ANDREAS
**********
Tego
szalonego dnia zdążyłem oddać trzy skoki, z których ani jeden
nie był w pełni taki, na jaki było mnie stać. Powód był prosty
i dobrze mi znany — zanim udałem się na skocznię, widziałem się
z Laurą, a to wystarczyło, bym rozkojarzył się całkowicie,
szczególnie dlatego, że pocałowała mnie pierwsza, zupełnie
dobrowolnie.
Poszedłem
na trybuny kierowany jakimś dziwnym przyciąganiem i miałem rację,
bo rzeczywiście tam była. Obserwowałem ją, gdy robiła zdjęcia,
a jej długie włosy targał wiatr — na ten widok się
uśmiechnąłem, bo posłuchała mojej rady i nie zwijała swojego
największego atutu w ten śmieszny warkocz.
Podkradałem
się cicho, a ona wciąż nie wyczuła mojej obecności. Im bliżej
byłem, tym bardziej się zachwycałem — Laura była taka piękna,
gdy myślała, że jest sama. Przechylała głowę w bok,
zastanawiając się nad czymś, a ja prawie wychodziłem z siebie, by
dowiedzieć się, czy myślała wtedy o mnie.
Wyraz
jej twarzy, gdy się odezwałem, był tak rozczulający, że nie
mogłem się powstrzymać i parsknąłem śmiechem, siedząc tuż za
jej plecami. Miała oczy jak dwa koraliki i odrobinę zaczerwieniony
nos. Miałem ochotę oddać jej całe swoje ubranie, bo wyglądała
na nieźle zmarzniętą — nie założyła czapki, bo chciała mi
się spodobać? Miałem taką nadzieję, choć było to z jej strony
całkowicie daremne — nie mogłem być już chyba bardziej w nią
zapatrzony, czy to w ubraniu, czy... bez.
Zaczęła
robić mi zdjęcia, na co zareagowałem wewnętrzną paniką,
ponieważ nienawidziłem aparatów, kamer i tego całego cholerstwa —
kojarzyły mi się z medialną nagonką i wiecznym towarzystwem
ciekawskich oczu. Nie dałem jednak po sobie poznać, że onieśmielał
mnie obiektyw, bo nie chciałem wyjść na kretyna. Podniosłem się
nieznacznie, dając jej znak, że dość już tego pstrykania. Robiło
się lodowato, a ona zaczynała przypominać ofiarę odmrożenia.
Opuściła
dłonie, a jej oczy się rozszerzyły, gdy przysiadłem obok i
nachyliłem się w jej stronę. Naprawdę mocno hamowałem pokusę
rzucenia się na nią i całowania do utraty tchu... za to
wyciągnąłem z kieszeni własną czapkę i włożyłem jej na
głowę, by ostudzić swoje myśli.
Patrzyła
na mnie zdziwiona, jakby nikt wcześniej nie okazywał jej
zainteresowania... jakby nikt się o nią nie troszczył. Nie mogłem
w to uwierzyć — wpatrując się w jej twarz widziałem ufność i
dobroć, które warte były odwzajemnienia. Laura była
najłagodniejszą i najwspanialszą istotą, jaką kiedykolwiek
poznałem.
Niezbyt
jednak łagodnie rzuciła się na mnie już kilka sekund później,
gdy wciąż przebywałem pod silnym wpływem jej urody. Dotyk
ciepłych warg na tym cholernym mrozie bardzo mnie zaskoczył, więc
zareagowałem odruchowo, przyciągając ją bliżej. Po raz kolejny
ogarnęło mnie to dziwne uczucie — jakby od środka rozsadzało
mnie powietrze. Oddychałem głośno, gdy moje dłonie zaplątały
się w jej włosach, muskając szyję. Zacisnąłem palce na jej
gardle, a pod nimi czułem galopujący puls, który szybkością
dorównywał mojemu. W tamtym momencie chciałem znaleźć się z nią
w jakimś odludnym, bezpiecznym miejscu i spytać czy pragnęła mnie
tak mocno, jak ja jej.
Odepchnęła
mnie gwałtownie, gdy ścisnąłem ją zbyt mocno. Bałem się, że w
jakiś sposób mogłem ją wystraszyć — wydawała mi się
delikatna i płocha, jakby przerazić ją mogła moja natarczywość.
Wyglądała
na otumanioną i przerażoną, jednak wyraz jej twarzy był tak
komiczny, że nie mogłem powstrzymać się od żartów — bała
się, że ktoś mógł nas widzieć. Jeśli tylko o to chodziło, to
byłem spokojny... dałbym sobie radę z każdym, kto miałby
jakiekolwiek zastrzeżenia do naszych uczuć.
Pocałowałem
ją znów, choć protestowała. Jej piski i niedostępność jeszcze
bardziej wzmagały moje pragnienie, chciałem z nią walczyć —
gdyby poddała mi się od razu, nie byłoby całej frajdy płynącej
ze zdobywania.
Dotykała
spuchniętych warg, gdy odwróciłem się, by spojrzeć na nią po
raz ostatni przed udaniem się na górę. Miała rozwiane włosy i
rozmarzoną twarz... więc tylko siłą powstrzymałem się od
powrotu. Musiałem ją kochać, nie było innej rady, ale miałem
także obowiązki wobec mojej pierwszej miłości — potężnej,
nieprzewidywalnej i majestatycznej skoczni.
***
Po
treningu wróciłem w tamto miejsce z nadzieją, że Laura wciąż
tam będzie — niestety, zawiodłem się, bo trybuny były
całkowicie puste, a między metalową konstrukcją zaczynał hulać
coraz silniejszy wiatr.
Wydawało
mi się, że widziałem Richarda, gdy przyśpieszyłem kroku, by jak
najszybciej pozbyć się sprzętu i dotrzeć do hotelu. Od jakiegoś
czasu Rysiu dziwnie się wobec mnie zachowywał, jakby miał mi coś
za złe, albo jakby był wyjątkowo urażony. Zbywał mnie
półsłówkami, gdy pytałem co u niego i w ogóle wyglądał
nieciekawie — po głębszym zastanowieniu mógłbym dojść do
wniosku, że my wszyscy się ostatnio zmieniliśmy. Nie, może jednak
nie wszyscy — Severin pozostał tak samo upierdliwy jak przedtem.
Musiałem
przecierać oczy, bo padający śnieg moczył mi twarz, utrudniając
patrzenie. Tak, to zdecydowanie Richard szedł przede mną — miał
na sobie znajomą kurtkę. Obok niego dreptała postać dorównująca
mu wzrostem i od razu ją rozpoznałem, bo tych włosów nie byłbym
w stanie pomylić z żadnymi innymi, szczególnie, że na głowie
miała moją czapkę.
Laura
i Richard? Nie wiadomo czemu, ale świadomość tego, że szli razem
dziwnie mnie zdenerwowała. Wiedziałem, że leciał na nią od
samego początku — ile to nasłuchałem się przechwałek i
obietnic, że będzie ją miał. Nie traktowałem tego całkiem
poważnie, myśląc, że tylko się ze mnie nabijał. Zupełnie
odruchowo zacisnąłem dłoń w pięść i zwolniłem kroku, by mnie
nie zauważyli. Byłem ciekaw o czym rozmawiali, ale nie mogłem
zbytnio się zbliżyć.
Zatrzymali
się nagle, więc ja także przystanąłem, chowając się za
masywnym słupem, na którym osadzona była halogenowa lampa. Nie
słyszałem zupełnie nic, oprócz szumiącego wiatru, a agresywnie
zacinający mokry śnieg smagał mnie po twarzy.
Wyglądali
jakby się kłócili — widziałem, że Laura była wytrącona z
równowagi, choć równie dobrze mogło mi się tylko wydawać. Co
ten kretyn od niej chciał? Złość dosłownie rozsadzała mnie od
środka, choć jeszcze chwilę wcześniej byłem w znakomitym humorze
i czułem, że góry mogę przenosić.
Rozeszli
się w przeciwnych kierunkach — on w stronę przechowalni nart, a
ona w stronę hotelu. Zagryzłem wargę, by potrzymać się przed
pobiegnięciem za nią i wypytaniem o wszystko. Nie dotykał jej, na
całe szczęście!
Zrobiło
się prawie całkiem ciemno, gdy wreszcie wyszedłem ze swojej
kryjówki i ruszyłem do przodu, by podążyć za Richardem. Paliło
mnie od wewnątrz jakieś potężne uczucie i przez długą chwilę
nie chciałem go nazwać po imieniu, choć przecież doświadczałem
tego wcześniej, szczególnie podczas ważnych zawodów. Tym razem
zazdrość miała inną barwę i inny smak, bo chodziło nie o
odbierane mi podium, a o dziewczynę.
***
Dopiero,
gdy zamknęły się za mną drzwi wejściowe hotelu, poczułem jak
bardzo było mi zimno — zostawiłem za sobą szalejącą śnieżycę,
a ten widok nie zapowiadał miłej podróży powrotnej.
Nie
martwiłem się jeszcze tym, że trener prawdopodobnie nie wrócił z
oddalonego o ładne parę kilometrów miasta, gdzie załatwiał
jakieś ciemne interesy z miejscowymi. Jego wyjazd owiany był
tajemnicą, więc nie wnikaliśmy w te sprawy, by uniknąć ochrzanu.
Tylko głupi nie domyśliłby się, że Schuster kombinował dla nas
jakieś nowinki przed Igrzyskami. Było mi to obojętne, bo w tamtym
momencie czułem się na siłach, by skakać nawet bez nart.
Wcześniej
dopadłem Richarda w drewnianym domku, gdzie przechowywaliśmy mniej
ważne sprzęty — pisał właśnie wiadomość, gdy wszedłem do
środka i nie zwrócił na mnie uwagi.
Trąciłem
go lekko, bo nie chciałem wszczynać bójki bez powodu. Podniósł
wzrok i odłożył telefon na półkę, mierząc mnie uważnym, ale
spokojnym spojrzeniem.
—
Widziałem cię z Laurą —
stwierdziłem, na co uniósł brwi.
—
Mówisz mi to, bo... ?
—
O czym rozmawialiście? —
spytałem, ignorując jego zdziwienie.
Mogłem
doskonale widzieć, że myślał nad tym, co miał mi powiedzieć.
Wiedziałem, że nie usłyszę całej prawdy i cholernie mnie to
wkurzyło.
—
Upadła, więc pomogłem jej
wstać i prosiła mnie, bym nikomu o tym nie wspominał, bo to wstyd,
że potyka się o własne nogi — wyrecytował, nawet nie mrugając.
— Szczególnie zależało jej na tym, byś nie dowiedział się ty.
Wciąż
nie spuszczałem z niego wzroku, gdy schylił się po swoje rzeczy i
nie mówiąc już nic więcej, wyszedł. Drzwi zatrzasnął mocniej,
niż to było konieczne — z sufitu posypały się drobne wiórki
drewna, które przylgnęły do mojej kurtki.
Wciąż
analizowałem jego słowa, gdy dotarłem do pokoju. Wank siedział na
podłodze, oparty o łóżko i... opróżniał zawartości mini-baru
prosto z gwinta. Omiotłem go zdziwionym spojrzeniem, zrzucając
przemoczone rzeczy na podłogę. Wyglądał na bardzo zmienionego —
twarz miał dziwnie szarą i smutną, no i te oczy... Jak mogłem nie
zauważyć, że działo się z nim coś złego?
—
Stary, co jest? — spytałem,
siadając obok.
Pociągnął
zdrowo z butelki, a ja wciągnąłem nosem kwaśny zapach mocnego
wina — niesłychane, że pił akurat to, skoro na co dzień
nienawidził czerwonych trunków.
—
Odwołali nam samolot, a
Schuster wróci dopiero jutro na obiad — stwierdził obojętnym
tonem i znów upił łyk.
Przetrawiłem
te informacje dość szybko, bo już wcześniej się tego
spodziewałem i natychmiast chwyciłem go za nadgarstek, odsuwając
mu butelkę od ust.
—
Z tego powodu upijasz się
samotnie tanim winolcem, tak? — parsknąłem, siłując się z jego
mocnym uściskiem.
Szarpnął
się, a krople alkoholu splamiły jasny dywan, szybko w niego
wsiąkając. Był zły, a raczej... zrozpaczony. Coś musiało się
wydarzyć, a ja nie miałem o tym zielonego pojęcia — wcześniej
żartował na treningu i śmiał się, choć może trochę
przesadnie. On grał przez ten cały czas, ja byłem myślami we
własnym niebie i minęliśmy się pod skocznią bez słowa.
—
Powiesz mi co się dzieje? —
nalegałem, choć jego mina świadczyła o tym, że miał ochotę
pacnąć mnie jak upierdliwą muchę.
—
Trener nakrył mnie w nocy z Sabine.
Uniosłem
brwi, bo nie takiego wyznania się spodziewałem. Nakrył ich? Co w
tym wielkiego? Przecież dobrze wiedział co się wyprawiało w
naszej kadrze — nie pierwszy raz widziałby Wanka z dziewczyną, a
już w szczególności nie powinno mu przeszkadzać to, że chłop
się zakochał. Widać to było po nim i słychać... Wielki problem.
Dopiero
po chwili dotarło do mnie, że to jednak był wielki problem —
dostaliśmy kategoryczny zakaz rozpraszania się przed docelową
imprezą sezonu, a nawet całego czterolecia. Byłem tak zauroczony
Laurą i naszą szybko postępującą znajomością, że kompletnie
wyleciało mi to z głowy. Schuster musiał nieźle się wkurzyć, a
że trafiło akurat na Wanka, to ucierpiała też Sabine.
—
Bardzo się zdenerwował?
Wanki
podniósł na mnie rozproszony wzrok i parsknął ironicznie, po czym
znów łyknął z prawie pustej butelki. — Chciał wywalić obie,
ale mu się postawiłem.
Tym
razem musiałem westchnąć zdziwiony, bo całkiem mnie zatkało —
chciał zwolnić dziewczyny? Niesłychane! Starość musiała mu
szkodzić, bo całkiem zgłupiał...
—
Nie wierzę — tylko tyle
mogłem powiedzieć.
Zabrałem
mu butelkę i sam upiłem łyka, by natychmiast się skrzywić, bo to
cholerstwo było obrzydliwe. Przetrząsnąłem barek w poszukiwaniu
czegoś normalnego, aż wreszcie wpadło mi w ręce jakieś
regionalne piwo, którego nazwy nie znałem. Rzuciłem drugie
Wankowi, pozbywając się butelki po winie — jeśli już chciał
się upić, to mógł robić to z godnością i czymś zdecydowanie
bardziej niemieckim.
LAURA
******
Wciąż
jeszcze gniewałam się trochę na Sabine za to, co wcześniej
powiedziała — usiadłam z dala od niej, na podłodze, podczas gdy
ona rozłożyła się na łóżku z laptopem.
Musiała
oglądać jakieś zdjęcia, nie było innej możliwości, bo wraz z
mozolnym upływem kolejnych minut moich uszu docierały coraz
donośniejsze odgłosy podciągania nosem. Zaciskałam zęby, walcząc
ze sobą, by nie zerwać się i nie przytulić jej, albo nie
zwymyślać za wszystkie czasy.
Odwracałam
swoją uwagę myśleniem o... Richardzie. Czy to, co wypomniała mi
Sabine było prawdą? Podobałam mu się? To wydawało się tak
nieprawdopodobne, że aż potrząsałam głową — jak mogłam w
ogóle myśleć, że on zwrócił na mnie uwagę w taki sposób...
Analizując
jego zachowanie, nie zauważyłam żadnych oznak tego, że widział
we mnie coś więcej, niż tylko zwykłą pracownicę ekipy, młodszą
koleżankę. Mieli tyle pięknych fanek... a każda z nich gotowa na
wszystko za kilka uśmiechów i zwrócenie uwagi.
Dlaczego
ja? Co było we mnie takiego specjalnego, że miałby interesować
się mną Richard, a w szczególności już... Andreas. Na jego
wspomnienie napięły się wszystkie znane mi mięśnie w moim ciele,
a na policzki wystąpiły gorące rumieńce — nie wiadomo czy
wstydu, czy podniecenia.
Stęskniłam
się za jego widokiem, pomimo tego, co usłyszałam. Nie chciałam
wierzyć w te słowa, zarówno Richarda jak i szalonej fanki.
Odsuwałam je od siebie, spychałam w same krańce umysłu, a mimo to
one wciąż tam były, tylko czekając na moją najmniejszą
wątpliwość, by zaatakować ze zdwojoną siłą.
Zawierucha
szalała w najlepsze, świszcząc i zawodząc, więc podciągnęłam
kolana pod brodę i objęłam je ramionami. Zaczęłam się kiwać,
jak za starych, sierocych czasów, gdy spędzałam w ten sposób
długie godziny, kołysząc się w przód i w tył, bez końca.
Walczyłam ze łzami, które napływały mi do oczu — w połowie
było to spowodowane cichym płaczem Sabine, a w połowie tęsknotą
za bliskością Andiego.
Uzależniłam
się od niego, i to w tak krótkim czasie! Moje ciało żądało
wrażeń, których nie umiałam jeszcze nazwać, choć wiedziałam,
że zapewnić je mógł tylko on. Umysł zaczął pracować na
wysokich obrotach — wyobrażałam go sobie w różnych sytuacjach,
mniej lub bardziej... ubranego. To było silniejsze ode mnie!
Nie
mogłam się powstrzymać — wykorzystując wspomnienia, których
dostarczyła mi jego bliskość, odtwarzałam smak i dotyk ust,
zapach skóry i dźwięk głosu. Pod zaciśniętymi powiekami stanął
przede mną Andreas, który uśmiechając się tym szczególnym
sposobem, trochę przekornie i krzywo, trzymał mnie w ramionach, a
jego wzrok był tak gorący jak tamtej pamiętnej nocy w klubie.
Oddech
przyśpieszył, serce uderzało o żebra jakby w oczekiwaniu na
jakieś wydarzenie, a ja gwałtownie otworzyłam oczy, wycierając
spocone dłonie o nogawki dresów.
Zagryzłam
dolną wargę prawie do krwi, a moja klatka piersiowa unosiła się i
opadała bardzo szybko, powodując zadyszkę. Kątem oka spojrzałam
na Sabine, by sprawdzić, czy coś zauważyła. Nie, nic nie
widziała. Położyła się z ramieniem pod głową i obojętnym
wzrokiem wpatrywała się w ścianę obok dużego balkonowego okna,
które przysłonięte było brzydką zasłoną.
Miałam
zamiar odezwać się i jako pierwsza wyciągnąć dłoń na zgodę,
bo serce mi się krajało, gdy widziałam jej zbolałą minę i na
nowo spuchnięte oczy. Nawet nie zauważyła, że biały szlafrok
zawiązała niedbale, zupełnie inaczej niż zazwyczaj.
Już
prawie otwierałam usta, gdy głuchy brzdęk sprawił, że obie
podskoczyłyśmy — ja zerwałam się na równe nogi, a ona uklękła
na materacu, podciągając poły szlafroka pod samą szyję.
—
Co to było? — spytała
przerażona, wpatrując się dokładnie w to samo miejsce, co ja,
czyli w okno.
Otwierałam
i zamykałam usta, przebierając w miejscu nogami, bo nie miałam
pojęcia co robić — czyżby nadchodziła epoka lodowcowa, a z
nieba zaczynały spadać bryły lodu?
Zrobiłam
krok w tamtą stronę, gdy hałas się powtórzył, tym razem jeszcze
głośniej. Sabine zeskoczyła z łóżka i jednym, odważnym
szarpnięciem odsłoniła szybę. Widok był niesamowity —
jasnopomarańczowe światło latarni, które zalewało odcinek
trawnika tuż pod naszym oknem, sprawiało, że wysokie zaspy tonęły
w blasku, a śnieg skrzył się milionami malutkich iskierek.
Wszystko było zasypane, nawet gałęzie drzew, które momentami
uchylały się pod naporem wiatru, zdecydowanie słabszego, niż
jeszcze godzinę wcześniej. Pomiędzy ciemnością nieba, a
jasnością śniegu, w promieniach sztucznego światła stała wysoka
postać, która właśnie brała zamach, by trzasnąć śniegową
kulką o naszą szybę, aż ta zadrżała.
—
O mój... o mój... — jąkała
się zachwycona Sabine, walcząc ze łzami. — To wariat. On jest szalony!
Wiedziałam
już, że tej nocy nie spędzi płacząc w poduszkę, bo oto na
zaśnieżonym hotelowym trawniku stał Wank. Nie umiał się bez niej
obejść zbyt długo, przyznałam to z uśmiechem.
Zapukała
w szybę, by zauważył jej obecność — tak też się stało.
Upuścił gromadzony śnieg i zaczął machać, zapewne wydzierając
się wniebogłosy, ale został stłumiony przez wiatr.
Po
chwili wciągała na siebie kurtkę i moje śniegowce, by kilka
sekund później uchylać już drzwi i wychodzić na balkon. Cofnęłam
się zaskoczona, ale ona działała jak w transie i nic nie było w
stanie jej powstrzymać.
Okrążyłam
łóżko, drżąc pod wpływem mroźnych podmuchów, które wpadły
do środka, zabielając podłogę i dywan świeżym, miękkim puchem.
Słyszałam piski Sabine i okrzyki Wanka — musiał wspinać się po
murze! Nie chciało mi się wierzyć, że ten prawie dwumetrowy,
trudny facet był zdolny do czegoś tak romantycznego i... głupiego.
Nagle
moja przyjaciółka powróciła do pokoju, ślizgając się na
topniejącym śniegu. Podniosłam się, lecz ona już przemierzała
pokój i kierowała się ku wyjściu, zostawiając balkon stojący
otworem. Widocznie Wank nie zdołał wspiąć się na piętro.
—
Nie czekaj na mnie —
rzuciła tylko rozradowana i już miała wyjść, lecz wróciła się
i mocno mnie uściskała. Złożyła szybki pocałunek na moim czole
i wyszeptała ze łzami w bardzo szczęśliwych oczach. — Kocham
cię, pączuszku i życzę ci, żebyś kiedykolwiek była tak
szczęśliwa, jak ja w tej chwili!
Tyle
ją widziałam...
Zatrzasnęłam
drzwi, szczękając zębami i wytarłam paskudną breję, która
zabrudziła dywan. Zastanawiałam się czy dostaniemy za to jakąś
naganę — po raz kolejny dosięgłaby nas nie z mojej winy.
Nie
wiedziałam co ze sobą zrobić — było zbyt wcześnie na położenie
się do łóżka i nie chciałam robić tego w samotności, na
wypadek, gdybym jednak zasnęła. Wolałam mieć obok siebie Sabine,
gdy budziłam się przerażona, po raz kolejny zamordowana we śnie.
Zgasiłam
światło i usiadłam na zwolnionym przez Sabine łóżku, otwierając
laptopa — tak, jak się spodziewałam z ekranu spoglądała na mnie
roześmiana twarz Wanka.
Zazdrościłam
jej takiego obrotu spraw, i bardzo. W pustym pokoju, w ciemności
mogłam przyznać, że byłam samotna, a Andreas widocznie nie
tęsknił na tyle, by mnie odszukać w takim małym hotelu.
Może
spotkał się z Petrą, gdziekolwiek mieszkała? Może właśnie
spędzał czas z inną dziewczyną, lepszą ode mnie i bardziej dla
niego odpowiednią? Co mogłam zrobić, oprócz kolejnego zatopienia
się we wspomnieniach, które były najpiękniejszym, co posiadałam?
Tym
razem było ciszej, niż jeszcze chwilę wcześniej, a jednak
zerwałam się natychmiast, a całe moje ciało stanęło w
płomieniach — wiedziałam, że przyjdzie! Nie wierzyłam, ale
podświadomie byłam tego pewna.
Włożyłam
na siebie pierwszą lepszą rzecz, była to bluza z kapturem Sabine,
pachnąca jej perfumami. Nie zawracałam sobie głowy butami,
wsunęłam stopy w pierwsze lepsze kapcie i już sekundę później
to ja szarpałam się z zasłoną i klamką.
Jaki
był mój zawód, gdy na zewnątrz ujrzałam jedynie biel trawnika i
wydeptane przez Wanka ślady. To niemożliwe... — przemknęło mi
przez myśl —... przecież słyszałam wyraźnie! Nie wymyśliłam
sobie tego.
Oparłam
dłonie na zimnej, metalowej poręczy i odsapnęłam głośno,
zmieniając oddech w obłok białej pary. Kilka płatków śniegu
osiadło mi na nosie i ustach, a ja po raz ostatni spojrzałam w dół,
upewniając się, że nikogo tam nie było i odwróciłam się, by wrócić do środka.
—
Nie odchodź — upomniał mnie
napięty z wysiłku głos, więc prawie pisnęłam z zaskoczenia. —
Całkiem dobrze mi idzie, jeszcze tylko jakieś dwa metry i już
jestem u ciebie.
To
naprawdę był on! Tylko gdzie... ? Natychmiast wychyliłam się głębiej
poza barierkę i wtedy ujrzałam ciemny kształt wspinający się w
górę po obumarłych i zwiędniętych latoroślach, które zwisały
smętnie z balkonu, aż na sam dół.
Słyszałam
trzask pękających gałązek i ciche przekleństwa. Zrobiło mi się
autentycznie słabo — co on wyprawiał? Czy to były jakieś żarty,
czy kiepska podróba sceny balkonowej rodem z szeroko wszystkim
znanego filmu?
Nie
wiem co tak naprawdę mówiła Julia widząc, jak Romeo ryzykował
życie, wspinając się po ścianie na jej balkon — nie byłam nią
i nie mogłam postawić się w jej sytuacji, bo nie byliśmy w
pieprzonej Weronie, a ja miałam akurat początki ataku paniki.
Otworzyłam
usta, przykładając do nich zmarzniętą dłoń — co powiedziałaby
Julia? Ahhh, Romeo... uważaj na siebie, bo widzę cię w takim
cieniu i w ogóle...
Nie, ja miałam do przekazania bardzo jasny
komunikat, zwięzły i jednoznaczny, który w innych okolicznościach nigdy, przenigdy nie
opuściłby mojego gardła:
—
Spadniesz i złamiesz sobie
kark przed samymi igrzyskami, ty szalony idioto!
Jejku, jejku, jejku. Jesteś cudowna, wiesz? I cholera, miałaś racje, cudowny tem filmik, wzruszyłam się. Rozdział jak zawsze świetny. I w sumie jak sobie pomyślę o Rysiu, to on od samego początku był milusi dla Laury, więc może on od razu się w niej zakochał.. No i dwóch Andreasów upijających się.. No nie mogę. Zaskoczyłaś mnie totalnie tym Wellim wspinającym się na balkon. Ah co ta miłość robi z facetami.. Niepokoi mnie fakt, że zbliżamy się do końca :( No ale i tak cudownie piszesz :*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny :*
done-with-the-wind.blogspot.com
ojejku jak słodko na koniec <3
OdpowiedzUsuńnie wiem czemu, ale chciałabym zeby im nie wyszło
ja głupia uwielbiająca smutne zakónczenia XD
o rany <3 tak świetnie przekazałaś wszystkie uczucia i w ogóle, że czytało się jak zwykle świetnie ! powtórzę się - masz niesamowity talent, którego jestem fanką i bardzo się cieszę, że zupełnie przypadkiem z nudów kiedyś trafiłam na Twoje blogi :3
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Wielkopolski! ;*
Dziękuję za komentarz :* Pozdrawiam z Podkarpacia :)
UsuńJak to miło poczytać sobie rozdział po pierwszym dniu szkoły po feriach. Jest cudowny! Jak zwykle z resztą ; ) Uwielbiam to opowiadanie. Andrzeje są takie kochane ! Ostatnio mam szczególną fazę na jednego z nich. Ostatnio w nocy nie mogłam spać i postanowiłam kolejny raz przeczytać Twoje opowiadanie o Kocie. Fragmenty ostatniego rozdziału czytałam kilka razy i aż się poryczałam! Mam nadzieję,że masz jeszcze nieskończenie wiele takich pomysłów i powstaną inne historie. Bo ja nie wyobrażam sobie życia bez czytania Twoich opowiadań! ; )
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :*
UsuńRozdział cudowny. Andreas zazdrosny o Rysia? Ciekawie ;) Dzięki Bogu Wank poszedł po rozum do głowy i odzyskał Sabine. Wellinger zwariował przez tą miłość, ale podoba mi się to. Jestem ciekawa po co on się wspina po tych latoroślach jak trenera nie ma? Nie mniej jednak scena bardzo romantyczna. Rozdział taki 'słodki' więc coś mi mówi że kolejny będzie zupełnie inny. 4 rozdziały to jeszcze szmat czasu tylko szkoda że nie będzie happy endu jak to kiedyś już oznajmiłaś. Czekam na następny i pozdrawiam gorąco :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :*
UsuńO kurcze! Co za wspaniały wieczór! Dziękuję, dziękuję, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńHmm, czy tym wspinającym kimś oby na pewno jest Andi? No dobra, nasza Laura usłyszała jego głos, ale umysł czasem płata nam różne figle :) W sumie nie jest tak dokładnie, tak bezpośrednio powiedziane... :) Ale to może tylko moje intrygi! :D Lubię knuć.
Eh, moje serce jest niemieckie! *.*
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję za komentarz :*
UsuńKolejny świetny rozdział :3 Andi kocha Laurę lalalallallaa :D Wszystko tak pięknie się ułożyło. Wank śpiewający serenadę jak mniemam, wygrał rozdział, takie to urocze, alkohol dodaje Ci skrzyyydeł. Hahahahahahha winiacze z barku pokojowego, oj panowie niezły poziom,oczywiście Welli nie będzie tego paskudztwa pił i już piwo, bardzo patriotycznie. Z Welliego taki zazdrośnik, kto by pomyślał, czyżby opamiętał się wreszcie raz na zawsze, oby...Co mu do łba strzeliło,żeby wspinać się na ten balkon, słowa i myśli Laury mówią wszystko nic dodać nic ująć. Bądź co bądź to jednak bardzo urocze i się ceni. Wielcy pocieszyciele nadeszli, jednak piwo im przemówiło do rozumu.
OdpowiedzUsuńAle jak to zbliżamy się do końca? ;-; Chociaż w sumie startujesz z Kotami po zakończeniu tego, to może zaleczy jakoś rany na mym serduszku z powodu końca tej przygody :D
Pozdrawiam i duuużo weny życzę :*
Dziękuję za komentarz :*
UsuńO Boże
OdpowiedzUsuńJa nie wiem jak Ty to robisz, ale każdy kolejny rozdział jaki dodasz jest po prostu fenomenalny i bije na głowę poprzedni,mimo że poprzedni też przecież był szczytem geniuszu.
Ale najwyraźniej Twój geniusz jest zwyczajnie nieograniczony, a mój mały móżdżek nigdy tego nie ogarnie.
Także ten ... jejciu, ten opis uczuć Andreasa namącił mi w głowie. naprawdę, wcześniej nazywałam to co czuje do Laury wszystkim tylko nie miłością, ale teraz ... kurde, już sama nie wiem,
Miałaś rację z tym Szekspirem, Wank rozwalił system. Zresztą już wcześniej upijając się winem, ale teraz to totalnie.
Za to końcówka mnie zniszczyła. Serio? Andi Młodszy poszedł w slady starszego kolegi?
Bo to ... był on, a nie Rysiu, prawda?
Kurde. Jestem zachwycona.
Uwielbiam Cię, wiesz?
I w ogóle mi się nie podoba opcja zamknięcia tego opowiadania w 20 rozdziałach. To znaczy, że zostały tylko 4?
Buuu, będę płakać.
Trzymaj się <33
Boże co on robi ! Teraz nie zasnę ! Tak mi szkoda Ryszarda bo chodź jestem za Andim to Ryszard to fajny chłop! Dziś krótko powaliłaś mnie na kolana !
OdpowiedzUsuńPsZapraszam do siebie :D
Dziękuję za komentarz :*
UsuńPostanowiłam sobie, że będę komentować na bieżąco, aby nie męczyć Cie obszernymi komentarzami ;).
OdpowiedzUsuńOjej *.*
Dobra. Już sama nie wiem co myśleć. Z jednej strony Andreas: Awww... Z drugiej Rysio: Awww...
Nie wyobrażasz sobie co się dzieje w mojej głowie :D.
Ta scena balkonowa (chociaż to tylko początek) jest... słodka, no. <3 Zaczynam podejrzewać, że zrobisz z Rysia dupka i nie podoba mi się to, ale co poradzić, już kiedyś w pewnym opowiadaniu przez to przechodziłam (głównym bohaterem był Macek Muzaj) i obeszło sie bez załamania nerwowego, zatem nie będziesz mieć mnie na sumieniu (chyba, że któregoś z amantów uśmiercisz, wtedy nic nie obiecuję) :D.
Sabine przypomina mi moją byłą ,,przyjaciółkę'', ale tylko w tym, że jest bardzo zmienna i łatwo popada w skrajności. W sumie to wczoraj zachowywałam się podobnie, ale mniejsza z tym ;).
W sumie to dobrze, ze nie masz zamiaru ciągnąć opowieści w nieskończoność. Oczywiście, z chęcią bym przeczytała więcej, ale najważniejsze jest, żeby nie przesadzić ;).
Podsumowując powyższe rozważania (polonistka byłaby ze mnie dumna za ten zwrot): rozdział na wysokim poziomi, tak trzymaj :D.
Pozdrawiam :*
Miało być krótko :D
UsuńMój boże! Andi <3 Taki słodki ;33
OdpowiedzUsuńChcę więcej! Mam nadzieję, że do czegoś dojdzie xD
O Boże! Miałam przeczucia ,że dziś będzie rozdział i co? Nie pomyliłam się :D Andi jest szalony i za to go kocham ,no i oczywiście za te jego błękitne oczy,blond włosy no i długo by wymieniać :D Zazdroszczę Laurze takiego faceta :) Richard ma się od niej odwalić bo jak nie to utnę mu rękę xD Kocham to opowiadanie <3 Proszę nie kończ na 20 rozdziałach tylko :C To dla mnie za mało. Boże to jest takie świetne. Jak ty zakończysz to opowiadanie to ja chyba w depresje popadnę :D :) Naprawdę no! C: Wank mnie rozwala całkowicie. Tak się z Sabine rozstaje a tu jak szalony wspina się po dachu. Czemu nie wejdą drzwiami? xD Nie kumam! Schuster niech tam nawet do wieczora jutrzejszego siedzi. Bez niego lepiej :D Pozdrawiam i w środę lub piątek jak będziesz mogła zapraszam do mnie ;))
OdpowiedzUsuńTwój wstęp mnie dobił... to jeszcze tylko 4 rozdziały zostały, ale jak to?! :( I nadal się łudzę, że zmieniłaś plany, co do zakończenia :D Rozdział bardzo ciekawy, jak zawsze! Super, że nadrobiłaś z Andim ;) On się naprawdę w niej zakochał i to po same uszy! :))) Wiedziałam, że "Wanki" się pogodzą, to było do przewidzenia ;) Wspinaczka chłopaków rozłożyła mnie na łopatki, a końcowy tekst Laury jest po prostu mistrzowski :D Czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :*
Usuńaww jak romantycznie :D świetny rozdział :) ale czy konieczne jest to żebyś kończyła opowiadanie po 20 rozdziałach ? ;p bo ja myślę że nie ;) no ale zrobisz co uznasz za stosowne i będę musiała pogodzić się z twoją decyzją :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :*
UsuńWitam najlepszą i najwspanialszą blogerkę ;D Znów zachwycasz mnie swoim rozdziałem ;) Opisana uczucia Wellingera są takie..Hm..nie wiem jak je nazwać, ale jak na niego to takie w sumie niezwykłe :) Zdenerwował się nasz kochany Andreas widząc Laurę z Richardem.. W sumie skoro coś do niej czuję to w sumie zrozumiałe ;) Bądź co bądź, ale ja i tak jestem za Freitagiem ;D Strasznie go lubię ;) Wanki! ;D Nawalony w trzy i trochę zbiera się na to i idzie do Sabine jako Romeo ;D Scena balkonowa po prostu zmiażdżyła ;) Haha a reakcja Laury na wspinającego się Andiego była dosadna ;D
OdpowiedzUsuńJesteś najlepsza! I tak mi się trochę smutno zrobiło jak na wstępie napisałaś, że zamkniesz tą niezwykłą historię w 20 rozdziałach.. ;( Ale co się ma skończyć to i tak się kiedyś skończy a ja myślę i mam nadzieję, że po zakończeniu zimowych odcieni stworzysz kolejną niezwykłą i niezapomnianą historię :)
Pozdrawiam i całuję ;*
Kondziorek ;D
Prawda ze nic mu sie nie stanie?? Kolejny super rozdział. Niestety nie mam kompletnie siły na długi komentarz bo szkoła mnie wykańcza :( wybacz. Powiem jedno, po raz kolejny pokazalas ze masz talent, jestes niesamowita. Kiedy jakiś rozdział o Gregorze?
OdpowiedzUsuńBuziaki :**
Kobitko kochana, jakie 4 rozdziały? Do pięćdziesiątki co najmniej! :D Tak na poważnie to szkoda bardzo, ale 4 to jeszcze dość dużo, prawda? No więc tak...Tak Andi, Laura pragnie Cię w taki sam sposób :D No ja normalnie nie mogę, ale jak czytam o tych ich myślach, szalejących wyobraźniach i tym, o czym pragną to resztki mojej godności całkowicie ze mną uchodzą, bo sobie wyobrażam to razem z nimi :D Także tak :D Co, ja to miałam? Andi się zakochał, achhhhh, inaczej by nie mówił, że to musi być miłość i to było takie awww...I kompletnie mi teraz nie pasuje do tej sytuacji Richard...Nie wiem, co mam o tym myśleć no...Bo ja tak bardzo pragnę połączenia Laury i Andiego, że no po prostu Richard wybacz mi. No i Welliś jest zazdrosny, niach :D pięknie, pięknie :D Opis przeżyć Laury mnie kompletnie rozbroił ;) Niech ten Werner lepiej nie wraca :D
OdpowiedzUsuńI całe szczęście, że Wanku się ogarnął! Widać, że bez Sabine żyć nie może to po, co zrywał? Ach! Ale odkupił winy...Z winem :DD no nieważne, grunt, że alkohol w tym wypadku pomógł. Ta scena była niewątpliwe urocza, słodka i romantyczna...I później to, że Welliś zrobił to samo *_* chyba już bym była jego :D tylko niech on na spokojnie dotrze do Laury i ja Cię zapewniam, ze chyba umrę z ciekawości...może wytrzymam ^^ no i tekst Laury na końcu- mistrzostwo :D
Hm..I mimo tego, że nie chcę końca to 17- stki pragnę szaleńczo ;)
Buziaki ;*
Dziękuję za komentarz :*
UsuńAaa, uwielbiam Twojego Andreasa :) U mnie nie będzie taki słodki, to znaczy - będzie na pewno bohaterem dynamicznym, ale na pewno nie będzie można aż tak się rozpływać nad nim, jak nad Twoim :)
OdpowiedzUsuńA że już nie wspomnę jakiego miałam banana na twarzy przez całą tę akcję Wanka. Trafiłaś w sedno :) I w ogóle chciałabym mieć taką zdolność opisywania wszystkiego w 1 osobie l. poj...
Czytam to opowiadanie od dużo dłuższego czasu, niż sama mam bloga i naprawdę będzie mi smutno, jak tak szybko się skończy :( Na szczęście jest jeszcze drugie, a jak tamto się skończy to zamawiamy następne :D
Pozdrawiam! ;)
Uwielbiam opis świata oczami Andiego. Ale chyba już mówiłam. Swoją drogą trochę mnie zadziwił, bo wychodzi na to, że naprawdę się zakochał po uszy. Ale nie tylko opisy Laury, ale przede wszystkim spostrzeżenia co do kolegów idiotów są fantastyczne. Denerwujący Severin, Richard o którego jest tak piekielnie zazdrosny. Słusznie?
OdpowiedzUsuńBo właśnie rozmyślam jak z tych Richardem. Sabine uważa, ze się zakochał, ale ja to już taka pewna nie jestem. Bo nie do końca rozumiem czemu tak Andiemu natychmiast wszystko wyśpiewał. Możliwe, że się przestraszył groźnej miny młodego, ale gdyby mu zależało na zdobyciu serca Laury to myślę, że dałby się pokroić, a by nie wyznał. A tu jeszcze dodał, że nie chciała by się dowiedział. Ciekawe.
A Romeo guzdrała pobił wszystko :D
uwielbiam Twoje opowiadania :) Każdy następny rozdział jest lepszy od poprzedniego, jak Ty to robisz? :) Mam nadzieję, że nie zmieścisz wszystkiego w 4 rozdziałach i poczytamy sobie trochę więcej, prosimyyyy
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :*
UsuńUpojeni winem skoczkowie zabrali się za studiowanie dziejów Romea.
OdpowiedzUsuńI jak widać Sabine idealnie pasuje na Julię. Nasza Laura już mniej, powaliła mnie jej wypowiedź. Ale co? Nie wolno pozwalać skoczkom na za dużo, bo oni granic, ani zahamowań, co Wank chyba prezentuje aż za dobrze:D
Ale przeprosił i jest kochany, więc wszystko mu razem z Sabine należy wybaczyć.
No, aż do momentu kiedy Schuster znowu zajrzy do jakiegoś schowka na miotły i będą kolejne problemy.
Tylko Rysia szkoda w tym wszystkim. Ehh... Można by jakąś trzecią wziąć do sztabu ku radości Pana Wernera.
Aaa, i rozwaliło mnie zdanie, że wszyscy się zmienili oprócz Freunda.
Cóż, Sevcio nie czuły na kobiece wdzięki.
I wiesz co? Kurcze chętnie bym wskoczyła do tego opowiadania i ukatrupiła tą Petrę zanim jeszcze się pojawi i zechce robić znowu Wellisiowi jakieś masaże.
Naiwnie liczę, że chłopczyna nabrała rozumu:/
Kocham to opowiadanie i czekam na dużo więcej:*
Pozdrawiam.
Dziękuję za komentarz :*
UsuńTo najlepszy blog jaki czytałam (a czytałam dużo) <3333 czekam na nn :*
OdpowiedzUsuńCzytam zafascynowana ten rozdział, aż doszłam do ostatniego zdania ... po czym wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem :D O matko, mam nadzieję że temu szalonemu Romeo nic się nie stanie i bezpiecznie dotrze do swojej Julii :D Cóż ... to że Romeo ... znaczy Andi ... czuje coś do Laury jest wiadome, w końcu od tak nie byłby o nią zazdrosny :) Szkoda mi w tym wszystkim Richarda, nieodwzajemnione uczucie zawsze boli, tym bardziej że musi widzieć Andiego z Laurą na co dzień. Do tego Wellinger ciska gromami z tych swoich pięknych oczu gdy tylko jakiś osobnik płci męskiej zbliży się do Laury.
OdpowiedzUsuńZa to ciesze się że Wank i Sabine się pogodzili ... przynajmniej na to wyglądało :D Pasują do siebie idealnie. Jedno bardziej szalone od drugiego :) Niech ten trenejro szybko nie wraca, bez niego jakoś tak przyjemnie jest haha :D Czekam na siedemnastkę! Pozdrawiam :*
Dziękuję za komentarz :*
UsuńUwielbiam to opowiadanie, czy już Ci to pisałam? ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam też czytać cokolwiek z perspektywy Andiego ♥
I uwielbiam Andiego zazdrośnika haha
I uwielbiam zakochanego Andiego
I uwielbiam to, że Sabine i Wank się godzą
I uwielbiam Tówj sposób pisania
I uwielbiam sceny rodem z Romeła i Juci, haha
A teraz coś, czego nie uwielbiam...skrzywdzony Richard. Ja też nie mogę go do końca rozgryźć, ale czuję, że on ma złamane serducho. Welli słusznie jest o niego zazdrosny, ech...
Szkoda, że to, co piękne, szybko się kończy. Pisz jak najdłużej :*
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na 2 http://strefa-id.blogspot.com/ :))
Ps. Czemu nie powiadomiłaś mnie o nowym rozdziale? :/ Jeśli możesz, rób to u mnie w komentarzach albo na asku (link mam na bogu)
UsuńPS: Przepraszam, zwyczajnie zapomniałam :(
UsuńJeeju kocham ten blog ♥
OdpowiedzUsuńkocham każdy rozdział
jesteś niesamowita :)
Dziękuję za komentarz :*
UsuńAwwwwwwwwww *.*
OdpowiedzUsuńsory ale skacze po pokoju jak głupia więc ten komentarz będzie bez logiki ! To takie megaaaa słodkie i romantyczne:)
i ten szalony idiotka zakochaniec jeden <3 Wank też jest sweet ! ;**
i najbardziej boska jest oczywiście ta co to wszystko skleja w słowa ! :)
pozdrwiam i zapraszam na nowości u siebie :D
Dziękuję za komentarz ;* Pozdrawiam i obiecuję zajrzeć do Ciebie, ale dziś już chyba nie dam rady, bo zasypiam na siedząco :P Buziaki :*
UsuńNowy rozdział na http://wellingerandreas.blogspot.com/ zapraszam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńAwwww *-* Andreas chciał się zabawić w Romeo i nawet nieźle mu to wyszło :D No , w końcu ' ryzykował życiem ' ^^ . Ale tak na serio to myślę , że on się bardzo zmienił i teraz chyba się coraz bardziej do siebie zbliżają :* No i nie powiem , ale mnie to cieszy <3
OdpowiedzUsuńA Wank też jest kochany , wziął winę na siebie ;D
Czekam z niecierpliwością na następny < 3
Pozdrawiam :*
Dziękuję za komentarz :*
Usuńczytam czytam i nie mogę przestać.Z niecierpliwością czekam na następny:)
OdpowiedzUsuńkiedy nowy? :D
OdpowiedzUsuńNadleciał :)
Usuńkocham tego bloga <3 twój sposób pisania, wyrażania uczuć, masz talent, to opowiadanie jest cudowne !!
OdpowiedzUsuńCieszę się :*
UsuńHej jestem Ola na poczatku chcialam Ci powiedziec że fajnie że anonimy moga dodawac na twoim blogu komy.a piszesz normalnie mega bombowo.Ta historia wzrusza ,rozwesela ,śmieszy wszystko na raz .Dzieki niej ja sama czulam sie jak Laura przy Andreasie.<33i dodawaj nastepne rozdzialy .:**>4^^`°`=]«» bo sie nie umiem doczekać..!!@@+)
OdpowiedzUsuńDzięki za koma :P
UsuńRozdział drugi na http://wellingerandreas.blogspot.com/ zapraszam serdecznie ;*
OdpowiedzUsuńLecę :)
UsuńLecę i do Ciebie :)
OdpowiedzUsuńAhahahahahahaha co ten Andreas, zwariował z miłości. Nieprawdopodobne, a jednak.
OdpowiedzUsuńProszę państwa, miłość zmienia ludzi, miłość zmienia nawet dupków, to już potwierdzone info.
(Twoje rozdziały aż same się proszę o słowo komentarzu, tak bardzo hipnotyzująco!)