LAURA
******
Wytężałam
wzrok, by w panującej ciemności dojrzeć cokolwiek, a w
szczególności interesował mnie los Andreasa, który
najprawdopodobniej postanowił wspiąć się na balkon, ryzykując
własne zdrowie. Byłam tak przerażona, a równocześnie
podekscytowana tym wyczynem, że nie przyszło mi do głowy pytanie
dlaczego nie mógł po prostu wejść drzwiami — byłoby może
mniej efektownie, ale na pewno bezpiecznie.
—
Laura! — usłyszałam, gdy
moje milczenie trwało zbyt długo. — Poszłaś sobie?
Wciąż
niewidoczny, ale jednak tam był — słyszałam jak stękał z
wysiłku w akompaniamencie skrzypienia... no właśnie, czego? Może
konstrukcja balkonu była naruszona wcześniej, a my o tym nie
wiedzieliśmy? Zaczęłam cofać się w stronę drzwi, nie odrywając
wzroku od barierki.
—
Jestem, jestem... — tylko
tyle zdołałam powiedzieć, gdy w ciemności rozległ się donośny
zgrzyt. Przycisnęłam zesztywniałe palce do ust, a moje pięty
dotknęły progu.
—
Cholera, chyba podarłem
kurtkę!
Zachichotałam,
nie mogąc się powstrzymać. Podejrzewałam już wcześniej, że pod
nieobecność trenera mogły dziać się różne szalone rzeczy, ale
czegoś takiego się nie spodziewałam.
Mogłam
odetchnąć, gdy mignęły mi w bladym świetle latarni jego jasne
włosy, a palce zacisnęły się na barierce. Podciągnął się
wyżej i po chwili jedną nogą stał już na bezpiecznym gruncie.
Był
okropnie rozczochrany, ale widocznie szczęśliwy, bo uśmiech, jaki
zdobił w tamtym momencie jego twarz był zaraźliwy, i to bardzo.
Kąciki ust uniosły mi się ku górze, choć jeszcze chwilę
wcześniej miałam zamiar okrzyczeć go za to, że tak wiele
ryzykował — to było drugie piętro, a nie wiadomo czy warstwa
śniegu zamortyzowałaby upadek.
—
Przestraszyłeś mnie —
westchnęłam, mimowolnie oblizując usta. — Nie spodziewałam
się... — chciałam dodać coś, co podkreśliłoby wrażenie,
jakie na mnie wywarł, ale nie zdążyłam, bo nagle wyraz jego
twarzy zmienił się diametralnie, więc urwałam w połowie zdania.
Zmarszczył
czoło, prostując się na całą swą imponującą wysokość i
doskonale widziałam, jak mocno zacisnął pięści.
—
Nie spodziewałaś się, że
przyjdę cię zobaczyć? — spytał złośliwie. — Może czekałaś
na kogoś innego, co? Może na Richarda? Przeszkodziłem wam w
czymś?
Patrzyłam
na niego wielkimi oczami, niczego nie rozumiejąc — co miał na
myśli? Ja, czekająca na Richarda? Nagle najbardziej romantyczny i
głupi wyczyn, jakiego doznałam w całym swoim życiu, przemienił
się w zwykłą szopkę. Andreas był nieobliczalny niczym wiosenna
burza — jego nastroje zmieniały się z każdą sekundą, od
radości po gniew.
Uniosłam
się honorem, a miałam do tego pełne prawo — mogłam wreszcie
pozwolić sobie na bycie krnąbrną i humorzastą dziewczyną. Zanim
zdążył poczynić mi więcej bzdurnych wymówek, cofnęłam się w
głąb pokoju, zatrzaskując mu drzwi przed nosem.
Oddychałam
szybko, jak po szaleńczym biegu, gdy gasiłam światło, usiłując
opanować wzburzenie. Ja i Richard? Znów to samo! Najpierw Sabine,
teraz Andreas! Czy ja nie mogłam mieć jednego dnia spokoju od
dramatów miłosnych wyssanych z palca?
—
Laura! — wydarł się głosem
przytłumionym przez szybę, a ja parsknęłam nerwowym śmiechem,
stąpając ostrożnie w ciemności. — Co ty wyczyniasz... wpuść
mnie natychmiast!
O
nie, Romeo — myślałam sobie, wpatrując się w prostokąt
wejścia. — Trafiłeś nie na tę Julię, co trzeba. Usiadłam na
łóżku, by powstrzymać się od zbędnych ruchów, które mógł
zauważyć przez lekko przezroczystą zasłonę. Doskonale widziałam
zarys jego sylwetki, gdy prawdopodobnie przyciskał nos do szyby,
bezskutecznie napierając na drzwi.
—
Nie wygłupiaj się, przecież
wiesz, że nie chciałem cię urazić, tylko... — jego głos stał
się na powrót spokojny, a każde słowo poprzedzał cichym
stukaniem w szybę. —... jestem taki skołowany. Nie wiem co mam
myśleć. Chciałbym... chciałbym ci tyle powiedzieć, ale... nie
mam pojęcia czy powinienem. Ty i Richard...
Tego
było zbyt wiele! Najpierw wspiął się do mnie po cholernym
balkonie, udowadniając, że nie wyobraziłam sobie tego, co było
między nami, a później chciał zniszczyć ten piękny moment
wypominaniem mi romansu z Richardem, o którym nie było mowy!
Zerwałam
się z miejsca, zamaszystym ruchem odsuwając na bok zasłonę —
wzdrygnął się lekko, z nosem tuż przy szybie. Obrzuciłam go
gniewnym spojrzeniem, mając nadzieję, że doskonale widział mnie w
świetle latarni.
Wyglądał
tak wspaniale w tej zimowej, nocnej scenerii — taki zmarznięty,
niepewny i... odrobinę wkurzony. Nigdy nawet nie wymyśliłabym
sobie piękniejszego scenariusza, w którym on dobijałby się do
moich drzwi prosząc, bym go wpuściła.
Nie
wiem co wstąpiło we mnie później — może dorosłam już na
tyle, by być świadomą własnej kobiecości i władzy, jaką dawała
ona nad mężczyznami, a może zupełnie się zapomniałam — gdy
rozmyślnie pociągnęłam za suwak bluzy, pozwalając mu to
zauważyć. Podniosłam wzrok, zagryzając wargę.
Patrzył,
nie bardzo jeszcze rozumiejąc co chodziło mi po głowie. Nasze
spojrzenia skrzyżowały się na chwilę, a kąciki moich ust
podjechały w górę. Oddychał powoli i głęboko, wypuszczając
obłoki pary w mroźne, nocne powietrze. Śledził uważnie każdy
ruch.
Bluza
Sabine zsunęła się po moich ramionach, które automatycznie
pokryły się gęsią skórką, nie wiadomo czy pod wpływem
temperatury, czy świadomości, że byłam obserwowana. Nie czekając
długo kopniakiem posłałam ją w głąb pomieszczenia, zabierając
się za bluzkę. Wolno i z rozmysłem opuściłam oba ramiączka w
dół.
Jego
mina była bezcenna i powinnam była uwiecznić ją jakoś dla
potomności. Nie spodziewał się po mnie czegoś takiego, to
wiedziałam na pewno. Mrugał, usiłując nie mrugać! Nie mogłam
poradzić zupełnie nic na rozpierające mnie uczucia, począwszy od
radości dziecka, które popełniło wyjątkowo udaną psotę,
kończąc na podekscytowaniu młodej kobiety własną mocą.
—
Otwórz te pieprzone drzwi,
albo przysięgam, że wybiję szybę... — powiedział spokojnie,
nie odrywając wzroku od moich nagich ramion, co było bardziej
satysfakcjonujące, niż gdyby krzyczał.
—
Nie, bo zaraz przyjdzie
Richard, a to na niego czekają te skarby — odparowałam, czując
wielką satysfakcję.
Nie
trwało to jednak zbyt długo — uśmiech zbladł na mojej twarzy,
gdy Andi odwrócił się na pięcie i już po chwili
zrozumiałam, że zamierzał zejść. Zawahałam się pomiędzy
chęcią ukarania go, a błagania, by jednak wrócił.
Zniknął w ciemnościach tak szybko, jak się pojawił. Miałam nadzieję, że wyląduje bezpiecznie na śniegu,
choć tchórzliwie nie zrobiłam zupełnie nic, by odciągnąć go od
tego głupiego pomysłu.
Czułam
zdezorientowanie — nie chciałam, by się wkurzył. Ja się tylko
bawiłam... to było śmieszne. Przecież doskonale wiedział, że
nie byłabym zdolna do kłamstw i oszustwa... a może jednak nie?
Chciałam go ukarać, tymczasem to on ukarał mnie. Który to już
raz?
Nie
tak to miało wyglądać i wstrząsnęła mną tęsknota, a wstyd
sprawił, że rzuciłam się w poszukiwaniu bluzy, by okryć własne
bezwstydne ciało. Ciemność spowodowała to, że potykałam się o własne
stopy, walcząc z chęcią wybuchnięcia płaczem. Nie — mówiłam
sobie. — Dorośnij wreszcie i przestań na wszystko reagować
łzami, bo to śmieszne!
Palcami
wymacałam kontakt na ścianie, jednak gdy tylko zdążyłam go
nacisnąć, moją uwagę przyciągnęły donośne kroki na korytarzu.
Prawie zachłysnęłam się powietrzem, przekręcając klucz w zamku.
Jak mu się udało dostać na piętro tak szybko?
—
Otwieraj, dość tej dziecinady
— odezwał się, a napięcie w jego głosie świadczyło o tym, że
powoli kończyła mu się już cierpliwość. — Chcę tylko
pogadać.
—
Zapewne o Richardzie? —
spytałam ironicznie, nie mogąc się powstrzymać. Wolałam nie
wyobrażać sobie jak bardzo był zdenerwowany, ale chciałam to
usłyszeć, chciałam to wiedzieć.
—
Nie wystawiaj na próbę mojej
cierpliwości, dziewczyno — podniósł głos, waląc w drzwi. —
Wyszedłem na ten balkon specjalnie dla ciebie, wróciłem na dół i
jestem w jednym kawałku. Teraz mnie wpuść.
Nie
wiem czemu miał służyć ten argument, a choć zaimponował mi
swoim zachowaniem, nie mogłam przecież oddać skóry tak łatwo.
Intuicja podpowiadała mi, bym była niedostępna, więc taką
usiłowałam grać.
—
Nie prosiłam cię o to, więc
idź już spać.
Zapanowała
cisza. Tłumiłam własny oddech, przyciskając policzek do chłodnego
drewna drzwi. Nic. Zupełnie żadnego hałasu, jakby Andreas także
nie oddychał, a może już sobie poszedł?
O
nie, nie... Tym razem już naprawdę go do siebie zniechęciłam,
byłam tego więcej, niż pewna. Zrezygnowana i niepewna, ponownie
przekręciłam klucz w zamku, uchylając drzwi. Wyjrzałam na
zewnątrz, a moim oczom ukazał się pusty i smętny korytarz.
Obróciłam
głowę w lewo i zobaczyłam, że był tuż obok, na
co zareagowałam odruchowo — nerwowym piskiem — i cofnęłam się
w głąb pokoju. Śmiał się głośno,
zapewne z mojej głupoty.
Wparował
do środka, obejmując mnie w pasie. Zaczęłam tłuc go pięściami
w ramiona, żeby mnie puścił, ale nie zwracał na to najmniejszej
uwagi. Kopniakiem zatrzasnął drzwi i popchnął mnie tak, że
upadłam na plecy w miękką czeluść materaca. Zerwałam się, ale
natychmiast się na mnie położył, unieruchamiając mi ręce nad
głową. Szarpałam się z nerwowym śmiechem, gdy kolanem rozdzielił
mi nogi, a jego usta ze zniecierpliwionym westchnieniem wpiły się w
moje wargi.
Chciałam
protestować przeciw takiemu bezczelnemu atakowi, ale faktem było,
że coraz bardziej mi się on podobał. Andreas oddychał szybko,
całując mnie zachłannie i ocierając się o mnie całym ciałem,
co powoli zmieniało mnie w coś na kształt czajnika pełnego wrzątku.
Świadomość
tego, że trzymał moje ręce w zaborczym uścisku, którego nie
mogłam przerwać, a także natężenie jego ruchów sprawiły, że
powoli traciłam świadomość. Miał nade mną władzę w postaci
własnej siły.
—
Czekasz na Richarda, co? —
spytał, muskając językiem moją szyję. — Pozwól, że odwrócę na chwilę twoją uwagę...
Wygięłam
się, by być jeszcze bliżej. Coś się ze mną działo — chciałam
czegoś, a nie potrafiłam tego nazwać. Nie wiem co to było... ale
czekałam na to, wijąc się pod nim i czerwieniejąc na twarzy.
Prosiłam
go w myślach, by nie przestawał. Mój oddech stał się bardzo
płytki, rwał się momentami, tak jak i jego. Dyszeliśmy głośno,
walcząc ze sobą.
—
Nie wiem... kto... to jest...
Richard, do cholery — wysapałam.
—
To właśnie chciałem usłyszeć
— szepnął, znacząc wilgotnym śladem skórę mojego ramienia. —
Mówiłem ci przecież, że dokończymy później to, co zaczęliśmy...
Musiałam
zacisnąć powieki, gdy poczułam jego język muskający obojczyk.
Uwolnił jedną dłoń, by dotykać moich piersi i właśnie wtedy,
gdy poczułam jego palce na wrażliwej skórze, nagle i zupełnie
niespodziewanie zacisnęły się wszystkie mięśnie w moim ciele.
Westchnęłam
głośno, całkowicie zaskoczona i odchyliłam głowę do tyłu,
mimowolnie wciskając ją głębiej w materac, bo szalejące we mnie
uczucia były zbyt silne. Zapomniałam o wszystkim, otwierając usta
i opadając z sił. Dopiero gęsia skórka, którą poczułam na
ramionach, wróciła mi świadomość, więc powoli otworzyłam oczy.
Patrzył
na mnie, jakby widział mnie po raz pierwszy w życiu, wciąż
trzymając moje nadgarstki w żelaznym uścisku. Oczy mu błyszczały
i nie wiedziałam, czy czuł odrazę, czy coś równie okropnego.
Zawstydziłam
się okropnie własnej reakcji, bo doprowadził mnie do takiego stanu
jedynie w kilka chwil, i to w jaki sposób... Co musiał sobie
pomyśleć? Frajerka! Zacofana kretynka... Powinnam była zapaść
się pod ziemię.
Chciałam
go natychmiast przeprosić i uciec, ale był zbyt ciężki, bym mogła
się ruszyć. Nie spuszczał ze mnie zdziwionego wzroku, a po chwili,
nie mrugając nawet, pogłaskał mnie po policzku z czułością i
powiedział coś, czego nie słyszałam jeszcze nigdy w życiu.
—
Kocham cię, Laura.
Te
słowa dotarły do mnie z opóźnieniem, siejąc potężne
spustoszenie w mojej głowie. Zwykłe litery układające się w
kwestię, która mogła sprawić, że życie nabierało sensu. Jak
mogłam być taka głupia, by tego nie zauważyć? Jego serca
bijącego równie szybko, co moje i jego ciała odpowiadającego na
każdy mój ruch. Jeśli to nie była miłość, to co nią było?
Powiedział, że mnie kocha...
—
Proszę cię, jeśli robisz
sobie ze mnie żarty... — mój głos drżał, bo wzruszenie
ściskało mi gardło. —... jeśli to kolejny zakład, albo... ja
tego nie przeżyję.
Tego
szalonego wieczora obnażyłam się przed nim całkowicie i widział
mnie taką, jaką byłam naprawdę — słabą i niedoświadczoną
sierotą, która nie miała o niczym zielonego pojęcia i próbowała
kierować się zwodniczym głosem własnego ciała.
—
Nie płacz — poprosił, gdy
mimo wszystko się popłakałam. — Nie płacz, gdy wreszcie ci to
powiedziałem.
Znów
zaczął mnie całować, tym razem spokojniej i pozwoliłam mu na to,
wciąż rozpamiętując jego słowa. Czy czułam się inaczej
wiedząc, że... mnie kochał? Jak to dziwnie brzmiało! Ktoś mnie
chciał... naprawdę, a w dodatku to on... Ten, bez którego chyba
nie umiałam żyć, odkąd po raz pierwszy spojrzałam w jego oczy
barwy zimowego błękitu.
—
Chcesz mnie? — spytałam
cicho, nie kryjąc się ze wstydem i niepewnością. — Tu i teraz?
Nie
umknęło mojej uwagi to, że drgnął lekko, a jego źrenice
rozszerzyły się, gdy spojrzał mi prosto w oczy, mówiąc
schrypniętym głosem:
—
Tak bardzo, że to aż boli.
Byłam
gotowa oddać mu wszystko, całą siebie, gdyby tylko chciał.
Postawiłam wszystko na jedną kartę, bo ciągłe czekanie na lepszy
moment i odpychanie go było bez sensu. Powiedział, że mnie
kocha... Byliśmy tylko we dwoje, pośród szalejącej zimy, gdzieś
w zapomnianej przez innych przestrzeni. Mogłam to zrobić...
wreszcie być najszczęśliwszą dziewczyną na świecie.
Drzwi
skrzypnęły nagle, więc nie zdążyliśmy zrobić kompletnie nic,
gdy Sabine stanęła w progu, gapiąc się na nas szeroko otwartymi
oczami.
—
Drogie dzieci — zawołała,
całkowicie rujnując ten najpiękniejszy moment mojego życia i
przyciskając dłoń do ust, by powstrzymać śmiech. — Powiedzcie
mi, proszę... wiecie, że do takich czynności dobrze jest ściągnąć
ubranie?
Dopiero kilka dni temu trafiłam na twojego bloga i muszę przyznać, że twój sposób pisania bardzo mi się podoba :3 Uwielbiam to opowiadanie, jest chyba najlepszym, które do tej pory czytałam.
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to cudo. Andi wyznający miłoć Laurze był taki słodki *o* A Sabine swoim tekstem pobiła wszystko.
Czekam z zapartym tchem na kolejny rozdział.
Dziękuję pięknie za komentarz :*
UsuńPłaczę teraz ze śmiechu, mimo zachowania Andiego i całej tej sytuacji ten odcinek wygrała zdecydowanie Sabine! Rozłożyła mnie na łopatki, byłoby za idealnie gdyby im się wreszcie udało :D
OdpowiedzUsuńTo się nam Andi wkurzył, ups...ale za to jakie skutki, dobrze,że się chłopaczyna nie połamała. Sam sobie zawinił, po co wyjeżdżał z Ryśkiem. Laura wow, po niej się takich ruchów bym nie spodziewała, ale ładnie trzeba wykorzystywać swoje atuty,parę ruchów a oni już owinięci wokół paluszka.Zachowanie Welliego godne podziwu "wyrzucają Cię drzwiami pchaj się oknem" choć w tym przypadku na odwrót tak praktycznie, nie moja wina,że mu się zachciało być romantykiem i na ten balkon pchać! :D Tak bardzo skruszony Andreas, on chciał tylko porozmawiać taaaa... wierzę w jego dobre intencję to Laura go tak pobudziła.Musiało to wyglądać przekomicznie jak ona się rozgląda a tu bach Andi we własnej osobie. Dalsza akcja to się można rozpłynąć po prostu, komentarz jest zbędny :P A to wyznanie takie piękne, wreszcie się odważył,reakcja Laury (tym razem) mnie kompletnie nie zdziwiła, po takich przeżyciach, tym bardziej z nim to wręcz oczywiste.Było tak pięknie, ona gotowa oddać wszystko, a Sabine wkracza, bez tego komentarza obyć się nie mogło. To jest właśnie cała Sabine :3
Piszę ten komentarz jakieś 10 min z hakiem, się nawet skupić nie umiem przez ten natłok emocji i zmiany nastroi bohaterów, co Ty ze mną robisz :P
Już się nie mogę doczekać co oni zrobią w tej sytuacji, jak zareagują,tajemnica zamknięta w Twej głowie na cztery spusty. Buuuuuu nie będzie happy endu, smuteczeq, niech będzie im dane wreszcie dokończyć, bo nasz Andi chyba z siebie wyjdzie. Trochę smutno,że pomału zbliżamy się do końca, jednak tak jak mówisz wszystko musi mieć koniec.
Pozdrawiam :*
Ooo jaki długi komentarz! :) Dziękuję ślicznie :*
UsuńNo hej. Rozdział czytałam z zapartym tchem w autobusie, ale już wróciłam do domku i mogę na spokojnie skomentować.
OdpowiedzUsuńJejku. Nie mogę z tej całej Laury. No wybacz, ale najpierw się cieszy, że Andi ryzykuje swoim zdrowiem, by wdrapać się na balkon, no dobra, romantyczne to jest, nie przeczę, ale później nie chce go wpuścić, bo wspomniał o Rysiu. Swoją drogą jeśli on jest zazdrosny, to ona powinna się z tego cieszyć, a nie fochy strzelać. No ale dobra, idźmy dalej.
Jeju, ona stała przed tymi drzwiami balkonowymi i go tak kusiła.. Ja mu się nie dziwię, że się chłopak wkurzył i wszedł jednak drugimi drzwiami.. No mogła nie mówić, że czeka na Ryśka, ale co tam. I Boże, te ich pocałunki. Jestem prawie pewna, że czytałam sobie ten rozdział z wypiekami na twarzy, dobrze, że ciemno było i nikt nie zauważył..
Jejku, on jej wyznał miłość, będę się jarać.. I ona chciała mu się oddać cała, więcej seksu, ma być seks.. Ale nie, nagle zjawia się Sabine..
Swoją drogą, myślałam, że jej dłużej zejdzie z Wankim... Szybcy są, nie ma co. I kurcze, co ty tam takiego wymyśliłaś, że koniec tego słodziutkiego Andiego, po uszy zakochanego w Laurze?
Ja nie chcę by to opowiadanie się kończyło :( I to jeszcze jakieś smutne zakończenie dla nas szykujesz.
No nic i tak cię uwielbiam i z niecierpliwością czekam na następny rozdział.
Pozdrawiam cieplutko :**
Oooo cudny rozdział :*Nie bardzo rozumiem czemu Laura okłamała go z tym Richim, ale to chyba w sumie bardziej zmotywowało Welliego. Proszę, nie kończ z tymi miłostkami haha no ejj :( Andreas taki ostry i drapieżny haha ja poproszę więcej właśnie takiego. Ale czemu Sabine wszystko zniszczyła no dlaczeeego?! :/ W dodatku ty chcesz jeszcze resztę zniszczyć. :/ Liczę na to że będą razem do końca i mimo wszystko. Pozdrawiam cieplutko i czekam z niecierpliwością na następny rozdział. I tak jak moja poprzedniczka; więcej seksu! ;>
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Ja Wam dam więcej seksu! :P
UsuńO Boże! Kobieto to jest cudowne i takie zajebiste ,takie przepełnione pożądaniem *.* Świetne! Andreas jest czasami taki romantyczny i czuły. Jak czytam takie momenty to aż chcę mieć chłopaka od razu ;) Laura zaszalała. Zapowiadało się tak ciekawie a Sabine wszystko zepsuła. Po raz pierwszy jestem na nią zła :P Mimo to mam nadzieję ,że nowy 18 będzie jeszcze lepsza bo to w końcu osiemnastka nie?! :D Słodkie było to kuszenie Andiego przez szybę i to droczenie :D Mrr. Chciałabym być na miejscu Laury i zobaczyć wtedy jego minę i sama się z nim tak podroczyć. Wiem powinnam się wstydzić :D Haha! Pozdrawiam i weny :* W wolnej chwili mam nadzieję,że nadrobisz zaległości u mnie ;) Jutro już dycha stuknie :D
OdpowiedzUsuńhttp://love-never-eding.blogspot.com/
Dziękuję za komentarz :*
UsuńNiesamowity rozdział! Te ich igraszki mrr. Sabine rozwalila system. Szkoda ze nie bedzie happy endu, ale w sumie w życiu żadko zdążają sie takie zakończenia i moze to dobrze ze bedzie to realne ;) życzę weny tu i na blogu o Gregorze. Pozdrawiam ciepło z Warszawy :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i pozdrawiam z Przemyśla :*
UsuńNie muszę chyba dodać, że wszystko wygrała Sabine. A Ty jesteś okropna. Nawet chwilę się nie pozwolisz pocieszyć i pośmiać, tylko już na wstępie zaznaczasz, że będzie smutno. Bu.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :)
UsuńUkładałam sobie ten komentarz w głowie, a i tak nie wiem, co mam napisać :D I w ogóle, co to ma znaczyć, że koniec ich miziania i pocałunków, co? No ja się nie zgadzam :D I masz nad nami przewagę, bo wiesz jak to się skończy, a my nie i żyjemy nadzieją, że jednak skończy się szczęśliwie ^^ Ach no...Laura to okrutna kobieta jest :D tak się pastwić nad Andim na początku...Już myślałam, że na serio wybije tą szybę, byleby szybciej być z nią...A ona perfidnie tak z nim grała, że czekała na Richarda...Andi się wkurzył i sobie polazł. I na serio byłam przerażona, że już nici z tego i jego wspinaczki...A Laura i moment kuszenia przez szybę był niesamowity ^^ Dobrze, że tam nie padł z wrażenia...No i kolejny raz myślałam, że nici z tego jak przyszedł pod drzwi. Ale jaki zdeterminowany chłopak. Tam go nie wpuszczą, to wejdzie drzwiami :D mina Laury musiała być bezcenna jak go zobaczyła i jak wparował z nią do pokoju...I tak doszłam do tego momentu i siostra mi weszła i musiałam przerwać, bo bym się nie skupiła, ale w końcu było mi dane dokończyć. I achhh, jestem zachwycona nimi, ich igraszkami, pocałunkami i tą całą scenerią, w której była i brutalność i delikatność zarazem. Rozpłynęłam się nad tym jak Andi wyznał Laurze, że ją kocha...I jej reakcja. Taka prawdziwa. Odkryła się przed nim. Swoją duszę, swoje wątpliwości. I to było piękne. Była gotowa mu się oddać, bo oboje tego pragnęli i pragną nadal no...A tu bum. Sabine. Już lepszego momentu sobie nie mogła wybrać, co? I mam focha na nią, a co :D
OdpowiedzUsuńI ten no...Jak napisałaś, że nie do końca to koniec z mizianiem to może jednak skończą to, co zaczęli, bo chyba będzie im trudno utrzymać wzajemne pożądanie ;) I nie chcę myśleć o żadnym końcu ich miłości, katastrofie jakieś...nie, nie, nie :D
Całuję ;*
Dziękuję ślicznie za ten obszerny komentarz, takie lubię najbardziej. Pozdrawiam! :*
Usuńświetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńAndreas robi się coraz fajniejszy XDD
a Laura głupia tym pytaniem o zakład zniszczyła taką romantyczną chwilę no -.-
Dzięki za komentarz :*
UsuńAndi wdrapujący się na balkon? Podoba mi się. :D
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, że Sabine weszła. I ten jej tekst... XD
Ja chcę Happy End!
Dzięki za komentarz :*
UsuńOni to dopiero mają pecha. Co chwile ktoś im musi przeszkodzić xD Ale na szczęście Andreas cały i zdrowy, nie licząc kurtki, wszedł na ten balkon. Tylko że musiał potem z powrotem zejść ... ale to już jego wina, bo jak zwykle palnął zamiast pomyśleć. I tak szacunek dla niego pełen, że nie rozbił tej szyby. Brawo! Cóż, wyznał Laurze miłość ale co z tego jak nas straszysz jakąś katastrofą :( A tak fajnie się czyta o nich ... po tych wszystkich perypetiach i w ogóle. Można się oderwać od szarego życia. Dlatego z obawą, ale i z większą ciekawością oczekuje nowych rozdziałów ... które niestety przybliżają nas do końca. Tak w ogóle to Sabine powinna dostać klapsa ... co tak krótko była u tego Wanka?! xD
OdpowiedzUsuńHehe moment końcowy najlepszy .Dziaa że dodalas ten jakze romantyczny i wzbudzajacy emocje rozdzialik.=-OB-)<3^^`°`«»«»:>>
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :)
UsuńMówisz, że nie będzie już tak słodko? ;) W sumie to jeszcze bardziej mnie to intryguję i z jeszcze większą niecierpliwością będę czekać na kolejny rozdział :) A co do rozdziału ;) Tak się trochę zastanawiam nad poczynaniami Laury.. Wszyscy ją ostrzegali przed Andim a Ona tak po prostu by się mu oddała gdyby nie Sabine. Przecież to, że On powiedział, że kocha nie oznacza, że mówił to z głębi serca.. Strasznie naiwne z jej strony.. A może się mylę?
OdpowiedzUsuńOczywiście rozdział bardzo mi się podoba! ;D Kocham, kocham, kocham Twój styl pisania ;)
Kiedy możemy spodziewać się kolejnego rozdziału? ;D
Pozdrawiam i życzę weny! ;*
Kondziorek ;D
Dzięki za komentarz Kondziorku :)
UsuńEh , czyli wnioskując po tym , co napisałaś , czuję , że ta historia nie skończy się szczęśliwie . Chociaż , obym się myliła .
OdpowiedzUsuńLaura chyba wyczerpała limit cierpliwości u Andreasa , ale chyba pozostały jakieś resztki skoro zdecydował się do niej przyjść .
Sabine , jak mogłaś zniszczyć taki moment ? :D Nie wybaczę jej tego ^^
" O nie, Romeo. Trafiłeś nie na tę Julię, co trzeba " - rozwalił mnie ten cytat . :D
Już mnie zżera ciekawość , co będzie się działo w następnym odcinku , a czuję , że będzie i to nie mało ^^
Czekam na następny <3
Buziaki ; *
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*
UsuńCudowny, cudowny i jeszcze raz cudowny.
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny rozdział :) Sabine >>>>> HAHAHAHAHA mistrzyni. Jestem ciekawa czy będzie coś na linii Laura - Rysiek :D Zapraszam do mnie na http://zimowa-aura.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
UsuńTa scena z Laurą i Andreasem... Musiałam ją sobie przeczytać kilka razy :D
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa co tam wymyśliłaś dla nich :)
Ha ha, no coś Ty :P Dzięki za komentarz :*
UsuńŚwietny rozdział, kiedy można się spodziewać następnego?
OdpowiedzUsuńDzięki. Kolejny w okolicach weekendu :)
UsuńCiężko zebrać mi myśli i zawrzeć w tym jednym komentarzu wszystko to, co chciałabym po przeczytaniu tych siedemnastu rozdziałów.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: czytam Twoje opowiadania od zawsze, jednak ani razu się nie ujawniłam. Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz! A więc... Here I am. :D I w tym oto miejscu muszę powiedzieć, że strasznie żałuję iż "Krótka historia pewnych wakacji" jest zawieszona. Ubolewam, bardzo.
Po drugie: miałam się uczyć do matury, a zamiast tego spędziłam 2 dni na czytaniu Twoich opowiadań - "Zimowych odcieni" i "Nie opuszczaj mnie". Mam zaległości w biologii, ale warto było!
Po trzecie: piszesz pięknie. Zachwycam się bardzo i bardzo zazdroszczę! W niesamowity sposób kreujesz bohaterów, oddajesz ich uczucia. Dosłownie brakuje mi słów! Czapki z głów, Moja Droga.
Po czwarte: będę wpadać i czytać, i komentować!
Pozdrawiam. :)
Witaj, Cassie :)
UsuńFajnie, że się pokazałaś i miło mi, że czytasz te moje historie :) Dziękuję za komentarz :)
trzy słowa: najlepszy rozdział ever!
OdpowiedzUsuń