobrze
się bawił, widziałam to w jego oczach i łobuzerskim uśmiechu.
Igrał sobie ze mną i wiedział, że ma przewagę. Brak ubrań
wystarczająco mącił mi w głowie.
Wpadłam
na umywalkę i zaczęłam nerwowo chichotać, gdy zbliżył się
tyle, że odczułam jego bliskość każdym centymetrem skóry. Oparł
obie dłonie na ścianie, więżąc mnie między swoimi ramionami.
Nie wyrabiałam z normalnym oddychaniem. Nachylił się niżej, by spojrzeć mi w oczy.
—
Nie ruszaj się, bo ręcznik
spadnie — ostrzegł, na co zareagowałam cichym piskiem. Dokładnie
wiedział co robić, bym czuła się wytrącona z równowagi i gorąca
jak piec!
—
Muszę już iść —
szepnęłam, kładąc zimne dłonie na jego barkach.
Chciałam
go odsunąć, bo w każdym momencie mogliśmy zostać nakryci, ale
uczucie, jakie wywołał dotyk moich palców na jego rozgrzanej
skórze sprawiło, że pozostały tam na dłużej. Przesuwałam
opuszkami po gładkiej warstwie, wystających kościach i
zarysowanych mięśniach. Szczególnie zafascynowały mnie wypukłe
żyły na jego przedramionach — to było coś całkowicie męskiego,
przyrównałam je do własnej skóry, bladej i nieskazitelnej.
Nie
pozostał dłużny i też mnie dotykał, ostrożnie i bez nacisku.
Miał duże dłonie, o wiele większe od moich. To też mi się
podobało — imponowała mi ta siła i wcale się jej nie obawiałam.
Byłam przy nim całkowicie bezpieczna, mogłam nawet zamknąć oczy,
a wiedziałam, że nie zrobiłby nic, czego bym nie chciała.
—
Ten tydzień to było piekło —
wyznał, ocierając się policzkiem o mój, co powitałam cichym
westchnieniem. — Nawet nie wiesz co czułem...
—
Wiem! — wpadłam mu w słowo,
zaciskając dłonie na jego skórze. — Doskonale wiem, bo czuję to
samo i nie wiem już co ze sobą zrobić.
Stanęłam
na palcach, by zarzucić mu dłonie na kark i mocno go przytulić.
Objął mnie, zaskoczony. To było odważne wyznanie z mojej strony,
tak samo jak pozwolenie sobie na taką bliskość...
Zaczęłam
szybko oddychać, gdy pożądanie wybuchło we mnie niczym bomba —
wsunęłam palce w jego mokre jeszcze włosy i pocałowałam go gwałtownie, walcząc z bólem stóp. Nie musiałam długo czekać, by
odpowiedział. Objął moje pośladki dłońmi i przycisnął mnie
do siebie tak mocno, jakby całkowicie się zapomniał. Oboje
straciliśmy kontrolę, tamy wstrzymywanego napięcia właśnie się
przerwały...
—
Oszaleję — westchnął,
stawiając mnie z powrotem na posadzce. — Nie wytrzymam już dłużej...
Chwyciłam
ręcznik, który zaczął się rozluźniać i okryłam się
szczelniej, choć szczerze mówiąc byłam już w takim miejscu, że
lada chwila mogłam go z siebie zrzucić.
—
Andreas — powiedziałam,
ściskając i mnąc materiał między palcami. Nie myślałam jasno.
Widziałam go jak przez mgłę.
—
Co? — spytał zdyszany, a w
jego głosie była ta desperacja, którą tak uwielbiałam. — Co?!
—
Dotykaj mnie...
Zdziwienie
na jego twarzy było kolejnym moim małym zwycięstwem. Poczułam się
niezwykle kobieco, gdy głośno przełknął ślinę i schrypniętym
głosem spytał:
—
Gdzie?
Nie
zwlekałam z odpowiedzią, bo wpatrywał się we mnie z napięciem
widocznym w pociemniałych oczach.
—
Wszędzie.
Tak,
odważyłam się wyrazić swoje największe pragnienie. Nie byłam z
kamienia, a on obudził we mnie to wszystko, więc musiał mi to
jakoś wynagrodzić! Zaskoczony uśmiech, który ozdobił jego twarz,
złapał mnie za serce — oczy błysnęły mu, gdy zamrugał kilka
razy, nie dowierzając.
—
Jesteś pewna? — spytał,
choć już kładł mi dłonie na ramionach. Wyglądał jak dziecko
zabierające się za otwieranie prezentu, gdy zawinął palce pod
krawędź ręcznika, co sprawiło, że miałam ochotę zamknąć oczy
i po prostu oddać się w jego ręce.
—
Gadaniem nie działasz na swoją
korzyść — wymamrotałam, delikatnie wbijając paznokcie w jego
skórę, by zmusić go do działania.
Nie
poznawałam samej siebie, ani własnego głosu. To nie byłam ja,
tylko jakaś inna dziewczyna w moim ciele, choć musiałam przyznać,
że lubiłam ją zdecydowanie bardziej, bo pozwalała sobie czasami
na odrobinę szaleństwa.
—
Śniłem o takiej chwili po
nocach! — ogłosił uradowany, całując mnie mocno.
Nie
przyszło nam do głowy, że obłapialiśmy się pół nadzy w
ogólnodostępnej łazience, gdzie w każdej chwili mógł ktoś
zajrzeć i nas nakryć. Nie to było nam w głowie — wzajemne
odkrywanie kolejnych rejonów własnych ciał przesłoniło nam
rozum, jednak zanim zdążyło dojść do jakiegokolwiek większego
odkrycia, rozległ się donośny szczęk otwieranych drzwi i już
kilka sekund później chowaliśmy się za prysznicową zasłonką,
wstrzymując oddechy.
—
Pod prysznic, tak? —
szepnęłam, odwracając głowę.
Andreas
stał za mną, zaglądając mi przez ramię, ale mlecznobiała
zasłona skutecznie maskowała widok.
—
To gdzie niby mieliśmy uciec?
— obruszył się, szczypiąc mnie w bok. — Miałaś lepszy
pomysł, gdy pierwsza się tu wpychałaś?
—
Nie — przyznałam mu rację,
choć niechętnie.
Cofnęłam
się do tyłu, bo prawie wypychał mnie z kabiny. Wciągnął
powietrze przez zęby, gdy na niego wpadłam.
—
Nie rób tak — stęknął, a
ja uśmiechnęłam się mimowolnie na widok jego zbolałej miny.
Wiedziałam jak działa na niego moje ciało i wspaniale się z tym
czułam.
—
Co jeśli ten ktoś tu zajrzy?
— spytałam, ocierając się o niego kolejny raz. Odsunął
mnie na odległość ramion i znów prawie wypadłam na zewnątrz.
—
Litości, dziewczyno! Bo zrobię
ci krzywdę.
Miałam
ubaw z jego min, choć sama także cierpiałam. Moją uwagę przykuły
ciche kroki — połączenie stąpania i mlaskania podeszwy w
kontakcie z mokrą podłogą. Rozległo
się wesołe gwizdanie, a za moimi plecami Andi prawie zakrztusił
się śliną.
—
To Schuster! — jęknął i
przycisnął mnie do płytek na ścianie, ignorując wszelkie reakcje ciała. — Cicho!
Wpatrywaliśmy
się w siebie z napięciem i nie miało ono nic wspólnego ze
wcześniejszym pożądaniem — mogliśmy wpaść w niezłe tarapaty!
Prawie nadzy pod jednym prysznicem!
—
Jest tu kto? — zawołał
trener, jakby grał w niskobudżetowym horrorze. — Halo?!
Myślałam
gorączkowo nad naszą sytuacją, gdy nagle spadł na mnie strumień
lodowatej wody. Andreas odkręcił kurek — niestety —
najwyraźniej nie ten, co trzeba.
Przylgnęłam
do niego, walcząc o oddech i bijąc pięściami w jego ramiona, bo
ta woda była tak zimna, że zobaczyłam przed oczami gwiazdki. Pierś
do piersi, biodra do bioder i staliśmy tak, drżąc jak opętani,
całkowicie wyzbyci jakiejkolwiek żądzy oprócz tej, by poskromić
dziki śmiech, który nas wtedy opanował.
—
Jesteśmy w dupie —
stwierdził Andi filozoficznie, szybko zmieniając wodę na ciepłą
i obejmując mnie znów.
Szczękałam
zębami, przytrzymując ręcznik przy skórze, bo szybko nasiąkał
wodą i robił się ciężki. Powoli przestawałam się trząść.
—
Dlaczego? — spytałam
szeptem, nasłuchując krzątaniny trenera. Gwizdał wciąż głośno
i wesoło.
—
Rozważyłaś już może jak
wrócimy do swoich pokoi w takim stanie? — rzucił cicho, zaciskając dłoń na moim ręczniku, który był całkowicie przemoczony.
Uniosłam
brwi i otworzyłam szeroko usta, wpatrując się w niego z
autentycznym przerażeniem.
—
Cholera! — wyrwało mi się.
— Przecież ja jestem pod spodem całkiem goła!
—
No, a ja tylko nagi, więc
rzeczywiście masz gorzej...