ANDREAS
******
—
Na Boga, Andreasie! Mogłabym
cię nie poznać, gdyby nie te twoje słynne oczy! — wykrzyknęła Petra, robiąc
krok do przodu, co sprawiło, że mimowolnie omiotłem wzrokiem jej
ciało wciśnięte w obcisły kostium do fitnessu. — Ależ
wyrosłeś. Nie jesteś już tym rozbrykanym chłopcem o słodkiej
buźce.
Spiąłem
się cały — jej głos, ten ton... to, jak na mnie patrzyła. Nic
się nie zmieniła. Była tą samą pewną siebie prowokatorką.
Chciałem jak najszybciej uciec z dala od niej, zanim zdążyłaby
rzucić na mnie ten sam czar, który w przeszłości prawie pogrążył
moją karierę skoczka.
—
Czyli nie powinienem cię
interesować, bo ty lubisz zdecydowanie młodszych — warknąłem,
cofając się w stronę ściany. — Mamy sporą kadrę juniorską,
znajdziesz coś dla siebie i w tym roku.
Uniosła
wyraziste brwi i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Jej dłonie
powędrowały pod boki i stała tak, wciąż lustrując mnie
ciekawskim wzrokiem.
—
Widzę, że nie tylko barki ci
się rozrosły, aniołku. Twoje ego jest rozbuchane, że ho ho! Nie
lubisz mnie już?
Wszystko
się we mnie gotowało! Niech ja tylko dorwę tego, kto ją
sprowadził w nasze strony... Przecież wyjechała do Austrii, by tam
ratować swoją wątpliwą reputację, która upadła, gdy wyszły na
jaw niektóre sprawy! Dlaczego wróciła, i to akurat teraz? Mało to
było masażystów w tym cholernym kraju?
—
Nie znam cię. Nie chcę mieć
z kimś takim, jak ty, nic wspólnego. Mam dziewczynę i kocham ją
do szaleństwa. Nic tego nie zmieni, słyszysz? Nic!
Tymi
słowami, wykrzyczanymi prosto w twarz, pożegnałem ją i wydostałem
się z siłowni, kierując swoje kroki wprost do sąsiedniej sali.
Wiedziałem, że znajdę tam winowajcę. Wszystko powoli do mnie
docierało — zbliżały się Igrzyska, miałem skupić się tylko
na skokach i sobie, więc załatwił mi maszynę do wyładowywania
emocji.
—
Co ona tu robi?! — ryknąłem,
wparowując do środka i nie zawracając sobie głowy tym, że trener
nie był sam. — To ty ją sprowadziłeś?
Spojrzeli
na mnie wszyscy, łącznie z Severinem, który uśmiechnął się
ironicznie, widząc moje wzburzenie. Za moimi plecami donośnie
trzasnęły drzwi. Wiedzieli. Wszyscy doskonale wiedzieli o tym, że
ona wróci. Tylko mnie nie poinformowano.
—
O co chodzi, Andreasie?
Chciałbyś może porozmawiać ze mną na osobności? — spytał
Schuster, podnosząc się z materaca, na którym wcześniej klęczał,
tłumacząc coś reszcie. — Widzę, że kiepsko spałeś. Coś cię
rozpraszało?
Nie
zrozumiałem aluzji, dopóki jego brwi w charakterystycznym ruchu nie
powędrowały w górę i z powrotem. Cholerny szantażysta! To była
jego sprawka! To on ją ściągnął, żebym odwrócił się od Laury
i normalności...
Nie
mogłem powstrzymać gniewu, a mógłbym przysiąc, że jeszcze
chwila i uszami poszłaby mi para. Wiele wysiłku kosztowało mnie
zostawienie Petry na siłowni bez jakichkolwiek wyjaśnień. Nie
mogłem pytać jej... Nie po tym wszystkim, co się stało.
—
Nie, powiesz mi to tutaj i przy
wszystkich — poinformowałem go, zbliżając się w tamtą stronę.
— Jesteśmy jak rodzina, prawda? Nie mamy przed sobą tajemnic...
Dlaczego znów nasłałeś na mnie Petrę?
Mój
głos zadrżał, gdy wymawiałem jej imię, a Severin parsknął
zduszonym śmiechem. Nigdy mi tego nie zapomną... nawet moja
biologiczna rodzina wciąż miała w pamięci tamte dni, kiedy to
położyła na mnie swoje dłonie o wiele starsza kobieta.
—
Widzę, że już przywitałeś
się z naszą dobrą znajomą i rozumiem, że jesteś... poruszony —
powiedział, stając ze mną twarzą w twarz. — Petra to najlepsza
specjalistka i wróciła właśnie z Austrii, gdzie nabierała nowych
doświadczeń...
Zaśmiałem
się histerycznie, co nie było do mnie podobne. Po prostu traciłem
już nad sobą panowanie. Zbierała w Austrii doświadczenia! A to
dobre...
—
Nowe doświadczenia? Pracowała
w burdelu, czy tym razem zabrała się za molestowanie nieletnich
dziewczynek? — rzuciłem ironicznie, zdając sobie sprawę, że
przeginałem.
—
Obrażasz ją, bo kiedyś
odrzuciła twoje szczeniackie podchody? — odbił piłeczkę trener,
choć dobrze wiedział, że wcale tak nie było. Wezbrała we mnie
ogromna złość! Robił wszystko na pokaz, a wszyscy stojący za
jego plecami wytężali słuch. — Wyluzuj trochę, chłopcze i skup
się bardziej na skokach, a nie na kobietach. To ci dobrze zrobi w
obecnej sytuacji.
Jego
twarde spojrzenie powiedziało mi, że dyskusja skończona.
Szarpnąłem się i chciałem wyjść, a przy drzwiach dogonił mnie
Wank. Wypadł za mną na korytarz. Nie reagowałem na jego słowa —
kierowała mną ślepa furia. Gdy poczułem jak złapał mnie za
ramię, odepchnąłem jego dłoń brutalnie. Chciałem wyjść na
powietrze, bo wszędzie czułem ten duszący smród jej perfum, które
kiedyś wydawały mi się najbardziej pociągającym zapachem świata!
—
O, nie! Nie będziesz mnie
ignorował, gówniarzu!
Tym
razem przyszpilił mnie do ściany, aż uderzyłem w nią tyłem
głowy. Czerwona mgła opadła mi z oczu i spojrzałem na niego jasno
i z całkowitą świadomością. Był wkurzony... ściskał mnie za
gardło, ale czułem, że robił dobrze. Powoli się uspokajałem.
—
Daruj, przyjacielu. Będę
grzeczny — obiecałem, próbując rozluźnić jego palce.
—
No ja myślę! — prychnął,
zabierając dłoń.
Nabrałem
powietrza w płuca i wyprostowałem się, czując słabość w
nogach. Furia odeszła, a to najważniejsze. Cieszyłem się, że
Wanki wyszedł za mną i nie pozwolił mi narobić głupstw.
—
Teraz pójdziemy sobie na
spacerek i wszystko mi opowiesz, bo chyba nie ogarniam powagi
sytuacji — stwierdził, ciągnąc mnie na zewnątrz.
Wyszliśmy
na kolejny, większy korytarz, gdzie nie było prawie nikogo, oprócz
kilku młodzików, którzy wędrowali bez celu od jednych drzwi do
drugich. Usiadłem na najbliższej ławce, a Wank uczynił to samo,
po czym ja znów wstałem, bo rozsadzające mnie uczucia sprawiły,
że nie mogłem usiedzieć w miejscu.
—
Chce ci się do toalety? —
spytał, obserwując moje nerwowe ruchy. — Ja chętnie zaczekam.
Zdrowy pęcherz to podstawa, szczególnie w naszym zawodzie. Pomyśl
sobie, że siadasz na belce, a tu...
—
Nie, dość. Nie zaczynaj tych
swoim mądrości — powstrzymałem go, robiąc trzy kroki. —
Musisz mi pomóc.
Uniósł
brwi, ale nie mówił zupełnie nic. Słuchał.
—
Muszę zapomnieć o Petrze,
szczególnie teraz. Wiesz, co mam na myśli, prawda? — odezwałem
się, patrząc na niego błagalnie. W sumie, to sam nie wiedziałem
jak on miałby mi pomóc, ale był jedyną osobą, której ufałem.
Zamyślił
się na chwilę.
—
Myślę, że największym
problemem nie będziesz tu ty, tylko sama Laura — stwierdził
Wanki, przybierając zbolałą minę.
—
Dlaczego? — zdziwiłem się.
— Babskie ploteczki? — rzucił,
wypychając dolną wargę do przodu i wzruszając ramionami. — Co,
jeśli Petra postanowi kumplować się z Sabine, albo, co gorsza, z
Laurą?
Miałem
ochotę pacnąć się w czoło! Dlaczego od razu o tym nie
pomyślałem? Skoro Petra wróciła, to znaczyło, że miała od
teraz pracować z kadrą. Sabine i Laura wciąż kręciły się
blisko nas, więc i ona miałaby do nich dostęp. Nie...
—
Cholera jasna! — westchnąłem,
pocierając policzki. — Wszystko się pieprzy.
—
A jak się pieprzy, to już na
całego, wiedz o tym — dodał niezwykle pokrzepiająco. — Myślę,
że powinieneś trochę zluzować i spuścić nieco ciśnienie.
Uspokój się, jakoś to będzie.
—
Dobrze ci mówić. To nie ty
miałeś z nią romans, tylko ja. Co, jeśli Petra wyśpiewa wszystko
Laurze? Przecież ona tego nie zrozumie... Jest taka niewinna.
Znów
się zamyślił, pocierając palcem grube brwi. Wiedziałem, że
takie denerwowanie się nie ma sensu, ale jakieś dziwne przeczucie
mówiło mi, że gdyby prawda wyszła na jaw, Laura źle by to
zniosła.
—
Dlaczego tak sądzisz? —
spytał, patrząc mi prosto w oczy. — Skąd masz tą pewność, że
ona nie ma żadnej przeszłości, którą skrzętnie przed tobą
ukrywa? Nawet Sabine nic o niej nie wie. One nie są spokrewnione,
Andi.
Jego
słowa miały sens — każdy ma jakąś przeszłość i prędzej lub
później trzeba się nią podzielić z bliską osobą, nie ważne
jak bardzo była ona mroczna czy wstydliwa.
Idealizowałem
Laurę prawie od samego początku. Była dla mnie piękna, cicha i
tajemnicza. Dlaczego nie zastanawiałem się wcześniej nad jej
przeszłością? Dlaczego jej nie spytałem? Wiedziałem przecież,
że sama do niczego się nie przyzna. Wyznałem jej miłość, a ona
mi nie odpowiedziała... Co ją powstrzymywało, skoro całą sobą
pokazywała, że mnie kocha?
—
Co mam robić? — spytałem,
błagając o to, żeby miał jeden z tych swoich błyskotliwych
pomysłów.
—
Pokaż jej prawdziwego siebie i
zażądaj tego samego od niej — stwierdził, klepiąc mnie po
plecach. — Wtedy wasza znajomość stanie się trochę mniej
idealna, ale za to realistyczna. Każdy ma coś na sumieniu, grzeszki
i wady. To normalne i idę o zakład, że ona także.
***
Wciąż
jeszcze myślałem nad jego słowami, gdy kilkanaście godzin później w
kompletnej tajemnicy wyjeżdżałem samochodem z parkingu. Nie
włączyłem świateł, choć było to wybitnie głupie. Wolałem być
ostrożny.
Wank
obiecał, że Sabine spakuje jej rzeczy i wyprowadzi ją przed
budynek w kompletnej nieświadomości. Miałem nadzieję, że Laura
nie poczuje się urażona, ani nie zauważy nic dziwnego w tym, że
nagle zachciało mi się porwać ją na małą wycieczkę. Planowałem taki wyjazd dopiero po Igrzyskach — niestety, okoliczności zmusiły mnie, bym przyśpieszył nieco nasze wspólne chwile spędzone na osobności.
Powziąłem
pierwszą prawdziwie męską decyzję w swoim życiu — postanowiłem
o wszystkim jej opowiedzieć. Była mądra i rozumna, powinna
przełknąć jakoś fakt, że w przeszłości wdałem się w romans z
trzydziestolatką, jakkolwiek okropnie to brzmiało. Byłem głupim i
ślepym szczeniakiem, który chyba szukał w jej ramionach matczynego
ciepła, a nie miłości — tak chciałem jej to wszystko
przedstawić. Tak właśnie było.
Petra była dla mnie czasami jak dobra mama, z
tą różnicą, że jej zamiary wobec mnie wcale matczyne nie były,
a ja korzystałem z możliwości ulżenia żądzom, które we mnie
szalały. Opiekowała się mną, gdy tego potrzebowałem.
Mówiła, że byłem najlepszy, nawet gdy moje skoki przypominały
skakanie siedmiolatka.
Ta znajomość była szybka, płomienna i bolesna, przynajmniej dla mnie. Długo nie mogłem się pozbierać po jej nagłym wyjeździe, ale później dziękowałem losowi za to, że dał mi szansę i nie pozbawił możliwości uprawiania mojej największej pasji — skoków.
Od momentu, w którym zrozumiałem, że kocham Laurę, wszystko się dla mnie zmieniło. Chciałem, by była szczęśliwa i od jej szczęścia uzależniłem swoje. Nie mogłem karmić jej kłamstwami, szczególnie, gdy Petra pojawiła się po raz drugi w moim życiu i wiedziałem, że była żądna zemsty. Laura była łatwym celem, którym mogłaby uderzyć we mnie. Bałem się tego, jak cholera się bałem.
W zaciemnionej uliczce ukazały się dwie postacie — wysoka i ta niższa, tak bardzo mi droga, że uśmiechnąłem się automatycznie, podkręcając ogrzewanie. Nie widziałem dokładnie jej twarzy, ale byłem pewien, że ostro protestowała.
Drzwi uchyliły się gwałtownie, a do środka wpadła masa zimnego powietrza i wraz z nią na fotel wgramoliła się moja Laura. Tak, jak myślałem — Sabine ją przygotowała. Mała torba wylądowała na tylnym siedzeniu, a blondynka zaglądnęła do środka, grożąc mi palcem.
— Masz być dla niej dobry! — rzuciła, po czym roześmiawszy się, zatrzasnęła za sobą drzwi i pobiegła z powrotem w stronę budynku.
Ruszyłem, a spojrzenie dużych oczu świdrowało mnie bez przerwy. Nic nie mogłem wyczytać z jej twarzy, co utrudniało mi też ciągłe sprawdzanie drogi. Musiałem jakoś włączyć się do ruchu.
— Coś kombinujesz — odezwała się podejrzliwie i nie mogłem stwierdzić czy była zła, czy nie.
— Ja? Nigdy w życiu! — żachnąłem się, rzucając jej mój firmowy uśmiech w nadziei, że to pomoże. — To tylko małe porwanie, nic więcej.
Przez chwilę panowała między nami zupełna cisza. Nie miałem pojęcia o czym ona myślała i nie dawało mi to spokoju. Za oknami migały uliczne światła i miasto tętniło nocnym życiem, a ja przyśpieszałem coraz bardziej, jakbym chciał jak najprędzej uciec od tamtego budynku i Petry.
— Powiesz coś, czy złożyłaś właśnie szybkie śluby milczenia? — spytałem, szukając w ciemności jej dłoni.
Pogłaskałem drobne, zimne palce, ściskając je trochę. Kurczowo trzymała się za kolano. Była zdenerwowana. Nie zabrałem ręki, choć wiedziałem, że nie czuła się swobodnie.
— Co jest? — naciskałem, marszcząc brwi. — Dlaczego jesteś taka spięta?
— Wcale nie — odezwała się wreszcie, kładąc drugą dłoń na mojej. — Onieśmielasz mnie trochę. To wszystko stało się tak niespodziewanie i...
— Przepraszam — rzuciłem szybko, zjeżdżając z pasa, by zatrzymać się na poboczu. Nie byłem pewien, czy nie dostanę za to mandatu, ale szczerze mówiąc — uprzejmie mi to zwisało.
— Dlaczego się zatrzymaliśmy? — spytała, dotykając swoich włosów.
Powiodłem wzrokiem za jej dłonią — miała je upięte, tylko pojedyncze kosmyki spływały jej po szyi, co bardzo mi się spodobało, choć jak zwykle miałem ochotę rozpuścić je i schować w nich twarz. Rozsunęła cienką kurtkę, ale jej nie zdjęła.
— Nie chcesz jechać?
— Niczego takiego nie powiedziałam — obruszyła się, strącając moją rękę, gdy chciałem objąć ją za kark. — Mogłeś mnie uprzedzić, przygotowałabym się jakoś do tego całego wyjazdu, a teraz...
— Czego więcej ci potrzeba? Jesteśmy we dwoje i mamy auto z pełnym bakiem. Jest noc, a do rana daleko. Skorzystamy z życia, czy wracamy? — zaczynałem się irytować.
Pojawienie się Petry sprawiło, że znów przemawiała przeze mnie impulsywna natura, którą starałem się w sobie tłumić. Chciałem być łagodny, choć Laura skutecznie wyprowadzała mnie czasami z równowagi.
— Ty prowadzisz, nie ja, panie kierowco — odezwała się tylko, ale krzywy uśmieszek w kąciku jej ust powiedział mi, że już się rozluźniła.
Przechyliłem się w jej stronę, by skraść całusa i nie protestowała. Jak zwykle, gdy tylko moje wargi dotknęły jej miękkich i ciepłych ust, chciałem więcej, więc naparłem na nią, dłonią dotykając jej talii. Przesunąłem niecierpliwymi palcami po jej żebrach, szukając brzegu koszulki, by móc poczuć ciepło i gładkość skóry.
To było takie przyjemne — szczególnie jej reakcje, gdy głęboko wciągała powietrze przy każdym moim dotyku. Odurzało mnie to wszystko, smak i zapach jej skóry, ciche westchnienia. Marzyłem o takich chwilach i nie chciałem, by się kończyły.
— Tak bardzo chciałbym cię mieć — wyszeptałem, nie bardzo zdając sobie sprawę z wypowiadanych słów, bo moja dłoń wreszcie dotarła tak gdzie chciała.
— Masz mnie przecież — głos Laury był zdyszany, co jeszcze bardziej mnie nakręcało. Zamknąłem oczy, by lepiej wszystko odczuwać.
— Chciałbym się z tobą kochać, ale boję się, że jesteś na to zbyt delikatna i mógłbym zrobić ci krzywdę — wyrzuciłem z siebie, całując jej włosy.
Znieruchomiała natychmiast i odsunęła się, patrząc na mnie zdziwiona, a ja nawet nie zdążyłem wysunąć dłoni z jej stanika. Cholera, zawsze musiałem coś popsuć!
— Nie jestem ze szkła — stwierdziła, poprawiając bluzkę, więc wiedziałem, że nawaliłem. — Skoro tak sądzisz, to znaczy, że najwyższa pora lepiej się poznać. Od strony czysto niefizycznej na początek — dodała, uśmiechając się zalotnie.
Kamień spadł mi z serca, bo nie wyglądała na wkurzoną. Opadłem na swoje miejsce, krzywiąc się dyskretnie. Po raz kolejny czułem, że moja cierpliwość trzymała się na cienkim sznureczku, który od kilku dni był stale drażniony.
— To jest powodem tej podróży — stwierdziłem, budząc silnik do życia. — Zapoznanie czysto niefizyczne.
LAURA
******
Ogarnęłam
spojrzeniem wnętrze pokoju, białe ściany i przytulne światło,
które dawało przyjemne poczucie ciepła. Nie było tam wielu mebli,
tylko mały drewniany stolik i... łóżko. Uniosłam brwi, bo powoli
docierały do mojego umysłu dziwne myśli — dlaczego przywiózł
mnie akurat w to miejsce?
—
Jak ci się podoba? — szepnął
mi do ucha, zachodząc mnie z tyłu i ciasno obejmując w pasie. Nie
czekając na odpowiedz, zaczął całkować moją szyję i ramię, a
jego niecierpliwe dłonie przylgnęły płasko do mojego brzucha,
sprawiając, że zadrżałam.
—
Jest piękny — szepnęłam,
mimowolnie dotykając jego włosów i zaciskając na nich palce, tym
małym gestem prosząc, by nie przestawał.
—
Ty jesteś piękna... — jego
głos stał się chrapliwy, a oddech łaskotał mi skórę.
Wiedziałam do czego mogła zaprowadzić nas taka bliskość i mimo
to nie miałam siły, żeby mu się oprzeć.
—
Andreas — westchnęłam,
obracając się w jego ramionach. Byłam już bardzo zgrzana i
rozkojarzona, ale musiałam przerwać te pieszczoty, zanim zaszłyby
za daleko. — Dlaczego mnie tu przywiozłeś?
Spojrzał
mi prosto w oczy, uśmiechając się rozbrajająco. Wzruszył
ramionami, jakby wcześniej nic się między nami nie wydarzyło, ale
przecież czułam, że był tak samo podniecony jak ja.
—
Mówiłem ci, że chciałbym
pobyć z tobą sam na sam. To chyba normalne, nie sądzisz? Ludzie
tak właśnie robią.
Jego
ton był rozbrajająco szczery, a anielsko grzeczna mina zwiodłaby
każdego, tylko nie mnie. Wiedziałam, że nie przejechaliśmy tylu
kilometrów, by po prostu spędzić razem czas. Równie dobrze
moglibyśmy pojechać gdziekolwiek bliżej...
—
To dlatego napastujesz mnie od
samego wejścia tutaj? — spytałam, mrugając niewinnie.
—
Wcale tak nie robiłem! —
oburzył się teatralnie, krzyżując ramiona na piersi. — To
wszystko twoja wina, bo ciągle mnie wodzisz na pokuszenie.
Obdarzyłam
go lekceważącym spojrzeniem, robiąc krok, by się od niego
odsunąć. Uwielbiałam te jego przekomarzanki — zawsze był
niewinny i cierpiący, a powodem tego byłam ja.
—
Jasne, jasne. Pewnie to ja
zwabiłam cię tu, by perfidnie uwieść, co? — spytałam,
zbliżając się do wielkiego łóżka i dotykając palcami gładkiej
narzuty. Uniosłam wzrok, czekając na to, czy zrozumiał aluzję.
Mogłam
doskonale widzieć, jak przełknął ciężko i zmarszczył brwi.
Przez dłuższą chwilę patrzył na mnie obojętnym wzrokiem i
mogłabym przysiąc, że ostro myślał.
—
Powiedz, że nie pomyślałaś
o tym, o czym ja myślę! — odezwał się wreszcie, przemierzając
dzielący nas dystans.
Złapał
mnie za nadgarstki, przyciągając bliżej i nie mogłam już zrobić
nic innego, jak tylko wstrzymać powietrze w płucach. Miał tyle
siły, że nie musiał zbytnio starać się, by mnie unieruchomić.
—
Nie mam pojęcia o czym
myślisz, choć nie zaprzeczę, że... dałabym wiele… — zaczęłam
nerwowo paplać, by uspokoić nieco sytuację, ale nie dane mi było
skończyć, bo Andreas się wkurzył i zacisnął palce mocniej.
—
Nie przyjechałem tu, by się z
tobą przespać! — powiedział głośno, a jego głos był pełen
wyrzutu. — Za kogo ty mnie uważasz?
Czyli
zrozumiał... i zaprzeczył. Tylko dlaczego aż tak się uniósł?
Patrzyłam na niego wielkimi oczami, usiłując wyrwać ręce z
żelaznego uścisku. Chciałam go objąć i zapewnić, że tylko
żartowałam, choć przecież wcale tak nie było. Czułam, że coś
kombinował — był taki rozkojarzony, taki nieobecny. Ten
wyjazd bardzo mnie zaskoczył.
Po
cichu sądziłam, że stało za tym coś osobistego, coś, co mogło
utrwalić naszą znajomość i sprawić, by stała się ona
całkowicie poważna. Myślałam, że pragnął mnie tak samo, jak ja
jego, a ten domek... To całkowicie zrozumiałe, że tak właśnie
pomyślałam i postanowiłam go podpuścić. Zapomniałam już, jak
potrafił być porywczy i zmienny...
—
Uważam cię za mojego
mężczyznę, choć fakt... jesteś jeszcze trochę nieopierzony —
wyznałam, uwalniając wreszcie dłonie. — Nie złość się tak.
Nie lubię, gdy mnie szarpiesz.
Gniewna
mina wciąż gościła na jego twarzy, gdy dotknęłam jej dłońmi.
Objęłam policzki, gładząc skórę palcami, a on przymknął oczy.
Uspokajał się.
—
Przecież wiesz, że nigdy nie
zrobiłbym niczego wbrew tobie — powiedział wreszcie, wypuszczając
ciężko powietrze. — Nie chcę niczego przyśpieszać.
Przytulił
mnie mocno, tak jak lubiłam najbardziej — przyciskając moją
głowę do własnej piersi, jakbym była wciąż małą dziewczynką.
Uśmiechnęłam się, zamykając na chwilę oczy. Ależ byliśmy
jeszcze niedojrzali! Dopiero w takich chwilach to do mnie docierało
— potrafiliśmy przeskakiwać przez różne nastroje w tak szybkim
tempie.
—
Ufam ci.
Dwa
słowa, a kosztowały mnie tak wiele! Ale to była najczystsza prawda
— zaufałam mu jak nikomu innemu. To on był moją ostatnią myślą,
gdy kładłam się spać i pierwszą zaraz po przebudzeniu. To z nim
chciałam iść w przyszłość i uczyć się prawdziwego, dorosłego
życia. To jego naprawdę... kochałam.
Chciałam,
żeby wiedział. Tyle razy próbowałam mu to powiedzieć, a
pokazywałam na milion sposobów i miałam nadzieję, że odczytał
te wszystkie gesty i spojrzenia, bo na słowa było w moim przypadku
za wcześnie...
— Jesteś
jedyna, pamiętaj — wyszeptał z naciskiem, którego nie mogłam
zrozumieć, ale wkrótce zapomniałam o tym niepokojącym napięciu
w jego głosie, bo zaczął całować mnie gwałtownie, wkładając
w pocałunek tyle pasji, że poczułam jej siłę nawet w piętach.
***
Zmrok
zapadł bardzo wcześnie, jeszcze zanim tam dojechaliśmy, jak to bywało o takiej porze roku. Obserwowałam ciemny prostokąt nieba widoczny
przez szybę, leżąc na wznak w ciepłych objęciach Andreasa.
Słyszałam
jak biło mu serce — mocno i rytmicznie, a wraz z tym odgłosem
czułam, że żyłam i ja. Gładził delikatnie moje ramię,
dotykając rozpuszczonych włosów i przeczesując je palcami.
Oddychaliśmy spokojnie, za towarzystwo mając jedynie ciszę.
To
były piękne chwile — zdawałam sobie sprawę, że miałam
niesamowite szczęście, bo niektórzy ludzie przez całe swoje życie
nie doświadczali tak wielkiego wachlarza uczuć, jak ja w tak
krótkim czasie.
Obróciłam
się powoli, opierając policzek na jego ramieniu. Miał przymknięte
powieki, więc bez skrępowania mogłam obserwować spokój, który
zagościł na jego twarzy. Po raz kolejny rozczuliło mnie to, jak
chłopięco i niewinnie wtedy wyglądał. Było w nim tyle ciepła
i... dobroci.
—
Andreas? — szepnęłam,
muskając ustami jego wargi.
Otworzył
jedno oko, wypuczając powietrze nosem. Znów go pocałowałam.
Podjęłam decyzję pod wpływem chwili, przelotnego impulsu, który
powiedział mi, że nie warto czekać na lepszy moment.
—
Jeśli po raz kolejny chcesz
mnie oskarżać o złe zamiary, to lepiej zamilcz — mruknął, znów
zaciskając powieki. Wiedziałam, że wciąż był pokazowo urażony.
—
Andreas? — powtórzyłam,
zbierając się na heroiczną odwagę.
Serce
zaczęło mi bić jak oszalałe, a dłonie zwilgotniały ze
zdenerwowania, ale wiedziałam, że to był ten moment... to
miejsce... ten czas...
—
Tak, to Andreas. Czym mogę
pani służyć? — spytał ironicznie, bo chyba spodziewał się z
mojej strony czegoś zupełnie innego. Otworzył oczy i patrzył na
mnie wyczekująco.
Westchnęłam
ciężko, mrugając oczami, a jedną dłoń całkowicie odruchowo
zacisnęłam na jego koszulce, naciągając materiał w swoją
stronę. Teraz, teraz! Teraz albo nigdy!
—
Kocham cię.
***
Jego
mina po raz kolejny domagała się uwiecznienia dla potomności —
był tak zdziwiony, że aż słodki. Podniósł się do pozycji
siedzącej, pociągając mnie ze sobą i długo na mnie patrzył.
Całkowicie wytrąciłam go z równowagi.
Oddychałam
szybko, czekając aż coś powie. Uśmiech, który rozświetlił jego
twarz, był najpiękniejszym widokiem, jaki kiedykolwiek ujrzałam —
wiedziałam, że nie zapomnę tej chwili do końca życia.
—
Nareszcie!
W
jego głosie była tak wielka ulga, że ja sama poczułam jakby spadł
mi z serca ogromny kamień. To już... — pomyślałam, będąc w
całkowitej euforii, gdy jego silne ramiona zawinęły się wokół
mnie i ścisnęły mocno — ...powiedziałam to po raz pierwszy,
wydusiłam z siebie, a on mnie nie odrzucił. Byłam najszczęśliwszą
osobą na świecie!
—
Powtórz — poprosił, całując
moje czoło i policzki. — Powiedz to jeszcze raz!
—
Kocham cię, Andreas. Od
pierwszego spojrzenia, które z tobą wymieniłam.
Zaśmiał
się głośno, jak dziecko, które przepełniała niepohamowana
radość i objął mnie znów, po czym opadliśmy na poduszki.
Stłumiłam łzy, które napłynęły mi do oczu i ukryłam twarz w
zagłębieniu jego szyi. Byłam tak bardzo wzruszona... i tak
cholernie zakochana!
—
Wiedziałem! Wiedziałem, że
to wszystko było ze wzajemnością! — krzyknął, zacałowując
mnie prawie na śmierć. — Kocham cię jak wariat i nigdy nie
przestanę!
***
Nigdy,
nawet w najśmielszych snach, nie wymyśliłabym sobie takiego
scenariusza — ja, sierota, która jedynie cudem uniknęła
przedwczesnej i bezsensownej śmierci, odnalazłam sens życia w
ramionach kogoś tak wspaniałego. To musiało być to — każdy ma
do wykonania jakieś zadanie, a moim było poznanie Andreasa i
zaznanie szczęścia, którego odmówiono mi w dzieciństwie. Na
świecie istniała sprawiedliwość, choć dziwnie rozporządzała
ona swoimi mocami — ludzie uczą się miłości, rozpoczynając od
obdarzenia uczuciami rodziców. Ja nadrabiałam zaległości już w
dorosłym życiu, głębiej i w bardzo szybkim tempie przelewając
całą tłumioną miłość na Andreasa.
Nie
miałam pojęcia jak to się miało dalej potoczyć — chciałam
tylko jednego... być z nim. Mieć go na własność, o każdej porze
dnia i nocy, bez ograniczeń. Rozpierały mnie uczucia tak sprzeczne,
targał mną śmiech, zalewały łzy. Nie mogło być mowy o nikim
innym — nie chciałam znać innego. Tylko on. Na zawsze.
Nie
dopuszczałam do siebie myśli, które mówiły mi, że nic nie jest
trwałe i wieczne, a takie zamki budowane na kruchym gruncie szybko
mogą runąć. Spychałam złe przeczucia w sam głąb umysłu, zaraz
obok smutku — mojego demona.
Nie
przeżyłabym kolejnego ataku cieni, które towarzyszyły mi odkąd
pamiętałam. Nie, gdy wreszcie odeszły, a ja mogłam ujrzeć blask
słońca. Nie, gdy czułam w sercu ciepło topiące lód. Nie, gdy po
raz pierwszy czułam, że żyję.
Mam nadzieję, że Petra za bardzo nie namiesza ;)
OdpowiedzUsuńNiemniej jednak ciekawi mnie bardzo udział Richarda..
Jak miło nie czekać tygodniami na kolejną część!
OdpowiedzUsuńPetra... Ahhhh! Samo wprowadzenie tej postaci mnie irytuje. A co dopiero jej czyny!
A Andi i Laura są słodcy! I się kochają! Ahhhh...
I nareszcie sobie to powiedzieli! *-*
Tylko boję się jak na przeszłość dziewczyny zareaguje Wellinger. Bo jednak różowa i czysta ona nie była.
No i chusteczki nie były potrzebne, a to najważniejsze.
I ja nadal czekam na happy end. Chociaż powtarzasz że niedługo zaczniesz katastrofę ja nadal wierzę w happy end.
Buziaki ;*
http://let---it---go.blogspot.com/
:*
Usuńaaaaaaaa jak słodko na to czekała. Oby tego Petra nie zniszczyła!!!
OdpowiedzUsuńJejuuuu *.* to takie słodkie ... <3 nie kończ tego .. :( chociaż wiem, że i tak zrobisz po swojemu ;) ale nie ważne co napiszesz i tak będzie najlepsze ^^ do następnego, pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńZgłaszam się na ochotniczkę do zgładzenia Petry :D
OdpowiedzUsuńA tak serio to nie mam pojęcia, co Ty tam knujesz... Ale dobrze, że dodajesz tak często, to przynajmniej szybko się dowiemy ;)
Andreas jest tutaj takim ideałem, że aż ciężko uwierzyć w to, że coś się sypnie. Chyba, że to wyjdzie ze strony Laury? Albo Petra nie zostanie tylko cieniem przeszłości? Dobra, przestaję zgadywać - czekam z niecierpliwością!
Pozdrawiam, M :*
Pytałaś czemu się zdziwiłam, że On ją kocha? Bo chyba to do mnie wcześniej nie dotarło do końca ;) Po Tym rozdziale jednak dotarło to do mnie ze zdwojoną siłą :) Zastanawia mnie dlaczego On tak strasznie boi się tej Petry.. Ona musi umieć nieźle zakręcić go sobie w okół palca.. A Laura.. Ona jest taka bezbronna.. Nie wiem co będzie dalej, ale gdy ktoś jej odbierze Andiego nie wiem co się z nią stanie. Choć może Ona sama się od niego odsunie.. Nie wiem co Ty tam masz w tej swojej głowie umyślane ;) Reakcja Welliego jak Laura powiedziała, że go kocha była po prostu piękna! Jak sobie wyobraziłam ten uśmiech i zapewne te ogniki w oczach to sama się buźka śmieje :) A Ty koleżanko jak zwykle fenomenalnie opisujesz każdą sytuację :) Osobiście czytam dużo blogów o skoczkach, ale to Twój ma w sobie coś :D I zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :) Po prostu Cię uwielbiam! :D
OdpowiedzUsuńMówisz, że Richi się ocknie? :D Właśnie na to czekam ;* Ciekawi mnie co ta głupia Petra nawywija ;/
Dziękuję za rozdział ;*
Życzę weny! :) Pozdrawiam ;)
Kondziorek ;D
Aww ♥ Wreszcie powiedzieli sobie, że się kochają, to znaczy Andreas powiedział to już wcześniej, ale no wiesz ;) Razem, Ona i On. To było takie piękne ♥ nie wierzę, że za niedługo to wszystko się sypnie ;c obawiam się co przygotowałaś... wierzę, że bedzie to coś naprawdę dobrego, ale smutnego. Jednak w życiu nigdy nie jest tak cukierkowo, to się nie dziwię.
OdpowiedzUsuńA na początku Wank mnie rozwalił xd "— Chce ci się do toalety? — spytał, obserwując moje nerwowe ruchy. — Ja chętnie zaczekam. Zdrowy pęcherz to podstawa, szczególnie w naszym zawodzie. Pomyśl sobie, że siadasz na belce, a tu..." Śmiałam sie jak głupia XD
Pozdrawiam wraz z przyjaciółkami! ♥
Z niecierpliwością czekamy na kolejne rozdziały ;)
Do następnego! :*
:*
Usuńjak słodko ♥
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że Petra za dużo nie namiesza w życiu Andiego i Laury
czekam na następny :D
Rozpieszczasz nas kochana,jak dla mnie bomba xD Chusteczki przydały się, ale na szczęście w innym celu :P Reakcja Andiego na ten przyrząd do czyszczenia podług mi zaimponowała, ten atak na trenera nono Andi pokazuje pazurki. Trochę dziwnie zabrzmiało ale ok xD Trenerze chamsko i to bardzo, robić takie rzeczy biednym podopiecznym, przecież oni też zasługują na odrobinę miłości! Poczciwy kochany przyjaciel Wanki, co by nasz Welli bez niego zrobił, pewnie całą masę nieprzemyślanych gwałtownych ruchów...Od tego są w końcu przyjaciele, tym bardziej starsi z pewnym doświadczeniem życiowym. Małe porwanie się chłopak porządnie postarał, niemówienie jej o tym było chyba dobrym rozwiązaniem mimo jej małych wyrzutów. W ich relacjach tyle nieśmiałości i niewinności Laury, pożądania, miłości i wahań nastrojów Andreasa, to lubimy :D On ją musi mocno kochać naprawdę, że wytrzymuje to jestem pełna podziwu, hormony buzują, ciało mówi samo za siebie i jeszcze gesty Laury co chwila kuszące...Daleko od wszystkich, zaczęło się bardzo obiecująco, na szczęście (raczej )się główna bohaterka opamiętała i znowu wachlarz nastroi, bardzo spodobało mi się stwierdzenie Laury,że są jeszcze bardzo niedojrzali. Końcowe wydarzenia sprawiły,że się rozpłynęłam, moja radość z tego,że wreszcie wypowiedziała te magiczne słowa wybuchła i nie umiałam się przestać szczerzyć do monitora :3 Końcóweczka kojarzy mi się ze słynnym "Carpe diem" trzeba cieszyć się szczęściem puki jest, bo jest bardzo kruche, może prysnąć w każdej chwili niczym bańka mydlana...
OdpowiedzUsuńjejku jak się ucieszyłam że nowy rozdział tak szybko!!
OdpowiedzUsuńteksty Wanka jak zwykle najlepsze
uwielbiam relację pomiędzy nim a Andreasem, a tym bardziej pomiędzy Andim i Leną... rozdział cudowny! zwłaszcza scena kiedy Laura mówi: kocham cię.
Petra proszę odejdź, nie mieszaj bo moje serce tego nie wytrzyma haha
Ale może to dobrze, bo opowiadanie będzie dłuższe, nie potrafię sobie wyobrazić, że ono miałoby się kiedyś skończyć!! :O
+ jest nowy rozdział u mnie, mam nadzieję, że on też Ci się spodoba :)
Świetny rozdział :)) z niecierpliwością czekam na następny ;))
OdpowiedzUsuńBoże. To jest piękne. Andreas i Laura są tacy uroczy. Widać, że się kochają. I kurde. Ty chcesz im to zniszczyć? No ej.. Będę płakać.
OdpowiedzUsuńW sumie to już płaczę, bo nic nie umiem na sprawdzian. Więc wybacz mi, że Ci nie napiszę elaboratu, bo angielski wzywa.
Buziaki :**
:*
UsuńJejku, jesteś naprawdę niesamowita! ;) Piękny rozdział. Może jednak zmienisz plany i historia Laury i Andreasa skończy się szczęśliwie? Nie wyobrażam sobie tej historii bez happy endu. ;)
OdpowiedzUsuńPetra niech wraca tam skąd przyjechała. Swoją drogą Schuster to niezła - że tak się wyrażę - świnia. Nie lubię go.
Czekam na dalszy rozwój akcji chociaż przyznaje, że obawiam się czytać kolejne rozdzialy, bo wiem, że szczęście Laury i Andiego zostanie zburzone... :)
Pozdrawiam cieplutko! :*
Andreas jest naprawdę wymarzonym chlopakiem kazdej dziewczyny :3 Kocham te jego zmienne natroje,uśmiechy,przedrzeźnianie się ... Wymieniać mogę długo. Widać,że nie chce skrzywdzić Laury i naprawdę jej do niczwgo nie zmusza. No i najważniejsze kocha jak szaleniec. Naprawdę jej zazdroszczę ;) Szkoda ,że nasze marzenia nie mogą być rzeczywistością :/ Andi jest zupełnie inny u Cb niz u mnie. Zwyczajnie pocałował się z blondynką na jej oczach. Jak nadrobisz zalegloaci to się dowiesz kim jest bo jutro nowy dodam właśnie o niej ;) Pozdrawiam i weny ;* Z niecierpliwością czekam na kolejny ;))
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne i najlepsze, nie może już chyba być lepiej.
OdpowiedzUsuńOna go kocha, on kocha ją i wszystko pieknie i ładnie. Schuster ładnie namieszał. Trochę nie rozumiem jego zachowania. Jest trenerem. Powinien chcieć jak najlepiej dla swoich zawodników i w miarę ustabilizować ich rytm życia podczas treningów i zawodów, a nie mieszać im jeszcze bardziej. Jego zachowanie jest dla mnie zagadką.
Andi.. no ideał, po prostu.
Pozdrawiam ^^
:*
UsuńOjej *.* Śliczne next !
OdpowiedzUsuń:*
UsuńKobieto! Pochłonęłam wszystkie Twoje opowiadania w dwa dni, kompletnie ignorując stertę książek, która w dość wymowny sposób mówi mi, że coraz szybszym krokiem nadchodzi matura, a ja spędzam czas na nicnierobieniu. Niczego nie żałuję! Piszesz tak lekko, widać, jaką przyjemność Ci to sprawia, dzięki Tobie spodobał mi się nawet Kot, za którym nie przepadam ( chociaż wiem, że to dlatego, że Twój "psychiczny brat" to tylko fikcja i pewnie mało ma wspólnego z prawdziwym, trochę flegmatycznym Maćkiem... Pewnie moja słabość do złych chłopców też tutaj zrobiła swoje...)
OdpowiedzUsuńHistoria Gregora jest zupełnie inna, bardziej mroczna, ale niczym nie ujmuje pozostałym. Szczerze mówiąc, gdybym miała wybrać, która z 3 spodobała mi się najbardziej (wybacz, ale nie czytałam tej zawieszonej) to chyba nie byłabym w stanie zdecydować. W każdej urzekło mnie coś innego, ale przede wszystkim biję pokłony za piękny, porządny, lekki styl.
Powinnam chyba napisać, żebyś odeszła na chwilkę od pisania, bo jeśli Ty dalej będziesz miała tak cudowne pomysły na swoje historię, a Twoja wena będzie z Tobą współpracowała tak, jak teraz, to ja nigdy nie nauczę się do tej matury i w życiu jej nie zdam... Ale oczywiście, że napiszę Ci dokładnie coś odwrotnego - pisz, pisz, pisz, bo robisz to naprawdę bardzo dobrze, a czytanie Twoich opowiadań to czysta przyjemność. :)
Życzę jak najwięcej czasu i pomysłów!
Powodzenia!
M.
Cieszę się :*
UsuńJestem w szoku nad przyspieszeniem biegu wypadków.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą taki Schuster to ma pomysły. Chyba mu odbiło jak myśli że taka Petra pomoże się ogarnąć Welliemu. Cokolwiek on przez to rozumie.
W końcu jestem i tutaj. Przeczytałam zaraz jak dodałaś, ale musiałam się zebrać, żeby wymyślić jakiś konkretny komentarz :D
OdpowiedzUsuńNo więc tak...Oj Andi się wkurzył i to bardzo, bardzo. Mam nadzieję, że jego postawa wobec Petry nie ulegnie zmianie, bo jak na razie się jej postawił i chyba wykrzyczał wszystko, co miał jej do powiedzenia. Nie lubię jej i to bardzo. I...to trenero stał za tym wszystkim? Trochę nie kumam jego zachowania, bo jeśli chciał odciągnąć Andiego od Laury to po, co sprowadzał inną kobietę? I to ją na dodatek, wrrr. Dobrze, że Wanki go trochę przytemperował, bo nie wiadomo, co by mu do głowy strzeliło.
Jestem ciekawa, czy odważy się wyznać Laurze całą prawdę o swojej przeszłości i romansie z Petrą. Jeśli tak to jestem ciekawa jej reakcji i tego, czy ona powie mu o swojej...Tyle pytań bez odpowiedzi!
I jak zwykle jestem zachwycona ich scenami miłosnymi. Ładnie sobie igraszkują, nie ma co! Andi jest na skraju wytrzymania, już w samochodzie go brało, ale znów się powstrzymali w pokoju. W sumie nie dziwię się Laurze, że pomyślała o jednym, chyba każda by miała taką wizję :D
Ale skończyło się...Znaczy to jeszcze nie, na pocałunkach i pieszczotach ;)
I powiedziała mu, że go kocha! Brawa za odwagę! ;) A jego reakcja mówi sama za siebie...Szczęśliwi zakochańcy, ot co! Ja im życzę jak najlepiej, szczęścia i bycia ze sobą, ale co mi z tego jak zaserwujesz nam smutne zakończenie? :D No nic...To czekam z utęsknieniem na kolejny! ;)
Buziaki ;*
Bardzo spodobał mi się twój blog, dlatego postanowiłam nominować go do Liebster Blog Award na moim: http://skokwprzeznaczenie.blogspot.com/ :)
OdpowiedzUsuńzapraszam za nowy :) http://strefa-id.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńP.S. informuj mnie na asku (link na blogu) o nowościach tutaj, bo coś ani widu, ani słychu :D :C
To jest piękne. Dołączyłam dopiero teraz ale bardzo się cieszę w ogole Cię znalazłam. Nie mogę się dozcekać kolejnego rozdziału:) I chciałbym żebyś wiedziała to jest po prostu cholernie dobre
OdpowiedzUsuńWitaj :*
Usuń