środa, 11 grudnia 2013

Ósmy



LAURA
******

Rozwarłam kurczowo zaciśnięte powieki. Czułam szybciutkie bicie jego serca, zduszony oddech i ciągły ruch klatki piersiowej, który wyduszał powietrze z moich płuc. Mamrotał, a kwiecistość jego języka po raz kolejny mnie zaskoczyła, nawet w takim momencie. Poruszyłam się, ignorując narastający ból pleców.
  - Nic nie rób, do licha - wydarł się. - Muszę się upewnić czy mam wszystko na swoim miejscu.
Ciężar przyciskający mnie do posadzki nieco zelżał, gdy blondas zabrał swoje dłonie z moich włosów i powoli uniósł się na łokciach. Odważyłam się spojrzeć. O nie, o nie! To naprawdę on! Wyraz jego twarzy nie wróżył nic dobrego, tak samo jak wielki guz rosnący mu na czole. Dotknął go czubkami palców, ze zdziwioną miną. Spojrzałam w dół - skórę na wystającym obojczyku miałam lekko zaczerwienioną. Bolało, ale tylko trochę.
   - Daj rękę - powiedział głucho, wyciągając dłoń.
Rzuciłam szybkie spojrzenie w stronę Sabine i zauważyłam tylko... jej brak. Stękając głośno, dźwignęłam się w górę bez jego pomocy. Otrzepałam nieistniejący brud ze spodni i dumnie się wyprostowałam, by... stanąć z nim twarzą w twarz.
Tylko jakaś ukryta siła opanowania sprawiła, że powstrzymałam się od szaleństw i nie objęłam go wtedy, bo wyglądał tak... gniewnie. Zachłysnęłam się powietrzem, gdy nagle nachylił się, chwytając mój łokieć i... już rozchyliłam usta w oczekiwaniu...
  - Następnym razem... zejdź mi łaskawie z drogi - warknął, jego gorący oddech wzburzył mi grzywkę... i krew. Odszedł, a ja wciąż czułam pieczenie w miejscu gdzie zacisnął palce, by ochronić moją głowę, gdy na mnie wpadał.
Odruchowo, jak sądzę...


ANDREAS
******

Znalazłem ich w pomieszczeniu ze sprzętem. Chichotali. 
  - Dostał po mordzie! - Richard nie mógł ukryć rozbawienia w swoim zdziwionym głosie. Miałem ochotę na zrobienie mu jakiejś krzywdy, najlepiej dotkliwej i jak najbardziej rozległej w skutkach.
   - Dobrze się bawicie? - warknąłem, podchodząc do największej sztangi.
Spojrzeli na mnie, później znów na siebie i ryknęli niekontrolowanym śmiechem, który odbił się echem od ścian rozległego pomieszczenia. Pohamowałem odruch zatkania uszu i odwróciłem się od nich. Idioci, wszędzie idioci!
  - Ależ funduje nam ubaw ta mała myszka - Wanki piał z uciechy, waląc pięścią w kolano. - Będzie z nią jazda w Norwegii, już ja wam to obiecuję!
Chodziło mu o Laurę i wiedziałem, że nie da sobie spokoju z nabijaniem się z niewinnej dziewczyny. Ja sam miałem ochotę czynić znak krzyża za każdym razem, gdy tylko o niej pomyślałem. Za dużo czasu spędzałem ostatnio z Polakami i robiłem się jakiś religijny. A może to nie to? Ona wywoływała we mnie poczucie winy już samym swoim widokiem... i kilka innych uczuć, takich jak chęć ciągnięcia ja za włosy, czy coś takiego. Chyba zaczynałem cofać się w rozwoju...
  - Ona ma imię - warknąłem cicho, dokładając obciążniki z obu stron i sprawdzając ciężar. Mięśnie i ścięgna zaprotestowały, zacisnąłem zęby, czując jak krew napłynęła mi do twarzy. Mogłem tyle podnieść. Musiałem zająć czymś ręce i rozemocjonowaną głowę. Doskonale słyszałem cmokanie Richarda dochodzące zza moich pleców.
  - Andi, nie obrażaj się. To były tylko takie żarty.
Miałem daleko gdzieś ich zabawy. Konkurs! Musiałem myśleć o skokach i Pucharze Świata. To było moje przeznaczenie i moja największa pasja, a nie jakieś żałosne podrywanie smutnych panienek. Kim ona w ogóle była bym to ja miał się nią przejmować? Ochroniłem jej średnio atrakcyjny tyłek zeszłej nocy i  to by było na tyle. Nie mnie zbawiać świat. Dość!
Głośny syk opuścił moje usta, gdy mimo oporu ciała przyjąłem sztangę na klatkę piersiową. Zadrżały mi kolana. Wank wstał, asekuracyjnie wyciągając w moją stronę swoje długaśne ramiona. 
- Odwal się - sapnąłem, balansując na chwiejnych nogach. Mogłem sam to zrobić, do jasnej cholery! 
- Daj spokój, młody. Zrobisz sobie krzywdę - odezwał się, patrząc niepewnie.
Metalowy pręt zaczynał mnie pokonywać, ale nie mogłem mu ulec. Musiałem odzyskać kontrolę nad wszystkim, również nad swoim niewdzięcznym ciałem, które od kilku dni zaczęło żyć własnym, osobnym życiem. Nie ma pojęcia w którym momencie zacząłem przeraźliwie krzyczeć. Palce zaciśnięte na gryfie piekły niemiłosiernie, oblał je zimny pot. Zagryzłem zęby z wysiłku. Wydawało mi się, że straciłem czucie w ramionach, ale nic takiego nie miało miejsca - po kilku dramatycznych sekundach trzymałem ciężar wysoko nad swoją głową. Zrobiłem to! Wciąż mogłem nad sobą zapanować. Pomimo lekkiego zamroczenia ulga zalała mnie ciężką falą, natychmiast przyszło pełne rozluźnienie i...
  - Łap go! - wrzasnął Richard i były to ostatnie słowa, które usłyszałem, zanim zwalił mi się na głowę cały świat.

LAURA
*****

Minęło już trochę czasu odkąd opuściłam toaletę, więc ślady po łzach zdążyły zniknąć. Wciąż nieznacznie podciągałam nosem, który musiał prezentować się jeszcze mniej uroczo, niż zazwyczaj. Gdzie była ta Sabine, gdy tak bardzo jej potrzebowałam? Oczywiście, wymieniała płyny z Wankiem, co było bardziej niż pewne. Krzywiłam się na samą myśl o nich... razem... w jakimś ciemnym miejscu... 
  - Okropność - wzdrygnęłam się, odruchowo kręcąc głową, by odegnać od siebie tak głupie myśli.
Moją uwagę przyciągnęło jakieś zamieszanie na końcu korytarza -  ludzie wybiegali z sąsiednich sal i zbierali się przed rozsuwanymi drzwiami, które prowadziły do jakiegoś dużego pomieszczenia. Ktoś głośno wołał trenera. Przez tłum przedarł się jeden z młodszych skoczków, chyba miał na imię Karl, więc czym prędzej do niego podbiegłam.
  - Coś się stało? - spytałam, nagle dziwnie przejęta.
Spojrzał tak jakby wcale mnie nie widział i chciał mnie wyminąć, ale po chwili odwrócił głowę i jego usta opuściło jedno słowo:
  - Andi...
Nie pamiętam jakim sposobem dostałam się do środka, pokonując korek, który utworzyli sportowcy gromadzący się przed drzwiami. Stałam tam i oczom własnym nie wierzyłam - Andreas musiał stracić przytomność lub niefortunnie upaść. Gdy podeszłam bliżej, trener właśnie pomagał mu usiąść na skórzanej ławie. Wszyscy, łącznie z kolegami z drużyny, mieli zmartwione miny. Odważyłam się spojrzeć na samego poszkodowanego - niestety, jego widok nie był zachwycający, bowiem nad prawym okiem rósł mu właśnie pokaźnych rozmiarów guz, idealnie pasujący do tego, którego nabił sobie wpadając na mnie chwilę wcześniej. Głos trenera Schustera niósł się po pomieszczeniu, nakazując zachowanie spokoju i zakończenie zbiegowiska - Andi czuł się dobrze.
Blondas wcale nie wyglądał na osobę, która ma się świetnie, ale autorytet trenera był niezachwiany - po chwili większość osób się ulotniła. Ja zostałam, i to był błąd.
  - Porozmawiamy sobie - rzekł trener, kiwając na mnie palcem.
Uniosłam brwi, bo jego mina nie wróżyła nic dobrego. Wychodząc za nim, rzuciłam Andreasowi pytające spojrzenie, ale nie raczył nawet zauważyć mojej obecności. Siedział, otoczony kolegami, którzy raz po raz klepali go po plecach.
  - Ale będzie ubaw! - ryknął Severin. - Wyobrażasz sobie ten wybuch w mediach, gdy pokażesz się z tak malowniczo obitą mordą?
Dalsza część umknęła mi, gdy wyszłam za drzwi, które automatycznie się za mną zamknęły. Nagle korytarz wydał mi się zimny i mroczny, a odgłos kroków trenera idącego przede mną złowieszczy. Czego mógł chcieć właśnie ode mnie?
  - Nie musisz siadać - poinformował, gdy chciałam odsunąć jedno z krzeseł stojących przy biurku w jego gabinecie. Zastygłam w miejscu z niepewną miną. - To zajmie tylko chwileczkę - dodał.
Wyprostowałam się, próbując wyglądać na mniej rozdygotaną, niż byłam w rzeczywistości.
  - Mamy sezon olimpijski, chyba o tym wiesz - zaczął, a ja szybko pokiwałam głową. Moja mina musiała być komiczna. - Mam w związku z Andreasem pewne plany, duże plany. Wiem, że jest młody i dla kogoś takiego jak ty (nie spodobało mi się to określenie w jego ustach) niebywale atrakcyjny, ale muszę cię prosić żebyś dała mu spokój!
Pomimo zakazu odsunęłam sobie krzesło i klepnęłam na nie ciężko, bo lada chwila mogłam runąć jak długa. Co on właśnie powiedział?
  - Chłopak rośnie nam na mistrza, sam mam w tym swój nieoceniony udział i nie mogę pozwolić, by nastąpiło jakiekolwiek rozkojarzenie w jego młodym umyśle - kontynuował ożywiony wywód, a ja patrzyłam na niego, jakby przemawiał do mnie pradawnym dialektem i jedyne na co było mnie stać, to bezradne otwieranie i zamykanie ust. Co?
  - Nie mam pojęcia o czym pan mówi - wychrypiałam w końcu, spuszczając wzrok.
Minęła dłuższa chwila zanim odezwał się ponownie. Podszedł do mnie, siadając na krawędzi biurka. Widziałam jego sportowy but dyndający nad podłogą.
  - Byłem kiedyś w waszym wieku, więc wiem co się wtedy wyprawia - oznajmił głosem bardziej cichym i spokojnym, niż wcześniej. - Nie życzę sobie żadnych ekscesów w mojej drużynie i jeśli jeszcze raz dojdą mnie słuchy, że mieszasz w głowie Andreasowi, to obiecuję, że zwolnię cię natychmiast i wrócisz do domu. Rozumiesz mnie?
Pokiwałam głową, na co zmienił się wyraz jego twarzy - szeroko się uśmiechnął i wrócił poczciwy, miły trener. Nie mogłam oddychać. Co się właśnie stało? Ja? Do domu? Ekscesy?
  - Skoro tak szybko doszliśmy do porozumienia, pędź się ogarnąć, bo za chwilę wyruszamy na lotnisko. Nie będziemy się wracać, to przynosi pecha - mrugnął mi okiem i po prostu wyszedł, zostawiając mnie samą, bliską omdlenia.
  - Co do licha? - warknęłam do siebie, zaciskając dłonie w pięści.

30 komentarzy:

  1. Pierwsza będę ? :D
    Nie martw się, bo każdy ma czasem trudne dni. Ale wcale nie jest tak źle, jak od wstępu ostrzegasz! Wręcz przeciwnie. Ja jestem wielką fanką tej historii :)
    A o tej religijności Polaków jak przeczytałam to od razu mi się przypomnieli spece od skoków w Niżnym Tagile i ich rozkminy na temat religijności naszych chłopaków. A zaraz później przypomniały mi się ich inne rozkminy. "Zniczoł... Zni... Znisz.. Zniszoł! Tak Polacy często mają trudne nazwiska. Na przykład jest taki piłkarz Błaszykowski i na niego mówią Kuba, bo nazwisko ma trudne". Ale wiedzę, że fachowość mojego komentarza zaczyna ścigać fachowość komentarza tamtych speców (ja tylko czekam czy w Sochi będą!!!!), więc może skończę.
    A Ty pisz!

    OdpowiedzUsuń
  2. Daj spokój wcale nie jest źle. Rozdział bardzo fajny choć krótki. Schuster mnie rozwalił :D Czekam z niecierpliwością na kolejnączęść.
    Ps Pozdrowienia dla Współlokatorki oraz głęboki wdech i wydech. Pomyśl, że już gorzej być nie może :D

    OdpowiedzUsuń
  3. ja Cię zestrzelę, przysięgam.
    a zresztą, mów sobie co chcesz, każdy rozdział to prawdziwa perełka i ja się coraz bardziej zakochuję w tej historii :D
    Boziu ... wyobraziłam to sobie ... tą biedną Laurę i Schustera, który próbuje być surowy i poważny. W sumie rację ma, bo koncentracja to wazna sprawa, no i chodzi o IO, ale ...ja i tak nie wierzę że do niczego nie dojdzie.
    Tylko, kurcze, co wtedy? No bo co jeśli trener spełni swoją groźbę?
    chociaż w tej chwili to ja bym się bardziej martwiła o Welliego i jego niesamowity dar do pieprzenia tego wszystkiego co mu się uda osiagnąć z Laurą (a jak dotąd nie było tego zbyt wiele) niż o Schustera i jego groźby.
    a poza tym to musze Ci powiedzieć, że jak tylko Pieszczoszek podszedł do tej sztangi to ja wiedziałam, że to się źle skończy.
    aj, kocham to <3
    czekam na więcej i weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zawsze kiedy mam zamiar zabrać się za coś produktywnego, pojawia się nowy rozdział jakiegoś ff, no naprawdę.
    Już się trochę pogubiłam w tym czy lubię twojego Wellingera czy nie. W każdym rozdziale jest inny.
    Za to lubię Severina, chociaż ma króciutki, nic nie znaczący epizod. Po prostu "obita morda" w ustach kogoś, kto wygląda jak potulny szczeniaczek brzmi jajcarsko xD
    Biednej Laurze dostało się po średnio atrakcyjnym tyłku, biedactwo. Nie chciałabym być na dywaniku u Schustera. Przeraża mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ach ten Andi... zaprzecza sam sobie. Mam nadzieję, że w końcu zrozumie, że Laura jednak nie jest mu obojętna a nawet dla niego ważna. :) A rozdział wcale nie jest zły, wręcz przeciwnie! Jest świetny jak zawsze. A Schuster? Hm... jak widać nawet on wie, że Andi i Laura to poważniejsza sprawa. Ciekawe kiedy oni to zauważą i przestaną z tym walczyć? ;)
    Pozdrawiam i życzę weny! ;*
    PS. Nie wytrzymałabym z taką współlokatorką. Podziwiam, że masz tyle cierpliwości!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh.I co ja tu widze ? Andi z dwoma guzami na czole?Haha ;D Musi wygladac prze uroczo xD<3 Zdziwilas mnie tym Susterem :d pozdrawiam i weny ;*

      Usuń
    2. sorki ;D bo ja na tablecie teraz siedzę często i nie da się poprawić nie których błędów :)

      Usuń
  6. No proszę Cię, wcale nie jest źle. Wręcz przeciwnie!
    tylko co ten Schuster odwala?
    No bo ja rozumiem, że forma i kariera to jedno, ale uczucia to drugie.
    Myślę, że jakoś da się to pogodzić ;)
    biedny Pieszczoszek. Dwa guzy jednego dnia nie wróżą niczego dobrego.
    Ale ten uparciuch sam tego chciał. Od razu było wiadome, że nie da sobie rady z tą sztangą.

    Jest na prawdę dobrze, mi się podoba, innym też, więc nie masz się czym przejmować.
    Buziaki, pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  7. Na wstęp to masz ochrzan za te słowa na górze, jest fajnie, no chyba,że jestem dziecinna, co caaałkiem prawdopodobne xD ale trzymajmy się wersji,że bredzisz, już nie wiesz co piszesz, przez to słuchanie współlokatorki, btw. współczuję.Taki koks z Andiego, niczym w mojej szkole xD wszystko wina kolegów,gdyby sobie z niego nie drwili do tego by nie doszło. A trener to już przeszedł samego siebie, ja rozumiem kariera i te sprawy, ale puki co to był tylko głupi zakład, chociaż nie wiadomo co mu do łba szczeliło :D nawet nie wiem czy to by było takie złe :P ale logika trenera jest dobra, co to da jeśli Laura będzie go ignorowała, jak i tak on bd coś czuł, to jeszcze gorzej, bd cały czas myślał, lol trenerze ogar. XD
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Piszę właśnie kolejny rozdział i dzięki mojej przyjaciółce (którą ostatnio zaraziłam miłością do skoków) opowiadanie wróci na dobre tory. Pogubiłam się odrobinę, ale postaram się to naprawić :)

      Usuń
  8. No to ploteczki Ryśka i Wanka zrobiły swoje... Biedna Laura oberwała w sumie za nic, bo w końcu skoczkowskie zakłady i ich konsekwencje w główce Welliego to już nie jest jej wina.
    Bardziej Sabine powinien grozić za zachowanie naszego Wanka w samochodnie:D
    Logika Schustera... On chyba jednak nigdy nie był młody. Im bardziej się faceta ignoruje, tym on mocnej się naprasza. Przydałoby się aby pan trener opiekujący się tą burzą hormonów więcej wiedział...
    I jeszcze Andi spędzający za dużo czasu z Polakami. Dobrze wiedzieć, że nasi skoczkowie są wzorem religijności, zawsze jakaś nowa wiadomość:D
    Pozdrawiam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :) Schuster nasłuchał się głupich plotek, które wypłyną na światło dzienne w kolejnej części i wszystko nabierze sensu.

      Usuń
  9. zapraszam na www.wait-here-for-me.blogspot.com :))

    OdpowiedzUsuń
  10. Cześć :) Jestem Twoją nową czytelniczką! Z reguły rzadko piszę komentarze - po prostu mi się nie chce. Ale pamiętaj, że będę tu wpadała dosyć często. Dodałam już sobie bloga do zakładek, więc adres mi nie zginie. Co do treści opowiadania, bardzo mi się podoba. Andi zaprzecza sam sobie, przez co właściwie krzywdzi Laurę. Mam nadzieję, że pomożesz mu poukładać sobie zarówno w głowie, jak i w sercu.
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam, A. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łał, kolejna czytelniczka :) Pozdrawiam Cię i bardzo się cieszę.

      Usuń
  11. Jestem z ciebie dumna (nie wiem czy mam prawo ale ok xd). Uwielbiam to opowiadanie ;) Jesteś niesamowita i masz wielki talent. Czekam na next :) A można wiedzieć kiedy mniej więcej będzie rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo dziękuję :) Rozdział się pisze, wstawię prawdopodobnie w sobotę, gdy dotrę wreszcie do domku na święta :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  12. zapraszam na czwartą część :)
    www.wait-here-for-me.blogspot.com :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Takie małe pytanko, czemu Andi to pieszczoszek? XD

    OdpowiedzUsuń
  14. Nadal czekam wytrwale na rozdział! :) Zapraszam na moje drugie opowiadanie o Welli'm: i-like-snow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdział się pisze, bo niestety, ale nie wyrobiłam z nim na sobotę. Dziękuję za zaproszenie, w wolnym czasie wpadnę :)

      Usuń