ANDREAS
*****
Gdybym
spróbował ubrać w słowa mój stan, nazwałbym go... brakiem
czucia głowy. Ból przyszedł później, dotkliwy i
wszechogarniający, a zaraz za nim wstyd. Byłem idealnym przykładem
zadufanego w sobie gówniarza, który myśli, że może wszystko.
Zbadał
mnie lekarz kadry i nie potrzebowałem dodatkowej opieki - tak
stwierdził sztab. Trener zmył mi głowę, wciągając w swoją
tyradę wszystkie moje przewinienia, nie tylko te z ostatniego
okresu. Najbardziej zdziwiło mnie jego oburzenie dotyczące moich
kontaktów z naszą młodszą fotografką. Wciąż zamroczony
środkami przeciwbólowymi i skutkami uderzenia w głowę, zadałem
sobie ciche pytanie: jakich znowu kontaktów? Pewnie Richard nagadał
mu bzdur za moimi plecami...
Przecież
tak naprawdę nie mieliśmy ze sobą nic wspólnego. Nic, wielkie
zero. Ledwo ją znałem, a słowa, które zamieniliśmy były głównie
wykrzyczane i nie miały najmniejszego znaczenia, ani sensu. Ta
dziewczyna doprowadzała mnie do szału, zawstydzała i odpychała w
tym samym momencie. Chaos moich myśli wydawał się nie do
ogarnięcia, ale doszedłem do wniosku, że najlepszym sposobem na
pozbycie się zamętu będzie unikanie Laury. Tak też postanowiłem
- rozmówię się z nią raz na zawsze i wszyscy będą szczęśliwi.
-
Trenerze - zacząłem, siląc się na beztroski ton. - Czego ja
mógłbym chcieć od takiej dziewczyny?
Uniosłem
brwi wysoko, uśmiechając się porozumiewawczo. Był facetem, więc
chyba zauważył wcześniej, że Laura nie była typem dziewczyny za
którą można by się uganiać. No proszę, przecież znałem już
znacznie... atrakcyjniejsze i bardziej doświadczone kobiety -
wystarczyłoby wspomnieć Petrę. Oj, Petra.
-
Takie ciche i niepozorne są najbardziej niebezpieczne - powiedział
nagle, nie odrywając wzroku od podłogi, a obraz bujnych kształtów
Petry rozpłynął mi się przed oczami. - Najpierw ją ignorujesz, a
miesiąc później nie możesz już bez niej żyć.
Roześmiałem
się serdecznie, bo myślałem, że... zwyczajnie robił sobie ze
mnie jaja. Nic podobnego - wyraz jego twarzy pozostał poważny, gdy
kierując się do wyjścia, poklepał mnie po ramieniu. - Chyba masz
w tym momencie ważniejsze rzeczy na głowie, niż głupie
szczeniackie miłostki, Andreasie.
Zostawił
mnie tam w stanie krańcowego zdziwienia. Ja? Miłostki? Co takiego?
Dlaczego wszyscy widzieli coś, czego nie było?! Chłopaki z drużyny
robili głupie aluzje, to samo trener. Na dodatek te jego
filozoficzne gadki... Mówił tak z doświadczenia? Sam też kiedyś
ganiał za jakaś szarą myszką? To znaczy - nie 'też' - w moim
przypadku nic takiego się nie działo, po prostu chwilowo straciłem
panowanie nad własnym rozumem. Być może to uderzenie w głowę
miało mi pomóc w opamiętaniu się - dość dziecinady i wyciągania
z opresji księżniczek, których nikt inny nie chciał ratować
- bo czekały na mnie inne cele, wyższe i procentujące na
przyszłość. Będzie sława, będą pieniądze i będą najlepsze
dziewczyny - czego chcieć więcej?
LAURA
*****
Wychodząc
z gabinetu trenera, minęłam się z Richardem - szedł raźnym
krokiem, dźwigając w ramionach naręcze pokrowców, które zapewne
skrywały jego kombinezony. Pomarańczowa czapka z pomponem opadała
mu lekko na oczy, co zmuszało go do zadzierania głowy - wyglądał
bardziej, niż głupio, a nie mógł nic na to poradzić, bo obie
ręce miał zajęte.
Obrócił
się w moją stronę z szerokim uśmiechem, choć zapewne ledwo mnie
widział. Niewiele myśląc, zbliżyłam się i delikatnym ruchem
poprawiłam materiał na jego czole. Byliśmy podobnego wzrostu, więc
bez problemów mogłam spojrzeć mu w twarz - oczy błyszczały
wesoło, a jego znak rozpoznawczy, czyli dołeczki w policzkach,
nadawały mu urodę małego chłopca. Aż chciało się go uściskać.
W jednym momencie uświadomiłam sobie, że był jedynym członkiem
kadry, który mnie nie peszył. Czułam się przy nim całkiem
swobodnie i chyba nawet go lubiłam.
-
Stokrotne dzięki - odetchnął z ulgą, poprawiając uścisk na
pokrowcach. - Z każdym krokiem byłem coraz bliższy uderzenia w
ścianę, a jeden ranny na dzień stanowczo nam wystarczy.
Miał
na myśli Andreasa, co od razu popsuło mi humor, bo dopiero co
zdołałam choć na chwilę o nim zapomnieć. Przyszło mi do głowy,
że w niemieckiej kadrze narodowej Andi był takim złotym dzieckiem
- wszyscy na niego chuchali i dmuchali. Trener chciał go odseparować
od świata i w całości poświęcić skakaniu. Byłam ciekawa czy w
ten sposób rekompensował sobie brak własnych spektakularnych
sukcesów.
-
Chyba... chyba nic mu się nie stało, skoro... - zaczęłam,
spuszczając wzrok. Nie umiałam ukryć swoich uczuć, choć tak
bardzo tego pragnęłam.
-
Będzie żył, ucierpiała tylko jego facjata i wygląda jakby ktoś
spuścił mu porządne lanie - zapewnił Richard, a gdzieś w głębi
korytarza głośno trzasnęły drzwi, więc oboje spojrzeliśmy w
tamtym kierunku.
Wysoka
sylwetka Andreasa mignęła mi przed oczami, lecz nie zdążyłam
dojrzeć twarzy. Spakował się już i pewnie był gotowy do drogi -
charakterystyczna kurtka opinała jego plecy i tylko tyle zobaczyłam,
zanim zniknął za rogiem.
-
Norwegia, dziecinko - rzekł Richard, gdy znów na niego spojrzałam.
Puścił mi oko, co sprawiło, że serdecznie się roześmiałam.
Może nie będzie tak źle? Nowe miejsce to nowe doświadczenia.
Przygoda otwierała przede mną swoje ramiona, więc grzechem byłoby
zostawić to wszystko z powodu jednego zadufanego... blondasa.
ANDREAS
*****
Głowa
nadal mnie bolała, gdy samolot wystartował z lotniska, więc
postanowiłem się przespać. Jedyny problem polegał na tym, że nie
mogłem zasnąć... Zawieszony gdzieś pomiędzy stanem półsnu i
czuwania, wierciłem się w niewygodnym fotelu, a moje myśli
wirowały w mózgu niczym kuleczki lotto. Na nic zdały się
słuchawki i muzyka, nie pomogły nawet ćwiczenia oddechowe, które
zalecał nasz psycholog dla uspokojenia nerwów - całkowita głupota.
Zamykając
oczy, wciąż odtwarzałem ten sam obrazek, który za wszelką cenę
próbowałem wcisnąć w jak najodleglejsze zakątki umysłu i
wymazać z pamięci, choć nie mogłem - było to wspomnienie upadku,
który zaliczyłem na korytarzu, gdy wpadłem na... nią.
Zarejestrowałem wtedy wszystko bardzo dokładnie - wyraz zdziwienia
na jej twarzy, tą bezbronność wobec mojego ciężaru i siły
uderzenia, ale najbardziej utkwiła mi w pamięci moja własna
reakcja, która przeczyła wszystkiemu, co do tej pory próbowałem
sobie wmówić. Padając na podłogę nie myślałem o własnym bólu,
obrażeniach, których mogłem doznać, a nawet kontuzji. Rozpoznałem
jej twarz, wiedziałem, że to ona i pierwszym moim ruchem było...
ochronienie jej. Co więcej mogłem zrobić, oprócz trzymania jej
głowy jak najdalej od twardej posadzki? Doskonale wiedziałem jak
potrafi boleć takie uderzenie i jakie mogą być skutki - nie
starczyłoby palców u rąk, by zliczyć to, ile razy rąbnąłem w
ten sposób o zeskok. Miałem wtedy kask... a ona mogłaby ucierpieć
gorzej. Znacznie gorzej. Czy tylko dlatego zareagowałem w taki
sposób i zrobiłbym tak samo, gdyby na jej miejscu był ktoś inny -
Sabine, a może nawet Severin? Nie... no bez przesady. Severina bym
nie ratował.
Te
sprzeczne myśli nie dawały mi spokoju. Chciałem się z nią
rozmówić, poznać ją bliżej. Po jaką cholerę? Nie miałem
zielonego pojęcia... Trener wyraźnie zakazał mi kontaktów z
dziewczynami i chciał żebym się skupił na celach, które mi
wyznaczył. Sam przecież uznałem wcześniej, że Laura była mi
całkowicie obojętna i... jednak nie była. Coś mnie do niej
ciągnęło, jednocześnie odpychając - czy coś takiego jest w
ogóle możliwe? Byłem ciekaw... tego czegoś, co wyróżniało ją
z tłumu innych ludzi - tajemnic, które chowała przed światem, a z
pewnością miała ich kilka.
Z
drugiej strony jednak musiałem pozbyć się tego nagłego
zainteresowania, zanim przerodziłoby się w coś innego. Większego.
Te dziwne odczucia i odruchy, których doświadczałem w jej
towarzystwie były niepokojące, a gdyby ktoś się dowiedział...
Wstydziłem
się przed kumplami. Richard i Wanki nabijali się ze mnie na każdym
kroku i sprawiało to, że pragnąłem, by trener wykopał ją z
interesu. Chciałem wtedy, żeby nie leciała z nami... mogłaby
zniknąć, a ja miałbym święty spokój i byłoby znów tak, jak
wcześniej, zanim moje oczy zaczęły odruchowo zezować w jej
stronę.
Nie!
Koniecznie musiałem się skupić na skokach... i skończyć z tymi
głupotami. Do głowy przychodziło mi tylko jedno rozwiązanie,
które mogło uwolnić mnie od tego zamieszania. Małe naciągnięcie
prawdy w stronę kłamstwa było już kłamstwem, czy jeszcze prawdą?
LAURA
*****
Lecieliśmy
już od dłuższego czasu i moje stopy źle reagowały na
przeciągającą się podróż. Biorąc pod uwagę fakt, że po raz
pierwszy w życiu podróżowałam samolotem, można było stwierdzić,
że całkiem nieźle sobie radziłam. Gdyby nie entuzjazm Richarda i
moc perswazji Sabine, pewnie siedziałabym w mieszkaniu, płacząc w
poduszkę nad niesprawiedliwością wielkiego świata, ale... wtedy
nie byłoby mnie w samolocie lecącym wysoko nad ziemią w kierunku
przygody o jakiej nawet nie śniłam.
Powoli
uchodziło ze mnie napięcie nagromadzone po tym szalonym dniu, a
także nocy. Całe szczęście, że miejsce obok mnie było puste
odkąd Sabine przeniosła się na fotel Wanka. Na pokładzie panowała
cisza i wszystko tonęło w półmroku. Było ciepło i przytulnie,
więc prawie wszyscy spali... oprócz mnie i - jak się później
okazało - Andreasa.
Opierałam
głowę o chłodną szybę, czując na skórze delikatne wibracje.
Powoli odpływałam w ten cudowny stan błogiego odprężenia, choć
ciągle uważałam, by nie zasnąć - dawno śniłam o ojcu,
strzelaninie i rozlewie krwi, a moje ewentualne krzyki mogłyby
spowodować katastrofę.
-
Mogę?
Cichy
głos sprawił, że nerwowo drgnęłam. Nie musiałam patrzeć -
wiedziałam, że to on. Jeszcze miał czelność... po tych
wszystkich nieprzyjemnościach, których doznałam z jego powodu,
całkowicie bezpodstawnie. Albo był niesamowicie bezczelny, albo tak
bardzo głupi.
-
Jeśli musisz - warknęłam, wzruszając ramionami. Wciąż nie
zaszczyciłam go nawet przelotnym spojrzeniem. Zacisnęłam dłonie w
pięści, całkowicie odruchowo. Urażona kobieca duma brała górę
nad rozsądkiem i chciałam, oj tak bardzo chciałam porządnie i
dotkliwie... po prostu mu przywalić.
-
Nie masz chyba nic przeciwko - zaczął niepewnym tonem i widocznie
wkurzała go trochę moja ignorancja, bo podniósł głos. - Wank i
twoja... to znaczy Sabine, oni tak jakby... no i musiałem się
przesiąść, bo... sama wiesz, a tylko to miejsce było wolne,
więc...
Mimowolnie
krzywo się uśmiechnęłam - odrobinę za bardzo się tłumaczył.
Może byłam zacofana, ale nie całkiem głupia i wiedziałam, że
takie paplanie o czymś świadczyło, tylko jeszcze nie wiedziałam o
czym konkretnie.
-
Jest mi to całkowicie obojętne, więc łaskawie oszczędź sobie
tej gadki... - odparłam wyniośle, a w myślach wręczyłam
sobie Oscara za najlepszą rolę kobiecą. Tak grać, a nie pracować
w zawodzie - marnotrawstwo talentu.
Chyba
chwilowo go zatkało - usłyszałam, jak prychnął cicho i poprawił
się w fotelu. Nerwowo zagryzałam wargę prawie do krwi. Po co
przylazł? Przecież Sabine i Wank nie rozkręcili się do tego
stopnia, by czuł się urażony czy zawstydzony, a z zasłyszanych
plotek wiedziałam, że słodki Andi świętoszkiem nie był, więc...
co mu szkodziło popatrzeć?
-
Musimy porozmawiać.
Przez
moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz i mimowolnie się
odwróciłam. Spojrzałam blondasowi prosto w oczy - były tak
niebieskie i niewinne, aż trudno było uwierzyć, że należały do
chłopaka, który potrafił być tak zmienny. Ton jego głosu był
zdecydowany i naglący, ale minę miał niepewną.
Widząc,
że okazałam jakiekolwiek zainteresowanie, pochylił się w moją
stronę, na co zareagowałam natychmiast, odsuwając się jak
najdalej pod okno. Miałam doskonały widok na jego wspaniałą twarz
i wcale nie pomagało mi to w ukrywaniu się ze swoimi uczuciami. Nie
raził mnie nawet fakt, że jego czoło zdobiły dwa
fioletowo-czerwone siniaki, bo jeden z nich był także i moją winą.
Walczyłam z pokusą dotknięcia... chociażby jego dłoni. To aż
bolało. Niech będzie przeklęte moje głupie, babskie serce - słabe
w kontakcie z takim osobnikiem.
-
Chyba nie mamy o czym rozmawiać - mówiąc to, mentalnie biłam się
po twarzy, bo głos drżał mi niczym wprawiona w ruch struna gitary.
Zamrugał
kilka razy, skupiając wzrok na mojej twarzy. To było takie
zawstydzające! Siedzieliśmy tak blisko, że musiał dostrzegać te
wszystkie moje niedoskonałości, które jemu były całkowicie obce.
Tak bardzo chciałam mu się podobać, a świadomość, że mogło
być to niemożliwe, odbierała mi siłę do życia.
-
Powiem ci teraz coś, co może nie być dla ciebie zbyt miłe -
poinformował. - Mogłaś pomyśleć sobie, że... to znaczy... z
mojego zachowania mogłaś wyciągnąć różne wnioski, ale... to
wszystko nieprawda.
Uniosłam
brwi - nic nie rozumiałam.
-
Możesz jaśniej? - spytałam cicho, podświadomie przygotowując się
na przepłakanie całej nocy, ale to, co usłyszałam później,
spadło na mnie niespodziewanie jak grom z jasnego nieba..
Zaczerpnął
powietrza i zdecydowanym tonem oznajmił:
-
To był zakład.
-
Zakład? - chciałam upewnić się, że dobrze go zrozumiałam.
Kiwnął
głową i nieznacznie poprawił się w fotelu. Nerwowo przeczesał
włosy palcami.
-
Zrobiliśmy tak dla zabawy... wiesz, jak to faceci. Nie wiedziałam,
ale pozwoliłam mu mówić dalej. - Pomyśleliśmy, że się
założymy... o to jak szybko cię poderwę... no i wszystko
potoczyło się tak, że chyba szło mi lepiej, niż mogłem się
spodziewać...
Gdy
dotarł do mnie sens jego słów, przed oczami zaczęły mi się
przesuwać te krótkie chwile w jego towarzystwie. To znaczyło, że
przez ten cały czas on... po prostu sobie grał? Pojechał mnie
szukać, a to wszystko było z góry zaplanowane? Ta próba
pocałunku. Ukradkowe spojrzenia, na których go przyłapywałam, gdy
tylko odważyłam się oderwać wzrok od podłogi... Wszystko było
jedną wielką zabawą.
Ogarnęło
mnie dziwne uczucie pustki, ale też i spokój. Nie musiałam już
łudzić się, że między nami kiedykolwiek do czegoś dojdzie.
Wiedziałam, że ludzie bywają okrutni i nieobliczalni, ale byłam
pewna, że w moim przypadku wyczerpał się już limit. Widocznie
jeszcze nie...
-
To był twój pomysł? - spytałam, wlepiając wzrok we własne
kolana. Czułam się okropnie. Brzydka, gruba, śmieszna... Oszukana.
-
Tak - odparł natychmiast.
Podobnie
jak pękająca rysa na ścianie dzieli ją na dwie części, tak
rozpadło się moje serce.
-
Dobrze się bawiłeś? - wydusiłam.
Zaczęłam
ciężko oddychać, a dawne demony znalazły wyjście z najdalszych
zakamarków mojego umysłu.
-
To nie to... - żachnął się natychmiast, ale ucichł, nie
znajdując wytłumaczenia.
-
Wynoś się... - mruknęłam i zabrakło mi tchu.
-
Zerwałem ten zakład, przecież sama wiesz, że do niczego nie
doszło, tak? - znów próbował się tłumaczyć, ale ja już go nie
słuchałam. W kółko odtwarzałam w myślach te wszystkie momenty,
w których faktycznie dałam się nabrać na jego udawane
zainteresowanie. Nie znalazłabym słów, by opisać jaka byłam
naiwna i głupia! Nieprzystosowana do życia. Niedoświadczona. Oni
się tylko nabijali. Mieli ze mnie niezły ubaw, a ja żyłam
marzeniami! Jak mogłam choć raz pomyśleć, że ktoś taki jak
Andreas mógłby się mną zainteresować. Jak mogłam?
-
Laura? - spytał, a jego głos dotarł do mnie jak przez mgłę.
Furia eksplodowała.
-
WYNOCHA! - krzyknęłam na całe gardło, wstając i chwytając
go za przód koszulki. Szarpnęłam najmocniej jak mogłam, a on się
podniósł, choć pewnie bardziej z zaskoczenia, niż pod wpływem
mojej siły. Odepchnęłam go, chciałam, by zniknął mi z pola
widzenia. Obudzeni moim wrzaskiem pasażerowie patrzyli w naszą
stronę z sennym zainteresowaniem, a Sabine już do mnie biegła.
-
Wynocha - zaskomlałam cicho, opadając na fotel, całkowicie
bezsilna i pokonana wstydem. Ukryłam twarz w dłoniach, a na
policzkach poczułam ciepłe łzy. Gdy na powrót spojrzałam w
miejsce, gdzie wcześniej stał, jego już nie było. Poszedł sobie,
a wraz z nim odeszła cała moja dziecinna naiwność i płynąca z
niej głupota.
SUPER! Kocham Ciebie i to opowiadanie. Jestem ciekawa czy Andi jest zadowolony z tego kłamstwa tak jak oczekiwał.
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz :) Kłamstwo Andiemu wyszło tak jak chciał, ma problem z głowy i może spokojnie skakać. Przynajmniej tak mu się wydaje :P
UsuńJezuuuu.
OdpowiedzUsuńJak ja kocham to opowiadanie, tego się nie da wyrazić słowami.
Jesteś moim Bogiem, autentycznie.
Biedna Laura ... kurka, tak jej strasznie współczuję, bo to jest wszystko cholernie nie fair! Nieważne jaka ona jest na zewnątrz - nie wiem, nie wyobrażam jej sobie w żaden sposób. Najważniejsze że ona jest cholernie wartościową osobą. Jedną z najwspanialszych bohaterek o jakich kiedykolwiek czytałam. W pełni się utożsamiam z jej postacią i nie mogę ... no po prostu nie mogę.
Ach ten Andreas ... ja go kocham całym sercem, tak i teraz moja miłość nie wygasła, ale .. nie powiem, wkurzył mnie. Mam nadzieję,że teraz Cię zżerą wyrzuty sumienia, panie Wellinger.
kurczę i co to ma znaczyć, że nie planujesz happy endu?
proszę Cię ,ale ja juz ich widzę na ślubnym kobiercu. Nie rób mi tego ;(
Nie mogę się doczekać kontynuacji, także pisz szybko kolejny!
Wesołych <3
Haha, Ty jak coś napiszesz! :) Laura jest zwykłą, przeciętną dziewczyną. Dość mam już pięknych i stale adorowanych bohaterek, bo to po prostu nudne :) Andi jest podatny na wpływy otoczenia, a sam jeszcze nie wie co tak naprawdę czuje. Ma mętlik w głowie, chłopczyna. Happy endu nie będzie - planowałam to od samego początku. Najlepsze historie miłosne kończą się źle, a ta będzie dobra, tylko muszę ją sprowadzić na właściwe tory :D Trzymaj się ciepło. Wesołych :)
UsuńŚwięta... okres radości ... uśmiechu... A ty nam serwujesz taki rozdział :P Nie no oczywiście żartuję :) Cholernie mi jej szkoda. Laura jest taka zagubiona, nieśmiała, samotna, a teraz jeszcze to. Mimo tego wszystkiego, wydaje mi się, że Wellinger coś do niej czuję. Tzn no to jest pewne, tylko czy to coś to już miłość? Bardzo zaniepokoił mnie ten Twój "PS.3" ... błagam Cię tylko jej nie uśmiercaj, uśmierć jego jak już coś, ale nie ją, bo 10 paczek chusteczek inaczej mi nie wystarczy :D Czekam z niecierpliwością co się dalej wydarzy ;)
OdpowiedzUsuńOczywiście chciałam Ci życzyć wspaniałych Świąt! Rodzinnej atmosfery, dobrego jedzonka i masy prezentów pod choinką. W przyszłym roku życzę Ci, aby wena nigdy Cię nie opuszczała, dużo wolnego czasu, abyś mogła często dodawać nowe rozdziały i oczywiście samych sukcesów w życiu prywatnym :) Trzymaj się cieplutko :*
Dzięki za komentarz :) Życie daje nam kopniaki, lecz nie szanuje zasady, że leżącego się nie kopie... Tak to bywa :) Nasza Laura będzie szczęśliwa :) Krótko ale intensywnie. Już niedługo. Jeśli zaś chodzi o brak szczęśliwego zakończenia, to lepiej przygotuj te chusteczki - na koniec zostawiłam bombę :)
UsuńJa również chciałabym Ci życzyć wszystkiego, co najlepsze i przede wszystkim zdrowia i spokoju :) Najedz się porządnie przy wigilijnym stole, bo ja zamierzam :P Trzymaj się :*
No brak słów. Jak Andreas mógł jej to wszystko tak po prostu powiedzieć i jeszcze był zaskoczony jej reakcją? Idiota! Lubię go i to bardzo,ale teraz jestem na niego zła, wściekła i zirytowana jego zachowaniem. :d Jak tak można potraktować dziewczynę,która kiedyś próbowała się zabić? Laura jest inna od wszystkich. Takich osób prawie nie ma na tym świecie. Po takich przeżyciach to naprawdę jest w dobrym stanie. A ta Sabine zamiast jej pomóc, porozmawiać to sobie romansuję z Wankiem :d Świetny rozdział. Czekam z niecierpliwością na kolejny ;) Pozdrawiam i weny :* Wesołych Świąt. PS Też mam w planach po Nowe Lepsze życie przy Tobie opowiadanie o Andreasie. Choć nw czy nie zrobie go dopiero po Tomie ;)
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz :) On nie wie, że ona chciała się zabić :) Nie zna jej praktycznie, a dodatkowo wystraszył się, że zbyt często o niej myśli. Sabine jest egoistką ostatnio, ale to się zmieni. Miłość zaślepia, a ona rąk od Wankiego nie odrywa. Cieszę się, że będziesz pisać o Andreasie, chętnie poczytam :) Trzymaj się i życzę Ci niezapomnianych świąt :)
UsuńO kurka.
OdpowiedzUsuńRzucam się na podłogę i oddaję Ci pokłony.
Geniusz.
Taki cudny prezemt na swięta.
Mamusiu, jak ja tej dziewczynie współczuję.
Serio, ja rozumiem, że faceci to bydło itp. itd. ale do cholery!
To co on zrobił jest po prostu podłe.
Przecież on tak nie czuje.
Kretyn.
Jakoś Wanki nie ukrywa się z tymi swoimi uczuciami do Sabine i nikt mu z tego powodu nie docina.
A Pan Wellinger nie może wziąć przykładu ze straszego kolegi, no?
Pajac.
I jeszcze fakt, że napisałaś, że nie będzie happy endu już totalnie mnie dobił.
No ja Cię błagam, zrób coś :(
Ach, no i oczywiście wesołych świąt, kochana <333
Buziaki ;*
Dzięki!
UsuńNo niestety, pan Wellinger jest jeszcze bardzo młody i do Wankiego nie ma go co porównywać :) Prawdopodobnie wydaje mu się, że dziewczyny nie mają uczuć, które potrafiłby urazić. Happy endu nie będzie, a może to właśnie brak idealnego i przesłodzonego zakończenia będzie zaletą tego opowiadania? :) Pozdrawiam cieplutko i życzę wesołych świąt :*
Biedna Laura, oj biedna.
OdpowiedzUsuńZgadzam się- bydło.
Najuurodziwsze bydło świata, ale to ciągle jest bydło.
Welli wkurzyłeś mnie.
Tym razem na prawdę...
I jeszcze brak happy endu, będzie wycie:D
Dziękuję i wesołych, cudownych świąt kochana<3
Haha, to hodowlane porównanie zwaliło mnie z kanapy :D Najurodziwsze bydło świata już zawsze będzie mi się kojarzyło z Niemcami :) Tobie również wesołych i cudownych świąt :*
OdpowiedzUsuńPoprzednio napisałam, że z reguły nie komentuję opowiadań, które czytam, ale no... mam ochotę rozszarpać tego Andiego! Co on sobie w ogóle wyobraża? Biedna Laura. Zaczynam już jej współczuć. Mam nadzieję, że zemści się jakoś na Andreasie :)
OdpowiedzUsuńBtw. taka mała rada: nie zdradzaj czytelnikom zakończenia. Lepiej, żeby nie wiedzieli, czy będzie ono szczęśliwe, czy też nie ;)
Radosnych Świąt! Pozdrawiam, A.
Dzięki za komentarz i radę :) Oj, oj... zdradzać zakończenia nie zamierzam :) To, że ta historia nie skończy się słodko i cudownie mogę wyjawić. Pozdrawiam :* Wesołych!
UsuńPo tym jak napisałaś, że nie będzie szczęśliwego zakończenia po prostu się załamałam... Myślałam, że limit nieszczęść dla Laury już dawno został wyczerpany. Ta dziewczyna już tyle przeszła a teraz jeszcze ten nieszczęsny Andreas? Ma chłopak tupet...
OdpowiedzUsuńTrener Schuster dający rady? Hm... Coś mi się wydaje, że kiedyś przeżył coś podobnego. Za wszelką cenę chce, aby Andi skupił się tylko na skokach i wie, że to właśnie Laura może mu przeszkodzić. Może chce spełnić własne ambicje, których nie zdołał zrealizować przez podobną do Laury dziewczynę? :P
Fakt, że nie będzie happy endu może rzeczywiście będzie atutem tego opowiadania, ale mam też nadzieję, że szczęśliwe momenty dla Laury również się tu znajdą. :)
Pozdrawiam! :*
Szczęśliwe momenty nadchodzą wielkimi krokami (mają długie nogi niczym Wank) a trener Schuster ma swoją historię i dużo widzi, jak to mają w zwyczaju ludzie z pewnym życiowym doświadczeniem. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :*
UsuńKto to Petra? Jestem nieogarnięta, wiem xD Tak jak pisałam super rozdział :D
OdpowiedzUsuń