środa, 4 grudnia 2013

Siódmy



LAURA
******



Poranek był ciężki. 
Nie z powodu pogody - lubiłam taką śnieżną, pochmurną aurę, gdy powieki same się zamykają i żal wyścibić choćby czubek nosa spod nagrzanej kołdry. Zawierucha szalejąca za oknem miała w sobie coś przygnębiającego, zapowiedź nadchodzącej nostalgii. Pasowała do smutku przepełniającego moje ciało aż do kości. Pasowała do mnie.
   Kiedyś, jeszcze w pierwszych dniach pobytu u Sabine, wyobrażałam sobie, że oto wreszcie nadeszła konkretna zmiana w moim życiu. Kompletna, odurzająca radością i nagłym przypływem szczęścia zmiana. Znowu się pomyliłam.
   Owszem, zmieniło się, i to wiele - nie musiałam już mieszkać w obskurnym, biednym ośrodku, z którego i tak oddelegowano mnie na bruk. Tą część życia (czyli jedyną, którą, jak na ironię, bardzo dobrze zapamiętałam) wolałabym pominąć i nie zagłębiać się we wspomnienia. Obraz sierocińca i dobrodusznych pań zajmujących się porzuconymi, niczyimi dziećmi był w świadomości przeciętnych ludzi mocno podkolorowany.  Dreszcz przebiegał mnie na samą myśl o odgłosie cienkiego, skórzanego paska opadającego z wielką szybkością na dziecięce, delikatne ciało. Nie, tych wspomnień zdecydowanie wolałabym się pozbyć...
   Byłam wdzięczna, tak bardzo wdzięczna Sabine, że tamtego jesiennego dnia znalazła się na dachu budynku i odwróciła bieg mojego marnego żywota, który niechybnie zbliżał się ku końcowi. Gdyby nie ona, byłabym martwa.
   - Laura, rusz łaskawie swój pański tyłek, za pół godziny wyjeżdżamy! - donośny, piskliwy głos dobiegający z parteru sprawił, że aż podskoczyłam, wyrwana z rozmyślań, a skotłowana kołdra wylądowała na zimnej podłodze.
   Czasami, w chwilach takich jak ta, zmieniałam zdanie. Martwa to znaczy też i głucha, prawda?

***

Starałam się, i to bardzo. Wyprostowałam nawet włosy, które po nocy przybrały jakże uroczą formę bocianiego gniazda. Potraktowałam je rozgrzaną do czerwoności prostownicą, aż spłynęły gładką falą na plecy i przez chwilę przeczesywałam palcami, bo były takie piękne - długie i jedwabiste. Później z wielkim żalem zebrałam je w coś, co przypominało koński ogon i wybiegłam z łazienki.
Sypialnia sprawiała wrażenie przestronnego magazynu, w którym przechowuje się ubrania, a nie pokoju przeznaczonego do... przynajmniej do funkcjonowania. Całą podłogę pokrywały sterty koszulek, wąskich spodni i skarpetek (nie wszystkie grzeszyły świeżością), a łóżko wcale nie miało się lepiej.
Spojrzałam na zegarek, jednocześnie pokrywając rzęsy czarnym tuszem. Cholera, zostało mi pięć minut! Chwyciłam torebkę, podmalowałam drugie oko (w przypływie nieobcego mi 'geniuszu' mogłabym o tym zapomnieć) i szybko zbiegłam na dół, pozostawiając pokój samemu sobie.
- Wrócę, to posprzątam - mruknęłam, usprawiedliwiając się przed samą sobą i pokonując po dwa stopnie naraz. - Kiedy wrócę? Jak wrócę, o!

***

   - Możesz mi zdradzić - spytała Sabine, lawirując między samochodami i pieszymi na najbardziej ruchliwej ulicy miasta - dlaczego akurat dziś postanowiłaś zastrajkować i obrazić się na kosmetyki?
   Zmarszczyłam brwi, bardzo gniewnie. Co do licha? Tkwiłyśmy w aucie już od kilkunastu minut, a tylne siedzenie było w pełni załadowane drogim sprzętem i torbami podróżnymi. Do Norwegii odlatywałyśmy dopiero po południu, ale trener Schuster chciał nas widzieć wcześniej.
   - Przecież się umalowałam, tak jak kazałaś!  - broniłam się, patrząc na nią, gdy o mały włos nie potrąciła rowerzysty. Dobrze, że miał kask!
   - Wodą? - parsknęła, doskonale stylizując ten dźwięk na nagły atak kaszlu.
   Zacisnęłam zęby. Znowu się zaczynało to narodowe święto pastwienia się nad biedną, niedorobioną Laurą, która nawet nie wie jak się malować, by dało to jakikolwiek efekt. No cóż, właściwie, to chyba miała rację. Uniosłam oczy w górę i nerwowo pomachałam dłońmi przed twarzą - przypomniałam sobie przebieg ostatniej nocy. Wielki, niechciany rumieniec wykwitł mi na policzkach. Nie chciał cię pocałować, wcale nie!
   - Nie przeginaj, bardzo cię o to proszę - wymamrotałam, usiłując ukryć się przed jej bacznym spojrzeniem.
   Odrywała wzrok od jezdni i szarpała moje ramię, próbując dojrzeć twarz.
   - Ty się rumienisz! - pisnęła, gdy udało jej się pokonać mój opór i na chwilkę odsłoniłam spłonione policzki. - Wstydzisz się, kochanie?
   Ton jej głosu uległ zmianie - już nie była uprzejmie zainteresowana, a cholernie ciekawa i wiedziałam, że za żadne skarby świata nie da mi spokoju, dopóki nie dotrze do źródła mojego zawstydzenia.
   - Nie, nie rumienię się. To tylko twarz mi płonie! - głos mi się łamał, więc usiłowałam przybrać jak najbardziej sarkastyczny sposób mówienia. Nic z tego.
   - Pomyślmy. - Wiedziałam, że mi nie odpuści. Po prostu wiedziałam. - Gdy zwiałaś jak wczesny uczeń podstawówki, nikt cię nie szukał. Były po temu dwa powody - chłopcy (uniosłam głowę, nagle zainteresowana miękkością w jej głosie, gdy mówiła 'chłopcy') mnie powstrzymali. Chciałam za tobą biec, wierz mi na słowo - ogłosiła z przesadną szczerością, kładąc dłoń na sercu - ale powiedzieli, że tylko marudzisz i zaraz wrócisz.
   Gdy tak mówiła, to prawie zaczynałam jej wierzyć. Niecierpliwie czekałam na dalszy ciąg.
    - Nie miałam zamiaru wracać - mruknęłam.
   - I tak też uczyniłaś, złociutka - stwierdziła. - Wanki (byłam bliska torsji słysząc tą charakterystyczną nutę, gdy o nim wspomniała) zaprosił mnie do samochodu, bo było dosyć zimno... no i... no i... - spojrzała na mnie, jakbym naprawdę była jakimś przedszkolaczkiem, a ona zastanawiałaby się jak zgrabnie nakreślić mi szaloną orgię.
   - Wtedy bzykaliście sobie jak te pszczółki - wypaliłam gniewnie, bo chciałam by przeskoczyła dalej w swojej opowieści, a wcale nie byłam ciekawa co też wyprawiali w samochodzie, całkiem sami, bo to było oczywiste.
   Zmarszczyła nos w reakcji na moje słowa.
   - Gdybym cię nie znała, to pomyślałabym, że wychowywałaś się w lesie - stwierdziła z niesmakiem. - Pomijając twoją kompletną niewiedzę w dziedzinie stosunków damsko-męskich, chciałabym powiedzieć, że wtedy miło spędziliśmy czas, oddaliwszy się nieco od reszty...
   Słuchałam jej tak, by nie pominąć ani jednego słowa.
   - Ale najpierw powiedziałaś temu... to znaczy Andreasowi żeby pojechał mnie szukać - wtrąciłam.
   Pokiwała głową, lecz za chwilę obróciła się do mnie gwałtownie, a samochodem szarpnęło na ostrym zakręcie.
   - Że co?!
   Uspokoiłam walące serce - o mało co nie wjechała do rowu! Kto tej kobiecie wystawił prawo jazdy? Jej egzaminator musiał być chyba głuchy, ślepy i w dodatku sparaliżowany...
   - Kazałaś Andreasowi mnie szukać, przecież tak właśnie było - powtórzyłam z naciskiem, powoli i wyraźnie jak malutkiemu dziecku, a w tym samym momencie ona zapiszczała - Pojechał po ciebie?!
   Czegoś tu nie rozumiałam. Skoro on powiedział, że to Sabine go zmusiła, a ona sama wydawała się być całkowicie zdziwiona tym faktem, to musiało chyba oznaczać, że...
    - Oszalał!
   Przyznałam jej rację w myślach. Pokiwałam nawet głową, niedowierzająco. Jeszcze to do mnie nie dotarło, ale już wiedziałam, że musiało być jakieś racjonalne wytłumaczenie całego nieporozumienia, zupełnie inne niż to, które nawiedziło mój skołowany umysł - obchodziłam go jednak!


***

    Nie wyobrażałam sobie absolutnie nic, gdy wreszcie dotarłyśmy na miejsce. Wyłączyłam ten głupi, babski wewnętrzny głos, który pojawił się w mojej głowie całkiem niedawno - wcześniej skupiałam się na rzeczach poważniejszych niż chudzi, wysocy blondyni o niewinnych oczkach, a diabelskim charakterze. Głównie na wypłakiwaniu sobie oczu i planowaniu samobójstwa, ale kto wie co w tej sytuacji byłoby lepsze.
   Dosyć! Stop, Laura, hamuj.
  Sabine przepuściła mnie w drzwiach, a temperatura jaka panowała we wnętrzu budynku była o jakieś trzydzieści pięć stopni wyższa niż na zewnątrz. Ostygłe policzki znów zaczęły palić, i doskonale wiedziałam, że napływające ciepło było winne tylko w połowie.
   Gdzie on jest?
 Powiodłam ciekawskim wzrokiem po mijanych pomieszczeniach ale w żadnym go nie było. Przeszklone drzwi różnych sal, w tym także treningowych, ukazały mi jedynie rozciągających się, młodszych lub starszych, chłopców. Westchnęłam cicho.
   Ogarnij się, głupia!
   Zrzuciłam ciężką kurtkę, a spora ilość śniegu opadła z kaptura na podłogę - wyglądało to tak, jakby ktoś wcześniej wepchnął mi tam kilka śnieżek. Spiorunowałam wzrokiem dumnie wyprostowaną Sabine, która z wdziękiem wieszała swój wełniany płaszczyk.
   - Pomyślałam, że przyda ci się nieco... ochłody - odparła, sugestywnie poruszając brwiami.
  Nie skomentowałam tego. Rzuciłam swoje okrycie niedbale na sam czubek metalowego stojaka i zrezygnowana podreptałam za nią. Irytował mnie ten donośny odgłos, który wydawały jej obcasy w kontakcie z posadzką.
  Grrrr! Perfekcyjna pani... aparatu!
   Zanim zdążyłam zrozumieć co stało się później, musiała minąć chwila.
  Nagle zza ściany wypadł jakiś duży, rozmazany kształt. To coś... biegło. Szybko biegło. To coś okazało się... Wankiem! Sabine uśmiechnęła się czule, myśląc, że galopuje tak, by porwać ją w ramiona, ale całkowicie zrzedła jej mina, gdy ten olbrzym minął nas z piskiem godnym małej dziewczynki i pognał dalej.
   Spojrzałyśmy na siebie i po ledwie kilku sekundach obok śmignął ktoś o mniejszych gabarytach, a rozmazany kontur jego głowy był ciemny i mówił mi, że to...
   - Richard? - zawołałam zdziwiona, ale mogłam jedynie podziwiać jego plecy, gdy także nas wyminął, drąc się przeraźliwie: - Powiedz jej, idioto! Powiedz!
   Patrzyłam jeszcze przez chwilę, całkowicie zdezorientowana w miejsce, w którym zniknęli za ścianą, a później obróciłam się z powrotem i chciałam powiedzieć coś do Sabine...
  - Cholera! - gniewny głos potoczył się po korytarzu, ale utonął w moim zaskoczonym pisku.
   Uderzenie było tak mocne, że bezwładnie poleciałam na plecy, czując na sobie ogromny ciężar. Zanim zdążyłam rąbnąć potylicą o kamienną posadzkę, ktoś wepchnął mi palce we włosy i podciągnął moją głowę lekko w górę. Pod obojczykiem poczułam palący ból, jakby uderzono mnie czymś twardym. Upadek wydusił z płuc całe powietrze, więc gwałtownie chciałam je wciągnąć, ale faktem było, że nie mogłam, bo... on na mnie leżał.
   - Mój łeb! - zajęczał, a brzmienie jego zbolałego głosu wibrowało mi gdzieś w okolicach mostka.

29 komentarzy:

  1. Twoje obecne tempo wstawiania rozdziałów lekko mnie powala :D Rozdział jak zawsze świetny ;)) Życzę, aby wena dopisywała tak jak teraz. Trzymaj się. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze raz Cię pewnie powalę, bo zamierzam dodać po rozdziale na oba blogi i kończę z lenistwem na zwolnieniu lekarskim :) Ile to można nadrobić, gdy się leży w łóżku z anginą :) Nie polecam jednak :P Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
    2. Łączę się w bólu i również pozdrawiam kochaną panią Anginę :D Co do nowych rozdziałów to czekam na cios! :))

      Usuń
  2. awwwww <333
    jezu, jak ja się cieszę, że dodałaś ten nowy rozdział, no po prostu jestem zachwycona, znowu!
    jak Ty to robisz, co?
    w każdym razie ja poproszę codziennie takie rozdziały, jak wracam zmordowana ze szkoły na poprawę humoru ^^
    Mogę się pozachwycać Andim?
    no więc fakt jest taki,ze pokochałam go jeszcze bardziej - az nie wiedzialam, że da się bardziej - i po prostu mam ochotę go mocno uściskać, po raz kolejny.
    wiedziałam, że on ma dobre serduszko. I że mu zależy.
    I w ogóle to cała fabuła, akcja i Twój styl pisania tak bardzo mi się podobają, ze już teraz chciałabym kolejny rozdzialik. Possible? :D
    czekam niecierpliwie na kontynuację i po prostu kocham <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Awww, a ja jak zwykle cieszę się, widząc Twój komentarz :)
      Jeszcze się tak nie zachwycaj Andim i jego dobrym serduszkiem, bo ostrzegam, że w kolejnym parcie pokaże on swoje pazurki :) Fakt, że jest coś na rzeczy, ale młodzi faceci się tak łatwo nie dają rozgryźć :D Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Andi wpadł na Laurę? Ciekawie. :D Musiałaś przerwać w takim momencie? Mam nadzieję, że wena cię nie opuszcza i szybko wstawisz kolejny rozdział. :) Nie trzymaj nas w takiej niepewności.
    Dzięki tobie coraz bardziej lubię Niemców. :D
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musiałam przerwać. To był taki chwyt żebyś wróciła tu przy okazji kolejnego rozdziału :P Dobry Niemiec nie jest zły :D Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Nie musisz się martwić, że nie wrócę. :) Nie opuściłabym takiego świetnego opowiadania! :D

      Usuń
  4. No no :D co ja tu widzę? Nic tak mi nie poprawia humoru jak wkurzona Laura i jej rozmyślenia o Andreasku :D Trochę się nawet pośmiałam na tym kawałku jazdy Sabine. Ja też go lubię i to bardzo. Nie wiem czemu ,ale wydaje się być taki sympatyczny i zgodzę się z Laurą -ma piękne niebieskie oczka i te sweet blond włoski<3 ahh :3 *-* wybacz rozmarzyłam się :D No i jest tylko o dwa lata starszy od mnie ( od wczoraj 15 a on 17 :D )xD Już snuję na niego plan, nie no żarcik,ale zawsze można pomarzyć nie? :D Rozdział świetny i oby były dodawane tak często jak teraz :D Pozdrawiam i jak zwyklę wenki życzę , bo ona to płatać figle lubi ;D :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Spóźnione 'wszystkiego najlepszego' z okazji urodzin :) Piękny wiek, nie prześpij go :P

      Usuń
  5. Po tym rozdziale złapałam się na tym, że w sumie to lubię Wellingera. I czekałam aż oddasz mu głos. Nie żebym Laury nie lubiła (no może mnie trochę wkurza, ale ciiii), ale jakoś tak zawsze czekam by zobaczyć świat jego oczami. Najbardziej mnie zastanawia co oni wyprawiali, że tak lecieli wszyscy tym korytarzem. To są tacy wariaci, że serio mnie chyba nic nie zdziwi. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Dlaczego moja bohaterka Cię wkurza? :) Lubisz widzieć świat tylko z męskiego punktu widzenia? :P

      Usuń
    2. Hehe, Megi mi ostatnio strzeliła komplement "bo tobie to dobrze idzie męski punkt widzenia". A tak serio - to zawsze jest to dla mnie ciekawe, może dlatego że inne. Może dlatego że zwykle w podobnych opowiadaniach to dziewczyny są narratorkami i zawsze wiadomo, jak to jest od ich strony. A Laura wkurza mnie tak tylko trochę, w sumie to bardziej lubię taką Sabine, która nie da sobie w kaszę dmuchać, niż taka zalękniona Laura wiecznie sama siebie dołująca - ale w sumie biorąc pod uwagę jej przeszłość, to nie ma co się dziwić.
      A u Ciebie jest fajne, że raz jedno, raz drugie "ma głos" :)

      Usuń
  6. Naprawdę, mam wrażenie, że przez ciebie jeszcze ich bardziej polubię. Ugh. Co ty ze mną robisz?!
    I ten spektakularny upadek na koniec, taki uroczy awww haha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :)
      W życiu mało spektakularnych upadków, tym bardziej w ramionach fajnych facetów, więc dlaczego nie umieścić takiego w opowiadaniu :P

      Usuń
  7. Ciekaw co w nim pięknego? A ty ile masz? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tyle lat, że czasami chciałabym być z powrotem w Twoim wieku :)

      Usuń
  8. Ci wariaci<3
    Czasem na prawdę myślę w którym momencie rozwoju oni się zatrzymali...
    Może tak gdzieś pomiędzy trzy a czterolatkami?
    Tak czy siak są rozbrajający...
    Dobrze rozumiem, że Welli szukał Laury z własnej woli :) ?
    A Sabine traktuje przyjaciółkę jak niemowlę, bądż co bądź i tak widać, że na Wakusia nam tu leci...
    Buziaki, trzymaj z częstotliwością<3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :)
      Niestety, faceci tak mają, że rozwijają się wolniej :) Welli szukał Laury z własnej woli i nawet było to przedstawione w tekscie rozdziału przy okazji jej zaginięcia :) Po prostu wciskał jej kit, że to Sabine go wysłała :)

      Usuń
  9. Choćbym widziała siebie prawie każdego poranka xD Jeszcze minutka mam czas, bach zasypiam i potem mnie mama 10 min później budzi :D a obroty to mam jak nigdy wtedy, wszystko da się tak szybko zrobić magia nrml xD To się Laura rozmarzyła, wnioski z jego zachowania niby jednoznaczne ale Laura STAPH! Ma szczęście,że podłożył te ręce pod jej głowę, coś by się jej stało, to bym ukatrupiła! :)
    Bracia Kot w nowym opowiadaniu bardzo dobry pomysł :D
    Pozdrawiam, duuużo weny :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te z tak mam z rana :)
      Do braci Kot jeszcze droga daleka, ale mam już pewne plany, a oni mi dobrze "podchodzą" i lubiłam o nich pisać. Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  10. może tak z okazji mikołajek nowy rozdział na prezent? :) super się czyta, pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. O Matko, wyobraziłam sobie ten wielki pościg na korytarzu. Jak ja kocham tego wielkoluda Wanka, aaaach <3
    Ale dobra, co z tym Wellim?
    No zależy mu. To widać, słychać i czuć.
    I wcale bym nie pogardziła, gdyby właśnie ten sam Welli wpadł na mnie i przewrócił. No cóż, to byłby przyjemny upadek :p
    Pozdrawiam i czekam na więcej <333
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  12. www.wait-here-for-me.blogspot.com zapraszam na Część Drugą :**

    OdpowiedzUsuń
  13. weź dodaj nowy.
    proszęęęęęę <3

    OdpowiedzUsuń
  14. dobra, więc ewentualnie zostałaś ułaskawiona ;D

    OdpowiedzUsuń