LAURA
******
Rozwarłam
kurczowo zaciśnięte powieki. Czułam szybciutkie bicie jego serca,
zduszony oddech i ciągły ruch klatki piersiowej, który wyduszał
powietrze z moich płuc. Mamrotał, a kwiecistość jego języka po
raz kolejny mnie zaskoczyła, nawet w takim momencie. Poruszyłam
się, ignorując narastający ból pleców.
- Nic nie rób, do licha -
wydarł się. - Muszę się upewnić czy mam wszystko na swoim
miejscu.
Ciężar
przyciskający mnie do posadzki nieco zelżał, gdy blondas zabrał
swoje dłonie z moich włosów i powoli uniósł się na łokciach.
Odważyłam się spojrzeć. O nie, o nie! To naprawdę on! Wyraz jego
twarzy nie wróżył nic dobrego, tak samo jak wielki guz rosnący mu
na czole. Dotknął go czubkami palców, ze zdziwioną miną.
Spojrzałam w dół - skórę na wystającym obojczyku miałam lekko
zaczerwienioną. Bolało, ale tylko trochę.
- Daj rękę - powiedział
głucho, wyciągając dłoń.
Rzuciłam
szybkie spojrzenie w stronę Sabine i zauważyłam tylko... jej brak.
Stękając głośno, dźwignęłam się w górę bez jego pomocy.
Otrzepałam nieistniejący brud ze spodni i dumnie się
wyprostowałam, by... stanąć z nim twarzą w twarz.
Tylko
jakaś ukryta siła opanowania sprawiła, że powstrzymałam się od
szaleństw i nie objęłam go wtedy, bo wyglądał tak... gniewnie.
Zachłysnęłam się powietrzem, gdy nagle nachylił się, chwytając
mój łokieć i... już rozchyliłam usta w oczekiwaniu...
- Następnym razem... zejdź mi
łaskawie z drogi - warknął, jego gorący oddech wzburzył mi
grzywkę... i krew. Odszedł, a ja wciąż czułam pieczenie w
miejscu gdzie zacisnął palce, by ochronić moją głowę, gdy na
mnie wpadał.
Odruchowo,
jak sądzę...
ANDREAS
******
Znalazłem
ich w pomieszczeniu ze sprzętem. Chichotali.
- Dostał po mordzie! - Richard
nie mógł ukryć rozbawienia w swoim zdziwionym głosie. Miałem
ochotę na zrobienie mu jakiejś krzywdy, najlepiej dotkliwej i jak
najbardziej rozległej w skutkach.
- Dobrze się bawicie? -
warknąłem, podchodząc do największej sztangi.
Spojrzeli
na mnie, później znów na siebie i ryknęli niekontrolowanym
śmiechem, który odbił się echem od ścian rozległego
pomieszczenia. Pohamowałem odruch zatkania uszu i odwróciłem się
od nich. Idioci, wszędzie idioci!
- Ależ funduje nam ubaw ta
mała myszka - Wanki piał z uciechy, waląc pięścią w kolano. -
Będzie z nią jazda w Norwegii, już ja wam to obiecuję!
Chodziło
mu o Laurę i wiedziałem, że nie da sobie spokoju z nabijaniem się
z niewinnej dziewczyny. Ja sam miałem ochotę czynić znak krzyża
za każdym razem, gdy tylko o niej pomyślałem. Za dużo czasu
spędzałem ostatnio z Polakami i robiłem się jakiś religijny. A
może to nie to? Ona wywoływała we mnie poczucie winy już samym
swoim widokiem... i kilka innych uczuć, takich jak chęć ciągnięcia
ja za włosy, czy coś takiego. Chyba zaczynałem cofać się w
rozwoju...
- Ona ma imię - warknąłem
cicho, dokładając obciążniki z obu stron i sprawdzając ciężar.
Mięśnie i ścięgna zaprotestowały, zacisnąłem zęby, czując
jak krew napłynęła mi do twarzy. Mogłem tyle podnieść. Musiałem
zająć czymś ręce i rozemocjonowaną głowę. Doskonale słyszałem
cmokanie Richarda dochodzące zza moich pleców.
- Andi, nie obrażaj się. To
były tylko takie żarty.
Miałem
daleko gdzieś ich zabawy. Konkurs! Musiałem myśleć o skokach i
Pucharze Świata. To było moje przeznaczenie i moja największa
pasja, a nie jakieś żałosne podrywanie smutnych panienek. Kim ona
w ogóle była bym to ja miał się nią przejmować? Ochroniłem jej
średnio atrakcyjny tyłek zeszłej nocy i to by było na tyle.
Nie mnie zbawiać świat. Dość!
Głośny
syk opuścił moje usta, gdy mimo oporu ciała przyjąłem sztangę
na klatkę piersiową. Zadrżały mi kolana. Wank wstał,
asekuracyjnie wyciągając w moją stronę swoje długaśne ramiona.
- Odwal się - sapnąłem,
balansując na chwiejnych nogach. Mogłem sam to zrobić, do jasnej
cholery!
- Daj spokój, młody. Zrobisz
sobie krzywdę - odezwał się, patrząc niepewnie.
Metalowy
pręt zaczynał mnie pokonywać, ale nie mogłem mu ulec. Musiałem
odzyskać kontrolę nad wszystkim, również nad swoim niewdzięcznym
ciałem, które od kilku dni zaczęło żyć własnym, osobnym
życiem. Nie ma pojęcia w którym momencie zacząłem przeraźliwie
krzyczeć. Palce zaciśnięte na gryfie piekły niemiłosiernie,
oblał je zimny pot. Zagryzłem zęby z wysiłku. Wydawało mi się,
że straciłem czucie w ramionach, ale nic takiego nie miało miejsca
- po kilku dramatycznych sekundach trzymałem ciężar wysoko nad
swoją głową. Zrobiłem to! Wciąż mogłem nad sobą zapanować.
Pomimo lekkiego zamroczenia ulga zalała mnie ciężką falą,
natychmiast przyszło pełne rozluźnienie i...
- Łap go! - wrzasnął Richard
i były to ostatnie słowa, które usłyszałem, zanim zwalił mi się
na głowę cały świat.
LAURA
*****
Minęło
już trochę czasu odkąd opuściłam toaletę, więc ślady po łzach
zdążyły zniknąć. Wciąż nieznacznie podciągałam nosem, który
musiał prezentować się jeszcze mniej uroczo, niż zazwyczaj. Gdzie
była ta Sabine, gdy tak bardzo jej potrzebowałam? Oczywiście,
wymieniała płyny z Wankiem, co było bardziej niż pewne. Krzywiłam
się na samą myśl o nich... razem... w jakimś ciemnym miejscu...
- Okropność - wzdrygnęłam
się, odruchowo kręcąc głową, by odegnać od siebie tak głupie
myśli.
Moją
uwagę przyciągnęło jakieś zamieszanie na końcu korytarza -
ludzie wybiegali z sąsiednich sal i zbierali się przed rozsuwanymi
drzwiami, które prowadziły do jakiegoś dużego pomieszczenia. Ktoś
głośno wołał trenera. Przez tłum przedarł się jeden z
młodszych skoczków, chyba miał na imię Karl, więc czym prędzej
do niego podbiegłam.
- Coś się stało? - spytałam,
nagle dziwnie przejęta.
Spojrzał
tak jakby wcale mnie nie widział i chciał mnie wyminąć, ale po
chwili odwrócił głowę i jego usta opuściło jedno słowo:
- Andi...
Nie
pamiętam jakim sposobem dostałam się do środka, pokonując korek,
który utworzyli sportowcy gromadzący się przed drzwiami. Stałam
tam i oczom własnym nie wierzyłam - Andreas musiał stracić
przytomność lub niefortunnie upaść. Gdy podeszłam bliżej,
trener właśnie pomagał mu usiąść na skórzanej ławie. Wszyscy,
łącznie z kolegami z drużyny, mieli zmartwione miny. Odważyłam
się spojrzeć na samego poszkodowanego - niestety, jego widok nie
był zachwycający, bowiem nad prawym okiem rósł mu właśnie
pokaźnych rozmiarów guz, idealnie pasujący do tego, którego nabił
sobie wpadając na mnie chwilę wcześniej. Głos trenera Schustera
niósł się po pomieszczeniu, nakazując zachowanie spokoju i
zakończenie zbiegowiska - Andi czuł się dobrze.
Blondas
wcale nie wyglądał na osobę, która ma się świetnie, ale
autorytet trenera był niezachwiany - po chwili większość osób
się ulotniła. Ja zostałam, i to był błąd.
- Porozmawiamy sobie - rzekł
trener, kiwając na mnie palcem.
Uniosłam
brwi, bo jego mina nie wróżyła nic dobrego. Wychodząc za nim,
rzuciłam Andreasowi pytające spojrzenie, ale nie raczył nawet
zauważyć mojej obecności. Siedział, otoczony kolegami, którzy
raz po raz klepali go po plecach.
- Ale będzie ubaw! - ryknął
Severin. - Wyobrażasz sobie ten wybuch w mediach, gdy pokażesz się
z tak malowniczo obitą mordą?
Dalsza
część umknęła mi, gdy wyszłam za drzwi, które automatycznie
się za mną zamknęły. Nagle korytarz wydał mi się zimny i
mroczny, a odgłos kroków trenera idącego przede mną złowieszczy.
Czego mógł chcieć właśnie ode mnie?
- Nie musisz siadać -
poinformował, gdy chciałam odsunąć jedno z krzeseł stojących
przy biurku w jego gabinecie. Zastygłam w miejscu z niepewną miną.
- To zajmie tylko chwileczkę - dodał.
Wyprostowałam
się, próbując wyglądać na mniej rozdygotaną, niż byłam w
rzeczywistości.
- Mamy sezon olimpijski, chyba
o tym wiesz - zaczął, a ja szybko pokiwałam głową. Moja mina
musiała być komiczna. - Mam w związku z Andreasem pewne plany,
duże plany. Wiem, że jest młody i dla kogoś takiego jak ty (nie
spodobało mi się to określenie w jego ustach) niebywale
atrakcyjny, ale muszę cię prosić żebyś dała mu spokój!
Pomimo
zakazu odsunęłam sobie krzesło i klepnęłam na nie ciężko, bo
lada chwila mogłam runąć jak długa. Co on właśnie powiedział?
- Chłopak rośnie nam na
mistrza, sam mam w tym swój nieoceniony udział i nie mogę
pozwolić, by nastąpiło jakiekolwiek rozkojarzenie w jego młodym
umyśle - kontynuował ożywiony wywód, a ja patrzyłam na niego,
jakby przemawiał do mnie pradawnym dialektem i jedyne na co było
mnie stać, to bezradne otwieranie i zamykanie ust. Co?
- Nie mam pojęcia o czym pan
mówi - wychrypiałam w końcu, spuszczając wzrok.
Minęła
dłuższa chwila zanim odezwał się ponownie. Podszedł do mnie,
siadając na krawędzi biurka. Widziałam jego sportowy but dyndający
nad podłogą.
- Byłem kiedyś w waszym
wieku, więc wiem co się wtedy wyprawia - oznajmił głosem bardziej
cichym i spokojnym, niż wcześniej. - Nie życzę sobie żadnych
ekscesów w mojej drużynie i jeśli jeszcze raz dojdą mnie słuchy,
że mieszasz w głowie Andreasowi, to obiecuję, że zwolnię cię
natychmiast i wrócisz do domu. Rozumiesz mnie?
Pokiwałam
głową, na co zmienił się wyraz jego twarzy - szeroko się
uśmiechnął i wrócił poczciwy, miły trener. Nie mogłam
oddychać. Co się właśnie stało? Ja? Do domu? Ekscesy?
- Skoro tak szybko doszliśmy
do porozumienia, pędź się ogarnąć, bo za chwilę wyruszamy na
lotnisko. Nie będziemy się wracać, to przynosi pecha - mrugnął
mi okiem i po prostu wyszedł, zostawiając mnie samą, bliską
omdlenia.
- Co do licha? - warknęłam do
siebie, zaciskając dłonie w pięści.
Pierwsza będę ? :D
OdpowiedzUsuńNie martw się, bo każdy ma czasem trudne dni. Ale wcale nie jest tak źle, jak od wstępu ostrzegasz! Wręcz przeciwnie. Ja jestem wielką fanką tej historii :)
A o tej religijności Polaków jak przeczytałam to od razu mi się przypomnieli spece od skoków w Niżnym Tagile i ich rozkminy na temat religijności naszych chłopaków. A zaraz później przypomniały mi się ich inne rozkminy. "Zniczoł... Zni... Znisz.. Zniszoł! Tak Polacy często mają trudne nazwiska. Na przykład jest taki piłkarz Błaszykowski i na niego mówią Kuba, bo nazwisko ma trudne". Ale wiedzę, że fachowość mojego komentarza zaczyna ścigać fachowość komentarza tamtych speców (ja tylko czekam czy w Sochi będą!!!!), więc może skończę.
A Ty pisz!
Dziękuję za komentarz :)
UsuńDaj spokój wcale nie jest źle. Rozdział bardzo fajny choć krótki. Schuster mnie rozwalił :D Czekam z niecierpliwością na kolejnączęść.
OdpowiedzUsuńPs Pozdrowienia dla Współlokatorki oraz głęboki wdech i wydech. Pomyśl, że już gorzej być nie może :D
ja Cię zestrzelę, przysięgam.
OdpowiedzUsuńa zresztą, mów sobie co chcesz, każdy rozdział to prawdziwa perełka i ja się coraz bardziej zakochuję w tej historii :D
Boziu ... wyobraziłam to sobie ... tą biedną Laurę i Schustera, który próbuje być surowy i poważny. W sumie rację ma, bo koncentracja to wazna sprawa, no i chodzi o IO, ale ...ja i tak nie wierzę że do niczego nie dojdzie.
Tylko, kurcze, co wtedy? No bo co jeśli trener spełni swoją groźbę?
chociaż w tej chwili to ja bym się bardziej martwiła o Welliego i jego niesamowity dar do pieprzenia tego wszystkiego co mu się uda osiagnąć z Laurą (a jak dotąd nie było tego zbyt wiele) niż o Schustera i jego groźby.
a poza tym to musze Ci powiedzieć, że jak tylko Pieszczoszek podszedł do tej sztangi to ja wiedziałam, że to się źle skończy.
aj, kocham to <3
czekam na więcej i weny! ;)
Nie strzelaj, jeszcze nie :P
UsuńZawsze kiedy mam zamiar zabrać się za coś produktywnego, pojawia się nowy rozdział jakiegoś ff, no naprawdę.
OdpowiedzUsuńJuż się trochę pogubiłam w tym czy lubię twojego Wellingera czy nie. W każdym rozdziale jest inny.
Za to lubię Severina, chociaż ma króciutki, nic nie znaczący epizod. Po prostu "obita morda" w ustach kogoś, kto wygląda jak potulny szczeniaczek brzmi jajcarsko xD
Biednej Laurze dostało się po średnio atrakcyjnym tyłku, biedactwo. Nie chciałabym być na dywaniku u Schustera. Przeraża mnie.
Dziękuję za komentarz :*
UsuńAch ten Andi... zaprzecza sam sobie. Mam nadzieję, że w końcu zrozumie, że Laura jednak nie jest mu obojętna a nawet dla niego ważna. :) A rozdział wcale nie jest zły, wręcz przeciwnie! Jest świetny jak zawsze. A Schuster? Hm... jak widać nawet on wie, że Andi i Laura to poważniejsza sprawa. Ciekawe kiedy oni to zauważą i przestaną z tym walczyć? ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny! ;*
PS. Nie wytrzymałabym z taką współlokatorką. Podziwiam, że masz tyle cierpliwości!
Heh.I co ja tu widze ? Andi z dwoma guzami na czole?Haha ;D Musi wygladac prze uroczo xD<3 Zdziwilas mnie tym Susterem :d pozdrawiam i weny ;*
UsuńDzięki!
UsuńSusterem? :P
Usuńsorki ;D bo ja na tablecie teraz siedzę często i nie da się poprawić nie których błędów :)
UsuńNo proszę Cię, wcale nie jest źle. Wręcz przeciwnie!
OdpowiedzUsuńtylko co ten Schuster odwala?
No bo ja rozumiem, że forma i kariera to jedno, ale uczucia to drugie.
Myślę, że jakoś da się to pogodzić ;)
biedny Pieszczoszek. Dwa guzy jednego dnia nie wróżą niczego dobrego.
Ale ten uparciuch sam tego chciał. Od razu było wiadome, że nie da sobie rady z tą sztangą.
Jest na prawdę dobrze, mi się podoba, innym też, więc nie masz się czym przejmować.
Buziaki, pozdrawiam ;***
Dziękuję za komentarz :)
UsuńNa wstęp to masz ochrzan za te słowa na górze, jest fajnie, no chyba,że jestem dziecinna, co caaałkiem prawdopodobne xD ale trzymajmy się wersji,że bredzisz, już nie wiesz co piszesz, przez to słuchanie współlokatorki, btw. współczuję.Taki koks z Andiego, niczym w mojej szkole xD wszystko wina kolegów,gdyby sobie z niego nie drwili do tego by nie doszło. A trener to już przeszedł samego siebie, ja rozumiem kariera i te sprawy, ale puki co to był tylko głupi zakład, chociaż nie wiadomo co mu do łba szczeliło :D nawet nie wiem czy to by było takie złe :P ale logika trenera jest dobra, co to da jeśli Laura będzie go ignorowała, jak i tak on bd coś czuł, to jeszcze gorzej, bd cały czas myślał, lol trenerze ogar. XD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Dziękuję za komentarz :) Piszę właśnie kolejny rozdział i dzięki mojej przyjaciółce (którą ostatnio zaraziłam miłością do skoków) opowiadanie wróci na dobre tory. Pogubiłam się odrobinę, ale postaram się to naprawić :)
UsuńNo to ploteczki Ryśka i Wanka zrobiły swoje... Biedna Laura oberwała w sumie za nic, bo w końcu skoczkowskie zakłady i ich konsekwencje w główce Welliego to już nie jest jej wina.
OdpowiedzUsuńBardziej Sabine powinien grozić za zachowanie naszego Wanka w samochodnie:D
Logika Schustera... On chyba jednak nigdy nie był młody. Im bardziej się faceta ignoruje, tym on mocnej się naprasza. Przydałoby się aby pan trener opiekujący się tą burzą hormonów więcej wiedział...
I jeszcze Andi spędzający za dużo czasu z Polakami. Dobrze wiedzieć, że nasi skoczkowie są wzorem religijności, zawsze jakaś nowa wiadomość:D
Pozdrawiam i czekam na więcej.
Dziękuję za komentarz :) Schuster nasłuchał się głupich plotek, które wypłyną na światło dzienne w kolejnej części i wszystko nabierze sensu.
Usuńzapraszam na www.wait-here-for-me.blogspot.com :))
OdpowiedzUsuńCześć :) Jestem Twoją nową czytelniczką! Z reguły rzadko piszę komentarze - po prostu mi się nie chce. Ale pamiętaj, że będę tu wpadała dosyć często. Dodałam już sobie bloga do zakładek, więc adres mi nie zginie. Co do treści opowiadania, bardzo mi się podoba. Andi zaprzecza sam sobie, przez co właściwie krzywdzi Laurę. Mam nadzieję, że pomożesz mu poukładać sobie zarówno w głowie, jak i w sercu.
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Pozdrawiam, A. :)
Łał, kolejna czytelniczka :) Pozdrawiam Cię i bardzo się cieszę.
UsuńJestem z ciebie dumna (nie wiem czy mam prawo ale ok xd). Uwielbiam to opowiadanie ;) Jesteś niesamowita i masz wielki talent. Czekam na next :) A można wiedzieć kiedy mniej więcej będzie rozdział? :)
OdpowiedzUsuńOoo dziękuję :) Rozdział się pisze, wstawię prawdopodobnie w sobotę, gdy dotrę wreszcie do domku na święta :) Pozdrawiam :)
Usuńzapraszam na czwartą część :)
OdpowiedzUsuńwww.wait-here-for-me.blogspot.com :*
Takie małe pytanko, czemu Andi to pieszczoszek? XD
OdpowiedzUsuńA nie wygląda na pieszczoszka? :P
UsuńNo trochę. :D
UsuńNo widzisz :) Taki pieszczoszek... z rogami :P
UsuńNadal czekam wytrwale na rozdział! :) Zapraszam na moje drugie opowiadanie o Welli'm: i-like-snow.blogspot.com
OdpowiedzUsuńRozdział się pisze, bo niestety, ale nie wyrobiłam z nim na sobotę. Dziękuję za zaproszenie, w wolnym czasie wpadnę :)
Usuń