czwartek, 20 lutego 2014

Osiemnasty



ANDREAS

*********



To się stało tak szybko — w sekundę po usłyszeniu głosu Sabine, zerwałem się gwałtownie na równe nogi i niewiele myśląc chwyciłem koc, by... przykryć nim Laurę.
Nie wiem dlaczego to zrobiłem. Nie mam zielonego pojęcia po jaką cholerę narzuciłem na nią ten kawał polarowego materiału tak, by zakrył ją od stóp do głów, jakbym chciał ją ukryć i udawać, że jej tam nie było.
Co mi strzeliło do głowy? Chyba krew z całego ciała musiała spłynąć mi w to jedno konkretne miejsce, bo z myśleniem było u mnie kiepsko.
Wyprostowałem się szybko, obciągając wymiętoloną koszulkę, a później stanąłem oko w oko z blondynką. Mrugałem bardzo szybko, udając niewinnego.
No, no... proszę, proszę... — uśmiechnęła się jeszcze szerzej, opierając dłonie na wydatnych biodrach. — … właśnie doszłam do wniosku, że chyba wybrałam nie tego Andreasa co trzeba. Chłopcze, urosło ci się... że tak powiem!
Zanim zdążyłem połączyć te słowa z wymownym spojrzeniem, którym mnie omiotła, Laura — wciąż ukryta — zaniosła się spazmatycznym chichotem. Zmarszczyłem brwi, bo wiedziały coś, o czym nie miałem pojęcia i śmiały się ze mnie...
Romantyczny nastrój prysł, a moja samokontrola, wystawiana na próbę przez tyle czasu, znów musiała stoczyć niewidzialny bój z własnym ciałem. Nie, nie byłem wkurzony. Przecież cierpliwość to moje drugie imię...
Cholera! Było już tak blisko... miałem ją przy sobie... pod sobą. Powiedziałem, że ją kocham, a ona była taka niewinna i prawdziwa! To, co między nami zaszło, mogło być jeszcze piękniejsze, gdyby nie Sabine i jej całkowity brak wyczucia czasu...
Mogłabyś nauczyć się pukać? — spytałem z wyrzutem, siadając na rozkopanej pościeli, bo wreszcie dotarło do mnie, że śmiała się z dosyć widocznego dowodu mojej adoracji w stosunku do Laury.
Mam pukać do drzwi własnego pokoju? — żachnęła się, a ja w tym momencie chwyciłem za koc i ściągnąłem go z Laury, by wstydziła się razem ze mną. — Wybacz, blondasku, ale napastowałeś mojego pączuszka... w dodatku robiłeś to na moim łóżku. Jak mam teraz pójść spać?
Tym razem oboje zmarszczyliśmy brwi.
Nie jestem pączuszkiem... — obruszyła się Laura, chwytając moją dłoń i tym samym ocierając się o nogawkę moich spodni, na co zareagowałem odruchowo i szybko się odsunąłem. Spojrzała na mnie z wyrzutem.
Nie napastowałem jej! — chciałem się usprawiedliwić. — Ona też tego chciała... to znaczy... do niczego jej nie zmuszałem i... — już w tamtym momencie robiłem z siebie kompletnego głupca, ale słowa same cisnęły mi się na język, tak byłem zażenowany tą wpadką.
Nie wątpię — prychnęła Sabine, podchodząc bliżej i zganiając nas z łóżka, by poprawić pościel. Trzymałem się w odpowiedniej odległości od Laury, tak by nasze ciała się nie stykały. Czułem się jak wulkan sfrustrowania. — Ktoś te pająki przegonić musi, co nie pączuszku?
Tym razem to ja ryknąłem śmiechem, widząc jak wielkie zrobiły się oczy mojej Laury, gdy spojrzała na swoją przyjaciółkę z żądzą mordu wypisaną na twarzy. Ta sytuacja stała się tak absurdalna, że miałem ochotę przymknąć powieki i szczypać ramiona, by okazała się snem — oczywiście od momentu wtargnięcia Sabine.
Zamilcz, Sabine, błagam cię! — pisnęła, cofając się w moją stronę. Przylgnęła do mnie plecami, poczułem zapach jej włosów i nagle wróciły te wszystkie wspomnienia... była tak blisko... znów zbyt blisko, a ja już ledwo nad sobą panowałem.
Muszę... muszę... — wyjąkałem, odsuwając ją na odległość ramion. Mózg zmienił mi się w papkę, a Sabine patrzyła na nas z triumfującą miną, kiwając głową.
Wiem, że musisz, złociutki, ale tej nocy sam się sobą zajmij, bo Laura idzie spać.
Jej ton był żartobliwy, a jednak stanowczy i nawet puściłem mimo uszu wzmiankę o zajmowaniu się samym sobą. Też mi coś! Odezwała się ta, co wyciskała z Wanka siódme poty we wszystkich możliwych składzikach, windach i nieużywanych pomieszczeniach. Zdradził mi co nieco w ramach naszej męskiej solidarności.
Już chciałem wyjść — ruszyłem w stronę drzwi, obdarzając Laurę ostatnim spojrzeniem, które kryło tajemnice jakie tylko ona mogła zrozumieć. Miałem nadzieję, że dobrze je odczyta. Położyłem dłoń na klamce, a w tym momencie ktoś szarpnął za nią z drugiej strony i stanąłem oko w oko z... niestety, właśnie z Wankiem.
Nie, no... tylko tego mi było trzeba! Może jeszcze Severina ze sobą przyprowadził? On to by mnie na duchu podniósł!
Co ty, kurde, swojego pokoju nie masz? — spytał nieco bełkotliwie, a jego oddech wciąż nosił w sobie te zwalające z nóg ślady alkoholu, który wlał w siebie wcześniej. Piliśmy mniej więcej po równo — ja jedno piwo w pięć minut, on pięć piw w minutę.
Przyszedł domator... — prychnąłem, wypychając go na zewnątrz, ale zaparł się nogami w podłogę, jak jakiś uparty osioł.
SABINE! — ryknął nagle i tak głośno, jakby blondynka stała co najmniej na drugim końcu stadionu, a nie kilka metrów od niego. Wyrywał mi się i wsadził głowę przez szparę. — KOCHAM CIĘ. BUZIACZKI!
Przymknąłem powieki, napierając na niego, by wreszcie wyciągnąć go na korytarz. Nie osioł — to baran!
Buziaczki? Serio? — spytałem, gdy już drzwi się za nami zamknęły. Spojrzałem na niego z niedowierzaniem, a on zawracał się po korytarzu z miną... cholernie błogą i całkowicie oderwaną od rzeczywistości.
Andreas — zwrócił się do mnie oficjalnie, jakby przemawiał do królowej angielskiej. — Ja się zakochałem.
Procenty stopniowo uderzały mu do głowy, co było dziwne, bo ostatnie piwo wlał w siebie jakąś godzinę wcześniej — zdanie, którym mnie uraczył brzmiało w jego ustach mniej więcej jak: adeas ja se sachochałem.
Tak , tak... to już wszyscy wiemy. Pozwól, że zaprowadzę cię do łóżka, bo nie powinieneś mieć w tym momencie styczności z ludźmi. Zwierzęta też mogłyby ucierpieć — stwierdziłem i jedynie cudem udało mi się wepchnąć go do naszego pokoju.
Dopiero później, gdy już zapakowałem go pod poduszkę — wciąż w spodniach i jednym bucie — doszedłem do wniosku, że coś musiało być nie tak z tym regionalnym piwem, które wypiliśmy.
Podszedłem do barku, przy którym walały się puszki i butelki — sięgnąłem po jedną z nich, przybliżając się do lampki. Zielona etykietka, słowa, których nie rozumiałem, a później mój wzrok padł na liczbę procentów, jakie ten złocisty napój w sobie zawierał i gwizdnąłem cicho pod nosem — kto by pomyślał, że Norki potrafili robić tak szatańskie piwo!

***

Obudziłem się w środku nocy — choć nie mogłem być tego pewien, bo w tamtym miejscu ciężko było rozróżnić porę. Pierwsze, co poczułem, to było... cholerne zimno.
Drgnąłem, prostując zdrętwiałe kończyny — musiałem zasnąć w fotelu! Pokój był ciemny i cichy, a za oknem wciąż szalała zamieć. Coś mi bardzo nie pasowało... coś było bardzo nie tak.
Nie miałem kaca, za co dziękowałem samemu sobie, bo rozważnie wypiłem tylko trochę, ale głowa dziwnie bolała... to chyba wina tego chłodu. Obłoki pary, które wypuszczałem przy każdym oddechu, bieliły mi się przed oczami, zawisając w powietrzu i ginąc. Dlaczego w tym hotelu panował mróz?!
Zerwałem się, prawie upadając, bo w lewej nodze nie wróciło mi jeszcze prawidłowe krążenie — całe szczęście, że mózg działał, choć musiałem śnić o poruszających rzeczach... po takich wydarzeniach.
Laura, Laura... — westchnąłem, pocierając ramiona. — Coś ty ze mną zrobiła?
Automatycznie pomyślałem o niej — towarzyszyła mi od wielu dni, gdy się kładłem, była ze mną, gdy spałem, a budziłem się, zaciskając dłoń w pięść na poduszce, bo jej tam nie było.
Chciałem z nią być, pod każdym tych słów znaczeniem, choć było to ryzykowne... być może dlatego, że nasze kontakty były zakazane, tak bardzo jej pragnąłem wbrew wszystkim?
Nie, nie taki był powód. Ona nim była — jej piękne ciało i jeszcze piękniejsza dusza. Tak, mówiłem sobie często — Andreas, co ty pieprzysz? Jaka dusza? Przecież chciałbyś ją po prostu zaliczyć, bo ci się podoba. Ciągnie cię do niej. Musisz wykorzystać okazję, gdy tylko się taka nadarzy.
To prawda — takie myśli towarzyszyły mi o każdej porze dnia i nocy, co było normalne. Ja byłem normalny — faceci w moim wieku nie myślą zbyt wiele o wnętrzu i innych dyrdymałach. Oni chcą zdobywać.
Ta cząstka męskiej natury była we mnie silna i wcale się z nią nie ukrywałem, ale było jeszcze coś — to świeże i niedawno poznane uczucie szacunku dla dziewczyny, którą obdarzyłem nie tylko miłością ciała. Jeśli w życiu każdego nastolatka przychodziło coś takiego, jak dorastanie, to śmiało mogłem powiedzieć, że od momentu poznania Laury dorosłem.
Mogłem to połączyć! Byłem wciąż młody i głupi, ale mogło nam się udać, gdybyśmy dostali chwilę dla siebie w samotności, gdzieś z dala od zgiełku i zamieszania, w jakich przyszło nam się poznać.
Po Igrzyskach, mówiłem sobie, zabiorę ją do takiego miejsca i wreszcie spokojnie porozmawiamy, poznamy się lepiej. Chciałem tego... potrzeby ciała zeszły na drugi plan, choć wciąż silnie o sobie przypominały. Byłem tylko człowiekiem... ale mogłem poczekać.
Otrząsnąłem się z chwilowych rozmyślań, bo kołdra, pod którą powinien leżeć Wank, okazała się równie chłodna, jak wnętrze pokoju. Pomacałem raz jeszcze, a później zapaliłem lampkę...
No tak, mogłem się tego spodziewać — łóżko było puste, zniknęły jego ciuchy, choć pozostał samotny but, którego siłą zdarłem mu ze stopy. Przeczesałem włosy palcami, bo nagle poczułem się nieźle wkurzony — co, jeśli polazł do Sabine o drugiej nad ranem?
Niewiele myśląc ogarnąłem się szybko i wypadłem na korytarz. Zimno, wszędzie cholernie zimno! Lodowato! Co to się działo? Epoka lodowcowa, czy ktoś zapomniał uruchomić ogrzewanie w tym marnym hotelu?
Skierowałem swoje kroki w lewo, choć strasznie ciągnęło mnie, by sprawdzić czy dziewczyny miały się dobrze. Zapukałem do pokoju Richarda — odpowiedziała mi cisza. Ponowiłem pukanie, tym razem mocniej, ale nikt się nie odzywał, więc wślizgnąłem się do środka.
Całkowicie niespodziewanie dotarło do mnie, że Richarda nie było w pokoju, a jeśli nie było jego, to i Severina. Gdzie się podziali? No i Wank...
Musieli wybrać się gdzieś razem, a to już zwiastowało kłopoty, pomijając wczesną porę i arktyczną temperaturę powietrza. Widziałem przed oczami minę trenera, gdyby jednak postanowił wrócić wcześniej. Idioci, zapomnieli już jaką karę dostaliśmy za ostatni epicki wybryk na samym początku mojej kariery w kadrze?
Wciąż jeszcze kręciłem głową z niedowierzaniem, gdy powoli zatrzasnąłem za sobą drzwi. Nie miałem pojęcia gdzie ich szukać. Korytarz był pusty i cichy, nieliczni lokatorzy spali w najlepsze, a ja błąkałem się samotnie, jak jakiś kretyn.
Moich uszu dobiegł stłumiony odgłos, całkowicie przypominający rechot Wanka — nie chciałem w to wierzyć, ale z tego co mi się wydawało, dochodził on ze strony schodów prowadzących w dół. Nawet najsilniejsza wola nie powstrzymałaby mnie w tamtym momencie przed zejściem po tych stopniach...
Zobaczyłem tam... kotłownię. Tak, dokładnie tak głosił napis na drzwiach, a był on tłumaczony na trzy języki. Uniosłem brwi, wahając się przed wejściem. Może tylko mi się zdawało, że słyszałem Wanka?
Zrobiłem to jednak — uchyliłem drzwi i wtedy ich zobaczyłem... Byli tam wszyscy trzej, rozczochrani, brudni i... całkowicie wytrąceni z równowagi. Pochylali się nad czymś, co zapewne było wielkim piecem. Nie wyglądało to dobrze z mojej perspektywy.
Co wy tu robicie o tej porze? — spytałem szeptem, podchodząc bliżej, jakby sam fakt tego, że dostali się w takie miejsce nie był dziwny, a tylko ranna godzina.
Wanki wyprostował się i potarł nos, brudząc go jeszcze bardziej jakąś czarną sadzą. Richard patrzył bezradnie, a Severin zaciskał dłonie na jakimś metalowym fragmencie, który — mógłbym przysiąc — wcześniej należał do konstrukcji pieca.
Bo jest taka sprawa... — zaczął mój wysoki przyjaciel, bez cienia bełkotu w głosie. — … piec się zepsuł, a myśmy go chcieli naprawić i...
I co? — spytałem z naciskiem, choć dobrze wiedziałem co było na rzeczy. Schuster nas zabije. Nie dożyjemy powrotu do kraju!
              — … i się nie udało... — dokończył, a pozostali pokiwali głowami.

***

Nie wierzę — ogłosiłem po raz kolejny, gdy znosiliśmy nasze kołdry po schodach, by skierować się w stronę kuchni, tak jak nam kazano. — Po prostu nie wierzę...
Co znowu, mądralo? — spytał Severin, poprawiając sobie zagłówek wciśnięty pod brodę. — Masz kryzys wiary?
Nie wierzę, że to ja jestem w tym towarzystwie najmłodszy, a coś takiego nie przyszłoby mi do głowy!
Poczułem mocnego kopniaka tuż pod kolanem.
Zamknij się i nikomu ani słowa! — warknął Sev, popychając mnie, choć chciałem mu się postawić. — Poszła wersja, że popsuło się samo, więc niech tak zostanie, a twoje pouczające gadki gówno mnie obchodzą!
Nie powiedzieli mi jak do tego doszło. Czułem, że Wank chciał, bym się dowiedział, ale był solidarny z resztą, co mnie nieźle wkurzyło. Planowałem porządnie go ochrzanić, gdy już będziemy sami.
Ogrzewanie padło w całym hotelu, a na zewnątrz mróz był tak mocny, że trzeszczały linie wysokiego napięcia. Chwilę później wysiadł także prąd, a wokół zapanowała ciemność... Obsługa kazała wszystkim mieszkańcom zgromadzić się w kuchni, bo było tam jeszcze w miarę ciepło, wręczając każdemu małe, plastikowe latarki.
Tak też zrobiliśmy, a ja wolałem nie myśleć o tym, jak te nocne przygody wpłyną na nasze zdrowie i przygotowanie do kolejnych konkursów. Zaniedbaliśmy treningi, to było najgorsze! Nie widziałem siłowni od tylu godzin, wcześniej mi się to nie zdarzało. Norwegia źle na mnie działała, a w połączeniu z całkowitym odurzeniem bliskością Laury sprawiła, że zapomniałem o karierze.
Nie będę spał koło Wellingera — oświadczył Severin, podnosząc głowę jak obrażona panienka. — Jeszcze się obudzę rano z jego niewyżytymi łapami nie wiadomo gdzie...
Zatrzymaliśmy się przy wejściu, a naszym oczom ukazała się rozległa kuchnia, w której usunięto wszystkie stoły pod ścianę, by znalazło się miejsce na materace. Temperatura tam panująca była całkiem przyjemna, ale nie wiadomo na jak długo mogło starczyć ciepłego powietrza.
Puściłem mimo uszu jego zaczepną uwagę i po prostu wszedłem do środka, by się rozejrzeć — wiadomo kogo szukałem. Nie mogłem zostawić jej samej w taką noc, a sytuacja była nieciekawa, więc wytężałem wzrok i wreszcie ją zauważyłem.
Usiadły pod ścianą, otulając się kołdrą, a na głowach miały wełniane czapki, więc tylko cudem je rozpoznałem. Sabine jak zwykle się śmiała, nie było dla niej takiej sytuacji, która nie wymagałaby śmiechu.
Laura patrzyła na otoczenie z niemym strachem wymalowanym na twarzy i nie miałem pojęcia, czy bała się sytuacji, czy tłumu ludzi, który się tam zbierał. Gdy tylko zbliżyłem się wystarczająco, tak aż mnie zobaczyła, na jej ustach zagościł nieśmiały uśmieszek, a ręka powędrowała do góry, do włosów. Uniosłem brwi, gdy już czubki moich butów dotknęły jej.
Szaleństwo, co nie? — zagadnąłem, usiłując nie analizować spojrzenia jakim obdarzyła mnie Sabine. — Zmarzłaś?
Nie, prawie wcale — odparła, klepiąc miejsce obok siebie. Chciała bym usiadł. — Wiesz może co się stało?
Nie chciałem się z niczym zdradzić, więc wyjaśniłem tylko, że jacyś niedorobieni idioci zabrali się za naprawę ogrzewania, które najprawdopodobniej wcale nie było zepsute, a tylko zapowietrzone. Chyba nie mogła domyślić się kogo miałem na myśli...
Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu Sabine podniosła się do pionu, poprawiając grubą puchówkę.
Gdzie on jest? — spytała, więc wskazałem palcem w odpowiednim kierunku. Pokiwała głową i rzuciła nam ciężkie spojrzenie. — Nie naróbcie wstydu przy ludziach.
To powiedziawszy, uszczypnęła mnie w policzek i odeszła. Patrzyliśmy za nią, dopóki nie zniknęła w tłumie, a wtedy pozwoliłem sobie opaść na materac obok Laury i ostrożnie ją przytuliłem.
Nic nie mówiła — oddychaliśmy coraz wolniej, a nasze ciepłe oddechy mieszały się z mroźnym powietrzem, tworząc białą parę. Czułem, że była spokojna i dobrze jej było w moich ramionach, więc nawet nie drgnąłem, gdy jej głowa opadła lekko — Laura zasnęła.
To trwało dłuższą chwilę. Opierała policzek w miejscu, pod którym biło moje serce i mogłem obserwować jak drgały jej powieki, miałem ochotę przyłożyć palec do jej ust, ale to mogłoby ją obudzić. Dotykałem za to włosów, tak delikatnie, by nie naruszyć jej snu. Musiała być bardzo zmęczona.
Zamknąłem oczy tylko na chwilkę, bo było mi ciepło i przyjemnie, a jakiś czas później moje uszy poraził całkowicie bolesny i przerażający krzyk.

31 komentarzy:

  1. SUPER!
    Musiałaś przerwać w takim momencie? uhh
    Andi zrobił się strasznie słodki i opiekuńczy. To raczej dobrze xD
    Mam wrażenie, że Sabine coś zrobiła Wanki'emu xD HAHAHAHAHAH

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto, jak mogłaś urwać w takim momencie!!! Teraz nie będę mogła wytrzymać do następnego rozdziału, Ty wymyśliłaś coś demonicznego i coś czuję, że wszystkim nam kopary opadną w następnych rozdziałach.

    Czekam z utęsknieniem na rozwój akcji tutaj i na Grzesiu ;)

    Pozdrawiam :*

    P.S. Sabine to wredna małpa :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobre, dobre! Tylko szkoda że w takim momencie skończone...
    No ale, czekam z niecierpliwością na następny! :D

    I również zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jaki Pieszczoszek jest słodki. Ale urywać w takim momencie? Czy Sabine coś zrobiła Wankowi? XD

    OdpowiedzUsuń
  5. Szybko szybko, bo musiałam przeczytać,a tym samym zostawić choćby najmarniejszy dowód swojej obecności.
    Czytałam też poprzedni rozdział,zaraz po publikacji, no ale wyszło jak wyszło.
    Jestem oczywiście zachwycona, że postanowiłaś troszkę poszerzyć rozmiary opowiadania - im więcej tym lepiej :D
    No ale do treści.
    Pamiętam jak przeżywałam tamten poprzedni rozdział, jak opisałaś wszystko tak, że czułam się jakbym była tam z nimi w środku ... sama wiesz czego. Niestety Sabine wszystko przerwała i mam przykre wrażenie, że już nigdy nie dojdzie do podobnej sytuacji. No bo Petra i ..ten brak happy endu ... buu.
    Genialna akcja z piecem. A to stwierdzenie, że Andreasy piły mniej więcej po równo - ,, ja jedno piwo w pięć minut, on pięć piw w minutę" - Boże, genialne! śmiałam się jak głupia :D
    No i wiesz ... domyślam się, ze ten krzyk to była Laura, która znowu śniła o tym jak jej ojciec ją morduje, prawda?
    Aż się boję jak Andi zareaguje. mam wrażenie, że wszystko spieprzy. I już mi smutno.
    czekam niecierpliwie na więcej. Weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ależ chłopcy mają talent, tylko pogratulować XD O ile wcześniejsze skutki spożycia alkoholu były dobre, to teraz poszli na całość. Przecież oni chcieli dobrze, ja wiem, tylko czy oni kiedykolwiek mieli styczność z takim piecem, odpowiedź raczej jasna, ale cóż stało się i teraz muszą siedzieć w tej kuchni w której Bóg wie co się jeszcze wydarzy. Wrócę do początku, Sabine "trochę" przegięła, tak bardzo w jej stylu.A sama ostatnio została nakryta przez trenera...nie pomyślała o tym co czuła Laura w tym momencie nie ładnie. Wank swoim głośnym wyznaniem uczuć i "buziaczkami" wygrał zdecydowanie ten rozdział xD Andi taki dobry kolega położył do łóżeczka aw aw uroczo :D Narracja pierwszoosobowa jako Andi bardzo mi się podoba. Wiemy co siedzi mu w tej głowie, kocha ją awwwwwwwwww :3 Martwi mnie to,że nie znają się dobrze i Twoje słowa wstępu poprzedniego rozdziału. Puki co trzeba się cieszyć chwilą i nie myśleć o tym, chyba najlepsze rozwiązanie. Ooooooooo zasnęła w jego ramionach, takie słodkie. Ten krzyk, pierwsza myśl Laura miała znowu ten przerażający koszmar, niedobrze, bardzo niedobrze...
    Chcesz nas torturować aż do soboty, jejciu jeszcze tyle czasu...
    Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialne! :3 <3 Kto by pomyślał,że Sabine tak potraktuje Andreasa. A niedawno to sama została przyłapana. Piany Wank jest jeszcze lepszy niż trzeźwy. Te jego "całuski" to mnie dopiero rozbawiły.:D Oj kochana skąd ty czerpisz i bierzesz tak świetne pomysły ? ;)) Czy te chłopaki zawsze muszą coś nabroić. Normalnie jak dzieci,haha xD Już Welli od nich mądrzejszy. A przez nich to tylko w kuchni muszą siedzieć :P Najbardziej rozbroiła mnie wypowiedź pana Severina " nie wyżyte ..." Haha :D Troche racji w tym jest. Jak ja kocham to opowiadanie to sobie nie wyobrażasz :3 :) Świetne! Cieplutko pozdrawiam i weny życzę ;* Mam nadzieję,żw gdy znajdziesz chwile to do mnie wpadniesz zaległości nadrobić i nowy jutrzejszy poczytać ? ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jaki krzyk? :o
    Co by tu napisać.. jak zawsze mi się podobało i czytałam z wypiekami na twarzy ..
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Ej no w takim momencie?:( super rozdział, czekam na wiecej! Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny :) ale Sabine jest ostatnio bardzo dowciapna :D może to nawet dobrze :D mam nadzieje że jeżeli skończysz tego bloga to go nie usuniesz, ponieważ mam zamiar go jeszcze przeczytać całego niejednokrotnie :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Trafiłam na ten blog nie dawno a zakochałam sie w nim na maksa! Chciałam go najpierw czytać z powodu tego że jestem zagorzałą fanką Andiego ale jak przeczytałam 5 pierwszych rozdziałów dosłownie odpłynełam! Masz na prawdę wielki talent i moim zdaniem w przyszłości powinnaś pisać książki tego typu ;) najbardziej w tej całej twórczości kocham teksty Sabine i Wanka :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Chyba domyślam się co to za krzyk na końcu i wolałabym się mylić. Ale co raz bardziej jest to niestety prawdopodobne. No cóż ... Sabine zrobiła wejście smoka i przeszkodziła młodszej parze. Sądzę że gdyby Andreas z Laurą wyjechali na Madagaskar lub na Biegun Północny to i tak znalazłby się ktoś natrętny xD Biedny Andi ... że też dziewczyny musiały spojrzeć tam gdzie nie powinny. A on TYLKO jest facetem! Nad wszystkim panować nie może haha xD Ale jak można zepsuć piec?! Ta sytuacja powaliła mnie wręcz na łopatki. Oni serio mają takie lewe ręce? Dobrze w sumie że nie nogi, bo jako tako jeszcze skaczą :D Istne ciamajdy! Ech uwielbiam czytać o Andim i Laurze i smutno się robi na myśl że planujesz ich rozstanie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Proszę, powiedz, że ta historia jednak zakończy się happy endem... To nie może się skończyć źle! ;<
    Czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam! ; *

    OdpowiedzUsuń
  14. Ojej, biedny ten nasz Andi...Dobrze, że się zorientował z czego śmiały się dziewczyny :D No, ale...Wolno mu :D Nad swoim ciałem nie tak łatwo jest zapanować i chyba bardzo się o tym przekonał, ale wcale mu się nie dziwię...Kurczę no szkoda, wielka szkoda, że Sabine przerwała im w takiej chwili...A jaka żartownisia z niej :P Ja naprawdę podziwiam Welliego, że się opanował, bo jest na skraju wytrzymania...To jak odsuwał się od Laury, żeby przypadkiem sytuacja się nie powtórzyła...hahaha :D
    Wanki mnie rozwalił ze swoimi buziaczkami hahah, co ten alkohol z człowiekiem robi :D
    'Piliśmy mniej więcej po równo — ja jedno piwo w pięć minut, on pięć piw w minutę'- padłam i wstać nie mogłam, tekst mistrzostwo! :D
    To jak Andi nazwał Laurę swoją było takie awww, że momentalnie się rozczuliłam. I sposób w jaki o niej myślał po przebudzeniu. To takie życiowe ;) Niby nastolatek, a pokochał, zaczął pożądać i jak sam powiedział, że nie obdarzył jej tylko miłością ciała...Urzekło mnie to totalnie ;) Dlaczego chcesz to zepsuć, co?
    Hahahaha, oni są niemożliwi! Żeby piec rozwalić hahaha :D przez nich jest teraz wszystkim zimno i muszą w kuchni spać. Zostawić ich samych na chwilę, a już takie rzeczy się dzieją :D
    Nie martw się Sabine, Andi z Laurą nie narobią wstydu przy ludziach :D Boże mam nadzieję, że do Laury nie powróciły koszmary, bo to byłoby straszne :( Oby ten krzyk nie był tym spowodowany...
    Ja oczywiście bardzo się cieszę, że się nie wyrobisz w 20 rozdziałach ^^
    Całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  15. Dziewczyno super rozdział! Zaskoczyłaś mnie że tak szybko go dodałaś ale pozytywnie oczywiście :) Bardzo poprawiłaś mi nim humor. Dosłownie leżę i nie wstaje ze śmiechu. Sabine mistrzyni zgryźliwych komentarzy. Rozwaliło mnie to że Wank, Freund i Freitaga się wzięli za naprawianie pieca i nie udało im się. Czyżby ten przeraźliwy krzyk na końcu należał do Laury? I co na to wszystko trener Schuster który niebawem wróci do hotelu? Czekam na następny, życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Świetny rozdział jak każdy w sumie. Szkoda, że skończyłaś w takim momencie. Czytając ten rozdział miałam ogromną dawkę adrenaliny, czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  17. czekam na następny! :)

    OdpowiedzUsuń