LAURA
*****
-
Pomóż mi.
Sabine
podniosła jasnowłosą głowę znad aparatu, który trzymała w
dłoniach i powoli rozmontowywała. Uniosła brwi na znak zdziwienia,
bo przez większą część wieczoru wcale się do niej nie odzywałam
- dzieliłyśmy pokój w norweskim hotelu, a ja od samego przyjazdu
nie mogłam wydusić z siebie ani słowa.
-
W czym konkretnie mam ci pomóc? - spytała oschle, widocznie
obrażona.
Miała
mi za złe, że nie przyznałam się jej wcześniej do swoich uczuć
wobec Andiego. Dopiero żal i rozpacz, w którą wpadłam po rozmowie
w samolocie sprawiły, że wypłakałam całe morze łez, które
wsiąkły w jej bluzkę. Tuliła mnie niczym matka, której nie
zdążyłam zapytać jak żyć, by uniknąć takich sytuacji. Jak się
bronić, gdy serce mówi co innego niż rozum. Jak dać sobie radę z
tym nawałem emocji i stanów, które przychodzą nagle i całkowicie
pustoszą moje wnętrze, nawet gorzej niż makabryczne sny.
-
Chcę się zmienić.
Słabo
skrywana złość natychmiast ustąpiła miejsca zainteresowaniu -
Sabine uwielbiała być dla innych przewodniczką, nauczycielką...
Zwietrzyła okazję.
-
Chodzi ci o wygląd? - spytała odrobinę niepewnie, nie chcąc mnie
urazić.
Pokiwałam
głową. - Wygląd, zachowanie... wszystko. Naucz mnie jak być
dziewczyną wartą zainteresowania. Taką jak ty.
Patrzyła
na mnie intensywnie i nie wiedziałam czy oceniała moje szanse na
jakąkolwiek metamorfozę, czy może myślała o czymś całkowicie
innym. W jej oczach pojawił się dziwny błysk, gdy odstawiła
aparat na blat i ruszyła w moim kierunku z wyciągniętymi
ramionami.
-
Głuptasku! Nie musisz się zmieniać dla faceta - stwierdziła,
obejmując mnie ciasno, aż brakło mi tchu. Rozczochrała moje włosy
dłonią. - Jesteś wspaniała sama w sobie i nie staraj się tego
zmieniać, bo ten gówniarz jest ślepy jak nowo narodzone kocię.
Oddychałam
głośno, a nerwowe drżenie opanowało całe moje ciało -
upokorzenie boli bardziej, niż uderzenie w twarz. Chciałam zrobić
coś... cokolwiek. Chwycić się czegoś, bo leciałam w otchłań,
wciąż jeszcze siedząc na łóżku.
-
Trzymam cię - szepnęła Sabine, a jej obecność dodawała mi
odwagi przed rozwijającym się atakiem paniki. - Wypłacz się, bo
to przyniesie ukojenie. Jestem tu przy tobie i nigdzie się nie
wybieram. Przepraszam, tak bardzo, że zaniedbałam cię ostatnio.
Wank dosłownie przesłonił mi świat - mówiąc to, zaśmiała się
wesoło.
Czknęłam
głośno i rozbeczałam się na całego. Było mi wstyd, bo znów
stawałam się tą smutną dziewczyna, którą tak bardzo chciałam
zostawić za sobą. Przez głowę przelatywało mi tysiąc myśli na
minutę, a każda z nich dotyczyła sposobu w jaki mogłabym odebrać
sobie życie. Nie chciałam ich - podsuwał je okaleczony wiecznymi
niepowodzeniami umysł. Potrzebowałam lekarstwa, i to natychmiast.
-
Pomóż mi... pomóż - błagałam, bezwiednie wbijając palce w jej
ramiona, a ona zacieśniała uścisk.
-
Pomogę - obiecała i wiedziałam, że mówiła prawdę.
ANDREAS
*****
-
Źle! - ryknął trener, gdy tylko pojawiłem się w jego polu
widzenia, a ja zupełnie bezmyślnie dałem upust nagromadzonej
agresji i z całej siły rąbnąłem o ziemię trzymanym w ręce
kaskiem. Odwrócili się wszyscy - przechodzący kibice, operator
kamery i zawodnicy.
Mroźny
wiatr szarpał mi włosy i studził rozemocjonowaną głowę, gdy
dosłownie sztyletowałem Schustera wzrokiem. Takie coś zdarzyło mi
się po raz pierwszy, więc całkowicie zapomniałem o obecności
ciekawskich ludzi, tylko czekających na odrobinę sensacji. Wcale
nie pomagał mi fakt, że guzy na czole przybrały barwę zgniłej
żółci. Wyglądałem jak jakiś menel, który z braku innej
możliwości założył na siebie śmieszny, obcisły kombinezon.
-
Zwiało mnie - warknąłem, podnosząc upuszczone wcześniej narty.
Trener
zaśmiał się widowiskowo i ironicznie. Za moimi plecami mignęło
światło - prawdopodobnie właśnie nas nagrywano. Zacisnąłem
dłonie w pięści, koncentrując się na białych obłokach pary
opuszczających moje usta.
-
Popełniłeś kardynalny błąd przy wyjściu z progu - oznajmił,
podchodząc do mnie i odciągając na bok. Uścisk jego dłoni na
moim ramieniu był tak silny, że aż zacisnąłem zęby. Nie w smak
mi był ten manifest wyższości. To ja skakałem, nie on.
-
Dostałem podmuch!
Szarpnąłem
się, prostując na całą wysokość, więc mogłem spojrzeć mu
prosto w oczy - jak równy z równym. Wiedziałem, że wciąż
przyglądało nam się sporo osób - wiadomo jak to mogło wyglądać.
Kątem oka zobaczyłem Wanka, który stał tuż obok, czekając, by w
razie potrzeby interweniować. Pozostali też się czaili -chyba
myśleli, że walnę trenera. Mały Andi już nie był taki mały...
-
Porozmawiamy po konkursie - spuścił trochę z tonu, ale nie
odwrócił wzroku. Ja nawet nie mrugnąłem. - Teraz zabieraj swój
tyłek na górę i uważaj na te wielkie podmuchy, które tak cię
dziś atakują - dodał, a na odchodnym trącił mnie ramieniem.
Stałem
sztywno wyprostowany jeszcze przez chwilę, aż znów wyczułem
obecność Wanka. Furia powoli mnie opuszczała, wracała świadomość
miejsca i czasu, w których się znajdowałem. Wreszcie przestałem
widzieć na czerwono.
-
Młody! Ale odstawiłeś manianę... - Wank zagwizdał z podziwem. -
Myślałem już, że nasz treneiro wytarga cię za ucho, taki był
wpieniony.
Potarłem
piekące oczy. Wciąż ciężko oddychałem, a serce biło mi jak po
szalonym biegu, ale wewnątrz opanowało mnie potworne zmęczenie.
Miałem dość!
-
Daj mi spokój - zawołałem, próbując go ominąć.
-
Sam go nie mam, więc jak dać go tobie? - spytał, waląc mnie w
ramię jakbym był jakimś cholernym workiem treningowym. Popchnąłem
go, zgrzytając zębami i ruszyłem przed siebie.
-
Kretyn.
-
Ja też... tak bardzo... cię kocham! - zawołał specjalnie głośno,
piskliwie i z wielkim uczuciem, a kilka dwunastolatek stojących za
bandą prawie zemdlało z wrażenia.
***
Moje
triumfujące spojrzenie przewiercało Schustera na wylot. Wysoko
uniosłem głowę, bo miałem prawo być dumny. Co powiesz teraz?
Pasuje mi to stawanie na podium? Kiwnął głową z uznaniem,
widocznie natychmiast zapomniał o naszym wcześniejszym starciu.
Awans z dwunastego miejsca na trzecie był znaczący i nikt nie mógł
mi wypomnieć, że nie zrobiłem wszystkiego, by się poprawić -
rekord skoczni pobity o dwa metry mówił sam za siebie.
Dziennikarze
tylko przelotnie zwracali uwagę na moją poobijaną twarz, o nic nie
pytali, biorąc sińce za efekt jakiegoś niefortunnego upadku. Ja
pamiętałem o nich stale - przy każdym uderzeniu serca, które
pobudzało je do bólu pulsującym rytmem, wspominałem powód ich
powstania.
Nie
było jej na konkursie - wypatrzyłem to już wcześniej, bo kilka
razy mignęła mi przed oczami Sabine. Sama, zaopatrzona w dużą
lustrzankę. Biegała to za trenerem, to za innymi, a mnie
ignorowała. Dziwne, bo zawsze, gdy miałem okazję je spotkać,
trzymały się razem. Nigdzie nie widziałem charakterystycznych
włosów i twarzy Laury. Miała taką fajną, dużą czapkę, która
zasłaniała jej pół buzi - jakby chciała się pod nią schować.
Ukryć te smutne oczy, które tak bardzo mnie interesowały.
Znów
to robiłem, cholera! Dalej o niej myślałem, i to nawet częściej
niż przedtem - zanim naopowiadałem jej niestworzonych bajek o
zakładzie, który praktycznie nie miał miejsca. Zanim ją do siebie
zraziłem. Miałem koncentrować się na skokach, tak? Dobra. Tylko
dlaczego potężne poczucie winy wierciło mi w środku dziurę tak
wielką, że ledwo mogłem myśleć?
***
-
Odwołali jutrzejsze zawody, czaisz? - spytał Richard, zatrzymując
mnie w tłumie. Wokół nas aż roiło się od ludzi opatulonych w
ciężkie, puchowe kurtki, a ja wciąż nie włożyłem swojej. Było
mi strasznie gorąco. Spojrzałem na niego jakby mówił do mnie w
pradawnym języku. Huraganowy wiatr zawiewał mi śnieg do oczu i
zabierał oddech.
-
Co?
-
Jutro nie skaczemy - wyjaśnił dokładnie akcentując każde słowo.
- Co się z tobą dzieje, młody?
Gdy
dotarł do mnie sens jego słów, nie mogłem określić czy było mi
to na rękę, czy nie - byłem po prostu bardzo zmęczony i obolały.
Chciałem tylko spać.
-
Nie czuję się zbyt dobrze. O której mamy samolot?
-
Jutro wieczorem - oznajmił, jakby to było oczywiste. Bo było - lot
mieliśmy zarezerwowany na kilka godzin po konkursie, który właśnie
odwołano. Mój mózg działał niezwykle wolno, więc odruchowo
zgodziłem się na propozycję Richarda, który stwierdził, że
skorzystamy z okazji, jadąc do jakiegoś klubu w mieście.
-
Super, bo już myśleliśmy, że będziesz wolał zostać w pokoju i
płakać w poduszkę - wyszczerzył się i zostawił mnie samego.
Minutę później wciąż przetwarzałem jego ostatnie słowa.
-
Co? - rzuciłem, ale nikt mi nie odpowiedział.
LAURA
*****
-
Wróciłam! - zawołała Sabine, a jej głos wybudził mnie z półsnu,
w który zapadłam zaraz po jej wyjściu. Podniosłam głowę, wciąż
leżąc na swoim łóżku - ściągała właśnie grubą,
czerwoną kurtkę, która dosłownie ociekała topniejącym śniegiem.
-
Zmarzłaś? - spytałam sennie, przecierając oczy. Czułam na skórze
chłód, który ze sobą przyniosła.
-
Jakbym przez te dwie godziny siedziała w cholernej lodówce! -
wydukała, szczękając zębami. Czym prędzej podbiegła do
grzejnika i objęła go z niesłychaną czułością i westchnieniem
ulgi.
-
Myślę, że Wank mógłby się obrazić - stwierdziłam. - Nawet
jego tak nie tulisz.
Wyszczerzyła
się, ale jej spojrzenie było badawcze - wcześniej obawiała się
pozostawienia mnie samotnie w pokoju. Wreszcie po wielu namowach i
przekonywaniach z mojej strony, poszła na konkurs sama i odwaliła
całą robotę, za co byłam jej niezmiernie wdzięczna.
-
Jutro to ja będę pracować na pełnych obrotach, a ty tylko
popilnujesz bym nie narobiła głupich błędów - zwróciłam się
do niej, siadając obok. Pod plecami poczułam przyjemne ciepło,
które zaczęło promieniować do mojego wnętrza. Niepokój powoli
zanikał.
-
Oj, obawiam się, że kolejną okazję do wykazania się będziesz
miała dopiero w przyszłym tygodniu - rzekła, patrząc na mnie
przepraszająco. - Odwołali jutrzejszy konkurs ze względu na ten
huragan.
Dłonią
wskazała na widok za oknem - w mleczno-złotym świetle pobliskiej
latarni widać było świat tonący w opadach gęstego śniegu
szarpanego porywistym wiatrem. Mimowolnie przeszedł mnie dreszcz.
-
No to po zawodach.
-
Niestety - przytaknęła.
Zapatrzyłam
się na chwilę - może to i lepiej? Przynajmniej się wyśpię i nie
będę zmuszona do oglądania... jego... jeszcze przez kolejne
kilkanaście godzin. Moje skołatane serce odpocznie.
-
Za to mam dla ciebie dobre wieści - zaszczebiotała, klaszcząc w
dłonie jak mała dziewczynka, więc wiedziałam już co było na
rzeczy.
-
Nie - rzuciłam szybko.
-
Taaak!
-
Nie, nie, nie.
Potrząsałam
głową aż pokój zaczął mi wirować przed oczami. Sabine zmrużyła
oczy.
-
Chciałaś metamorfozy, tak? - spytała zaczepnie, opierając dłonie
na kolanach.
Tym
razem musiałam przyznać jej rację.
-
No! Zbieraj się, wychodzimy. Nie chcesz chyba spędzić wolnego
wieczoru rycząc w poduszkę?
-
Gdzie pójdziemy? Co będziemy robić? - dopytywałam się,
analizując w myślach perspektywę pozostania w pokoju i ryczenia w
poduszkę.
-
Do klubu. Bawić się - ogłosiła, wzruszając ramionami. - Musisz
się wreszcie tego nauczyć, dziecino.
-
Przecież się bawię! - krzyknęłam, wspominając ostatnią
imprezę.
Sabine zmarszczyła brwi.
- Wybacz, że ci to powiem, ale tańczenie w samotności przy wizualizacjach z Winampa jest żałosne. Otworzyłam szeroko usta, całkowicie oburzona.
Sabine zmarszczyła brwi.
- Wybacz, że ci to powiem, ale tańczenie w samotności przy wizualizacjach z Winampa jest żałosne. Otworzyłam szeroko usta, całkowicie oburzona.
-
Wcale tak nie robię!
Puściła
mi oko i poruszyła brwiami w sugestywny sposób.
-
Robisz, robisz. Myślałaś, że nie widzę.
***
Zrobiła
mnie na bóstwo w czasie krótszym, niż ten, którego ja
potrzebowałabym na zwykłe wyszczotkowanie włosów. Powierzyłam
jej tą metamorfozę, bo wiedziałam, że tylko ona mogła mi pomóc
w odnalezieniu prawdziwej siebie - byłam pewna, że gdzieś tam w
środku kryło się moje normalne oblicze. Dziewczyna warta uwagi i
miłości, zasługująca na doświadczenie czegoś wspaniałego. Może
tylko trochę się w tym życiu pogubiłam? A może tak naprawdę
jeszcze się nie odnalazłam?
-
Nie musisz dziękować! - ogłosiła triumfalnie, gdy wcisnęłam się
w jej mikroskopijną sukienkę. Powiodłam niepewnym wzrokiem po
swoich odkrytych nogach, odzianych jedynie w cienkie rajstopy i
wyobraziłam sobie jak będzie zimno, gdy tylko zrobię krok w
śnieżycy panującej za oknem.
-
Mimo tego... dzięki - wymamrotałam. - Za wszystko.
Wydęła
dolną wargę i skrzywiła się malowniczo, biorąc mnie w ramiona -
tym razem mniej gwałtownie, uważając na moją wypielęgnowaną
fryzurę. Kiwałyśmy się parę chwil, a puszczając mnie, nakazała:
-
Kończymy z depresją, tak? Od dzisiaj masz być tylko i wyłącznie
szczęśliwa.
Pokiwałam
głową, a motyle w moim brzuchu rozszalały się na dobre.
***
Przeciskałam
się przez parkiet całkiem sprawnie, choć wysokie obcasy i ta
śmieszna, obcisła szmatka wcale mi w tym nie pomagały. Jakaś
dziewczyna trąciła mnie łokciem z taką siłą, że tylko cudem
uniknęłam wywrotki. Złapałyśmy równowagę, podpierając się
nawzajem. Przeprosiła, rozchichotana, by zaraz wrócić w ramiona
swojego partnera. Utonęli w namiętnym uścisku. Uniosłam oczy w
górę - z olbrzymich głośników zaczęła płynąć na pozór
nastrojowa piosenka, podrasowana nutką dubstepu. Ściany drżały,
gdy wokół mnie zaroiło się od zakochanych, a ciężkie powietrze
zaczęło wprost parować od seksualnego napięcia. Zagryzłam wargę,
bo dotarło do mnie, że gdzieś tam Sabine obściskiwała się ze
swoim olbrzymem Wankiem, a ja nie miałam innego wyjścia, niż
zaczekać na nią pokornie gdzieś w kącie, jak zwykle zresztą.
Gdy
tylko zobaczyłam go w tłumie, serce podeszło mi do gardła - jak
to się stało, że musiał być akurat tam gdzie my? Przecież
Sabine obiecała, że ten wieczór będzie tylko nasz... Podobno
wpadł, bo nie mógł znieść myśli, że ktoś mógłby poderwać
jego kobietę. Sam, jak podkreślił - przyjechał samotnie. Mimo
wszystko złożyło się tak, że Sabine była z nim, a ja znów sama
i nie zanosiło się na poprawę sytuacji.
Ze
wstydem poprawiłam opadające ramiączko sukienki - wiedziałam, że
to całe strojenie się pójdzie na marne, ale mimo to miałam jakąś
głupią nadzieję... Oh, ależ byłam naiwna! Postanowiłam znaleźć
sobie jakąś ustronną lożę, by w spokoju zaczekać aż Sabine
skończy romanse na parkiecie. Szłam szybko, bo coraz lepiej
wychodziło mi poruszanie się na obcasach.
Wpadliśmy na
siebie nagle, tuż przy wyjściu z sali. Zachwiałam się, a on
zręcznie złapał mnie w pasie. Nie dopuszczałam do siebie żadnych
myśli. Zero insynuacji - pewnie był tam całkowicie przypadkiem,
przecież to taki wielki, sławny klub, a Wank powiedział, że
zgubił kolegów po drodze, więc...
Podniosłam wzrok, choć
wiedziałam, że później wypłaczę sobie przez to oczy. O nie...
nie, błagam, nie patrz tak na mnie... Nie w ten sposób... Jego
tęczówki pełne były wszystkich zimowych odcieni błękitu, jak
barwa śniegu zmieszana z kolorem nieba w mroźny, słoneczny dzień.
Chciałam
go wyminąć, ale wciąż jeszcze nie zdjął ręki z mojej talii.
Tym razem nie przeszkadzało mu, że na niego wpadłam? Dlatego, że
wyglądałam inaczej? Dlatego, że się zmieniłam? Oderwałam dłonie
od jego przedramion, próbowałam się wyswobodzić, a wtedy on
pochylił się i powiedział coś, co sprawiło, że mimowolnie
zacisnęły się wszystkie mięśnie w moim ciele.
-
Szukałem cię.
Nie wierzyłam mu. Nie wierzyłam w ani
jedno jego słowo, ale... odsunęłam od siebie myśli o głupich
zakładach i nagle wylądowałam między ocierającymi się w tańcu
parami, a moje serce galopowało tak szybko.
Przyciągnął mnie
zdecydowanie za blisko - nigdy wcześniej nie byłam dotykana w ten
sposób - ale miałam tak mało sił, by go powstrzymać. Piorunując
go spojrzeniem odciągnęłam jego prawą rękę, lecz natychmiast
zostałam pokonana.
Patrzył na mnie oczami o rozszerzonych źrenicach
- jeszcze nigdy nie czułam na sobie tak ciężkiego spojrzenia.
Oddychał szybko i niespokojnie, a jego żelazny uścisk na moim
nadgarstku sprawiał, że prawie mdlałam z wrażenia. Szarpnęłam
się. Nic z tego - uniósł wyżej nasze ręce i tym samym znalazłam
się jeszcze bliżej jego ciała. Czułam go wszystkimi zmysłami i
odbierało mi to rozum. Nie mogłam myśleć!
- Powiedz mi,
że mam przestać, to przestanę - droczył się.
Nie
zauważyłam wcześniej, że był o tyle wyższy, silniejszy - wcale
nie patykowaty. Nie miałam z nim żadnych szans, a nie byłam
całkowicie pewna czy chciałabym podjąć walkę.
Bezwiednie
uniosłam swoją wolną dłoń i przesunęłam opuszkami palców po
jego posiniaczonym czole, wystającej kości policzkowej i nie mogąc
się powstrzymać, obrysowałam kontur miękkiej dolnej wargi.
Zacisnął powieki pod wpływem mojego rozdygotanego dotyku.
Otaczały
nas tłumy tańczących, pod butami drżała podłoga wstrząsana
uderzeniami basów, a ja czułam jakbyśmy byli tam całkowicie
sami.
Zbliżył
twarz tak, że nasze oddechy łączyły się w jeden, ale jeszcze
mnie nie pocałował... Napięcie, oczekiwanie, niepewność.
Przestałam mrugać, żeby nie przegapić odpowiedniego momentu, choć
świadomość jego niecierpliwych palców nerwowo gniotących
materiał mojej sukienki sprawiała, że miałam ochotę zamknąć
oczy i całkowicie się zatracić..
- Chodź ze mną -
mruknął mi nagle wprost do ucha, trącając wargami wrażliwą
skórę szyi i sprawiając, że opadłam z sił.
- Nie -
odparłam słabo, mocując się z jego rękami, ale całkowicie
daremnie.
-
Proszę - syknął, ściskając mnie jeszcze mocniej, a jego głos
wyrażał czystą desperację, nigdy wcześniej nikt tak do mnie nie
mówił.
Zmrużyłam
oczy, by echo tego słowa pozostało jak najdłużej w mojej pamięci.
Byłam zbyt oszołomiona nowymi doznaniami i zaskoczona jego nagłą
przemianą, by dwa razy się zastanowić. Poszłam, choć
podświadomie chyba już wiedziałam, że gorzko tego pożałuję.
O BOZIU.
OdpowiedzUsuńNie no, ja po prostu uwielbiam to opowiadanie.
jestem w nim zakochana na amen.
Boże, jesteś taka genialna.
Ten Pieszczoszek jest taki genialny.
i ... jezu, ja nawet nie wiem jak to skomentować, bo po prostu mózg mi sie rozpłynął pod wpływem tego wszystkiego.
Wielbię Cię na klęczkach.
Nie no dobra, Sylwia skup się.
Więc Laura mnie zaskoczyła. Ale też już czuję że ona jeszcze będzie tego żałowac, żwłaszacza że wiem, jakim potrafisz być potworem - nie zaprzeczaj! wciąż Ci nie mogę wybaczyć że nie będzie tu happy endu ;(
także, zaskoczyła mnie, i tym że dała się tak odwalić Sabine i że teraz poszła z Pieszczoszkiem.
ej dobra, zbajerował ją, ja tez bym poszła, bez mrugnięcia powieką.
jak Ty to opisałaś ... nie potrafię sobie wyobrazić co się teraz może wydarzyć ... skąd ta jego zmiana?
kurczę, już współczuję Laurze.
ale może on jednak wykaże sie jakąś namiastką dorosłości? Błagam, powiedz, ze przynajmniej tym razem nic głupiego mu do głowy nie strzeliło...
czekam z utęsknieniem na więcej!
kocham <33
Łał, jak zwykle muszę Ci przyznać, że uwielbiam Twój sposób komentowania :D Właśnie... skąd w Andim ta zmiana? Hmmm... trzeba poczekać na relację z jego punktu widzenia :) Pozdrawiam :*
UsuńJa też uwielbiam. Laura w tej całej nieporadności jest urocza. Wellinger jest słodki. Jasne, wolałby być męski, silny i budzący podziw i szacunek, ale guzik. Jest słodki. Nie mam pojęcia, cóż do tej jego głupiej łepetyny strzeliło... A kto kombinuje? Taki mi przez myśl przeszło, że Sabine! Bo jasne! Tak niby przypadkiem Wank i całe towarzystwo się zjawiło?! Akurat!
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :) Welli jest słodki, szkoda tylko, że zachowuje się jakby miał rozdwojenie jaźni :P Sabine umie wpływać na facetów i ma dużą siłę perswazji :) Pozdrawiam!
UsuńWięc ten no coś chciałam powiedzieć czy jakoś tak ładnie zacząć ten pierwszy komentarza ale już mi nie poszło więc niech będzie po prostu po mojemu. Zaczęłam czytać - bo Wellinger, ale w miarę jak zagłębiłam się w Twoje opowiadanie to dostrzegłam tyle różnych zalet, że oderwać się nie mogę, chociażby twój styl pisania, ahh, mógłby się czegoś od ciebie nauczyć niejeden z autorów lektur :) Jak już szczerze to szczerze - ten szablon mnie zasmuca, bo nie mogę doczytać do końca żadnego rozdziału bez przerwy, oczy mi wysiadają od tych jaskrawych literek, ale to chyba już taka moja wada :/
OdpowiedzUsuńOczywiście chcę być informowana o każdym nowym rozdziale albo w sumie to i tak na tumblr zobaczę :)
Przy okazji zapraszam do siebie po dość długiej przerwie.
No to do następnego i niech wena zawsze z Tobą będzie.
Amen
:3
Witam w moich skromnych progach i przepraszam za niedoskonałość szablonu - mam z nim wielki problem, ale nie chciałabym teraz go zmieniać. Postaram się popracować nad cieńszą czcionką :) Cieszę się, że dostrzegasz w moim pisaniu zalety, to bardzo budujące. Pozdrawiam :*
UsuńTyle tu ekspresji, fala emocji u bohaterów, a mama śmie mi przerywać w czytaniu, tak się nie robi xD
OdpowiedzUsuń"bo ten gówniarz jest ślepy jak nowo narodzone kocię"- Tyle w tym prawdy, a mnie to rozwaliło i się śmiać zaczęłam :D Kocham Twoje teksty, za każdym razem padam na podłogę xD Nie wiem po co Laura chce się zmieniać, jeśli nie zauważa jej piękna to nie warto, ale czy na pewno nie zauważa? ;> ciągle o niej myśli, scenariusz treneira się spełnia. Mam dziwne przeczucie,że Wank coś kombinuje, sam namówił Andiego,żeby szedł na imprezę, a już wiedział o wypadzie dziewczyn, to nie może być przypadek, czyżby zauważył jak się oboje z tym męczą, ja wiem ja i moje teorie spiskowe pewnie nie trafne jak zawsze xD
Pozdrawiam :)
Mamy mają to do siebie, że lubią przerywać w takich momentach :) Moja widząc, że piszę, tylko kręci głową z politowaniem :P Dobrze, że rzadko bywam w domu. Haha, teorie spiskowe są w naszym kraju niezwykle popularne, a Twoja wcale tak bardzo się z prawdą nie mija :) Pozdrawiam cieplutko :*
UsuńWow *-* Zadziwiłaś mnie! To jest świetne,cudowne! On naprawdę coś do niej czuję,zmienia się...Jak zaczęłam czytać początek, to wydawało mi się,że będzie to rozdział o tym jak będzie ryczeć , wyżalać się. A tu co? A tutaj metamorfoza i wypad do klubu. A ten moment gdy Wellinger złapał ją w pasie, ich taniec ( chyba to był taniec xD) i te jego ruchy, prośba to naprawdę... nie umiem tego opisać ,a może wyraże to tak : cudne ,świetne i wspaniałe. Andi jest taki słodki z tym swoim podbitym czołem i z tym dziecięcym i może trochę męskim urokiem. Przez Ciebie kobieto to ja spać nie będę mogła i jeść :D Musisz dodać jak najszybciej nowego. I musisz zajrzeć do mnie :P Już się biorę za pisanie kolejnego. Jeszcze raz CUDO! Pozdrawiam i weny :*
OdpowiedzUsuńPS To chyba najdłuższy komentarz jaki tutaj dodałam :D Haha.
Dziękuję za ten najdłuższy komentarz jaki tutaj zostawiłaś :P Jeść trzeba, spać także, więc myślę, że wizja tańca z Wellingerem Ci w tym nie przeszkodzi :) Ostatnio zaniedbuję czytanie opowiadań, bo zwyczajnie nie mam czasu, ale wpadnę w wolnej chwili :) Pozdrawiam!
Usuńboziu jest świetny :) normalnie zakochałam się w tym opowiadaniu. Nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału, mam nadzieje że pojawi się jak najszybciej :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, Anonimku :) Pozdrawiam!
Usuńno żesz cholerka.
OdpowiedzUsuńjestem oficjalnie zakochana w tym opowiadaniu.
no i w tym cholernym Pieszczoszku.
a Ty jesteś geniuszem i w ogóle.
Mówię całkiem serio.
Normalnie, gdy doszłam do tego fragmentu z klubu no to ręce mi drżały.
Naprawdę.
Opisałaś to...tak magicznie.
Tak, że poczułam to, co ona zaczęła czuć.
No normalnie nie do opisania.
No i nadal się trzęsę.
I jestem rozanielona i w ogóle.
I pewnie mój komentarz nie ma ani ładu, ani składu, ale wybacz mi.
No po prostu jestem, kurna, pod wrażeniem.
I to niemalym.
Boziulku.
On jest taki cholernie idealny.
Ale wiesz co jest najgorsze?
że muszę czekać na kolejny rozdział.
Oby był jak najszybciej, bo ja juz chcę woedzieć co się wydarzy.
Buziaki, słonko <333
zapraszam na Manu :)
UsuńDziękuję za uroczy komentarz :)
UsuńŚwietne świetne świetne świetne! Oby sie wszytsko dobrze skończyło! Pisz dalej, zazdroszczę takiej lekkości pisania! Oby kolejny rozdział ukazał sie szybciutko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz, Anonimku :) Lekkość pisania wynika z prostego spisywania myśli :) Pozdrawiam!
UsuńŚwiąteczne nadrabianie zaległości czas zacząć! Czytając te kilka rozdziałów na raz - wow! Chce się więcej! Szkoda, że nie będzie happy endu, ale mam nadzieję, że chodzi o takie słodziutkie zakończenie jak w większości opowiadań. Łudzę się jednak, że nie będzie aż tak źle :P
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Niesamowicie piszesz! :D
Pozdrawiam :D
Dziękuję za komentarz :* Do zakończenia jeszcze sporo śniegu pod skoczniami stopnieje :P Pozdrawiam!
UsuńJestem pod ogromnym wrażeniem. W tym tygodniu natknęłam się na twojego bloga i z niecierpliwością zaglądałam, czy aby nic nowego się nie pojawiło. No i jest. :) Wszystko fajnie, pięknie, ale czy aby Andi nie chce się pozbyć Laury? Bo przecież jak się z nią prześpi, to Schuster ją wyrzuci. Mam nadzieje, że jednak źle kombinuje. W każdym bądź razie masz o jedną czytelniczkę więcej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńWitam nową czytelniczkę :) Andi zdecydowanie nie chce pozbyć się Laury, choć może byłoby to dobre dla jego dalszej kariery. Wszystko wyjaśni się w kolejnym rozdziale :) Pozdrawiam!
UsuńRozpłynęłam się po prostu... :P Nie wiem co napisać o tym rozdziale. Po prostu był świetny. :) Jestem tylko ciekawa co knuje Andi, bo jakoś nie chcę mi się do końca wierzyć, że te jego uczucia do Laury przejęły nad nim kontrolę. Mam nadzieję, że szybko dodasz kolejny rozdział, bo wprost nie mogę się doczekać dalszego rozwoju wydarzeń. :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :))
Dziękuję za komentarz :) Ah, te uczucia - dziwna rzecz :P Postaram się dodać rozdział w następnym tygodniu. Pozdrawiam :)
UsuńW ciągu jednego dnia przeczytałam wszystkie wpisy. Dzisiaj zaglądam i jest... kolejny! Co za szczęście.. Uwielbiam Twojego bloga. Świetnie piszesz! Nie jest to klasyczne love story i wyssane z palca związki. Jest genialnie po prostu! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i dalszy rozwój sytuacji pomiędzy Laurą a Andreasem. Mam nadzieję, ze nie będę musiała długo czekać :) Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńWitam nową czytelniczkę :) Cieszę się, że spodobał Ci się mój blog. Obecnie mam trochę wolnego czasu, więc na kolejny rozdział nie trzeba będzie długo czekać. Pozdrawiam :*
UsuńWpadłam tu wcześniej, ale mam w zwyczaju nie czytać opowiadań, które dopiero się zaczynają. Jestem zbyt niecierpliwa, żeby czekać na kolejny rozdział, gdy fabuła dopiero jest nakreślana. Ale gdy po raz setny trafiłam na Twojego bloga pomyślałam sobie, oj daj spokój Ola, przeczytaj. Więc przeczytałam w ciągu jednego dnia wszystkie rozdziały. I wiesz co sobie pomyślałam jak skończyłam? "JACIEKURDEBELE!". Od dzisiaj przyrzekam, że będę czytać każde opowiadanie, niezależnie od ilości rozdziałów.
OdpowiedzUsuńŚwietnie piszesz, naprawdę fenomenalnie. Nie chcę Ci tu za bardzo schlebiać, żebyś nie osiadła na laurach, ale muszę przyznać, że takich fantastycznych opowiadań jak Twoje w swoim życiu przeczytałam jeszcze 2, a w sumie przeczytałam naprawdę sporą ilość :).
Co do fabuły, muszę się przyznać, że wykreowałaś Laurę w taki sposób, że znajduję w jej postawie, charakterze wiele moich cech. Nie mam oczywiście takiej przeszłości jak ona. Laura jest osobą o bardzo słabym poczuciu własnej wartości, niby radzi sobie z rzeczywistością, jednak gdzieś wewnątrz niej dzieją się straszne rzeczy. Jej brak pewności siebie odbija się na jej stosunkach z płcią przeciwną i tutaj identyfikują się z nią najbardziej. Obie jesteśmy w tym elemencie naszego życia dość nieporadne. Ja na przykład próbuję, nawiązać jakiś kontakt z chłopakiem, który podoba mi się od maja. Jedyne co udało mi się osiągnąć to wysłanie mu życzeń świątecznych :). Ale Laura... Laura nie zasługuje na takie traktowanie. Zawsze denerwowało mnie to, że ludzie traktują osoby zamknięte w sobie jak obiekt do zabaw i wyśmiewania. Niestety Andreas uważa, że to dość zabawne pastwić się nad inną osobą. Ale dziękuję Tobie droga autorko, że sprawiłaś, że teraz biedny Andreas tak naprawdę nie wie co się z nim dzieję. Zagubił się tak samo jak nasza bohaterka. Nie wie co czuję, a to właśnie w życiu człowieka jest najgorszym z uczuć. Zagubiony Andreas, miło poczytać :) A kto teraz coś kombinuję? Hm powiedziałabym, że Laura, ale wiemy jak Andreas na nią działa. Mam jednak nadzieję, że tym razem się na nim odegra. Bo ona wcale nie jest taką szarą myszką :)
Pozdrawiam :) I czekam na następny :*
~Lilolg
Dziękuję za miłe słowa i cieszę się, że jednak przeczytałaś moje opowiadanie :) Moja bohaterka może nie przypadać do gustu, bo rzadko kto lubi takie ciche i nieśmiałe osoby - lepsze są postacie o pięknej aparycji i pewności siebie, a ja tego zwyczajnie nie lubię. Dobrze więc, że Ty się z nią identyfikujesz. Ja także :) Życzę więcej odwagi i powodzenia z tym chłopakiem. Dasz radę :) Pozdrawiam :*
UsuńTen rozdział jest świetny. Od samego początku do końca świetny, najlepszy z dotychczas opublikowanych. Napisany z lekkością, uwielbiam to.
OdpowiedzUsuńCholera jasna, gratuluję, stworzyłaś postać, która wpędziłaby w depresję nawet Piotrka Żyłę! Laura tak bardzo dąży do samodestrukcji, że mnie to trochę przeraża. Masz talent do kreowania werterowskich bohaterów, nie ma co (mam na myśli także Gregora-kalekę).
Wellinger- jak bardzo możesz mi go obrzydzać, serio? Najpierw jest samolubnym dupkiem, potem niezdecydowanym dupkiem, potem powraca do egoizmu (dupkowatość jest u niego nieodłączna), a na koniec, oczywiście, kompletnie nie szanując decyzji Laury, która dosyć zdecydowanie obwieściła, że nie chce go widzieć w trakcie rozmowy w samolocie jak i na parkiecie, postanawia się z nią zabawić. Może jestem stronnicza, a do głosu dochodzi mój feministyczny umysł, ale nie widzę nic pozytywnego w jego zachowaniu. Nie bierze mnie to, że jest skruszony, nie działa na mnie fakt, że na swój sposób usiłuje naprawić relację z Laurą.
ALE, końcówka jest rewelacyjna. Mimo tego, że Andi mnie wkurzył, jest rewelacyjna.
Dobra, skoro już się rozpisałam, napomknę też o Sabine. Mam wobec niej mieszane uczucia, że tak powiem mocny koktajl pięciu smaków. Czasami wydaje się chłodna, jakby nie obchodził jej los Laury, a czasami wręcz leje miód na serducho, taka jest życzliwa.
Koniec, zwalniam ambonę i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :>
Myślę, że wreszcie się tutaj odblokowałam :) Cieszy mnie to niezmiernie, bo miałam trochę kłopotów z ogarnięciem kolejnych rozdziałów, historia rozwinęła się nie po mojej myśli.
UsuńLaura jest dziewczyną po przejściach, nieznającą życia i nieprzystosowaną do żadnego otoczenia.
Wellinger jest dobrym człowiekiem, niestety - wkroczył w taki wiek, gdy zdrowy rozsądek przegrywa z chęcią przypodobania się kolegom. On sam nie wie co robi. Chciałby dobrze, a wychodzi inaczej. Poprawi się :)
Pozdrawiam!
Cześć ;) Zacznę od tego, że w wakacje przeczytałam 'Dziewczyna mojego brata' i szalenie zachwyciłam się tą historię oraz Twoim stylem pisania ;) Nie wiem, dlaczego wcześniej nie przyszło mi na myśl, żeby sprawdzić, czy piszesz coś jeszcze, ale wczoraj naprawiłam ten błąd i tak oto trafiłam na opowiadanie o Gregorze, o historii wakacyjnej ( masz może zamiar kiedyś ją dokończyć? ;)) oraz na to. Przeczytałam jednym tchem w parę godzin te trzy zaległe ;) I normalnie jestem pod wielkim wrażeniem. W dodatku jest o kadrze niemieckiej...Buzia sama się cieszy :D Powiem tak, że w życiu nie chciałabym przeżyć tego, co Laura przeżyła za młodu. To się w głowie nie mieści! I w dodatku ten powracający koszmar...Brrr, aż się otrzepuję na samą myśl ^^ Oj Andreas mąci w głowie Laurze i na odwrót :P jestem strasznie ciekawa jak potoczy się to ich wspólne wyjście i czy któreś z nich coś nawywija :D tak, coś czuję, że tym razem to Sabine coś kombinowała :D
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na nowy ;) Jakbyś mogła mnie informować byłabym bardzo wdzięczna ;) [freitagrichard.blogspot.com]
Całuję i życzę Szczęśliwego Nowego Roku ;*
Dziękuję za komentarz :*
UsuńBardzo mi miło na wieść o tym, że czytałaś moje inne opowiadania :) Tak, wakacyjną historię skończę, ale do tej pory mam pewną blokadę i nie ukończyłam ostatniego rozdziały, choć wiem, że powinnam.
Będę Cię informowała. Pozdrawiam :) Szczęśliwego Nowego Roku!
W takim razie dziękuję bardzo ;) Niestety sama dobrze wiem jak to jest pisać i pisać i nagle złapać blokadę i nie móc później z niej wyjść. Jednak wierzę w to, że Tobie się uda ;)
Usuń