czwartek, 6 marca 2014

Dwudziesty pierwszy



ANDREAS
******

Na Boga, Andreasie! Mogłabym cię nie poznać, gdyby nie te twoje słynne oczy! — wykrzyknęła Petra, robiąc krok do przodu, co sprawiło, że mimowolnie omiotłem wzrokiem jej ciało wciśnięte w obcisły kostium do fitnessu. — Ależ wyrosłeś. Nie jesteś już tym rozbrykanym chłopcem o słodkiej buźce.
Spiąłem się cały — jej głos, ten ton... to, jak na mnie patrzyła. Nic się nie zmieniła. Była tą samą pewną siebie prowokatorką. Chciałem jak najszybciej uciec z dala od niej, zanim zdążyłaby rzucić na mnie ten sam czar, który w przeszłości prawie pogrążył moją karierę skoczka.
Czyli nie powinienem cię interesować, bo ty lubisz zdecydowanie młodszych — warknąłem, cofając się w stronę ściany. — Mamy sporą kadrę juniorską, znajdziesz coś dla siebie i w tym roku.
Uniosła wyraziste brwi i uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Jej dłonie powędrowały pod boki i stała tak, wciąż lustrując mnie ciekawskim wzrokiem.
Widzę, że nie tylko barki ci się rozrosły, aniołku. Twoje ego jest rozbuchane, że ho ho! Nie lubisz mnie już?
Wszystko się we mnie gotowało! Niech ja tylko dorwę tego, kto ją sprowadził w nasze strony... Przecież wyjechała do Austrii, by tam ratować swoją wątpliwą reputację, która upadła, gdy wyszły na jaw niektóre sprawy! Dlaczego wróciła, i to akurat teraz? Mało to było masażystów w tym cholernym kraju?
Nie znam cię. Nie chcę mieć z kimś takim, jak ty, nic wspólnego. Mam dziewczynę i kocham ją do szaleństwa. Nic tego nie zmieni, słyszysz? Nic!
Tymi słowami, wykrzyczanymi prosto w twarz, pożegnałem ją i wydostałem się z siłowni, kierując swoje kroki wprost do sąsiedniej sali. Wiedziałem, że znajdę tam winowajcę. Wszystko powoli do mnie docierało — zbliżały się Igrzyska, miałem skupić się tylko na skokach i sobie, więc załatwił mi maszynę do wyładowywania emocji.
Co ona tu robi?! — ryknąłem, wparowując do środka i nie zawracając sobie głowy tym, że trener nie był sam. — To ty ją sprowadziłeś?
Spojrzeli na mnie wszyscy, łącznie z Severinem, który uśmiechnął się ironicznie, widząc moje wzburzenie. Za moimi plecami donośnie trzasnęły drzwi. Wiedzieli. Wszyscy doskonale wiedzieli o tym, że ona wróci. Tylko mnie nie poinformowano.
O co chodzi, Andreasie? Chciałbyś może porozmawiać ze mną na osobności? — spytał Schuster, podnosząc się z materaca, na którym wcześniej klęczał, tłumacząc coś reszcie. — Widzę, że kiepsko spałeś. Coś cię rozpraszało?
Nie zrozumiałem aluzji, dopóki jego brwi w charakterystycznym ruchu nie powędrowały w górę i z powrotem. Cholerny szantażysta! To była jego sprawka! To on ją ściągnął, żebym odwrócił się od Laury i normalności...
Nie mogłem powstrzymać gniewu, a mógłbym przysiąc, że jeszcze chwila i uszami poszłaby mi para. Wiele wysiłku kosztowało mnie zostawienie Petry na siłowni bez jakichkolwiek wyjaśnień. Nie mogłem pytać jej... Nie po tym wszystkim, co się stało.
Nie, powiesz mi to tutaj i przy wszystkich — poinformowałem go, zbliżając się w tamtą stronę. — Jesteśmy jak rodzina, prawda? Nie mamy przed sobą tajemnic... Dlaczego znów nasłałeś na mnie Petrę?
Mój głos zadrżał, gdy wymawiałem jej imię, a Severin parsknął zduszonym śmiechem. Nigdy mi tego nie zapomną... nawet moja biologiczna rodzina wciąż miała w pamięci tamte dni, kiedy to położyła na mnie swoje dłonie o wiele starsza kobieta.
Widzę, że już przywitałeś się z naszą dobrą znajomą i rozumiem, że jesteś... poruszony — powiedział, stając ze mną twarzą w twarz. — Petra to najlepsza specjalistka i wróciła właśnie z Austrii, gdzie nabierała nowych doświadczeń...
Zaśmiałem się histerycznie, co nie było do mnie podobne. Po prostu traciłem już nad sobą panowanie. Zbierała w Austrii doświadczenia! A to dobre...
Nowe doświadczenia? Pracowała w burdelu, czy tym razem zabrała się za molestowanie nieletnich dziewczynek? — rzuciłem ironicznie, zdając sobie sprawę, że przeginałem.
Obrażasz ją, bo kiedyś odrzuciła twoje szczeniackie podchody? — odbił piłeczkę trener, choć dobrze wiedział, że wcale tak nie było. Wezbrała we mnie ogromna złość! Robił wszystko na pokaz, a wszyscy stojący za jego plecami wytężali słuch. — Wyluzuj trochę, chłopcze i skup się bardziej na skokach, a nie na kobietach. To ci dobrze zrobi w obecnej sytuacji.
Jego twarde spojrzenie powiedziało mi, że dyskusja skończona. Szarpnąłem się i chciałem wyjść, a przy drzwiach dogonił mnie Wank. Wypadł za mną na korytarz. Nie reagowałem na jego słowa — kierowała mną ślepa furia. Gdy poczułem jak złapał mnie za ramię, odepchnąłem jego dłoń brutalnie. Chciałem wyjść na powietrze, bo wszędzie czułem ten duszący smród jej perfum, które kiedyś wydawały mi się najbardziej pociągającym zapachem świata!
O, nie! Nie będziesz mnie ignorował, gówniarzu!
Tym razem przyszpilił mnie do ściany, aż uderzyłem w nią tyłem głowy. Czerwona mgła opadła mi z oczu i spojrzałem na niego jasno i z całkowitą świadomością. Był wkurzony... ściskał mnie za gardło, ale czułem, że robił dobrze. Powoli się uspokajałem.
Daruj, przyjacielu. Będę grzeczny — obiecałem, próbując rozluźnić jego palce.
No ja myślę! — prychnął, zabierając dłoń.
Nabrałem powietrza w płuca i wyprostowałem się, czując słabość w nogach. Furia odeszła, a to najważniejsze. Cieszyłem się, że Wanki wyszedł za mną i nie pozwolił mi narobić głupstw.
Teraz pójdziemy sobie na spacerek i wszystko mi opowiesz, bo chyba nie ogarniam powagi sytuacji — stwierdził, ciągnąc mnie na zewnątrz.
Wyszliśmy na kolejny, większy korytarz, gdzie nie było prawie nikogo, oprócz kilku młodzików, którzy wędrowali bez celu od jednych drzwi do drugich. Usiadłem na najbliższej ławce, a Wank uczynił to samo, po czym ja znów wstałem, bo rozsadzające mnie uczucia sprawiły, że nie mogłem usiedzieć w miejscu.
Chce ci się do toalety? — spytał, obserwując moje nerwowe ruchy. — Ja chętnie zaczekam. Zdrowy pęcherz to podstawa, szczególnie w naszym zawodzie. Pomyśl sobie, że siadasz na belce, a tu...
Nie, dość. Nie zaczynaj tych swoim mądrości — powstrzymałem go, robiąc trzy kroki. — Musisz mi pomóc.
Uniósł brwi, ale nie mówił zupełnie nic. Słuchał.
Muszę zapomnieć o Petrze, szczególnie teraz. Wiesz, co mam na myśli, prawda? — odezwałem się, patrząc na niego błagalnie. W sumie, to sam nie wiedziałem jak on miałby mi pomóc, ale był jedyną osobą, której ufałem.
Zamyślił się na chwilę.
Myślę, że największym problemem nie będziesz tu ty, tylko sama Laura — stwierdził Wanki, przybierając zbolałą minę.
Dlaczego? — zdziwiłem się.
Babskie ploteczki? — rzucił, wypychając dolną wargę do przodu i wzruszając ramionami. — Co, jeśli Petra postanowi kumplować się z Sabine, albo, co gorsza, z Laurą?
Miałem ochotę pacnąć się w czoło! Dlaczego od razu o tym nie pomyślałem? Skoro Petra wróciła, to znaczyło, że miała od teraz pracować z kadrą. Sabine i Laura wciąż kręciły się blisko nas, więc i ona miałaby do nich dostęp. Nie...
Cholera jasna! — westchnąłem, pocierając policzki. — Wszystko się pieprzy.
A jak się pieprzy, to już na całego, wiedz o tym — dodał niezwykle pokrzepiająco. — Myślę, że powinieneś trochę zluzować i spuścić nieco ciśnienie. Uspokój się, jakoś to będzie.
Dobrze ci mówić. To nie ty miałeś z nią romans, tylko ja. Co, jeśli Petra wyśpiewa wszystko Laurze? Przecież ona tego nie zrozumie... Jest taka niewinna.
Znów się zamyślił, pocierając palcem grube brwi. Wiedziałem, że takie denerwowanie się nie ma sensu, ale jakieś dziwne przeczucie mówiło mi, że gdyby prawda wyszła na jaw, Laura źle by to zniosła.
Dlaczego tak sądzisz? — spytał, patrząc mi prosto w oczy. — Skąd masz tą pewność, że ona nie ma żadnej przeszłości, którą skrzętnie przed tobą ukrywa? Nawet Sabine nic o niej nie wie. One nie są spokrewnione, Andi.
Jego słowa miały sens — każdy ma jakąś przeszłość i prędzej lub później trzeba się nią podzielić z bliską osobą, nie ważne jak bardzo była ona mroczna czy wstydliwa.
Idealizowałem Laurę prawie od samego początku. Była dla mnie piękna, cicha i tajemnicza. Dlaczego nie zastanawiałem się wcześniej nad jej przeszłością? Dlaczego jej nie spytałem? Wiedziałem przecież, że sama do niczego się nie przyzna. Wyznałem jej miłość, a ona mi nie odpowiedziała... Co ją powstrzymywało, skoro całą sobą pokazywała, że mnie kocha?
Co mam robić? — spytałem, błagając o to, żeby miał jeden z tych swoich błyskotliwych pomysłów.
Pokaż jej prawdziwego siebie i zażądaj tego samego od niej — stwierdził, klepiąc mnie po plecach. — Wtedy wasza znajomość stanie się trochę mniej idealna, ale za to realistyczna. Każdy ma coś na sumieniu, grzeszki i wady. To normalne i idę o zakład, że ona także.

***

Wciąż jeszcze myślałem nad jego słowami, gdy kilkanaście godzin później w kompletnej tajemnicy wyjeżdżałem samochodem z parkingu. Nie włączyłem świateł, choć było to wybitnie głupie. Wolałem być ostrożny.
Wank obiecał, że Sabine spakuje jej rzeczy i wyprowadzi ją przed budynek w kompletnej nieświadomości. Miałem nadzieję, że Laura nie poczuje się urażona, ani nie zauważy nic dziwnego w tym, że nagle zachciało mi się porwać ją na małą wycieczkę. Planowałem taki wyjazd dopiero po Igrzyskach — niestety, okoliczności zmusiły mnie, bym przyśpieszył nieco nasze wspólne chwile spędzone na osobności.
Powziąłem pierwszą prawdziwie męską decyzję w swoim życiu — postanowiłem o wszystkim jej opowiedzieć. Była mądra i rozumna, powinna przełknąć jakoś fakt, że w przeszłości wdałem się w romans z trzydziestolatką, jakkolwiek okropnie to brzmiało. Byłem głupim i ślepym szczeniakiem, który chyba szukał w jej ramionach matczynego ciepła, a nie miłości — tak chciałem jej to wszystko przedstawić. Tak właśnie było. 
Petra była dla mnie czasami jak dobra mama, z tą różnicą, że jej zamiary wobec mnie wcale matczyne nie były, a ja korzystałem z możliwości ulżenia żądzom, które we mnie szalały. Opiekowała się mną, gdy tego potrzebowałem. Mówiła, że byłem najlepszy, nawet gdy moje skoki przypominały skakanie siedmiolatka. 
Ta znajomość była szybka, płomienna i bolesna, przynajmniej dla mnie. Długo nie mogłem się pozbierać po jej nagłym wyjeździe, ale później dziękowałem losowi za to, że dał mi szansę i nie pozbawił możliwości uprawiania mojej największej pasji — skoków.
Od momentu, w którym zrozumiałem, że kocham Laurę, wszystko się dla mnie zmieniło. Chciałem, by była szczęśliwa i od jej szczęścia uzależniłem swoje. Nie mogłem karmić jej kłamstwami, szczególnie, gdy Petra pojawiła się po raz drugi w moim życiu i wiedziałem, że była żądna zemsty. Laura była łatwym celem, którym mogłaby uderzyć we mnie. Bałem się tego, jak cholera się bałem.
W zaciemnionej uliczce ukazały się dwie postacie — wysoka i ta niższa, tak bardzo mi droga, że uśmiechnąłem się automatycznie, podkręcając ogrzewanie. Nie widziałem dokładnie jej twarzy, ale byłem pewien, że ostro protestowała.
Drzwi uchyliły się gwałtownie, a do środka wpadła masa zimnego powietrza i wraz z nią na fotel wgramoliła się moja Laura. Tak, jak myślałem —  Sabine ją przygotowała. Mała torba wylądowała na tylnym siedzeniu, a blondynka zaglądnęła do środka, grożąc mi palcem.
— Masz być dla niej dobry! — rzuciła, po czym roześmiawszy się, zatrzasnęła za sobą drzwi i pobiegła z powrotem w stronę budynku. 
 Ruszyłem, a spojrzenie dużych oczu świdrowało mnie bez przerwy. Nic nie mogłem wyczytać z jej twarzy, co utrudniało mi też ciągłe sprawdzanie drogi. Musiałem jakoś włączyć się do ruchu.
— Coś kombinujesz — odezwała się podejrzliwie i nie mogłem stwierdzić czy była zła, czy nie.
— Ja? Nigdy w życiu! — żachnąłem się, rzucając jej mój firmowy uśmiech w nadziei, że to pomoże. — To tylko małe porwanie, nic więcej.
Przez chwilę panowała między nami zupełna cisza. Nie miałem pojęcia o czym ona myślała i nie dawało mi to spokoju.  Za oknami migały uliczne światła i miasto tętniło nocnym życiem, a ja przyśpieszałem coraz bardziej, jakbym chciał jak najprędzej uciec od tamtego budynku i Petry.
— Powiesz coś, czy złożyłaś właśnie szybkie śluby milczenia? — spytałem, szukając w ciemności jej dłoni. 
Pogłaskałem drobne, zimne palce, ściskając je trochę. Kurczowo trzymała się za kolano. Była zdenerwowana. Nie zabrałem ręki, choć wiedziałem, że nie czuła się swobodnie. 
— Co jest? — naciskałem, marszcząc brwi. — Dlaczego jesteś taka spięta?
— Wcale nie — odezwała się wreszcie, kładąc drugą dłoń na mojej. — Onieśmielasz mnie trochę. To wszystko stało się tak niespodziewanie i...
— Przepraszam — rzuciłem szybko, zjeżdżając z pasa, by zatrzymać się na poboczu. Nie byłem pewien, czy nie dostanę za to mandatu, ale szczerze mówiąc — uprzejmie mi to zwisało.
— Dlaczego się zatrzymaliśmy? — spytała, dotykając swoich włosów.
Powiodłem wzrokiem za jej dłonią — miała je upięte, tylko pojedyncze kosmyki spływały jej po szyi, co bardzo mi się spodobało, choć jak zwykle miałem ochotę rozpuścić je i schować w nich twarz. Rozsunęła cienką kurtkę, ale jej nie zdjęła.
— Nie chcesz jechać?
— Niczego takiego nie powiedziałam — obruszyła się, strącając moją rękę, gdy chciałem objąć ją za kark. — Mogłeś mnie uprzedzić, przygotowałabym się jakoś do tego całego wyjazdu, a teraz...
— Czego więcej ci potrzeba? Jesteśmy we dwoje i mamy auto z pełnym bakiem. Jest noc, a do rana daleko. Skorzystamy z życia, czy wracamy? — zaczynałem się irytować.
Pojawienie się Petry sprawiło, że znów przemawiała przeze mnie impulsywna natura, którą starałem się w sobie tłumić. Chciałem być łagodny, choć Laura skutecznie wyprowadzała mnie czasami z równowagi.
— Ty prowadzisz, nie ja, panie kierowco — odezwała się tylko, ale krzywy uśmieszek w kąciku jej ust powiedział mi, że już się rozluźniła. 
Przechyliłem się w jej stronę, by skraść całusa i nie protestowała. Jak zwykle, gdy tylko moje wargi dotknęły jej miękkich i ciepłych ust, chciałem więcej, więc naparłem na nią, dłonią dotykając jej talii. Przesunąłem niecierpliwymi palcami po jej żebrach, szukając brzegu koszulki, by móc poczuć ciepło i gładkość skóry.
To było takie przyjemne — szczególnie jej reakcje, gdy głęboko wciągała powietrze przy każdym moim dotyku. Odurzało mnie to wszystko, smak i zapach jej skóry, ciche westchnienia. Marzyłem o takich chwilach i nie chciałem, by się kończyły.
— Tak bardzo chciałbym cię mieć — wyszeptałem, nie bardzo zdając sobie sprawę z wypowiadanych słów, bo moja dłoń wreszcie dotarła tak gdzie chciała. 
— Masz mnie przecież — głos Laury był zdyszany, co jeszcze bardziej mnie nakręcało. Zamknąłem oczy, by lepiej wszystko odczuwać.
— Chciałbym się z tobą kochać, ale boję się, że jesteś na to zbyt delikatna i mógłbym zrobić ci krzywdę — wyrzuciłem z siebie, całując jej włosy.
Znieruchomiała natychmiast i odsunęła się, patrząc na mnie zdziwiona, a ja nawet nie zdążyłem wysunąć dłoni z jej stanika. Cholera, zawsze musiałem coś popsuć!
— Nie jestem ze szkła — stwierdziła, poprawiając bluzkę, więc wiedziałem, że nawaliłem. — Skoro tak sądzisz, to znaczy, że najwyższa pora lepiej się poznać. Od strony czysto niefizycznej na początek — dodała, uśmiechając się zalotnie.
Kamień spadł mi z serca, bo nie wyglądała na wkurzoną. Opadłem na swoje miejsce, krzywiąc się dyskretnie. Po raz kolejny czułem, że moja cierpliwość trzymała się na cienkim sznureczku, który od kilku dni był stale drażniony.
— To jest powodem tej podróży — stwierdziłem, budząc silnik do życia. — Zapoznanie czysto niefizyczne.

LAURA
******

Ogarnęłam spojrzeniem wnętrze pokoju, białe ściany i przytulne światło, które dawało przyjemne poczucie ciepła. Nie było tam wielu mebli, tylko mały drewniany stolik i... łóżko. Uniosłam brwi, bo powoli docierały do mojego umysłu dziwne myśli — dlaczego przywiózł mnie akurat w to miejsce?
Jak ci się podoba? — szepnął mi do ucha, zachodząc mnie z tyłu i ciasno obejmując w pasie. Nie czekając na odpowiedz, zaczął całkować moją szyję i ramię, a jego niecierpliwe dłonie przylgnęły płasko do mojego brzucha, sprawiając, że zadrżałam.
Jest piękny — szepnęłam, mimowolnie dotykając jego włosów i zaciskając na nich palce, tym małym gestem prosząc, by nie przestawał.
Ty jesteś piękna... — jego głos stał się chrapliwy, a oddech łaskotał mi skórę. Wiedziałam do czego mogła zaprowadzić nas taka bliskość i mimo to nie miałam siły, żeby mu się oprzeć.
Andreas — westchnęłam, obracając się w jego ramionach. Byłam już bardzo zgrzana i rozkojarzona, ale musiałam przerwać te pieszczoty, zanim zaszłyby za daleko. — Dlaczego mnie tu przywiozłeś?
Spojrzał mi prosto w oczy, uśmiechając się rozbrajająco. Wzruszył ramionami, jakby wcześniej nic się między nami nie wydarzyło, ale przecież czułam, że był tak samo podniecony jak ja.
Mówiłem ci, że chciałbym pobyć z tobą sam na sam. To chyba normalne, nie sądzisz? Ludzie tak właśnie robią.
Jego ton był rozbrajająco szczery, a anielsko grzeczna mina zwiodłaby każdego, tylko nie mnie. Wiedziałam, że nie przejechaliśmy tylu kilometrów, by po prostu spędzić razem czas. Równie dobrze moglibyśmy pojechać gdziekolwiek bliżej...
To dlatego napastujesz mnie od samego wejścia tutaj? — spytałam, mrugając niewinnie.
Wcale tak nie robiłem! — oburzył się teatralnie, krzyżując ramiona na piersi. — To wszystko twoja wina, bo ciągle mnie wodzisz na pokuszenie.
Obdarzyłam go lekceważącym spojrzeniem, robiąc krok, by się od niego odsunąć. Uwielbiałam te jego przekomarzanki — zawsze był niewinny i cierpiący, a powodem tego byłam ja.
Jasne, jasne. Pewnie to ja zwabiłam cię tu, by perfidnie uwieść, co? — spytałam, zbliżając się do wielkiego łóżka i dotykając palcami gładkiej narzuty. Uniosłam wzrok, czekając na to, czy zrozumiał aluzję.
Mogłam doskonale widzieć, jak przełknął ciężko i zmarszczył brwi. Przez dłuższą chwilę patrzył na mnie obojętnym wzrokiem i mogłabym przysiąc, że ostro myślał.
Powiedz, że nie pomyślałaś o tym, o czym ja myślę! — odezwał się wreszcie, przemierzając dzielący nas dystans.
Złapał mnie za nadgarstki, przyciągając bliżej i nie mogłam już zrobić nic innego, jak tylko wstrzymać powietrze w płucach. Miał tyle siły, że nie musiał zbytnio starać się, by mnie unieruchomić.
Nie mam pojęcia o czym myślisz, choć nie zaprzeczę, że... dałabym wiele… — zaczęłam nerwowo paplać, by uspokoić nieco sytuację, ale nie dane mi było skończyć, bo Andreas się wkurzył i zacisnął palce mocniej.
Nie przyjechałem tu, by się z tobą przespać! — powiedział głośno, a jego głos był pełen wyrzutu. — Za kogo ty mnie uważasz?
Czyli zrozumiał... i zaprzeczył. Tylko dlaczego aż tak się uniósł? Patrzyłam na niego wielkimi oczami, usiłując wyrwać ręce z żelaznego uścisku. Chciałam go objąć i zapewnić, że tylko żartowałam, choć przecież wcale tak nie było. Czułam, że coś kombinował — był taki rozkojarzony, taki nieobecny. Ten wyjazd bardzo mnie zaskoczył.
Po cichu sądziłam, że stało za tym coś osobistego, coś, co mogło utrwalić naszą znajomość i sprawić, by stała się ona całkowicie poważna. Myślałam, że pragnął mnie tak samo, jak ja jego, a ten domek... To całkowicie zrozumiałe, że tak właśnie pomyślałam i postanowiłam go podpuścić. Zapomniałam już, jak potrafił być porywczy i zmienny...
Uważam cię za mojego mężczyznę, choć fakt... jesteś jeszcze trochę nieopierzony — wyznałam, uwalniając wreszcie dłonie. — Nie złość się tak. Nie lubię, gdy mnie szarpiesz.
Gniewna mina wciąż gościła na jego twarzy, gdy dotknęłam jej dłońmi. Objęłam policzki, gładząc skórę palcami, a on przymknął oczy. Uspokajał się.
Przecież wiesz, że nigdy nie zrobiłbym niczego wbrew tobie — powiedział wreszcie, wypuszczając ciężko powietrze. — Nie chcę niczego przyśpieszać.
Przytulił mnie mocno, tak jak lubiłam najbardziej — przyciskając moją głowę do własnej piersi, jakbym była wciąż małą dziewczynką. Uśmiechnęłam się, zamykając na chwilę oczy. Ależ byliśmy jeszcze niedojrzali! Dopiero w takich chwilach to do mnie docierało — potrafiliśmy przeskakiwać przez różne nastroje w tak szybkim tempie.
Ufam ci.
Dwa słowa, a kosztowały mnie tak wiele! Ale to była najczystsza prawda — zaufałam mu jak nikomu innemu. To on był moją ostatnią myślą, gdy kładłam się spać i pierwszą zaraz po przebudzeniu. To z nim chciałam iść w przyszłość i uczyć się prawdziwego, dorosłego życia. To jego naprawdę... kochałam.
Chciałam, żeby wiedział. Tyle razy próbowałam mu to powiedzieć, a pokazywałam na milion sposobów i miałam nadzieję, że odczytał te wszystkie gesty i spojrzenia, bo na słowa było w moim przypadku za wcześnie... 
— Jesteś jedyna, pamiętaj — wyszeptał z naciskiem, którego nie mogłam zrozumieć, ale wkrótce zapomniałam o tym niepokojącym napięciu w jego głosie, bo zaczął całować mnie gwałtownie, wkładając w pocałunek tyle pasji, że poczułam jej siłę nawet w piętach.
 
***
Zmrok zapadł bardzo wcześnie, jeszcze zanim tam dojechaliśmy, jak to bywało o takiej porze roku. Obserwowałam ciemny prostokąt nieba widoczny przez szybę, leżąc na wznak w ciepłych objęciach Andreasa.
Słyszałam jak biło mu serce — mocno i rytmicznie, a wraz z tym odgłosem czułam, że żyłam i ja. Gładził delikatnie moje ramię, dotykając rozpuszczonych włosów i przeczesując je palcami. Oddychaliśmy spokojnie, za towarzystwo mając jedynie ciszę.
To były piękne chwile — zdawałam sobie sprawę, że miałam niesamowite szczęście, bo niektórzy ludzie przez całe swoje życie nie doświadczali tak wielkiego wachlarza uczuć, jak ja w tak krótkim czasie.
Obróciłam się powoli, opierając policzek na jego ramieniu. Miał przymknięte powieki, więc bez skrępowania mogłam obserwować spokój, który zagościł na jego twarzy. Po raz kolejny rozczuliło mnie to, jak chłopięco i niewinnie wtedy wyglądał. Było w nim tyle ciepła i... dobroci.
Andreas? — szepnęłam, muskając ustami jego wargi.
Otworzył jedno oko, wypuczając powietrze nosem. Znów go pocałowałam. Podjęłam decyzję pod wpływem chwili, przelotnego impulsu, który powiedział mi, że nie warto czekać na lepszy moment.
Jeśli po raz kolejny chcesz mnie oskarżać o złe zamiary, to lepiej zamilcz — mruknął, znów zaciskając powieki. Wiedziałam, że wciąż był pokazowo urażony.
Andreas? — powtórzyłam, zbierając się na heroiczną odwagę.
Serce zaczęło mi bić jak oszalałe, a dłonie zwilgotniały ze zdenerwowania, ale wiedziałam, że to był ten moment... to miejsce... ten czas...
Tak, to Andreas. Czym mogę pani służyć? — spytał ironicznie, bo chyba spodziewał się z mojej strony czegoś zupełnie innego. Otworzył oczy i patrzył na mnie wyczekująco.
Westchnęłam ciężko, mrugając oczami, a jedną dłoń całkowicie odruchowo zacisnęłam na jego koszulce, naciągając materiał w swoją stronę. Teraz, teraz! Teraz albo nigdy!
Kocham cię.


***

Jego mina po raz kolejny domagała się uwiecznienia dla potomności — był tak zdziwiony, że aż słodki. Podniósł się do pozycji siedzącej, pociągając mnie ze sobą i długo na mnie patrzył. Całkowicie wytrąciłam go z równowagi.
Oddychałam szybko, czekając aż coś powie. Uśmiech, który rozświetlił jego twarz, był najpiękniejszym widokiem, jaki kiedykolwiek ujrzałam — wiedziałam, że nie zapomnę tej chwili do końca życia.
Nareszcie!
W jego głosie była tak wielka ulga, że ja sama poczułam jakby spadł mi z serca ogromny kamień. To już... — pomyślałam, będąc w całkowitej euforii, gdy jego silne ramiona zawinęły się wokół mnie i ścisnęły mocno — ...powiedziałam to po raz pierwszy, wydusiłam z siebie, a on mnie nie odrzucił. Byłam najszczęśliwszą osobą na świecie!
Powtórz — poprosił, całując moje czoło i policzki. — Powiedz to jeszcze raz!
Kocham cię, Andreas. Od pierwszego spojrzenia, które z tobą wymieniłam.
Zaśmiał się głośno, jak dziecko, które przepełniała niepohamowana radość i objął mnie znów, po czym opadliśmy na poduszki. Stłumiłam łzy, które napłynęły mi do oczu i ukryłam twarz w zagłębieniu jego szyi. Byłam tak bardzo wzruszona... i tak cholernie zakochana!
Wiedziałem! Wiedziałem, że to wszystko było ze wzajemnością! — krzyknął, zacałowując mnie prawie na śmierć. — Kocham cię jak wariat i nigdy nie przestanę!

***

Nigdy, nawet w najśmielszych snach, nie wymyśliłabym sobie takiego scenariusza — ja, sierota, która jedynie cudem uniknęła przedwczesnej i bezsensownej śmierci, odnalazłam sens życia w ramionach kogoś tak wspaniałego. To musiało być to — każdy ma do wykonania jakieś zadanie, a moim było poznanie Andreasa i zaznanie szczęścia, którego odmówiono mi w dzieciństwie. Na świecie istniała sprawiedliwość, choć dziwnie rozporządzała ona swoimi mocami — ludzie uczą się miłości, rozpoczynając od obdarzenia uczuciami rodziców. Ja nadrabiałam zaległości już w dorosłym życiu, głębiej i w bardzo szybkim tempie przelewając całą tłumioną miłość na Andreasa.
Nie miałam pojęcia jak to się miało dalej potoczyć — chciałam tylko jednego... być z nim. Mieć go na własność, o każdej porze dnia i nocy, bez ograniczeń. Rozpierały mnie uczucia tak sprzeczne, targał mną śmiech, zalewały łzy. Nie mogło być mowy o nikim innym — nie chciałam znać innego. Tylko on. Na zawsze.
Nie dopuszczałam do siebie myśli, które mówiły mi, że nic nie jest trwałe i wieczne, a takie zamki budowane na kruchym gruncie szybko mogą runąć. Spychałam złe przeczucia w sam głąb umysłu, zaraz obok smutku — mojego demona.
Nie przeżyłabym kolejnego ataku cieni, które towarzyszyły mi odkąd pamiętałam. Nie, gdy wreszcie odeszły, a ja mogłam ujrzeć blask słońca. Nie, gdy czułam w sercu ciepło topiące lód. Nie, gdy po raz pierwszy czułam, że żyję.

29 komentarzy:

  1. Mam nadzieję, że Petra za bardzo nie namiesza ;)
    Niemniej jednak ciekawi mnie bardzo udział Richarda..

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak miło nie czekać tygodniami na kolejną część!
    Petra... Ahhhh! Samo wprowadzenie tej postaci mnie irytuje. A co dopiero jej czyny!
    A Andi i Laura są słodcy! I się kochają! Ahhhh...
    I nareszcie sobie to powiedzieli! *-*
    Tylko boję się jak na przeszłość dziewczyny zareaguje Wellinger. Bo jednak różowa i czysta ona nie była.
    No i chusteczki nie były potrzebne, a to najważniejsze.
    I ja nadal czekam na happy end. Chociaż powtarzasz że niedługo zaczniesz katastrofę ja nadal wierzę w happy end.
    Buziaki ;*


    http://let---it---go.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. aaaaaaaa jak słodko na to czekała. Oby tego Petra nie zniszczyła!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejuuuu *.* to takie słodkie ... <3 nie kończ tego .. :( chociaż wiem, że i tak zrobisz po swojemu ;) ale nie ważne co napiszesz i tak będzie najlepsze ^^ do następnego, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zgłaszam się na ochotniczkę do zgładzenia Petry :D

    A tak serio to nie mam pojęcia, co Ty tam knujesz... Ale dobrze, że dodajesz tak często, to przynajmniej szybko się dowiemy ;)

    Andreas jest tutaj takim ideałem, że aż ciężko uwierzyć w to, że coś się sypnie. Chyba, że to wyjdzie ze strony Laury? Albo Petra nie zostanie tylko cieniem przeszłości? Dobra, przestaję zgadywać - czekam z niecierpliwością!

    Pozdrawiam, M :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Pytałaś czemu się zdziwiłam, że On ją kocha? Bo chyba to do mnie wcześniej nie dotarło do końca ;) Po Tym rozdziale jednak dotarło to do mnie ze zdwojoną siłą :) Zastanawia mnie dlaczego On tak strasznie boi się tej Petry.. Ona musi umieć nieźle zakręcić go sobie w okół palca.. A Laura.. Ona jest taka bezbronna.. Nie wiem co będzie dalej, ale gdy ktoś jej odbierze Andiego nie wiem co się z nią stanie. Choć może Ona sama się od niego odsunie.. Nie wiem co Ty tam masz w tej swojej głowie umyślane ;) Reakcja Welliego jak Laura powiedziała, że go kocha była po prostu piękna! Jak sobie wyobraziłam ten uśmiech i zapewne te ogniki w oczach to sama się buźka śmieje :) A Ty koleżanko jak zwykle fenomenalnie opisujesz każdą sytuację :) Osobiście czytam dużo blogów o skoczkach, ale to Twój ma w sobie coś :D I zawsze z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały :) Po prostu Cię uwielbiam! :D
    Mówisz, że Richi się ocknie? :D Właśnie na to czekam ;* Ciekawi mnie co ta głupia Petra nawywija ;/
    Dziękuję za rozdział ;*
    Życzę weny! :) Pozdrawiam ;)
    Kondziorek ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Aww ♥ Wreszcie powiedzieli sobie, że się kochają, to znaczy Andreas powiedział to już wcześniej, ale no wiesz ;) Razem, Ona i On. To było takie piękne ♥ nie wierzę, że za niedługo to wszystko się sypnie ;c obawiam się co przygotowałaś... wierzę, że bedzie to coś naprawdę dobrego, ale smutnego. Jednak w życiu nigdy nie jest tak cukierkowo, to się nie dziwię.

    A na początku Wank mnie rozwalił xd "— Chce ci się do toalety? — spytał, obserwując moje nerwowe ruchy. — Ja chętnie zaczekam. Zdrowy pęcherz to podstawa, szczególnie w naszym zawodzie. Pomyśl sobie, że siadasz na belce, a tu..." Śmiałam sie jak głupia XD
    Pozdrawiam wraz z przyjaciółkami! ♥
    Z niecierpliwością czekamy na kolejne rozdziały ;)
    Do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  8. jak słodko ♥
    mam nadzieję, że Petra za dużo nie namiesza w życiu Andiego i Laury
    czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozpieszczasz nas kochana,jak dla mnie bomba xD Chusteczki przydały się, ale na szczęście w innym celu :P Reakcja Andiego na ten przyrząd do czyszczenia podług mi zaimponowała, ten atak na trenera nono Andi pokazuje pazurki. Trochę dziwnie zabrzmiało ale ok xD Trenerze chamsko i to bardzo, robić takie rzeczy biednym podopiecznym, przecież oni też zasługują na odrobinę miłości! Poczciwy kochany przyjaciel Wanki, co by nasz Welli bez niego zrobił, pewnie całą masę nieprzemyślanych gwałtownych ruchów...Od tego są w końcu przyjaciele, tym bardziej starsi z pewnym doświadczeniem życiowym. Małe porwanie się chłopak porządnie postarał, niemówienie jej o tym było chyba dobrym rozwiązaniem mimo jej małych wyrzutów. W ich relacjach tyle nieśmiałości i niewinności Laury, pożądania, miłości i wahań nastrojów Andreasa, to lubimy :D On ją musi mocno kochać naprawdę, że wytrzymuje to jestem pełna podziwu, hormony buzują, ciało mówi samo za siebie i jeszcze gesty Laury co chwila kuszące...Daleko od wszystkich, zaczęło się bardzo obiecująco, na szczęście (raczej )się główna bohaterka opamiętała i znowu wachlarz nastroi, bardzo spodobało mi się stwierdzenie Laury,że są jeszcze bardzo niedojrzali. Końcowe wydarzenia sprawiły,że się rozpłynęłam, moja radość z tego,że wreszcie wypowiedziała te magiczne słowa wybuchła i nie umiałam się przestać szczerzyć do monitora :3 Końcóweczka kojarzy mi się ze słynnym "Carpe diem" trzeba cieszyć się szczęściem puki jest, bo jest bardzo kruche, może prysnąć w każdej chwili niczym bańka mydlana...

    OdpowiedzUsuń
  10. jejku jak się ucieszyłam że nowy rozdział tak szybko!!
    teksty Wanka jak zwykle najlepsze
    uwielbiam relację pomiędzy nim a Andreasem, a tym bardziej pomiędzy Andim i Leną... rozdział cudowny! zwłaszcza scena kiedy Laura mówi: kocham cię.
    Petra proszę odejdź, nie mieszaj bo moje serce tego nie wytrzyma haha
    Ale może to dobrze, bo opowiadanie będzie dłuższe, nie potrafię sobie wyobrazić, że ono miałoby się kiedyś skończyć!! :O
    + jest nowy rozdział u mnie, mam nadzieję, że on też Ci się spodoba :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny rozdział :)) z niecierpliwością czekam na następny ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Boże. To jest piękne. Andreas i Laura są tacy uroczy. Widać, że się kochają. I kurde. Ty chcesz im to zniszczyć? No ej.. Będę płakać.
    W sumie to już płaczę, bo nic nie umiem na sprawdzian. Więc wybacz mi, że Ci nie napiszę elaboratu, bo angielski wzywa.
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku, jesteś naprawdę niesamowita! ;) Piękny rozdział. Może jednak zmienisz plany i historia Laury i Andreasa skończy się szczęśliwie? Nie wyobrażam sobie tej historii bez happy endu. ;)
    Petra niech wraca tam skąd przyjechała. Swoją drogą Schuster to niezła - że tak się wyrażę - świnia. Nie lubię go.
    Czekam na dalszy rozwój akcji chociaż przyznaje, że obawiam się czytać kolejne rozdzialy, bo wiem, że szczęście Laury i Andiego zostanie zburzone... :)
    Pozdrawiam cieplutko! :*

    OdpowiedzUsuń
  14. Andreas jest naprawdę wymarzonym chlopakiem kazdej dziewczyny :3 Kocham te jego zmienne natroje,uśmiechy,przedrzeźnianie się ... Wymieniać mogę długo. Widać,że nie chce skrzywdzić Laury i naprawdę jej do niczwgo nie zmusza. No i najważniejsze kocha jak szaleniec. Naprawdę jej zazdroszczę ;) Szkoda ,że nasze marzenia nie mogą być rzeczywistością :/ Andi jest zupełnie inny u Cb niz u mnie. Zwyczajnie pocałował się z blondynką na jej oczach. Jak nadrobisz zalegloaci to się dowiesz kim jest bo jutro nowy dodam właśnie o niej ;) Pozdrawiam i weny ;* Z niecierpliwością czekam na kolejny ;))

    OdpowiedzUsuń
  15. To jest cudowne i najlepsze, nie może już chyba być lepiej.
    Ona go kocha, on kocha ją i wszystko pieknie i ładnie. Schuster ładnie namieszał. Trochę nie rozumiem jego zachowania. Jest trenerem. Powinien chcieć jak najlepiej dla swoich zawodników i w miarę ustabilizować ich rytm życia podczas treningów i zawodów, a nie mieszać im jeszcze bardziej. Jego zachowanie jest dla mnie zagadką.
    Andi.. no ideał, po prostu.
    Pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  16. Ojej *.* Śliczne next !

    OdpowiedzUsuń
  17. Kobieto! Pochłonęłam wszystkie Twoje opowiadania w dwa dni, kompletnie ignorując stertę książek, która w dość wymowny sposób mówi mi, że coraz szybszym krokiem nadchodzi matura, a ja spędzam czas na nicnierobieniu. Niczego nie żałuję! Piszesz tak lekko, widać, jaką przyjemność Ci to sprawia, dzięki Tobie spodobał mi się nawet Kot, za którym nie przepadam ( chociaż wiem, że to dlatego, że Twój "psychiczny brat" to tylko fikcja i pewnie mało ma wspólnego z prawdziwym, trochę flegmatycznym Maćkiem... Pewnie moja słabość do złych chłopców też tutaj zrobiła swoje...)
    Historia Gregora jest zupełnie inna, bardziej mroczna, ale niczym nie ujmuje pozostałym. Szczerze mówiąc, gdybym miała wybrać, która z 3 spodobała mi się najbardziej (wybacz, ale nie czytałam tej zawieszonej) to chyba nie byłabym w stanie zdecydować. W każdej urzekło mnie coś innego, ale przede wszystkim biję pokłony za piękny, porządny, lekki styl.
    Powinnam chyba napisać, żebyś odeszła na chwilkę od pisania, bo jeśli Ty dalej będziesz miała tak cudowne pomysły na swoje historię, a Twoja wena będzie z Tobą współpracowała tak, jak teraz, to ja nigdy nie nauczę się do tej matury i w życiu jej nie zdam... Ale oczywiście, że napiszę Ci dokładnie coś odwrotnego - pisz, pisz, pisz, bo robisz to naprawdę bardzo dobrze, a czytanie Twoich opowiadań to czysta przyjemność. :)
    Życzę jak najwięcej czasu i pomysłów!
    Powodzenia!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jestem w szoku nad przyspieszeniem biegu wypadków.
    Swoją drogą taki Schuster to ma pomysły. Chyba mu odbiło jak myśli że taka Petra pomoże się ogarnąć Welliemu. Cokolwiek on przez to rozumie.

    OdpowiedzUsuń
  19. W końcu jestem i tutaj. Przeczytałam zaraz jak dodałaś, ale musiałam się zebrać, żeby wymyślić jakiś konkretny komentarz :D
    No więc tak...Oj Andi się wkurzył i to bardzo, bardzo. Mam nadzieję, że jego postawa wobec Petry nie ulegnie zmianie, bo jak na razie się jej postawił i chyba wykrzyczał wszystko, co miał jej do powiedzenia. Nie lubię jej i to bardzo. I...to trenero stał za tym wszystkim? Trochę nie kumam jego zachowania, bo jeśli chciał odciągnąć Andiego od Laury to po, co sprowadzał inną kobietę? I to ją na dodatek, wrrr. Dobrze, że Wanki go trochę przytemperował, bo nie wiadomo, co by mu do głowy strzeliło.
    Jestem ciekawa, czy odważy się wyznać Laurze całą prawdę o swojej przeszłości i romansie z Petrą. Jeśli tak to jestem ciekawa jej reakcji i tego, czy ona powie mu o swojej...Tyle pytań bez odpowiedzi!
    I jak zwykle jestem zachwycona ich scenami miłosnymi. Ładnie sobie igraszkują, nie ma co! Andi jest na skraju wytrzymania, już w samochodzie go brało, ale znów się powstrzymali w pokoju. W sumie nie dziwię się Laurze, że pomyślała o jednym, chyba każda by miała taką wizję :D
    Ale skończyło się...Znaczy to jeszcze nie, na pocałunkach i pieszczotach ;)
    I powiedziała mu, że go kocha! Brawa za odwagę! ;) A jego reakcja mówi sama za siebie...Szczęśliwi zakochańcy, ot co! Ja im życzę jak najlepiej, szczęścia i bycia ze sobą, ale co mi z tego jak zaserwujesz nam smutne zakończenie? :D No nic...To czekam z utęsknieniem na kolejny! ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo spodobał mi się twój blog, dlatego postanowiłam nominować go do Liebster Blog Award na moim: http://skokwprzeznaczenie.blogspot.com/ :)

    OdpowiedzUsuń
  21. zapraszam za nowy :) http://strefa-id.blogspot.com/
    P.S. informuj mnie na asku (link na blogu) o nowościach tutaj, bo coś ani widu, ani słychu :D :C

    OdpowiedzUsuń
  22. To jest piękne. Dołączyłam dopiero teraz ale bardzo się cieszę w ogole Cię znalazłam. Nie mogę się dozcekać kolejnego rozdziału:) I chciałbym żebyś wiedziała to jest po prostu cholernie dobre

    OdpowiedzUsuń