poniedziałek, 23 grudnia 2013

Dziewiąty



ANDREAS
*****

 Gdybym spróbował ubrać w słowa mój stan, nazwałbym go... brakiem czucia głowy. Ból przyszedł później, dotkliwy i wszechogarniający, a zaraz za nim wstyd. Byłem idealnym przykładem zadufanego w sobie gówniarza, który myśli, że może wszystko.
 Zbadał mnie lekarz kadry i nie potrzebowałem dodatkowej opieki - tak stwierdził sztab. Trener zmył mi głowę, wciągając w swoją tyradę wszystkie moje przewinienia, nie tylko te z ostatniego okresu. Najbardziej zdziwiło mnie jego oburzenie dotyczące moich kontaktów z naszą młodszą fotografką. Wciąż zamroczony środkami przeciwbólowymi i skutkami uderzenia w głowę, zadałem sobie ciche pytanie: jakich znowu kontaktów? Pewnie Richard nagadał mu bzdur za moimi plecami...
 Przecież tak naprawdę nie mieliśmy ze sobą nic wspólnego. Nic, wielkie zero. Ledwo ją znałem, a słowa, które zamieniliśmy były głównie wykrzyczane i nie miały najmniejszego znaczenia, ani sensu. Ta dziewczyna doprowadzała mnie do szału, zawstydzała i odpychała w tym samym momencie. Chaos moich myśli wydawał się nie do ogarnięcia, ale doszedłem do wniosku, że najlepszym sposobem na pozbycie się zamętu będzie unikanie Laury. Tak też postanowiłem - rozmówię się z nią raz na zawsze i wszyscy będą szczęśliwi.
 - Trenerze - zacząłem, siląc się na beztroski ton. - Czego ja mógłbym chcieć od takiej dziewczyny?
 Uniosłem brwi wysoko, uśmiechając się porozumiewawczo. Był facetem, więc chyba zauważył wcześniej, że Laura nie była typem dziewczyny za którą można by się uganiać. No proszę, przecież znałem już znacznie... atrakcyjniejsze i bardziej doświadczone kobiety - wystarczyłoby wspomnieć Petrę. Oj, Petra.
 - Takie ciche i niepozorne są najbardziej niebezpieczne - powiedział nagle, nie odrywając wzroku od podłogi, a obraz bujnych kształtów Petry rozpłynął mi się przed oczami. - Najpierw ją ignorujesz, a miesiąc później nie możesz już bez niej żyć.
 Roześmiałem się serdecznie, bo myślałem, że... zwyczajnie robił sobie ze mnie jaja. Nic podobnego - wyraz jego twarzy pozostał poważny, gdy kierując się do wyjścia, poklepał mnie po ramieniu. - Chyba masz w tym momencie ważniejsze rzeczy na głowie, niż głupie szczeniackie miłostki, Andreasie.
 Zostawił mnie tam w stanie krańcowego zdziwienia. Ja? Miłostki? Co takiego? Dlaczego wszyscy widzieli coś, czego nie było?! Chłopaki z drużyny robili głupie aluzje, to samo trener. Na dodatek te jego filozoficzne gadki... Mówił tak z doświadczenia? Sam też kiedyś ganiał za jakaś szarą myszką? To znaczy - nie 'też' - w moim przypadku nic takiego się nie działo, po prostu chwilowo straciłem panowanie nad własnym rozumem. Być może to uderzenie w głowę miało mi pomóc w opamiętaniu się - dość dziecinady i wyciągania z opresji  księżniczek, których nikt inny nie chciał ratować - bo czekały na mnie inne cele, wyższe i procentujące na przyszłość. Będzie sława, będą pieniądze i będą najlepsze dziewczyny - czego chcieć więcej?

LAURA
*****

 Wychodząc z gabinetu trenera, minęłam się z Richardem - szedł raźnym krokiem, dźwigając w ramionach naręcze pokrowców, które zapewne skrywały jego kombinezony. Pomarańczowa czapka z pomponem opadała mu lekko na oczy, co zmuszało go do zadzierania głowy - wyglądał bardziej, niż głupio, a nie mógł nic na to poradzić, bo obie ręce miał zajęte.
 Obrócił się w moją stronę z szerokim uśmiechem, choć zapewne ledwo mnie widział. Niewiele myśląc, zbliżyłam się i delikatnym ruchem poprawiłam materiał na jego czole. Byliśmy podobnego wzrostu, więc bez problemów mogłam spojrzeć mu w twarz - oczy błyszczały wesoło, a jego znak rozpoznawczy, czyli dołeczki w policzkach, nadawały mu urodę małego chłopca. Aż chciało się go uściskać. W jednym momencie uświadomiłam sobie, że był jedynym członkiem kadry, który mnie nie peszył. Czułam się przy nim całkiem swobodnie i chyba nawet go lubiłam.
 - Stokrotne dzięki - odetchnął z ulgą, poprawiając uścisk na pokrowcach. - Z każdym krokiem byłem coraz bliższy uderzenia w ścianę, a jeden ranny na dzień stanowczo nam wystarczy.
 Miał na myśli Andreasa, co od razu popsuło mi humor, bo dopiero co zdołałam choć na chwilę o nim zapomnieć. Przyszło mi do głowy, że w niemieckiej kadrze narodowej Andi był takim złotym dzieckiem - wszyscy na niego chuchali i dmuchali. Trener chciał go odseparować od świata i w całości poświęcić skakaniu. Byłam ciekawa czy w ten sposób rekompensował sobie brak własnych spektakularnych sukcesów.
 - Chyba... chyba nic mu się nie stało, skoro... - zaczęłam, spuszczając wzrok. Nie umiałam ukryć swoich uczuć, choć tak bardzo tego pragnęłam.
 - Będzie żył, ucierpiała tylko jego facjata i wygląda jakby ktoś spuścił mu porządne lanie - zapewnił Richard, a gdzieś w głębi korytarza głośno trzasnęły drzwi, więc oboje spojrzeliśmy w tamtym kierunku.
 Wysoka sylwetka Andreasa mignęła mi przed oczami, lecz nie zdążyłam dojrzeć twarzy. Spakował się już i pewnie był gotowy do drogi - charakterystyczna kurtka opinała jego plecy i tylko tyle zobaczyłam, zanim zniknął za rogiem.
 - Norwegia, dziecinko - rzekł Richard, gdy znów na niego spojrzałam. Puścił mi oko, co sprawiło, że serdecznie się roześmiałam. Może nie będzie tak źle? Nowe miejsce to nowe doświadczenia. Przygoda otwierała przede mną swoje ramiona, więc grzechem byłoby zostawić to wszystko z powodu jednego zadufanego... blondasa.

ANDREAS
*****

 Głowa nadal mnie bolała, gdy samolot wystartował z lotniska, więc postanowiłem się przespać. Jedyny problem polegał na tym, że nie mogłem zasnąć... Zawieszony gdzieś pomiędzy stanem półsnu i czuwania, wierciłem się w niewygodnym fotelu, a moje myśli wirowały w mózgu niczym kuleczki lotto. Na nic zdały się słuchawki i muzyka, nie pomogły nawet ćwiczenia oddechowe, które zalecał nasz psycholog dla uspokojenia nerwów - całkowita głupota.
 Zamykając oczy, wciąż odtwarzałem ten sam obrazek, który za wszelką cenę próbowałem wcisnąć w jak najodleglejsze zakątki umysłu i wymazać z pamięci, choć nie mogłem - było to wspomnienie upadku, który zaliczyłem na korytarzu, gdy wpadłem na... nią. Zarejestrowałem wtedy wszystko bardzo dokładnie - wyraz zdziwienia na jej twarzy, tą bezbronność wobec mojego ciężaru i siły uderzenia, ale najbardziej utkwiła mi w pamięci moja własna reakcja, która przeczyła wszystkiemu, co do tej pory próbowałem sobie wmówić. Padając na podłogę nie myślałem o własnym bólu, obrażeniach, których mogłem doznać, a nawet kontuzji. Rozpoznałem jej twarz, wiedziałem, że to ona i pierwszym moim ruchem było... ochronienie jej. Co więcej mogłem zrobić, oprócz trzymania jej głowy jak najdalej od twardej posadzki? Doskonale wiedziałem jak potrafi boleć takie uderzenie i jakie mogą być skutki - nie starczyłoby palców u rąk, by zliczyć to, ile razy rąbnąłem w ten sposób o zeskok. Miałem wtedy kask... a ona mogłaby ucierpieć gorzej. Znacznie gorzej. Czy tylko dlatego zareagowałem w taki sposób i zrobiłbym tak samo, gdyby na jej miejscu był ktoś inny - Sabine, a może nawet Severin? Nie... no bez przesady. Severina bym nie ratował.
 Te sprzeczne myśli nie dawały mi spokoju. Chciałem się z nią rozmówić, poznać ją bliżej. Po jaką cholerę? Nie miałem zielonego pojęcia... Trener wyraźnie zakazał mi kontaktów z dziewczynami i chciał żebym się skupił na celach, które mi wyznaczył. Sam przecież uznałem wcześniej, że Laura była mi całkowicie obojętna i... jednak nie była. Coś mnie do niej ciągnęło, jednocześnie odpychając - czy coś takiego jest w ogóle możliwe? Byłem ciekaw... tego czegoś, co wyróżniało ją z tłumu innych ludzi - tajemnic, które chowała przed światem, a z pewnością miała ich kilka.
 Z drugiej strony jednak musiałem pozbyć się tego nagłego zainteresowania, zanim przerodziłoby się w coś innego. Większego. Te dziwne odczucia i odruchy, których doświadczałem w jej towarzystwie były niepokojące, a gdyby ktoś się dowiedział...
 Wstydziłem się przed kumplami. Richard i Wanki nabijali się ze mnie na każdym kroku i sprawiało to, że pragnąłem, by trener wykopał ją z interesu. Chciałem wtedy, żeby nie leciała z nami... mogłaby zniknąć, a ja miałbym święty spokój i byłoby znów tak, jak wcześniej, zanim moje oczy zaczęły odruchowo zezować w jej stronę.
 Nie! Koniecznie musiałem się skupić na skokach... i skończyć z tymi głupotami. Do głowy przychodziło mi tylko jedno rozwiązanie, które mogło uwolnić mnie od tego zamieszania. Małe naciągnięcie prawdy w stronę kłamstwa było już kłamstwem, czy jeszcze prawdą?


LAURA
*****

Lecieliśmy już od dłuższego czasu i moje stopy źle reagowały na przeciągającą się podróż. Biorąc pod uwagę fakt, że po raz pierwszy w życiu podróżowałam samolotem, można było stwierdzić, że całkiem nieźle sobie radziłam. Gdyby nie entuzjazm Richarda i moc perswazji Sabine, pewnie siedziałabym w mieszkaniu, płacząc w poduszkę nad niesprawiedliwością wielkiego świata, ale... wtedy nie byłoby mnie w samolocie lecącym wysoko nad ziemią w kierunku przygody o jakiej nawet nie śniłam.
 Powoli uchodziło ze mnie napięcie nagromadzone po tym szalonym dniu, a także nocy. Całe szczęście, że miejsce obok mnie było puste odkąd Sabine przeniosła się na fotel Wanka. Na pokładzie panowała cisza i wszystko tonęło w półmroku. Było ciepło i przytulnie, więc prawie wszyscy spali... oprócz mnie i - jak się później okazało - Andreasa.
 Opierałam głowę o chłodną szybę, czując na skórze delikatne wibracje. Powoli odpływałam w ten cudowny stan błogiego odprężenia, choć ciągle uważałam, by nie zasnąć - dawno śniłam o ojcu, strzelaninie i rozlewie krwi, a moje ewentualne krzyki mogłyby spowodować katastrofę.
 - Mogę?
 Cichy głos sprawił, że nerwowo drgnęłam. Nie musiałam patrzeć - wiedziałam, że to on. Jeszcze miał czelność... po tych wszystkich nieprzyjemnościach, których doznałam z jego powodu, całkowicie bezpodstawnie. Albo był niesamowicie bezczelny, albo tak bardzo głupi. 
 - Jeśli musisz - warknęłam, wzruszając ramionami. Wciąż nie zaszczyciłam go nawet przelotnym spojrzeniem. Zacisnęłam dłonie w pięści, całkowicie odruchowo. Urażona kobieca duma brała górę nad rozsądkiem i chciałam, oj tak bardzo chciałam porządnie i dotkliwie... po prostu mu przywalić.
 - Nie masz chyba nic przeciwko - zaczął niepewnym tonem i widocznie wkurzała go trochę moja ignorancja, bo podniósł głos. - Wank i twoja... to znaczy Sabine, oni tak jakby... no i musiałem się przesiąść, bo... sama wiesz, a tylko to miejsce było wolne, więc...
 Mimowolnie krzywo się uśmiechnęłam - odrobinę za bardzo się tłumaczył. Może byłam zacofana, ale nie całkiem głupia i wiedziałam, że takie paplanie o czymś świadczyło, tylko jeszcze nie wiedziałam o czym konkretnie.
 - Jest mi to całkowicie obojętne, więc łaskawie oszczędź sobie tej gadki...  - odparłam wyniośle, a w myślach wręczyłam sobie Oscara za najlepszą rolę kobiecą. Tak grać, a nie pracować w zawodzie - marnotrawstwo talentu.
 Chyba chwilowo go zatkało - usłyszałam, jak prychnął cicho i poprawił się w fotelu. Nerwowo zagryzałam wargę prawie do krwi. Po co przylazł? Przecież Sabine i Wank nie rozkręcili się do tego stopnia, by czuł się urażony czy zawstydzony, a z zasłyszanych plotek wiedziałam, że słodki Andi świętoszkiem nie był, więc... co mu szkodziło popatrzeć?
 - Musimy porozmawiać.
 Przez moje ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz i mimowolnie się odwróciłam. Spojrzałam blondasowi prosto w oczy - były tak niebieskie i niewinne, aż trudno było uwierzyć, że należały do chłopaka, który potrafił być tak zmienny. Ton jego głosu był zdecydowany i naglący, ale minę miał niepewną. 
 Widząc, że okazałam jakiekolwiek zainteresowanie, pochylił się w moją stronę, na co zareagowałam natychmiast, odsuwając się jak najdalej pod okno. Miałam doskonały widok na jego wspaniałą twarz i wcale nie pomagało mi to w ukrywaniu się ze swoimi uczuciami. Nie raził mnie nawet fakt, że jego czoło zdobiły dwa fioletowo-czerwone siniaki, bo jeden z nich był także i moją winą. Walczyłam z pokusą dotknięcia... chociażby jego dłoni. To aż bolało. Niech będzie przeklęte moje głupie, babskie serce - słabe w kontakcie z takim osobnikiem. 
 - Chyba nie mamy o czym rozmawiać - mówiąc to, mentalnie biłam się po twarzy, bo głos drżał mi niczym wprawiona w ruch struna gitary.
 Zamrugał kilka razy, skupiając wzrok na mojej twarzy. To było takie zawstydzające! Siedzieliśmy tak blisko, że musiał dostrzegać te wszystkie moje niedoskonałości, które jemu były całkowicie obce. Tak bardzo chciałam mu się podobać, a świadomość, że mogło być to niemożliwe, odbierała mi siłę do życia.
 - Powiem ci teraz coś, co może nie być dla ciebie zbyt miłe - poinformował. - Mogłaś pomyśleć sobie, że... to znaczy... z mojego zachowania mogłaś wyciągnąć różne wnioski, ale... to wszystko nieprawda.
 Uniosłam brwi - nic nie rozumiałam.
 - Możesz jaśniej? - spytałam cicho, podświadomie przygotowując się na przepłakanie całej nocy, ale to, co usłyszałam później, spadło na mnie niespodziewanie jak grom z jasnego nieba..
 Zaczerpnął powietrza i zdecydowanym tonem oznajmił:
 - To był zakład.
 - Zakład? - chciałam upewnić się, że dobrze go zrozumiałam.
 Kiwnął głową i nieznacznie poprawił się w fotelu. Nerwowo przeczesał włosy palcami.
 - Zrobiliśmy tak dla zabawy... wiesz, jak to faceci. Nie wiedziałam, ale pozwoliłam mu mówić dalej. - Pomyśleliśmy, że się założymy... o to jak szybko cię poderwę... no i wszystko potoczyło się tak, że chyba szło mi lepiej, niż mogłem się spodziewać...
 Gdy dotarł do mnie sens jego słów, przed oczami zaczęły mi się przesuwać te krótkie chwile w jego towarzystwie. To znaczyło, że przez ten cały czas on... po prostu sobie grał? Pojechał mnie szukać, a to wszystko było z góry zaplanowane? Ta próba pocałunku. Ukradkowe spojrzenia, na których go przyłapywałam, gdy tylko odważyłam się oderwać wzrok od podłogi... Wszystko było jedną wielką zabawą.
 Ogarnęło mnie dziwne uczucie pustki, ale też i spokój. Nie musiałam już łudzić się, że między nami kiedykolwiek do czegoś dojdzie. Wiedziałam, że ludzie bywają okrutni i nieobliczalni, ale byłam pewna, że w moim przypadku wyczerpał się już limit. Widocznie jeszcze nie...
 - To był twój pomysł? - spytałam, wlepiając wzrok we własne kolana. Czułam się okropnie. Brzydka, gruba, śmieszna... Oszukana.
 - Tak - odparł natychmiast.
 Podobnie jak pękająca rysa na ścianie dzieli ją na dwie części, tak rozpadło się moje serce.
 - Dobrze się bawiłeś? - wydusiłam.
 Zaczęłam ciężko oddychać, a dawne demony znalazły wyjście z najdalszych zakamarków mojego umysłu.
 - To nie to... - żachnął się natychmiast, ale ucichł, nie znajdując wytłumaczenia.
 - Wynoś się... - mruknęłam i zabrakło mi tchu.
 - Zerwałem ten zakład, przecież sama wiesz, że do niczego nie doszło, tak? - znów próbował się tłumaczyć, ale ja już go nie słuchałam. W kółko odtwarzałam w myślach te wszystkie momenty, w których faktycznie dałam się nabrać na jego udawane zainteresowanie. Nie znalazłabym słów, by opisać jaka byłam naiwna i głupia! Nieprzystosowana do życia. Niedoświadczona. Oni się tylko nabijali. Mieli ze mnie niezły ubaw, a ja żyłam marzeniami! Jak mogłam choć raz pomyśleć, że ktoś taki jak Andreas mógłby się mną zainteresować. Jak mogłam?
 - Laura? - spytał, a jego głos dotarł do mnie jak przez mgłę. Furia eksplodowała.
 - WYNOCHA! - krzyknęłam na całe gardło, wstając i  chwytając go za przód koszulki. Szarpnęłam najmocniej jak mogłam, a on się podniósł, choć pewnie bardziej z zaskoczenia, niż pod wpływem mojej siły. Odepchnęłam go, chciałam, by zniknął mi z pola widzenia. Obudzeni moim wrzaskiem pasażerowie patrzyli w naszą stronę z sennym zainteresowaniem, a Sabine już do mnie biegła. 
 - Wynocha - zaskomlałam cicho, opadając na fotel, całkowicie bezsilna i pokonana wstydem. Ukryłam twarz w dłoniach, a na policzkach poczułam ciepłe łzy. Gdy na powrót spojrzałam w miejsce, gdzie wcześniej stał, jego już nie było. Poszedł sobie, a wraz z nim odeszła cała moja dziecinna naiwność i płynąca z niej głupota.

17 komentarzy:

  1. SUPER! Kocham Ciebie i to opowiadanie. Jestem ciekawa czy Andi jest zadowolony z tego kłamstwa tak jak oczekiwał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :) Kłamstwo Andiemu wyszło tak jak chciał, ma problem z głowy i może spokojnie skakać. Przynajmniej tak mu się wydaje :P

      Usuń
  2. Jezuuuu.
    Jak ja kocham to opowiadanie, tego się nie da wyrazić słowami.
    Jesteś moim Bogiem, autentycznie.
    Biedna Laura ... kurka, tak jej strasznie współczuję, bo to jest wszystko cholernie nie fair! Nieważne jaka ona jest na zewnątrz - nie wiem, nie wyobrażam jej sobie w żaden sposób. Najważniejsze że ona jest cholernie wartościową osobą. Jedną z najwspanialszych bohaterek o jakich kiedykolwiek czytałam. W pełni się utożsamiam z jej postacią i nie mogę ... no po prostu nie mogę.
    Ach ten Andreas ... ja go kocham całym sercem, tak i teraz moja miłość nie wygasła, ale .. nie powiem, wkurzył mnie. Mam nadzieję,że teraz Cię zżerą wyrzuty sumienia, panie Wellinger.
    kurczę i co to ma znaczyć, że nie planujesz happy endu?
    proszę Cię ,ale ja juz ich widzę na ślubnym kobiercu. Nie rób mi tego ;(
    Nie mogę się doczekać kontynuacji, także pisz szybko kolejny!
    Wesołych <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, Ty jak coś napiszesz! :) Laura jest zwykłą, przeciętną dziewczyną. Dość mam już pięknych i stale adorowanych bohaterek, bo to po prostu nudne :) Andi jest podatny na wpływy otoczenia, a sam jeszcze nie wie co tak naprawdę czuje. Ma mętlik w głowie, chłopczyna. Happy endu nie będzie - planowałam to od samego początku. Najlepsze historie miłosne kończą się źle, a ta będzie dobra, tylko muszę ją sprowadzić na właściwe tory :D Trzymaj się ciepło. Wesołych :)

      Usuń
  3. Święta... okres radości ... uśmiechu... A ty nam serwujesz taki rozdział :P Nie no oczywiście żartuję :) Cholernie mi jej szkoda. Laura jest taka zagubiona, nieśmiała, samotna, a teraz jeszcze to. Mimo tego wszystkiego, wydaje mi się, że Wellinger coś do niej czuję. Tzn no to jest pewne, tylko czy to coś to już miłość? Bardzo zaniepokoił mnie ten Twój "PS.3" ... błagam Cię tylko jej nie uśmiercaj, uśmierć jego jak już coś, ale nie ją, bo 10 paczek chusteczek inaczej mi nie wystarczy :D Czekam z niecierpliwością co się dalej wydarzy ;)
    Oczywiście chciałam Ci życzyć wspaniałych Świąt! Rodzinnej atmosfery, dobrego jedzonka i masy prezentów pod choinką. W przyszłym roku życzę Ci, aby wena nigdy Cię nie opuszczała, dużo wolnego czasu, abyś mogła często dodawać nowe rozdziały i oczywiście samych sukcesów w życiu prywatnym :) Trzymaj się cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :) Życie daje nam kopniaki, lecz nie szanuje zasady, że leżącego się nie kopie... Tak to bywa :) Nasza Laura będzie szczęśliwa :) Krótko ale intensywnie. Już niedługo. Jeśli zaś chodzi o brak szczęśliwego zakończenia, to lepiej przygotuj te chusteczki - na koniec zostawiłam bombę :)
      Ja również chciałabym Ci życzyć wszystkiego, co najlepsze i przede wszystkim zdrowia i spokoju :) Najedz się porządnie przy wigilijnym stole, bo ja zamierzam :P Trzymaj się :*

      Usuń
  4. No brak słów. Jak Andreas mógł jej to wszystko tak po prostu powiedzieć i jeszcze był zaskoczony jej reakcją? Idiota! Lubię go i to bardzo,ale teraz jestem na niego zła, wściekła i zirytowana jego zachowaniem. :d Jak tak można potraktować dziewczynę,która kiedyś próbowała się zabić? Laura jest inna od wszystkich. Takich osób prawie nie ma na tym świecie. Po takich przeżyciach to naprawdę jest w dobrym stanie. A ta Sabine zamiast jej pomóc, porozmawiać to sobie romansuję z Wankiem :d Świetny rozdział. Czekam z niecierpliwością na kolejny ;) Pozdrawiam i weny :* Wesołych Świąt. PS Też mam w planach po Nowe Lepsze życie przy Tobie opowiadanie o Andreasie. Choć nw czy nie zrobie go dopiero po Tomie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :) On nie wie, że ona chciała się zabić :) Nie zna jej praktycznie, a dodatkowo wystraszył się, że zbyt często o niej myśli. Sabine jest egoistką ostatnio, ale to się zmieni. Miłość zaślepia, a ona rąk od Wankiego nie odrywa. Cieszę się, że będziesz pisać o Andreasie, chętnie poczytam :) Trzymaj się i życzę Ci niezapomnianych świąt :)

      Usuń
  5. O kurka.
    Rzucam się na podłogę i oddaję Ci pokłony.
    Geniusz.
    Taki cudny prezemt na swięta.

    Mamusiu, jak ja tej dziewczynie współczuję.
    Serio, ja rozumiem, że faceci to bydło itp. itd. ale do cholery!
    To co on zrobił jest po prostu podłe.
    Przecież on tak nie czuje.
    Kretyn.
    Jakoś Wanki nie ukrywa się z tymi swoimi uczuciami do Sabine i nikt mu z tego powodu nie docina.
    A Pan Wellinger nie może wziąć przykładu ze straszego kolegi, no?
    Pajac.
    I jeszcze fakt, że napisałaś, że nie będzie happy endu już totalnie mnie dobił.
    No ja Cię błagam, zrób coś :(

    Ach, no i oczywiście wesołych świąt, kochana <333
    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki!
      No niestety, pan Wellinger jest jeszcze bardzo młody i do Wankiego nie ma go co porównywać :) Prawdopodobnie wydaje mu się, że dziewczyny nie mają uczuć, które potrafiłby urazić. Happy endu nie będzie, a może to właśnie brak idealnego i przesłodzonego zakończenia będzie zaletą tego opowiadania? :) Pozdrawiam cieplutko i życzę wesołych świąt :*

      Usuń
  6. Biedna Laura, oj biedna.
    Zgadzam się- bydło.
    Najuurodziwsze bydło świata, ale to ciągle jest bydło.
    Welli wkurzyłeś mnie.
    Tym razem na prawdę...
    I jeszcze brak happy endu, będzie wycie:D

    Dziękuję i wesołych, cudownych świąt kochana<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha, to hodowlane porównanie zwaliło mnie z kanapy :D Najurodziwsze bydło świata już zawsze będzie mi się kojarzyło z Niemcami :) Tobie również wesołych i cudownych świąt :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Poprzednio napisałam, że z reguły nie komentuję opowiadań, które czytam, ale no... mam ochotę rozszarpać tego Andiego! Co on sobie w ogóle wyobraża? Biedna Laura. Zaczynam już jej współczuć. Mam nadzieję, że zemści się jakoś na Andreasie :)
    Btw. taka mała rada: nie zdradzaj czytelnikom zakończenia. Lepiej, żeby nie wiedzieli, czy będzie ono szczęśliwe, czy też nie ;)
    Radosnych Świąt! Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz i radę :) Oj, oj... zdradzać zakończenia nie zamierzam :) To, że ta historia nie skończy się słodko i cudownie mogę wyjawić. Pozdrawiam :* Wesołych!

      Usuń
  9. Po tym jak napisałaś, że nie będzie szczęśliwego zakończenia po prostu się załamałam... Myślałam, że limit nieszczęść dla Laury już dawno został wyczerpany. Ta dziewczyna już tyle przeszła a teraz jeszcze ten nieszczęsny Andreas? Ma chłopak tupet...
    Trener Schuster dający rady? Hm... Coś mi się wydaje, że kiedyś przeżył coś podobnego. Za wszelką cenę chce, aby Andi skupił się tylko na skokach i wie, że to właśnie Laura może mu przeszkodzić. Może chce spełnić własne ambicje, których nie zdołał zrealizować przez podobną do Laury dziewczynę? :P
    Fakt, że nie będzie happy endu może rzeczywiście będzie atutem tego opowiadania, ale mam też nadzieję, że szczęśliwe momenty dla Laury również się tu znajdą. :)
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczęśliwe momenty nadchodzą wielkimi krokami (mają długie nogi niczym Wank) a trener Schuster ma swoją historię i dużo widzi, jak to mają w zwyczaju ludzie z pewnym życiowym doświadczeniem. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  10. Kto to Petra? Jestem nieogarnięta, wiem xD Tak jak pisałam super rozdział :D

    OdpowiedzUsuń