poniedziałek, 3 lutego 2014

Szesnasty



ANDREAS
**********

Tego szalonego dnia zdążyłem oddać trzy skoki, z których ani jeden nie był w pełni taki, na jaki było mnie stać. Powód był prosty i dobrze mi znany — zanim udałem się na skocznię, widziałem się z Laurą, a to wystarczyło, bym rozkojarzył się całkowicie, szczególnie dlatego, że pocałowała mnie pierwsza, zupełnie dobrowolnie.
Poszedłem na trybuny kierowany jakimś dziwnym przyciąganiem i miałem rację, bo rzeczywiście tam była. Obserwowałem ją, gdy robiła zdjęcia, a jej długie włosy targał wiatr — na ten widok się uśmiechnąłem, bo posłuchała mojej rady i nie zwijała swojego największego atutu w ten śmieszny warkocz.
Podkradałem się cicho, a ona wciąż nie wyczuła mojej obecności. Im bliżej byłem, tym bardziej się zachwycałem — Laura była taka piękna, gdy myślała, że jest sama. Przechylała głowę w bok, zastanawiając się nad czymś, a ja prawie wychodziłem z siebie, by dowiedzieć się, czy myślała wtedy o mnie.
Wyraz jej twarzy, gdy się odezwałem, był tak rozczulający, że nie mogłem się powstrzymać i parsknąłem śmiechem, siedząc tuż za jej plecami. Miała oczy jak dwa koraliki i odrobinę zaczerwieniony nos. Miałem ochotę oddać jej całe swoje ubranie, bo wyglądała na nieźle zmarzniętą — nie założyła czapki, bo chciała mi się spodobać? Miałem taką nadzieję, choć było to z jej strony całkowicie daremne — nie mogłem być już chyba bardziej w nią zapatrzony, czy to w ubraniu, czy... bez.
Zaczęła robić mi zdjęcia, na co zareagowałem wewnętrzną paniką, ponieważ nienawidziłem aparatów, kamer i tego całego cholerstwa — kojarzyły mi się z medialną nagonką i wiecznym towarzystwem ciekawskich oczu. Nie dałem jednak po sobie poznać, że onieśmielał mnie obiektyw, bo nie chciałem wyjść na kretyna. Podniosłem się nieznacznie, dając jej znak, że dość już tego pstrykania. Robiło się lodowato, a ona zaczynała przypominać ofiarę odmrożenia.
Opuściła dłonie, a jej oczy się rozszerzyły, gdy przysiadłem obok i nachyliłem się w jej stronę. Naprawdę mocno hamowałem pokusę rzucenia się na nią i całowania do utraty tchu... za to wyciągnąłem z kieszeni własną czapkę i włożyłem jej na głowę, by ostudzić swoje myśli.
Patrzyła na mnie zdziwiona, jakby nikt wcześniej nie okazywał jej zainteresowania... jakby nikt się o nią nie troszczył. Nie mogłem w to uwierzyć — wpatrując się w jej twarz widziałem ufność i dobroć, które warte były odwzajemnienia. Laura była najłagodniejszą i najwspanialszą istotą, jaką kiedykolwiek poznałem.
Niezbyt jednak łagodnie rzuciła się na mnie już kilka sekund później, gdy wciąż przebywałem pod silnym wpływem jej urody. Dotyk ciepłych warg na tym cholernym mrozie bardzo mnie zaskoczył, więc zareagowałem odruchowo, przyciągając ją bliżej. Po raz kolejny ogarnęło mnie to dziwne uczucie — jakby od środka rozsadzało mnie powietrze. Oddychałem głośno, gdy moje dłonie zaplątały się w jej włosach, muskając szyję. Zacisnąłem palce na jej gardle, a pod nimi czułem galopujący puls, który szybkością dorównywał mojemu. W tamtym momencie chciałem znaleźć się z nią w jakimś odludnym, bezpiecznym miejscu i spytać czy pragnęła mnie tak mocno, jak ja jej.
Odepchnęła mnie gwałtownie, gdy ścisnąłem ją zbyt mocno. Bałem się, że w jakiś sposób mogłem ją wystraszyć — wydawała mi się delikatna i płocha, jakby przerazić ją mogła moja natarczywość.
Wyglądała na otumanioną i przerażoną, jednak wyraz jej twarzy był tak komiczny, że nie mogłem powstrzymać się od żartów — bała się, że ktoś mógł nas widzieć. Jeśli tylko o to chodziło, to byłem spokojny... dałbym sobie radę z każdym, kto miałby jakiekolwiek zastrzeżenia do naszych uczuć.
Pocałowałem ją znów, choć protestowała. Jej piski i niedostępność jeszcze bardziej wzmagały moje pragnienie, chciałem z nią walczyć — gdyby poddała mi się od razu, nie byłoby całej frajdy płynącej ze zdobywania.
Dotykała spuchniętych warg, gdy odwróciłem się, by spojrzeć na nią po raz ostatni przed udaniem się na górę. Miała rozwiane włosy i rozmarzoną twarz... więc tylko siłą powstrzymałem się od powrotu. Musiałem ją kochać, nie było innej rady, ale miałem także obowiązki wobec mojej pierwszej miłości — potężnej, nieprzewidywalnej i majestatycznej skoczni.

*** 
Po treningu wróciłem w tamto miejsce z nadzieją, że Laura wciąż tam będzie — niestety, zawiodłem się, bo trybuny były całkowicie puste, a między metalową konstrukcją zaczynał hulać coraz silniejszy wiatr.
Wydawało mi się, że widziałem Richarda, gdy przyśpieszyłem kroku, by jak najszybciej pozbyć się sprzętu i dotrzeć do hotelu. Od jakiegoś czasu Rysiu dziwnie się wobec mnie zachowywał, jakby miał mi coś za złe, albo jakby był wyjątkowo urażony. Zbywał mnie półsłówkami, gdy pytałem co u niego i w ogóle wyglądał nieciekawie — po głębszym zastanowieniu mógłbym dojść do wniosku, że my wszyscy się ostatnio zmieniliśmy. Nie, może jednak nie wszyscy — Severin pozostał tak samo upierdliwy jak przedtem.
Musiałem przecierać oczy, bo padający śnieg moczył mi twarz, utrudniając patrzenie. Tak, to zdecydowanie Richard szedł przede mną — miał na sobie znajomą kurtkę. Obok niego dreptała postać dorównująca mu wzrostem i od razu ją rozpoznałem, bo tych włosów nie byłbym w stanie pomylić z żadnymi innymi, szczególnie, że na głowie miała moją czapkę.
Laura i Richard? Nie wiadomo czemu, ale świadomość tego, że szli razem dziwnie mnie zdenerwowała. Wiedziałem, że leciał na nią od samego początku — ile to nasłuchałem się przechwałek i obietnic, że będzie ją miał. Nie traktowałem tego całkiem poważnie, myśląc, że tylko się ze mnie nabijał. Zupełnie odruchowo zacisnąłem dłoń w pięść i zwolniłem kroku, by mnie nie zauważyli. Byłem ciekaw o czym rozmawiali, ale nie mogłem zbytnio się zbliżyć.
Zatrzymali się nagle, więc ja także przystanąłem, chowając się za masywnym słupem, na którym osadzona była halogenowa lampa. Nie słyszałem zupełnie nic, oprócz szumiącego wiatru, a agresywnie zacinający mokry śnieg smagał mnie po twarzy.
Wyglądali jakby się kłócili — widziałem, że Laura była wytrącona z równowagi, choć równie dobrze mogło mi się tylko wydawać. Co ten kretyn od niej chciał? Złość dosłownie rozsadzała mnie od środka, choć jeszcze chwilę wcześniej byłem w znakomitym humorze i czułem, że góry mogę przenosić.
Rozeszli się w przeciwnych kierunkach — on w stronę przechowalni nart, a ona w stronę hotelu. Zagryzłem wargę, by potrzymać się przed pobiegnięciem za nią i wypytaniem o wszystko. Nie dotykał jej, na całe szczęście!
Zrobiło się prawie całkiem ciemno, gdy wreszcie wyszedłem ze swojej kryjówki i ruszyłem do przodu, by podążyć za Richardem. Paliło mnie od wewnątrz jakieś potężne uczucie i przez długą chwilę nie chciałem go nazwać po imieniu, choć przecież doświadczałem tego wcześniej, szczególnie podczas ważnych zawodów. Tym razem zazdrość miała inną barwę i inny smak, bo chodziło nie o odbierane mi podium, a o dziewczynę.

 ***
 
Dopiero, gdy zamknęły się za mną drzwi wejściowe hotelu, poczułem jak bardzo było mi zimno — zostawiłem za sobą szalejącą śnieżycę, a ten widok nie zapowiadał miłej podróży powrotnej.
Nie martwiłem się jeszcze tym, że trener prawdopodobnie nie wrócił z oddalonego o ładne parę kilometrów miasta, gdzie załatwiał jakieś ciemne interesy z miejscowymi. Jego wyjazd owiany był tajemnicą, więc nie wnikaliśmy w te sprawy, by uniknąć ochrzanu. Tylko głupi nie domyśliłby się, że Schuster kombinował dla nas jakieś nowinki przed Igrzyskami. Było mi to obojętne, bo w tamtym momencie czułem się na siłach, by skakać nawet bez nart.
Wcześniej dopadłem Richarda w drewnianym domku, gdzie przechowywaliśmy mniej ważne sprzęty — pisał właśnie wiadomość, gdy wszedłem do środka i nie zwrócił na mnie uwagi.
Trąciłem go lekko, bo nie chciałem wszczynać bójki bez powodu. Podniósł wzrok i odłożył telefon na półkę, mierząc mnie uważnym, ale spokojnym spojrzeniem.
Widziałem cię z Laurą — stwierdziłem, na co uniósł brwi.
Mówisz mi to, bo... ?
O czym rozmawialiście? — spytałem, ignorując jego zdziwienie.
Mogłem doskonale widzieć, że myślał nad tym, co miał mi powiedzieć. Wiedziałem, że nie usłyszę całej prawdy i cholernie mnie to wkurzyło.
Upadła, więc pomogłem jej wstać i prosiła mnie, bym nikomu o tym nie wspominał, bo to wstyd, że potyka się o własne nogi — wyrecytował, nawet nie mrugając. — Szczególnie zależało jej na tym, byś nie dowiedział się ty.
Wciąż nie spuszczałem z niego wzroku, gdy schylił się po swoje rzeczy i nie mówiąc już nic więcej, wyszedł. Drzwi zatrzasnął mocniej, niż to było konieczne — z sufitu posypały się drobne wiórki drewna, które przylgnęły do mojej kurtki.
Wciąż analizowałem jego słowa, gdy dotarłem do pokoju. Wank siedział na podłodze, oparty o łóżko i... opróżniał zawartości mini-baru prosto z gwinta. Omiotłem go zdziwionym spojrzeniem, zrzucając przemoczone rzeczy na podłogę. Wyglądał na bardzo zmienionego — twarz miał dziwnie szarą i smutną, no i te oczy... Jak mogłem nie zauważyć, że działo się z nim coś złego?
Stary, co jest? — spytałem, siadając obok.
Pociągnął zdrowo z butelki, a ja wciągnąłem nosem kwaśny zapach mocnego wina — niesłychane, że pił akurat to, skoro na co dzień nienawidził czerwonych trunków.
Odwołali nam samolot, a Schuster wróci dopiero jutro na obiad — stwierdził obojętnym tonem i znów upił łyk.
Przetrawiłem te informacje dość szybko, bo już wcześniej się tego spodziewałem i natychmiast chwyciłem go za nadgarstek, odsuwając mu butelkę od ust.
Z tego powodu upijasz się samotnie tanim winolcem, tak? — parsknąłem, siłując się z jego mocnym uściskiem.
Szarpnął się, a krople alkoholu splamiły jasny dywan, szybko w niego wsiąkając. Był zły, a raczej... zrozpaczony. Coś musiało się wydarzyć, a ja nie miałem o tym zielonego pojęcia — wcześniej żartował na treningu i śmiał się, choć może trochę przesadnie. On grał przez ten cały czas, ja byłem myślami we własnym niebie i minęliśmy się pod skocznią bez słowa.
Powiesz mi co się dzieje? — nalegałem, choć jego mina świadczyła o tym, że miał ochotę pacnąć mnie jak upierdliwą muchę.
Trener nakrył mnie w nocy z Sabine.
Uniosłem brwi, bo nie takiego wyznania się spodziewałem. Nakrył ich? Co w tym wielkiego? Przecież dobrze wiedział co się wyprawiało w naszej kadrze — nie pierwszy raz widziałby Wanka z dziewczyną, a już w szczególności nie powinno mu przeszkadzać to, że chłop się zakochał. Widać to było po nim i słychać... Wielki problem.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że to jednak był wielki problem — dostaliśmy kategoryczny zakaz rozpraszania się przed docelową imprezą sezonu, a nawet całego czterolecia. Byłem tak zauroczony Laurą i naszą szybko postępującą znajomością, że kompletnie wyleciało mi to z głowy. Schuster musiał nieźle się wkurzyć, a że trafiło akurat na Wanka, to ucierpiała też Sabine.
Bardzo się zdenerwował?
Wanki podniósł na mnie rozproszony wzrok i parsknął ironicznie, po czym znów łyknął z prawie pustej butelki. — Chciał wywalić obie, ale mu się postawiłem.
Tym razem musiałem westchnąć zdziwiony, bo całkiem mnie zatkało — chciał zwolnić dziewczyny? Niesłychane! Starość musiała mu szkodzić, bo całkiem zgłupiał...
Nie wierzę — tylko tyle mogłem powiedzieć.
Zabrałem mu butelkę i sam upiłem łyka, by natychmiast się skrzywić, bo to cholerstwo było obrzydliwe. Przetrząsnąłem barek w poszukiwaniu czegoś normalnego, aż wreszcie wpadło mi w ręce jakieś regionalne piwo, którego nazwy nie znałem. Rzuciłem drugie Wankowi, pozbywając się butelki po winie — jeśli już chciał się upić, to mógł robić to z godnością i czymś zdecydowanie bardziej niemieckim.

LAURA
******
 
Wciąż jeszcze gniewałam się trochę na Sabine za to, co wcześniej powiedziała — usiadłam z dala od niej, na podłodze, podczas gdy ona rozłożyła się na łóżku z laptopem.
Musiała oglądać jakieś zdjęcia, nie było innej możliwości, bo wraz z mozolnym upływem kolejnych minut moich uszu docierały coraz donośniejsze odgłosy podciągania nosem. Zaciskałam zęby, walcząc ze sobą, by nie zerwać się i nie przytulić jej, albo nie zwymyślać za wszystkie czasy.
Odwracałam swoją uwagę myśleniem o... Richardzie. Czy to, co wypomniała mi Sabine było prawdą? Podobałam mu się? To wydawało się tak nieprawdopodobne, że aż potrząsałam głową — jak mogłam w ogóle myśleć, że on zwrócił na mnie uwagę w taki sposób...
Analizując jego zachowanie, nie zauważyłam żadnych oznak tego, że widział we mnie coś więcej, niż tylko zwykłą pracownicę ekipy, młodszą koleżankę. Mieli tyle pięknych fanek... a każda z nich gotowa na wszystko za kilka uśmiechów i zwrócenie uwagi.
Dlaczego ja? Co było we mnie takiego specjalnego, że miałby interesować się mną Richard, a w szczególności już... Andreas. Na jego wspomnienie napięły się wszystkie znane mi mięśnie w moim ciele, a na policzki wystąpiły gorące rumieńce — nie wiadomo czy wstydu, czy podniecenia.
Stęskniłam się za jego widokiem, pomimo tego, co usłyszałam. Nie chciałam wierzyć w te słowa, zarówno Richarda jak i szalonej fanki. Odsuwałam je od siebie, spychałam w same krańce umysłu, a mimo to one wciąż tam były, tylko czekając na moją najmniejszą wątpliwość, by zaatakować ze zdwojoną siłą.
Zawierucha szalała w najlepsze, świszcząc i zawodząc, więc podciągnęłam kolana pod brodę i objęłam je ramionami. Zaczęłam się kiwać, jak za starych, sierocych czasów, gdy spędzałam w ten sposób długie godziny, kołysząc się w przód i w tył, bez końca. Walczyłam ze łzami, które napływały mi do oczu — w połowie było to spowodowane cichym płaczem Sabine, a w połowie tęsknotą za bliskością Andiego.
Uzależniłam się od niego, i to w tak krótkim czasie! Moje ciało żądało wrażeń, których nie umiałam jeszcze nazwać, choć wiedziałam, że zapewnić je mógł tylko on. Umysł zaczął pracować na wysokich obrotach — wyobrażałam go sobie w różnych sytuacjach, mniej lub bardziej... ubranego. To było silniejsze ode mnie!
Nie mogłam się powstrzymać — wykorzystując wspomnienia, których dostarczyła mi jego bliskość, odtwarzałam smak i dotyk ust, zapach skóry i dźwięk głosu. Pod zaciśniętymi powiekami stanął przede mną Andreas, który uśmiechając się tym szczególnym sposobem, trochę przekornie i krzywo, trzymał mnie w ramionach, a jego wzrok był tak gorący jak tamtej pamiętnej nocy w klubie.
Oddech przyśpieszył, serce uderzało o żebra jakby w oczekiwaniu na jakieś wydarzenie, a ja gwałtownie otworzyłam oczy, wycierając spocone dłonie o nogawki dresów.
Zagryzłam dolną wargę prawie do krwi, a moja klatka piersiowa unosiła się i opadała bardzo szybko, powodując zadyszkę. Kątem oka spojrzałam na Sabine, by sprawdzić, czy coś zauważyła. Nie, nic nie widziała. Położyła się z ramieniem pod głową i obojętnym wzrokiem wpatrywała się w ścianę obok dużego balkonowego okna, które przysłonięte było brzydką zasłoną.
Miałam zamiar odezwać się i jako pierwsza wyciągnąć dłoń na zgodę, bo serce mi się krajało, gdy widziałam jej zbolałą minę i na nowo spuchnięte oczy. Nawet nie zauważyła, że biały szlafrok zawiązała niedbale, zupełnie inaczej niż zazwyczaj.
Już prawie otwierałam usta, gdy głuchy brzdęk sprawił, że obie podskoczyłyśmy — ja zerwałam się na równe nogi, a ona uklękła na materacu, podciągając poły szlafroka pod samą szyję.
Co to było? — spytała przerażona, wpatrując się dokładnie w to samo miejsce, co ja, czyli w okno.
Otwierałam i zamykałam usta, przebierając w miejscu nogami, bo nie miałam pojęcia co robić — czyżby nadchodziła epoka lodowcowa, a z nieba zaczynały spadać bryły lodu?
Zrobiłam krok w tamtą stronę, gdy hałas się powtórzył, tym razem jeszcze głośniej. Sabine zeskoczyła z łóżka i jednym, odważnym szarpnięciem odsłoniła szybę. Widok był niesamowity — jasnopomarańczowe światło latarni, które zalewało odcinek trawnika tuż pod naszym oknem, sprawiało, że wysokie zaspy tonęły w blasku, a śnieg skrzył się milionami malutkich iskierek. Wszystko było zasypane, nawet gałęzie drzew, które momentami uchylały się pod naporem wiatru, zdecydowanie słabszego, niż jeszcze godzinę wcześniej. Pomiędzy ciemnością nieba, a jasnością śniegu, w promieniach sztucznego światła stała wysoka postać, która właśnie brała zamach, by trzasnąć śniegową kulką o naszą szybę, aż ta zadrżała.
O mój... o mój... — jąkała się zachwycona Sabine, walcząc ze łzami. — To wariat. On jest szalony!
Wiedziałam już, że tej nocy nie spędzi płacząc w poduszkę, bo oto na zaśnieżonym hotelowym trawniku stał Wank. Nie umiał się bez niej obejść zbyt długo, przyznałam to z uśmiechem.
Zapukała w szybę, by zauważył jej obecność — tak też się stało. Upuścił gromadzony śnieg i zaczął machać, zapewne wydzierając się wniebogłosy, ale został stłumiony przez wiatr.
Po chwili wciągała na siebie kurtkę i moje śniegowce, by kilka sekund później uchylać już drzwi i wychodzić na balkon. Cofnęłam się zaskoczona, ale ona działała jak w transie i nic nie było w stanie jej powstrzymać.
Okrążyłam łóżko, drżąc pod wpływem mroźnych podmuchów, które wpadły do środka, zabielając podłogę i dywan świeżym, miękkim puchem. Słyszałam piski Sabine i okrzyki Wanka — musiał wspinać się po murze! Nie chciało mi się wierzyć, że ten prawie dwumetrowy, trudny facet był zdolny do czegoś tak romantycznego i... głupiego.
Nagle moja przyjaciółka powróciła do pokoju, ślizgając się na topniejącym śniegu. Podniosłam się, lecz ona już przemierzała pokój i kierowała się ku wyjściu, zostawiając balkon stojący otworem. Widocznie Wank nie zdołał wspiąć się na piętro.
Nie czekaj na mnie — rzuciła tylko rozradowana i już miała wyjść, lecz wróciła się i mocno mnie uściskała. Złożyła szybki pocałunek na moim czole i wyszeptała ze łzami w bardzo szczęśliwych oczach. — Kocham cię, pączuszku i życzę ci, żebyś kiedykolwiek była tak szczęśliwa, jak ja w tej chwili!
Tyle ją widziałam...
Zatrzasnęłam drzwi, szczękając zębami i wytarłam paskudną breję, która zabrudziła dywan. Zastanawiałam się czy dostaniemy za to jakąś naganę — po raz kolejny dosięgłaby nas nie z mojej winy.
Nie wiedziałam co ze sobą zrobić — było zbyt wcześnie na położenie się do łóżka i nie chciałam robić tego w samotności, na wypadek, gdybym jednak zasnęła. Wolałam mieć obok siebie Sabine, gdy budziłam się przerażona, po raz kolejny zamordowana we śnie.
  Zgasiłam światło i usiadłam na zwolnionym przez Sabine łóżku, otwierając laptopa — tak, jak się spodziewałam z ekranu spoglądała na mnie roześmiana twarz Wanka.
Zazdrościłam jej takiego obrotu spraw, i bardzo. W pustym pokoju, w ciemności mogłam przyznać, że byłam samotna, a Andreas widocznie nie tęsknił na tyle, by mnie odszukać w takim małym hotelu.
Może spotkał się z Petrą, gdziekolwiek mieszkała? Może właśnie spędzał czas z inną dziewczyną, lepszą ode mnie i bardziej dla niego odpowiednią? Co mogłam zrobić, oprócz kolejnego zatopienia się we wspomnieniach, które były najpiękniejszym, co posiadałam?
Tym razem było ciszej, niż jeszcze chwilę wcześniej, a jednak zerwałam się natychmiast, a całe moje ciało stanęło w płomieniach — wiedziałam, że przyjdzie! Nie wierzyłam, ale podświadomie byłam tego pewna.
Włożyłam na siebie pierwszą lepszą rzecz, była to bluza z kapturem Sabine, pachnąca jej perfumami. Nie zawracałam sobie głowy butami, wsunęłam stopy w pierwsze lepsze kapcie i już sekundę później to ja szarpałam się z zasłoną i klamką.
Jaki był mój zawód, gdy na zewnątrz ujrzałam jedynie biel trawnika i wydeptane przez Wanka ślady. To niemożliwe... — przemknęło mi przez myśl —... przecież słyszałam wyraźnie! Nie wymyśliłam sobie tego.
Oparłam dłonie na zimnej, metalowej poręczy i odsapnęłam głośno, zmieniając oddech w obłok białej pary. Kilka płatków śniegu osiadło mi na nosie i ustach, a ja po raz ostatni spojrzałam w dół, upewniając się, że nikogo tam nie było i odwróciłam się, by wrócić do środka.
Nie odchodź — upomniał mnie napięty z wysiłku głos, więc prawie pisnęłam z zaskoczenia. — Całkiem dobrze mi idzie, jeszcze tylko jakieś dwa metry i już jestem u ciebie.
To naprawdę był on! Tylko gdzie... ? Natychmiast wychyliłam się głębiej poza barierkę i wtedy ujrzałam ciemny kształt wspinający się w górę po obumarłych i zwiędniętych latoroślach, które zwisały smętnie z balkonu, aż na sam dół.
Słyszałam trzask pękających gałązek i ciche przekleństwa. Zrobiło mi się autentycznie słabo — co on wyprawiał? Czy to były jakieś żarty, czy kiepska podróba sceny balkonowej rodem z szeroko wszystkim znanego filmu?
Nie wiem co tak naprawdę mówiła Julia widząc, jak Romeo ryzykował życie, wspinając się po ścianie na jej balkon — nie byłam nią i nie mogłam postawić się w jej sytuacji, bo nie byliśmy w pieprzonej Weronie, a ja miałam akurat początki ataku paniki.
Otworzyłam usta, przykładając do nich zmarzniętą dłoń — co powiedziałaby Julia? Ahhh, Romeo... uważaj na siebie, bo widzę cię w takim cieniu i w ogóle... 
Nie, ja miałam do przekazania bardzo jasny komunikat, zwięzły i jednoznaczny, który w innych okolicznościach nigdy, przenigdy nie opuściłby mojego gardła:
Spadniesz i złamiesz sobie kark przed samymi igrzyskami, ty szalony idioto!

57 komentarzy:

  1. Jejku, jejku, jejku. Jesteś cudowna, wiesz? I cholera, miałaś racje, cudowny tem filmik, wzruszyłam się. Rozdział jak zawsze świetny. I w sumie jak sobie pomyślę o Rysiu, to on od samego początku był milusi dla Laury, więc może on od razu się w niej zakochał.. No i dwóch Andreasów upijających się.. No nie mogę. Zaskoczyłaś mnie totalnie tym Wellim wspinającym się na balkon. Ah co ta miłość robi z facetami.. Niepokoi mnie fakt, że zbliżamy się do końca :( No ale i tak cudownie piszesz :*
    Pozdrawiam cieplutko i życzę dużo weny :*
    done-with-the-wind.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. ojejku jak słodko na koniec <3
    nie wiem czemu, ale chciałabym zeby im nie wyszło
    ja głupia uwielbiająca smutne zakónczenia XD

    OdpowiedzUsuń
  3. o rany <3 tak świetnie przekazałaś wszystkie uczucia i w ogóle, że czytało się jak zwykle świetnie ! powtórzę się - masz niesamowity talent, którego jestem fanką i bardzo się cieszę, że zupełnie przypadkiem z nudów kiedyś trafiłam na Twoje blogi :3
    Pozdrowienia z Wielkopolski! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :* Pozdrawiam z Podkarpacia :)

      Usuń
  4. Jak to miło poczytać sobie rozdział po pierwszym dniu szkoły po feriach. Jest cudowny! Jak zwykle z resztą ; ) Uwielbiam to opowiadanie. Andrzeje są takie kochane ! Ostatnio mam szczególną fazę na jednego z nich. Ostatnio w nocy nie mogłam spać i postanowiłam kolejny raz przeczytać Twoje opowiadanie o Kocie. Fragmenty ostatniego rozdziału czytałam kilka razy i aż się poryczałam! Mam nadzieję,że masz jeszcze nieskończenie wiele takich pomysłów i powstaną inne historie. Bo ja nie wyobrażam sobie życia bez czytania Twoich opowiadań! ; )

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział cudowny. Andreas zazdrosny o Rysia? Ciekawie ;) Dzięki Bogu Wank poszedł po rozum do głowy i odzyskał Sabine. Wellinger zwariował przez tą miłość, ale podoba mi się to. Jestem ciekawa po co on się wspina po tych latoroślach jak trenera nie ma? Nie mniej jednak scena bardzo romantyczna. Rozdział taki 'słodki' więc coś mi mówi że kolejny będzie zupełnie inny. 4 rozdziały to jeszcze szmat czasu tylko szkoda że nie będzie happy endu jak to kiedyś już oznajmiłaś. Czekam na następny i pozdrawiam gorąco :)

    OdpowiedzUsuń
  6. O kurcze! Co za wspaniały wieczór! Dziękuję, dziękuję, dziękuję :)
    Hmm, czy tym wspinającym kimś oby na pewno jest Andi? No dobra, nasza Laura usłyszała jego głos, ale umysł czasem płata nam różne figle :) W sumie nie jest tak dokładnie, tak bezpośrednio powiedziane... :) Ale to może tylko moje intrygi! :D Lubię knuć.
    Eh, moje serce jest niemieckie! *.*
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kolejny świetny rozdział :3 Andi kocha Laurę lalalallallaa :D Wszystko tak pięknie się ułożyło. Wank śpiewający serenadę jak mniemam, wygrał rozdział, takie to urocze, alkohol dodaje Ci skrzyyydeł. Hahahahahahha winiacze z barku pokojowego, oj panowie niezły poziom,oczywiście Welli nie będzie tego paskudztwa pił i już piwo, bardzo patriotycznie. Z Welliego taki zazdrośnik, kto by pomyślał, czyżby opamiętał się wreszcie raz na zawsze, oby...Co mu do łba strzeliło,żeby wspinać się na ten balkon, słowa i myśli Laury mówią wszystko nic dodać nic ująć. Bądź co bądź to jednak bardzo urocze i się ceni. Wielcy pocieszyciele nadeszli, jednak piwo im przemówiło do rozumu.
    Ale jak to zbliżamy się do końca? ;-; Chociaż w sumie startujesz z Kotami po zakończeniu tego, to może zaleczy jakoś rany na mym serduszku z powodu końca tej przygody :D
    Pozdrawiam i duuużo weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  8. O Boże
    Ja nie wiem jak Ty to robisz, ale każdy kolejny rozdział jaki dodasz jest po prostu fenomenalny i bije na głowę poprzedni,mimo że poprzedni też przecież był szczytem geniuszu.
    Ale najwyraźniej Twój geniusz jest zwyczajnie nieograniczony, a mój mały móżdżek nigdy tego nie ogarnie.
    Także ten ... jejciu, ten opis uczuć Andreasa namącił mi w głowie. naprawdę, wcześniej nazywałam to co czuje do Laury wszystkim tylko nie miłością, ale teraz ... kurde, już sama nie wiem,
    Miałaś rację z tym Szekspirem, Wank rozwalił system. Zresztą już wcześniej upijając się winem, ale teraz to totalnie.
    Za to końcówka mnie zniszczyła. Serio? Andi Młodszy poszedł w slady starszego kolegi?
    Bo to ... był on, a nie Rysiu, prawda?
    Kurde. Jestem zachwycona.
    Uwielbiam Cię, wiesz?
    I w ogóle mi się nie podoba opcja zamknięcia tego opowiadania w 20 rozdziałach. To znaczy, że zostały tylko 4?
    Buuu, będę płakać.
    Trzymaj się <33

    OdpowiedzUsuń
  9. Boże co on robi ! Teraz nie zasnę ! Tak mi szkoda Ryszarda bo chodź jestem za Andim to Ryszard to fajny chłop! Dziś krótko powaliłaś mnie na kolana !
    PsZapraszam do siebie :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Postanowiłam sobie, że będę komentować na bieżąco, aby nie męczyć Cie obszernymi komentarzami ;).

    Ojej *.*

    Dobra. Już sama nie wiem co myśleć. Z jednej strony Andreas: Awww... Z drugiej Rysio: Awww...

    Nie wyobrażasz sobie co się dzieje w mojej głowie :D.

    Ta scena balkonowa (chociaż to tylko początek) jest... słodka, no. <3 Zaczynam podejrzewać, że zrobisz z Rysia dupka i nie podoba mi się to, ale co poradzić, już kiedyś w pewnym opowiadaniu przez to przechodziłam (głównym bohaterem był Macek Muzaj) i obeszło sie bez załamania nerwowego, zatem nie będziesz mieć mnie na sumieniu (chyba, że któregoś z amantów uśmiercisz, wtedy nic nie obiecuję) :D.

    Sabine przypomina mi moją byłą ,,przyjaciółkę'', ale tylko w tym, że jest bardzo zmienna i łatwo popada w skrajności. W sumie to wczoraj zachowywałam się podobnie, ale mniejsza z tym ;).

    W sumie to dobrze, ze nie masz zamiaru ciągnąć opowieści w nieskończoność. Oczywiście, z chęcią bym przeczytała więcej, ale najważniejsze jest, żeby nie przesadzić ;).

    Podsumowując powyższe rozważania (polonistka byłaby ze mnie dumna za ten zwrot): rozdział na wysokim poziomi, tak trzymaj :D.

    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Mój boże! Andi <3 Taki słodki ;33
    Chcę więcej! Mam nadzieję, że do czegoś dojdzie xD

    OdpowiedzUsuń
  12. O Boże! Miałam przeczucia ,że dziś będzie rozdział i co? Nie pomyliłam się :D Andi jest szalony i za to go kocham ,no i oczywiście za te jego błękitne oczy,blond włosy no i długo by wymieniać :D Zazdroszczę Laurze takiego faceta :) Richard ma się od niej odwalić bo jak nie to utnę mu rękę xD Kocham to opowiadanie <3 Proszę nie kończ na 20 rozdziałach tylko :C To dla mnie za mało. Boże to jest takie świetne. Jak ty zakończysz to opowiadanie to ja chyba w depresje popadnę :D :) Naprawdę no! C: Wank mnie rozwala całkowicie. Tak się z Sabine rozstaje a tu jak szalony wspina się po dachu. Czemu nie wejdą drzwiami? xD Nie kumam! Schuster niech tam nawet do wieczora jutrzejszego siedzi. Bez niego lepiej :D Pozdrawiam i w środę lub piątek jak będziesz mogła zapraszam do mnie ;))

    OdpowiedzUsuń
  13. Twój wstęp mnie dobił... to jeszcze tylko 4 rozdziały zostały, ale jak to?! :( I nadal się łudzę, że zmieniłaś plany, co do zakończenia :D Rozdział bardzo ciekawy, jak zawsze! Super, że nadrobiłaś z Andim ;) On się naprawdę w niej zakochał i to po same uszy! :))) Wiedziałam, że "Wanki" się pogodzą, to było do przewidzenia ;) Wspinaczka chłopaków rozłożyła mnie na łopatki, a końcowy tekst Laury jest po prostu mistrzowski :D Czekam na kolejny rozdział! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. aww jak romantycznie :D świetny rozdział :) ale czy konieczne jest to żebyś kończyła opowiadanie po 20 rozdziałach ? ;p bo ja myślę że nie ;) no ale zrobisz co uznasz za stosowne i będę musiała pogodzić się z twoją decyzją :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam najlepszą i najwspanialszą blogerkę ;D Znów zachwycasz mnie swoim rozdziałem ;) Opisana uczucia Wellingera są takie..Hm..nie wiem jak je nazwać, ale jak na niego to takie w sumie niezwykłe :) Zdenerwował się nasz kochany Andreas widząc Laurę z Richardem.. W sumie skoro coś do niej czuję to w sumie zrozumiałe ;) Bądź co bądź, ale ja i tak jestem za Freitagiem ;D Strasznie go lubię ;) Wanki! ;D Nawalony w trzy i trochę zbiera się na to i idzie do Sabine jako Romeo ;D Scena balkonowa po prostu zmiażdżyła ;) Haha a reakcja Laury na wspinającego się Andiego była dosadna ;D
    Jesteś najlepsza! I tak mi się trochę smutno zrobiło jak na wstępie napisałaś, że zamkniesz tą niezwykłą historię w 20 rozdziałach.. ;( Ale co się ma skończyć to i tak się kiedyś skończy a ja myślę i mam nadzieję, że po zakończeniu zimowych odcieni stworzysz kolejną niezwykłą i niezapomnianą historię :)
    Pozdrawiam i całuję ;*
    Kondziorek ;D

    OdpowiedzUsuń
  16. Prawda ze nic mu sie nie stanie?? Kolejny super rozdział. Niestety nie mam kompletnie siły na długi komentarz bo szkoła mnie wykańcza :( wybacz. Powiem jedno, po raz kolejny pokazalas ze masz talent, jestes niesamowita. Kiedy jakiś rozdział o Gregorze?
    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  17. Kobitko kochana, jakie 4 rozdziały? Do pięćdziesiątki co najmniej! :D Tak na poważnie to szkoda bardzo, ale 4 to jeszcze dość dużo, prawda? No więc tak...Tak Andi, Laura pragnie Cię w taki sam sposób :D No ja normalnie nie mogę, ale jak czytam o tych ich myślach, szalejących wyobraźniach i tym, o czym pragną to resztki mojej godności całkowicie ze mną uchodzą, bo sobie wyobrażam to razem z nimi :D Także tak :D Co, ja to miałam? Andi się zakochał, achhhhh, inaczej by nie mówił, że to musi być miłość i to było takie awww...I kompletnie mi teraz nie pasuje do tej sytuacji Richard...Nie wiem, co mam o tym myśleć no...Bo ja tak bardzo pragnę połączenia Laury i Andiego, że no po prostu Richard wybacz mi. No i Welliś jest zazdrosny, niach :D pięknie, pięknie :D Opis przeżyć Laury mnie kompletnie rozbroił ;) Niech ten Werner lepiej nie wraca :D
    I całe szczęście, że Wanku się ogarnął! Widać, że bez Sabine żyć nie może to po, co zrywał? Ach! Ale odkupił winy...Z winem :DD no nieważne, grunt, że alkohol w tym wypadku pomógł. Ta scena była niewątpliwe urocza, słodka i romantyczna...I później to, że Welliś zrobił to samo *_* chyba już bym była jego :D tylko niech on na spokojnie dotrze do Laury i ja Cię zapewniam, ze chyba umrę z ciekawości...może wytrzymam ^^ no i tekst Laury na końcu- mistrzostwo :D
    Hm..I mimo tego, że nie chcę końca to 17- stki pragnę szaleńczo ;)
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  18. Aaa, uwielbiam Twojego Andreasa :) U mnie nie będzie taki słodki, to znaczy - będzie na pewno bohaterem dynamicznym, ale na pewno nie będzie można aż tak się rozpływać nad nim, jak nad Twoim :)

    A że już nie wspomnę jakiego miałam banana na twarzy przez całą tę akcję Wanka. Trafiłaś w sedno :) I w ogóle chciałabym mieć taką zdolność opisywania wszystkiego w 1 osobie l. poj...

    Czytam to opowiadanie od dużo dłuższego czasu, niż sama mam bloga i naprawdę będzie mi smutno, jak tak szybko się skończy :( Na szczęście jest jeszcze drugie, a jak tamto się skończy to zamawiamy następne :D

    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam opis świata oczami Andiego. Ale chyba już mówiłam. Swoją drogą trochę mnie zadziwił, bo wychodzi na to, że naprawdę się zakochał po uszy. Ale nie tylko opisy Laury, ale przede wszystkim spostrzeżenia co do kolegów idiotów są fantastyczne. Denerwujący Severin, Richard o którego jest tak piekielnie zazdrosny. Słusznie?

    Bo właśnie rozmyślam jak z tych Richardem. Sabine uważa, ze się zakochał, ale ja to już taka pewna nie jestem. Bo nie do końca rozumiem czemu tak Andiemu natychmiast wszystko wyśpiewał. Możliwe, że się przestraszył groźnej miny młodego, ale gdyby mu zależało na zdobyciu serca Laury to myślę, że dałby się pokroić, a by nie wyznał. A tu jeszcze dodał, że nie chciała by się dowiedział. Ciekawe.

    A Romeo guzdrała pobił wszystko :D

    OdpowiedzUsuń
  20. uwielbiam Twoje opowiadania :) Każdy następny rozdział jest lepszy od poprzedniego, jak Ty to robisz? :) Mam nadzieję, że nie zmieścisz wszystkiego w 4 rozdziałach i poczytamy sobie trochę więcej, prosimyyyy

    OdpowiedzUsuń
  21. Upojeni winem skoczkowie zabrali się za studiowanie dziejów Romea.
    I jak widać Sabine idealnie pasuje na Julię. Nasza Laura już mniej, powaliła mnie jej wypowiedź. Ale co? Nie wolno pozwalać skoczkom na za dużo, bo oni granic, ani zahamowań, co Wank chyba prezentuje aż za dobrze:D
    Ale przeprosił i jest kochany, więc wszystko mu razem z Sabine należy wybaczyć.
    No, aż do momentu kiedy Schuster znowu zajrzy do jakiegoś schowka na miotły i będą kolejne problemy.

    Tylko Rysia szkoda w tym wszystkim. Ehh... Można by jakąś trzecią wziąć do sztabu ku radości Pana Wernera.
    Aaa, i rozwaliło mnie zdanie, że wszyscy się zmienili oprócz Freunda.
    Cóż, Sevcio nie czuły na kobiece wdzięki.

    I wiesz co? Kurcze chętnie bym wskoczyła do tego opowiadania i ukatrupiła tą Petrę zanim jeszcze się pojawi i zechce robić znowu Wellisiowi jakieś masaże.
    Naiwnie liczę, że chłopczyna nabrała rozumu:/

    Kocham to opowiadanie i czekam na dużo więcej:*
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  22. To najlepszy blog jaki czytałam (a czytałam dużo) <3333 czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  23. Czytam zafascynowana ten rozdział, aż doszłam do ostatniego zdania ... po czym wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem :D O matko, mam nadzieję że temu szalonemu Romeo nic się nie stanie i bezpiecznie dotrze do swojej Julii :D Cóż ... to że Romeo ... znaczy Andi ... czuje coś do Laury jest wiadome, w końcu od tak nie byłby o nią zazdrosny :) Szkoda mi w tym wszystkim Richarda, nieodwzajemnione uczucie zawsze boli, tym bardziej że musi widzieć Andiego z Laurą na co dzień. Do tego Wellinger ciska gromami z tych swoich pięknych oczu gdy tylko jakiś osobnik płci męskiej zbliży się do Laury.
    Za to ciesze się że Wank i Sabine się pogodzili ... przynajmniej na to wyglądało :D Pasują do siebie idealnie. Jedno bardziej szalone od drugiego :) Niech ten trenejro szybko nie wraca, bez niego jakoś tak przyjemnie jest haha :D Czekam na siedemnastkę! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Uwielbiam to opowiadanie, czy już Ci to pisałam? ;)
    Uwielbiam też czytać cokolwiek z perspektywy Andiego ♥
    I uwielbiam Andiego zazdrośnika haha
    I uwielbiam zakochanego Andiego
    I uwielbiam to, że Sabine i Wank się godzą
    I uwielbiam Tówj sposób pisania
    I uwielbiam sceny rodem z Romeła i Juci, haha
    A teraz coś, czego nie uwielbiam...skrzywdzony Richard. Ja też nie mogę go do końca rozgryźć, ale czuję, że on ma złamane serducho. Welli słusznie jest o niego zazdrosny, ech...
    Szkoda, że to, co piękne, szybko się kończy. Pisz jak najdłużej :*
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na 2 http://strefa-id.blogspot.com/ :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Czemu nie powiadomiłaś mnie o nowym rozdziale? :/ Jeśli możesz, rób to u mnie w komentarzach albo na asku (link mam na bogu)

      Usuń
    2. PS: Przepraszam, zwyczajnie zapomniałam :(

      Usuń
  25. Jeeju kocham ten blog ♥
    kocham każdy rozdział
    jesteś niesamowita :)

    OdpowiedzUsuń
  26. Awwwwwwwwww *.*
    sory ale skacze po pokoju jak głupia więc ten komentarz będzie bez logiki ! To takie megaaaa słodkie i romantyczne:)
    i ten szalony idiotka zakochaniec jeden <3 Wank też jest sweet ! ;**
    i najbardziej boska jest oczywiście ta co to wszystko skleja w słowa ! :)
    pozdrwiam i zapraszam na nowości u siebie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz ;* Pozdrawiam i obiecuję zajrzeć do Ciebie, ale dziś już chyba nie dam rady, bo zasypiam na siedząco :P Buziaki :*

      Usuń
  27. Nowy rozdział na http://wellingerandreas.blogspot.com/ zapraszam serdecznie :*

    OdpowiedzUsuń
  28. Awwww *-* Andreas chciał się zabawić w Romeo i nawet nieźle mu to wyszło :D No , w końcu ' ryzykował życiem ' ^^ . Ale tak na serio to myślę , że on się bardzo zmienił i teraz chyba się coraz bardziej do siebie zbliżają :* No i nie powiem , ale mnie to cieszy <3
    A Wank też jest kochany , wziął winę na siebie ;D
    Czekam z niecierpliwością na następny < 3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  29. czytam czytam i nie mogę przestać.Z niecierpliwością czekam na następny:)

    OdpowiedzUsuń
  30. kiedy nowy? :D

    OdpowiedzUsuń
  31. kocham tego bloga <3 twój sposób pisania, wyrażania uczuć, masz talent, to opowiadanie jest cudowne !!

    OdpowiedzUsuń
  32. Hej jestem Ola na poczatku chcialam Ci powiedziec że fajnie że anonimy moga dodawac na twoim blogu komy.a piszesz normalnie mega bombowo.Ta historia wzrusza ,rozwesela ,śmieszy wszystko na raz .Dzieki niej ja sama czulam sie jak Laura przy Andreasie.<33i dodawaj nastepne rozdzialy .:**>4^^`°`=]«» bo sie nie umiem doczekać..!!@@+)

    OdpowiedzUsuń
  33. Rozdział drugi na http://wellingerandreas.blogspot.com/ zapraszam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  34. Ahahahahahahaha co ten Andreas, zwariował z miłości. Nieprawdopodobne, a jednak.
    Proszę państwa, miłość zmienia ludzi, miłość zmienia nawet dupków, to już potwierdzone info.

    (Twoje rozdziały aż same się proszę o słowo komentarzu, tak bardzo hipnotyzująco!)

    OdpowiedzUsuń