LAURA
*******
— Stało
się coś, o czym nie wiem? — naciskała Sabine, schylając się
nade mną już po raz dziesiąty i zadając mi to samo pytanie, a ja
wciąż byłam w zbyt wielkim szoku, by odpowiedzieć.
Uderzyłam
go... Podniosłam rękę na człowieka, którego kochałam całym
sercem i zdzieliłam go w twarz, sprawiając mu ból — nie tyle
fizyczny, co duchowy. Był przecież facetem, ucierpiał jego honor.
Nie
dziwiłam się więc, gdy ujrzałam go w towarzystwie kolegów,
którzy stali w pobliżu prowizorycznego baru, ochoczo z niego
korzystając. Obejmowałam wzrokiem jego sylwetkę, patrzyłam czule
i z pokorą. Chciałam, żeby mi wybaczył... Nie zwracał na mnie
uwagi i trzymał się z dala także od Wanka, który wciąż
dotrzymywał towarzystwa Sabine.
Usiadłam
w tym samym fotelu, co wcześniej i z ulgą zauważyłam, że mój
aparat nadal tam był. Sabine przysiadła na oparciu i wpatrywała
się we mnie z uporem, a Wank stał przy jej boku. Zagapiłam się w
tłum, ale nie widziałam nikogo — ludzie byli dla mnie jedynie
rozmytą plamą barw i głosów.
—
Ogłuchłaś?
Podniosłam
na nią zmęczony wzrok. Nie wiem co zobaczyła, ale widocznie
dotarło do niej, że moja ignorancja miała swój powód. Chciałam
coś powiedzieć, bardzo chciałam, ale słowa nie były w tamtym
momencie moją mocną stroną. Bałam się, że głos mógłby mnie
zawieść, a wtedy... no cóż, przyznałabym się do tego okropnego
czynu, jakiego się dopuściłam.
—
Walniesz go ty, czy ja mam to
zrobić? — usłyszałam poirytowany głos mojej przyjaciółki i
tym razem nie kierowała pytania do mnie, lecz do Wanka.
Odzyskałam
ostrość widzenia i szybko spojrzałam w stronę, w którą patrzyli
i oni. Moj Boże, mogłam się tego spodziewać... Zdusiłam szloch,
gdy Petra podeszła do grupki, w której był Andreas i przyłączyła
się do dyskusji. Błyszczała między nimi niczym prawdziwy diament,
a oni nie wyglądali na niezadowolonych czy speszonych... Co więcej,
śmiali się głośno z jej słów, których ja nie mogłam
dosłyszeć, bo całą moją uwagę przyciągał Andreas.
Nie
uśmiechał się, ale też i nie krzywił. Patrzył na nią
obojętnie, choć miał to dziwne spojrzenie, którego tak nie
lubiłam. Kołnierzyk rozluźnił mu się pod szyją, a zarumienione
policzki wskazywały na to, że wypił już wystarczającą ilość
tego, czego nie powinien.
—
Boli mnie głowa — zmyśliłam,
nagle podnosząc się z miejsca i jak na zawołanie zachwiałam się, bo
naprawdę straciłam równowagę.
Widziałam ich, gdy wychodzili. Wszyscy — koledzy, Petra, a za nimi także i Andreas. Potrzebowałam spokoju, samotności... Musiałam się jakoś ogarnąć.
—
Odprowadzę ją do pokoju i
przypilnuję, żeby trafiła bezpiecznie do swojego łóżka —
Sabine rzuciła Wankowi te słowa z naciskiem, jakby spodziewała
się, że Andreas tylko czekał na okazję, żeby mnie zniewolić i
wykorzystać. Jakże naiwna była... przecież on już dawno to
zrobił, choć tylko z moim sercem.
Opiekowała
się mną niczym matka, gdy ściągałam buty i kładłam się na
posłaniu, nie przykrywając kołdrą. Było mi zbyt gorąco, trawiła
mnie gorączka zazdrości, bo gdzieś tam Andreas był sobie, tak po
prostu, beze mnie.
—
Zdrzemnij się — poleciła
mi, wychodząc i gasząc światło.
Moja
głowa została opanowana przez helikoptery — tysiące małych,
brzęczących śmigieł obracało się pod czaszką sprawiając, że
poczułam mdłości. Musiałam się podnieść, bo inaczej
upokorzyłabym samą siebie, wymiotując na poduszki.
Zrobiło
mi się bardzo smutno i całą duszę ogarnął żal — to była
tęsknota za moim Andreasem. Wszystko poszło nie tak! Dlaczego
byliśmy tacy głupi i porywczy? Nie znałam go od takiej strony, ale
czy byłam od niego lepsza?
Szybko
wsunęłam stopy w niewygodne szpilki i aż zacisnęłam zęby w
reakcji na przeszywający ból — musiałam mieć potworne odciski,
ale wolałam nie schylać się, by je obejrzeć. Lepiej nie drażnić
żołądka, gdy protestuje.
Porzuciłam buty i na bosaka wymknęłam
się z pokoju, rozglądając się przy tym na boki. Sabine sobie
poszła, i dobrze. Dość miałam matkowania i słuchania jej
przestróg — czułam się dorosła w jakiś dziwny, pokrętny
sposób.
Szłam
powoli — nie sądziłam, że alkohol mógł tak bardzo wpłynąć
na moją koordynację ruchową. Stopy stawiałam ostrożnie,
podtrzymując się ściany i brnęłam naprzód, choć w ciemnym
korytarzu nie było to łatwe.
Miałam
mocne postanowienie i chciałam go dotrzymać — przeprosić
Andreasa, przyznać się do winy i obiecać, że zapomnę mu to małe
kłamstwo oraz to, że ignorował mnie przez resztę wieczoru, jakbym
nic dla niego nie znaczyła.
Ściana
pod moimi palcami była zimna i gładka, a moje piekące policzki
domagały się, bym przyłożyła do niej twarz chociaż na chwilę.
Ciało żądało natychmiastowej ulgi i ochłodzenia. Czułam włosy
przyklejające mi się do szyi i czoła oraz małe kropelki potu nad
górną wargą. Byłam rozgrzana jak piec!
Coś
nie dawało mi spokoju — uczucie, które zmuszało mnie, bym szła
dalej i odszukała Andreasa. Cała aż domagałam się jego obecności
i nawet najmniejszego kontaktu. Albo nie... pragnęłam bliskości, i
to całkowitej. To był ten czas i te okoliczności. Cichy głos w
mojej głowie mówił, że najlepszym sposobem na odwrócenie jego
uwagi od Petry będzie skupienie jej na czymś innym, a równie dla
niego atrakcyjnym.
Zatrzymałam
się przy dużym lustrze, które zdobiło całą długość jednej ze
ścian. Przesunęłam wzrokiem po swojej sylwetce, niewyraźnej ze
względu na panujące tam ciemności, ale dla mnie wystarczająco
widocznej. Powiodłam dłonią po policzku, szyi, ramieniu...
Przeszedł mnie dreszcz, jakby uczynił to on, a nie ja sama.
Przymknęłam powieki, wyobrażając sobie, że stał za mną,
pieszcząc i przyciągając do siebie, by mi pokazać jak bardzo mnie
chciał...
Gęsia
skórka obsypała moje przedramiona i natychmiast wyrwałam się z
objęć wizji, ruszając przed siebie, by jak najszybciej ją
zrealizować. Andi... oj Andi, gdzie jesteś? Dlaczego zostawiłeś
mnie samą? Przecież ja bez ciebie jestem niczym... ot, zwykłym
wątłym ciałem puszczonym w ruch i błąkającym się między
innymi bez celu. Andreasie!
Gdzieś
w głębi korytarza odezwał się jakiś stłumiony głos, a może
tak mi się tylko wydawało. Przestrzeń wirowała mi przed oczami,
wnętrzności palił ogień tak potężny, że miałam wrażenie
jakby moje ciało świeciło na czerwono, pulsując miarowo w rytm
szybko bijącego serca.
Ruszyłam
w tamtym kierunku i gdybym wtedy wiedziała... Mój Boże, gdybym
tylko wiedziała... ominęłabym drzwi, których otwarcie miało
zrzucić zasłonę bezpieczeństwa z moich ślepo oddanych oczu...
Widziałam
je bardzo dokładnie, a w miarę tego, jak się zbliżałam,
zaczęłam też rozróżniać głosy i wiedziałam, że Andreas był
w tym pomieszczeniu. Słyszałam jak mówił do kogoś, unosząc się
złością...
Nie
słyszał, jak zaskrzypiała naciśnięta przeze mnie klamka... nie
mógł... co innego zajmowało wówczas jego myśli. Podniosłam
wzrok, czując się jak intruz i podążyłam spojrzeniem za
wylewającym się ze środka światłem. Nie wierzyłam własnym
oczom, a umysł — w reakcji na tak wielki szok — utwierdził mnie
w przekonaniu, że tak naprawdę, to wcale mnie tam nie było i nie
patrzyłam właśnie na Andreasa... z Petrą.
Mogłam
tylko otworzyć usta i w ciszy przyglądać się ich walce... bo tak
właśnie było. Jego mina była cierpiąca, nigdy go jeszcze takim
nie widziałam. Zaciskał zęby, a żyły na jego szyi nabrzmiały i
stały się widoczne. Patrzył jej prosto w oczy... z wyrzutem?
Skargą? Prośbą?
Nie
to jednak było najgorsze — moje serce rozpadło się na kawałki,
gdy zdałam sobie sprawę, że dotykała go w sposób, w jaki ja
chciałam, ale brakowało mi odwagi.
Być
może powinnam była zrobić coś, by jej przerwać... Krzyknąć,
trzasnąć drzwiami, zemdleć... Uczynić ruch, który dałby im
znak, że nie byli sami. Zawiadomić o moich biednych oczach, co
przez mgłę gromadzących się odruchowo łez obserwowały, jak jej
wypielęgnowana dłoń sunęła w górę jego uda, by w
akompaniamencie głośnych oddechów dotrzeć tam, gdzie moja nigdy
nie dotarła.
Nogi
poniosły mnie same. Chyba nawet niewiele myślałam, gdy wycofując
się wgłąb korytarza, zostawiłam ich, wciąż nieświadomych, że
ta potajemna schadzka stała się także i moim udziałem.
To
był szok, wielki szok i nic dziwnego, że udałam się tam, gdzie
nie powinnam, biorąc pod uwagę okoliczności i mój stan. Wciąż
jeszcze byłam wstawiona, nie myślałam więc logicznie. Napędzana
wielkim żalem i poczuciem pustki dotarłam wreszcie do pokoju
Richarda, akurat w momencie, gdy on sam pojawił się przy drzwiach.
Spojrzał
na mnie z zaskoczeniem, ale i uśmiechnął się delikatnie,
opierając dłoń na klamce. Widziałam w jego oczach to samo lekkie
zamroczenie, które on musiał widzieć i w moich — oboje wypiliśmy
tego wieczora zbyt wiele alkoholu.
—
Laura, co ty... — odezwał
się, ale nie dałam mu dokończyć.
Czy
byłam bardziej głupia, czy może zdesperowana w momencie, gdy
wspięłam się odrobinę na palcach, zarzucając mu ręce na ramiona
i wpijając w jego usta z głośnym, teatralnym westchnieniem?
Spiął
się cały w reakcji na tak niespodziewany gest z mojej strony i na
początku nawet nie odwzajemnił pocałunku, tylko stał biernie,
oddychając szybko. Zastanawiał się nad tym, co właśnie miało
miejsce? Pocałowała go dziewczyna kolegi z reprezentacji... To
chyba źle — musiał sobie myśleć. — Nie powinno mi się to
podobać. Nie mogę pozwolić jej na więcej.
Niestety...
to, co złe, kusi nas najbardziej.
***
Nie
wiem kto pierwszy wyszedł z inicjatywą wejścia do pokoju, ale już
po chwili całowaliśmy się jak szaleni, zmierzając w kierunku
ciemnego wnętrza. Słyszałam jak głośno trzasnęły drzwi —
panował tam chłód i lekki przeciąg, więc zapewne okno nie
zostało dobrze zamknięte. Moją skórę przeszywały ciarki i nie
wiedziałam czy było to spowodowane tym, co robiłam, czy właśnie
chłodem.
Chciałam
ukarać Andreasa... Byłam egoistyczną suką, dobrze o tym
wiedziałam, nawet w tamtym momencie. Po prostu kierowały mną
emocje! Tego było już za wiele — moje życie było jakimś
pokręconym pasmem nierealnych sytuacji i zdarzeń. Dopiero co
uwolniłam się na chwilę od demonów przeszłości w postaci snów
o mordującym mnie ojcu, którego nawet nie miałam prawa dobrze
pamiętać, a już pojawiły się nowe — niebieskookie, co
prześladowały mnie swoją miłością... najprawdopodobniej
całkowicie skończoną.
Poczułam
jak moje plecy zapadły się w materac i po chwili Richard położył
się tuż obok, nie przerywając kontaktu naszych ust. Zaciskałam
powieki, próbując oddalić od siebie głos rozsądku, który jęczał
i zawodził, uwięziony za kratami umysłu zniewolonego chęcią
zemsty i ulżenia własnej zranionej dumie.
Wiedziałam,
że moje postępowanie było karygodne i zupełnie do mnie
niepodobne... Oto co się ze mną stało! Oto co zrobiła ze mnie
miłość! Nie byłam lepsza od zwykłej ulicznicy, która sprzedaje
własne ciało za pieniądze — ja miałam zamiar zrobić tak
jedynie po to, by poczuć ulgę.
Nie
tylko ty jesteś zdolny do takich czynów, Andreasie...
Pozwoliłam
Richardowi na wszystko, co tylko chciał, a gdy nasze otumanione
resztkami alkoholu i tłumionymi żądzami ciała podążyły w
stronę nieuniknionego finału, nie sprzeciwiłam się.
Chciałam
się oddać Andreasowi odkąd go tylko poznałam. Taka już kobieca
natura, nie ma co ukrywać. Marzyłam o romantycznych chwilach i o
tym, że będzie dla mnie delikatny i czuły. Szkoda, że on wolał
szukać przyjemności gdzie indziej...
— Jesteś...
jesteś pewna? — wyjąkał podniecony Richard, opierając się na
przedramionach. — Chcesz tego?
Spojrzałam
na niego, a wtedy dotarło do mnie, że to właśnie się działo i
za chwilę nie mogło być już odwrotu. Szalał we mnie huragan
emocji i żadnej z nich nie mogłam nazwać, bo było ich zbyt wiele
naraz. Pragnienie zemsty było tak wielkie, że skinęłam głową,
przyciągając go bliżej, choć moja wewnętrzna bliźniaczka
załamywała dłonie nade mną i moim dalszym losem.
Bolało,
ale zagryzłam zęby. Nie tak to miało wyglądać... Nie tak to
sobie wyobrażałam podczas bezsennych nocy, gdy marzyłam o
Andreasie. Odwróciłam głowę w bok, wyłączając się całkowicie.
Richard nawet nie zauważył tej drętwoty i bierności, zbyt zajęty
był moim ciałem.
Pojedyncza
słona łza spłynęła po moim policzku, muskając kącik ust i
znikając we włosach tak szybko, jak w jednym momencie wyparowała
ze mnie cała niewinność...
Miałeś
być pierwszy i jedyny, ale nie będziesz...
ANDREAS
*******
W
którym momencie się opamiętałem? Nie wiem, za cholerę nie miałem
pojęcia co mną kierowało, gdy popędziłem korytarzem przed
siebie, zostawiając Laurę samą, choć tak rozpaczliwie za mną
wołała.
Piekł
mnie policzek, tak samo urażona godność, ale nie był to ból na
tyle silny, bym miał prawo czuć się wyjątkowo zraniony. Ale tak
właśnie się stało... Spoliczkowała mnie. Podniosła na mnie
rękę, a ja tylko jakimś głęboko skrywanym pokładem samokontroli
powstrzymałem się od uderzenia jej z siłą, która na pewno
zostawiłaby ślady na jej delikatnej skórze.
Co
się z nami stało? Co się stało ze mną? Nie byłem brutalem,
wcześniej nawet muchy bym nie skrzywdził, ale to, co ostatnio
działo się w moim życiu, obudziło we mnie coś podobnego do
dzikiego zwierzęcia. Miałem ochotę zdać się na instynkty, które
powoli brały we mnie górę.
Wróciłem
na bankiet, wcześniej chłodząc rozgrzaną skórę pod strumieniem
lodowatej wody. Potrzebowałem otrzeźwienia, bym mógł logicznie
myśleć, choć wcale tego nie chciałem. Kierowała mną zraniona
męska duma i pragnąłem zrobić Laurze na złość...
Nie
wiem kiedy pojawiła się na sali, ale w momencie, gdy ją
zauważyłem, miałem już porządnie nagrzane pod sufitem, i to nie
po raz pierwszy tego wieczora. Ignorowałem ją, choć doskonale
widziałem, że wypatrywała za mną oczy, a ich błagalny wyraz
powodował bolesne skurcze mojego serca.
Odciąłem
się całkowicie od niej, Sabine i nawet Wanka. Usiłowałem
traktować ich jak wrogów, wspólników spisku, który zawiązali
przeciwko mnie z powodu Petry, choć to była kompletna bzdura.
Doskonale zdawałem sobie sprawę, że to wszystko było tylko i
wyłącznie moją winą...
Nie
wiem jak to się stało, ale chyba urwał mi się film. Byłem
przytomny, choć nie myślałem wcale. Świadomość powróciła mi
dopiero, gdy zdałem sobie sprawę z tego, że znajdowałem się w
bliżej nieznanym pokoju... z kobietą. Nie była Laurą, co
przyjąłem z niemałym smutkiem, bo wcześniej miałem nadzieję, że
ona pierwsza wyciągnie dłoń na zgodę.
Gdy
dotarło do mnie, że obmacujące mnie ręce należą do Petry,
szarpnąłem się gwałtownie, ale ona nie należała do słabowitych
kobiet — miała siłę, by zatrzymać mnie w miejscu i spojrzeć mi
prosto w oczy.
— Gdzie
twoja dziewczynka? — spytała ironicznie, podkreślając ostatnie
słowo niczym obelgę, jakby nie mogła wreszcie zaakceptować faktu,
że byłem z Laurą na poważnie.
— Całe
szczęście, z dala od ciebie — prychnąłem, znów napierając na
nią, by się uwolnić. — Chcę wyjść.
Nic
z tego. Osaczyła mnie i ściskała jak jakaś ośmiornica. Nie
wiedziałem do czego ta cała sytuacja miała prowadzić, ale na
pewno nie miałem zamiaru dać jej tego, co chciała! Byłem zły i
podrażniony zajściem z Laurą, choć nie na tyle, żeby dać się
wciągnąć drugi raz do tej samej rzeki...
— Nie,
wcale nie chcesz wyjść. Tylko sam siebie okłamujesz. Dała ci
kosza, co? — jej słowa smagały mnie niczym bicz. — Zasłużyłeś
sobie. Nieładnie to uwodzić taką płotkę, a marzyć o prawdziwie
królewskim łososiu.
Ta
kobieta zwariowała! Jeszcze te rybne porównania... Byłem ciekaw co
brała i który z naszych chłopaków udostępnił jej jakieś
prochy. Lubiła takie atrakcje... sam kiedyś spróbowałem trochę
pod jej wpływem i szybko wyrzuciłem tamte chwile ze świadomości,
nieodmiennie wstydząc się własnej słabości.
— Jesteś
nienormalna i brzydzę się, gdy mnie dotykasz, więc lepiej poszukaj
sobie innego obiektu na tę noc i resztę parszywego życia — to
mówiąc, znów spróbowałem ją odepchnąć i prawie mi się udało,
choć dosłownie się do mnie przyczepiła.
Znieruchomiałem,
gdy naparła mocniej, podrażniając moje i tak napięte nerwy.
Pragnąłem Laury nieustannie już od wielu dni, nie znajdując
ukojenia, więc każdy najmniejszy dotyk doprowadzał mnie do szału.
— Wiedziałam,
że to cię przekona — wymruczała mi do ucha, wbijając paznokcie
w wewnętrzną część mojego uda. — Młodzi lubią takie
podchody, prawda?
Musiałem
zacisnąć zęby i zaprzeć się o coś, bo nagle moja silna wola
zaczęła słabnąć, a obraz twarzy Laury, który zawsze
przywoływałem przed oczy, bladł z każdą sekundą i centymetrem
pokonywanym przez sprawne palce tej cholernej kobiety!
Wydawało
mi się, że poczułem czyjąś obecność i wzrok, ale nie miałem w
tamtym momencie wystarczającej podzielności uwagi, więc
zignorowałem to przeczucie. Patrzyłem w te znienawidzone oczy i
dawałem jej do zrozumienia, że moja cierpliwość się
wyczerpywała. Groziła jej krzywda...
Powinna
była się wycofać i dać mi spokój, bo nie byłem już tym samym
chłopakiem, co rok wcześniej. Nie mogła mnie zaprogramować tak,
jak chciała. Należałem do innej i to tamtej chciałem się
podporządkować już na zawsze.
Odepchnąłem
ją od siebie, gdy tylko poczułem jak zacisnęła dłoń na moim
rozporku. Tego było za wiele, nawet dla kogoś tak nawalonego i
zdesperowanego, jak ja. Nie chciałem jej, nieważne jak bardzo
chętna by była...
— Zostaw
mnie w spokoju! — ryknąłem i jak najszybciej wybiegłem na
korytarz, nie dając jej możliwości posiadania ostatniego słowa.
Mijałem
poszczególne drzwi i wszystkie wyglądały dla mnie tak samo.
Błąkałem się po korytarzu, nie wiedząc co ze sobą począć —
z jednej strony chciałem odszukać Laurę, paść przed nią na
kolana i błagać, by mnie przyjęła, zapominając o wszystkim moich
błędach, a z drugiej miałem ochotę wsiąść do samochodu i
pędzić autostradą z zawrotną prędkością, krzycząc głośno i
manifestując swoją złość.
Otrzeźwiałem
już zupełnie, więc wracał też zdrowy rozsądek i normalne
myślenie. Ruszyłem w poszukiwaniu mojej dziewczyny, choć jakiś
dziwny ucisk w brzuchu dawał mi znak, że jednak mogło być już za
późno i Laura poszła spać.
— Chrzanię
to — mruknąłem sam do siebie, wchodząc po raz kolejny na salę
bankietową.
Sabine
zauważyłem od razu, a wiadomo, że tuż przy niej musiał się
kręcić Wank. Brakowało trzeciego elementu, który wcześniej przy
nich tkwił. Podnieśli głowy, gdy się zbliżyłem. Nie mieli dla
mnie uśmiechu, ani nawet słów przywitania.
— Gdzie
Laura? — spytałem, wbijając wzrok w oczy Sabine, żeby nie
umknęło mi żadne kłamstwo.
Wzruszyła
ramionami, unosząc brwi.
— Teraz
dopiero przypomniałeś sobie o jej istnieniu? Gdzie byłeś
wcześniej, ty książę od siedmiu boleści? — naskoczyła na
mnie, a Wank tylko jej przytaknął.
— Mieliśmy
małą sprzeczkę — bąknąłem, szukając dla siebie
usprawiedliwienia. — Przecież była z wami...
— Tak!
Ale teraz jej nie ma, bo nie mogła już patrzeć na twoją
ignorancję i odprowadziłam ją do łóżka. Jesteś skończonym
idiotą i bardzo się na tobie zawiodłam, Andreasie. Przecież
wiesz, że Laura jest inna... Ja wiem, że tobie zdradziła o wiele
więcej, niż mi. Miałeś ją szanować tak, jak obiecałeś!
Nie
znalazłem wystarczających słów, by jej odpowiedzieć, więc tylko
spojrzałem błagalnie, czując się jak kompletny drań. Miała
rację... Laura była inna. Tak skrzywdzona przez los, a ja nie
zrobiłem nic, by ją wesprzeć. Nic!
Chyba
słyszałem głos Wanka, ale nie zwolniłem kroku i tym razem
porzuciłem bankiet już ostatecznie, udając się do pokoju. Nie
miałem odwagi budzić Laury, nie chciałem kalać jej ciała moimi
brudnymi łapskami. Postanowiłem, że przeproszę ją z samego rana,
jak już się wyśpi.
Jakie
było moje zdziwienie, gdy otwierając drzwi, zauważyłem włączone
światło. Podniosłem wzrok, a wtedy moim oczom ukazał się widok,
który miałem zapamiętać do końca życia — Laura siedziała na
moim łóżku, bosa i w bardzo wymiętej sukience. Pod oczami
rozmazał jej się tusz i była blada jak śmierć!
— Przepraszam
— zawyła jak zranione zwierzę i rozpłakała się, wstając na
równe nogi. — Zabij mnie, albo sama to zrobię!
Nie
wiedziałem na co patrzę... Opuszczałem i podnosiłem wzrok,
próbując znaleźć w jej twarzy jakieś wytłumaczenie, odpowiedz
na to, dlaczego... miała uda całe we krwi.
— Co...
co... — powtarzałem tylko, zbliżając się wolno i obserwując ją
z przerażeniem. To niemożliwe, żeby ktoś zrobił jej krzywdę...
nie, nawet nie mogłem o czymś takim myśleć. Zgniótłbym faceta
gołymi rękami!
Spała
sobie, miała zły sen, a ta krew to pewnie... Oby tak było. Obym
nie musiał pozbawiać kogoś życia i iść za kratki w tak młodym
wieku. Oby...
— Ja
nie chciałam... byłam pijana, taka pijana... Wybacz mi!
Nie
rozumiałem niczego. Chwyciłem ją w ramiona i czułem jak drżała.
Krztusiła się łzami, wczepiając palce w moją koszulę, jakbym
był jedynym stałym punktem w całym pomieszczeniu. Jej żal był
tak wymowny, że prawie doprowadziła mnie tym do płaczu —
wiedziałem już, że stało się coś strasznego.
— Błagam,
nie mów mi, że ktoś cię skrzywdził — te słowa ledwo przeszły
mi przez gardło, bo oczami wyobraźni zabijałem już bezimiennego
mężczyznę na milion różnych sposobów.
Moja
Laura, moja... Tuliłem ją mocno, czekając na wyrok, który miała
mi ogłosić. Nie liczyło się już nic innego, tylko to, by była
bezpieczna, cała i zdrowa. Jak mogłem być takim debilem, by
zostawić ją samą chociaż na minutę? Dlaczego stałem się taki
ślepy i całkowicie bezmyślny?!
— Jestem
potworem i skrzywdziłam nas wszystkich — krzyknęła, wyrywając
się z moich objęć i szarpiąc za spód sukienki. — Widzisz to?
Jestem brudna! Nie dotykaj mnie więcej, bo później będziesz się
brzydził własnych dłoni!
— Laura,
powiedz mi co się stało, bo oszaleję! — wydarłem się,
całkowicie zdezorientowany. Nie wiedziałem już o czym mówiła, a
wyglądała na kogoś w głębokim szoku. Tak bardzo się bałem, że
ktoś zrobiono jej coś złego...
Płakała
głośno, ale nie mogła złożyć słów w zdanie, jąkając się
tylko i łapiąc spazmatyczny oddech. Jakaś siła w tym, co
powiedziała wcześniej, powstrzymywała mnie od zbliżenia się do
niej po raz kolejny. Wyglądała jak osaczone zwierzę, prawie jak
sarna, która widzi w oddali światła samochodu i nie wie co zrobić,
by ten w nią nie uderzył.
— Nie
wiń Richarda, to wszystko moja wina — tyle tylko miała mi do
powiedzenia, ale było to wystarczająco dużo, bym poczuł się jak
rażony gromem z jasnego nieba.
— Co?
— spytałem głupio, choć przecież zamajaczyła mi w głowie
przerażająca wizja tego, co mogło się wiązać z Richardem.
Widziałem
ją, jednak patrzyłem ślepo. Załamała dłonie.
— Zrobiłam
to z nim — szepnęła, a ja nagle ujrzałem przed oczami szkarłatną
mgłę, równie czerwoną jak ta przeklęta krew na jej udach. Nie... nie, nie!
— Nieprawda
— stwierdziłem cicho, jakby sam siebie przekonując. — Kłamiesz. Wiem, że kłamiesz...
— Przespałam
się z Richardem! — zawyła okrutnie i wtedy dopiero to do mnie
dotarło, niszcząc od środka niczym tornado. — Widziałam
cię z Petrą i... i... to się stało... tak po prostu.
Świat
przed moimi oczami legł w gruzach, dosłownie — sufit zawalił
się, przygniatając mnie ciężarem tak wielkim, że moje ciało nie
potrafiło go dźwignąć. Zgiąłem się wpół, czując w środku
niesamowity ból. Zacisnąłem zęby i pięści, czekając aż minie.
Nie mogłem na nią patrzeć, choć przecież słyszałem jak
płakała. Daremnie... bo nic już nie było w stanie mnie poruszyć,
nawet jej wielkie łzy.
Richard
— to imię brzmiało obco i smakowało goryczą na moim języku. Co
on zrobił? Co ona powiedziała? Spali ze sobą? Widziała mnie z
Petrą? Wstrząsnął mną dreszcz obrzydzenia i miałem ochotę
wyrzygać się prosto na dywan, bo dławił mnie własny język.
Richard?
Ten Richard? Wyprostowałem się i jeszcze raz omiotłem wzrokiem jej
wymiętą sukienkę i całe ciało. Miała rację, brzydziłem się.
Cholernie się brzydziłem moją dziewczyną, która dała mu się
przelecieć tak łatwo... Dotykał jej, a nie powinien. Miał ją, a
ja nie. To było tak groteskowe i niepoważne, że aż śmieszne... i
śmiałbym się, gdyby nie cisnące mi się do oczu łzy wściekłości.
— Nienawidzę
cię — wyplułem z siebie, a moje słowa przecięły gęstą
atmosferę niczym sztylety i były jak najbardziej szczere. — Jak
mogłaś? Nienawidzę cię!
Tym
razem nie próbowała mnie zatrzymać, gdy wypadłem na zewnątrz i w
oparach białej gorączki udałem się tam, gdzie do wyrównania
miałem pewne rachunki.
Prawie się popłakałam. Wiesz co to znaczy? Piszesz tak, że bez problemu potrafisz wtargnąć na ludzkie emocję.
OdpowiedzUsuńJest mi tak strasznie szkoda Laury i Andreasa.... myślałam, że ona się opamięta, że mimo wszystko nie będzie się "mścić" i odepchnie Ryśka. Przecież ten pierwszy raz miał być cudownym przeżyciem z mężczyzną jej życia, Andim, a tutaj wszystko się zawaliło (no i po ptakach! Rozpłakałam się.)
Jestem bardzo ciekawa jak skończy się ta historia, można również rzec, że lekko przerażona, bo jest to przed ostatni rozdział, a stało się tyle fatalnych rzeczy....
Twoje opowiadania wzbudzają tyle emocji, że to jest wręcz nieprawdopodobne! Czuję się, jakbym to właśnie ja zdradziła mężczyznę, którego kocham nad życie i usłyszała od niego, że mnie nienawidzi. Wiesz, co? Podziwiam Cię i zazdroszczę. Tak, po prostu zwykła ludzka zazdrość, że masz tak cudowny talent.
Pozdrawiam i życzę weny ;*
Ojej, nie wiem czy mam się cieszyć czy sama płakać :) Dziękuję pięknie za komentarz i pozdrawiam :*
UsuńJeju. Nie będę za to obwiniać Richarda, bo to nie jego wina. Aczkolwiek słowa Wellingera "nienawidzę Cię" chyba były trochę za mocne...
OdpowiedzUsuńW gniewie i szoku mówi się najgorsze rzeczy, których później bardzo się żałuje. Każdy z nas coś o tym wie, a jeśli nie, to wkrótce się przekona... Dziękuję za komentarz :*
Usuńnaprawdę nie wiem co napisać, zaraz się rozpłaczę :O
OdpowiedzUsuńa skoro mówisz, że to już przedostatni rozdział (nie wiem jak ja to zniosę) to pewnie już nie wrócą do siebie :O
jejku.... nie wierze, że sprawy przybrały taki obrót, miałam nadzieje, że skończy się to happy endem.
nie jestem zła ani na ciebie ani na Rysia, ale na Laurę
jak ona mogła? biedny Andi, nie jego wina, że ta Petra się tak na niego uwzięła...
czekam, aż wyjaśni się sprawa, dlaczego w ostatnim czasie jest taki agresywny.
twórz, twórz a ja liczę mimo wszystko na pozytywne zakończenie?
pozdrawiam <3
Tak, przedostatni. Teraz kolej na epilog i prawie płaczę na samą myśl, że ja dodam, a Wy mnie później na stosie spalicie :P Dziękuję pięknie za komentarz i polecam się na przyszłość :*
UsuńNIE WIERZĘ! NIE WIERZĘ! I mogłabym tak powtarzać do znudzenia, zawalić ci pół strony tym stwierdzeniem, ale ono oddaje chyba to, co najbardziej ciśnie mi się na usta po przeczytaniu tego rozdziału. I co ja mam napisać? Trudny wybrałam sobie moment na ujawnienie się, ale prośba to prośba, tym bardziej, że to już prawie koniec. Nie do końca wiem, czy ten rozdział nie okaże się jutro Prima Aprillisowym żartem, którym z jednej strony mógłby być, ale chyba nie jestem na tyle naiwna, by w to wierzyć. Muszę stwierdzić, że prędzej spodziewałabym się, że to Wellinger pójdzie w tango z Petrą, niż że spokojna i nieśmiała Laura wskoczy Freitagowi do łóżka. Porobiło się. Patrząc jednak na to z perspektywy Laury, znając całą historię "znajomości" Andreasa z Petrą, widząc ich w takiej sytuacji, troszkę jej się nie dziwię. Zazdrość i emocje wzięły górę, ale to nadal nie usprawiedliwia tego, że zrobiła coś tak... Niefajnego. Dziwię się, że przyszło jej to z taką łatwością. Może alkohol zrobił swoje, doszła do tego zazdrość i to, co widziała, ale nadal nie mogę wyjść z szoku, że bez większych oporów przespała się z Ryśkiem... To Wellinger miał być pierwszym, a tymczasem to, co miało być jego, odebrał sobie kolega. Z jednej strony, sam jest sobie winien. Od paru rozdziałów zachowywał się dziwnie, jakby walczył sam ze sobą, i choć ostatecznie wygrał i od Petry zwiał, to Laura widziała coś, do czego dopisała sobie własne zakończenie i skończyło się to tragedią, którą wieściłaś już od kilku rozdziałów. Oj te dzieciaki, bo tak ich trzeba nazwać, same wszystko pokomplikowały... Ciekawe, czy dobrze mi się wydaje, że Andreas teraz uda się do a) Richarda, którego będzie chciał zabić czy b) Petry, z którą wreszcie sobie "ulży", szczególnie po tym, co zrobiła jego dziewczyna :) Jedna opcja gorsza od drugiej, choć z dwojga złego lepsza pierwsza :D Nie zazdroszczę teraz Laurze, bo będzie miała wyrzuty sumienia, że wszystko spieprzyła, bo jakby nie patrzeć, to ona zaliczyła skok w bok, a znając stan jej psychiki i życiowe dramaty, to zapewne nie skończy się dobrze. Mam jednak nadzieję, że moja czarna wizja nie okaże się prawdziwa.
OdpowiedzUsuńMogłabym pisać i pisać i pisać, a ten komentarz miałby jedną stronę w Wordzie, ale lepiej skończę te wynurzenia i pójdę w samotności kląć na Laurę i Richarda, który powinien trzymać łapy z dala od czegoś, co nie jest jego (Laura, sorry za uprzedmiotowienie, ale tak jakoś mi przypasowało), no i współczuć odrobinkę Andreasowi, który do tej pory był twardy w swoich postanowieniach i w swojej metamorfozie, a i tak okazało się, że to, tak jakby, na nic.
Dziękuję pięknie za ten obszerny i wnikliwy komentarz, takie lubię najbardziej ♥ Przebieg wypadków w tym opowiadaniu mogę złożyć na niedoświadczenie i życiową głupotę głównych bohaterów, których to czyny napędzam własnymi wspomnieniami. Każdy młody człowiek popełnia błędy, niestety czasem wiąże się to z zapłaceniem wysokiej ceny. Pozdrawiam :*
UsuńJedyna , niepowtarzalna, najlepsza.. Te trzy słowa nie oddają tego jak wspaniałą blogerką jesteś! :* I jak zwykle się powtarzam, ale nikt tak jak Ty nie potrafi chwycić za serce opisując emocję bohaterów.. Bo Laura nie widziała wszystkiego i nic nie usprawiedliwia tego, że przespała się z (kochanym?) Richardem.. Jak Ona mogła to zrobić Welliemu.. W taki sposób się odegrać.. Ja wiem, że Wellinger nie był święty i gdyby od początku nie okłamywał Laury to może całkowicie inaczej by się to wszystko potoczyło, ale cóż co się stało to się niestety nie odstanie..W momencie kiedy opisywałaś emocje Andiego po prostu nie wytrzymałam i jednak te chusteczki mi się przydały :( Nie potrafiłam inaczej.. Wierzę, że bardzo mocno go to zabolało.. I to jego "nienawidzę Cię" było powiedziane w złości, ale i w miłości..
OdpowiedzUsuńZ niecierpliwością, ale i ze smutkiem będę czekać na epilog :*
Dziękuje za rozdział :) Nie wiesz ile przyjemności sprawia mi czytanie Twoich opowiadań :)
Pozdrawiam i całuję :*
Kondziorek ;D
Zawsze się uśmiecham przy czytaniu Twoich komentarzy :* Emocje to moja specjalność, bo sama jestem strasznie wrażliwa i wszystko bardzo mocno przeżywam, więc to chyba dlatego wczuwam się w bohaterów :) Bardzo dziękuję za opinię i polecam się na przyszłość. Buziaki :*
UsuńNo normalnie nie wierze! Ta powieść tak wciąga.. codziennie wchodzę na zakładki i pierwsze co robie to sprawdzam, czy jest nowy rozdział. Masz naprawdę niesamowity talent, mam nadzieję, że ujrzę tą powieść na półkach w księgarni :*
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Cię wciągnęła moja historia, polecam się na przyszłość :) Dzięki za komentarz :*
UsuńPorywczość, działanie pod wpływem emocji, hormony, nieprzemyślane decyzje,odrobina szaleństwa, zabawa, znajomi, używki-tak młodość rządzi się swoimi prawami.Wszystkiego trzeba spróbować, a potem się ponosi konsekwencje tych wszystkich działań. Fakt wpływają na wszystko inne czynniki, jednakże każdy jest kowalem własnego losu. Jak się naważyło piwa to je trzeba wypić.
OdpowiedzUsuńSpodziewałam się dość ostrego rozpadu tego związku, jednak mnie zaskoczyłaś, pojechałaś ładnie po bandzie. Demony przeszłości powróciły. Można obwiniać osoby trzecie o wszystkie wydarzenia. Tak, ale oni mają swoje głowy i podejmowali świadome decyzje, które do tego wszystkiego doprowadziły.Fakt wszystko zaczęło się od sprowadzenia Petry przez trenera oraz ten telefon w nieodpowiednim momencie, wina trenera można powiedzieć. Sami w siebie wlali tyle alkoholu. Trzeźwy Andi szybciej by mógł odepchnąć Petrę, trzeźwa Laura byłaby na bankiecie i nie natrafiła by na nich. żądza zemsty, jedno wielkie okropieństwo. Ich działania można zrozumieć, alkohol, impuls, uczucia...czasami trzeba też pomyśleć. Sami doprowadzili do rozpadu tej rozkwitającej miłości, nagły przymrozek i po ładnie rozwijającym się pąku.Richarda i Petrę też można obwinić, bo po co wtrącają się między dwoje szczęśliwych ludzi. Powiedzmy sobie szczerze, który pijany facet nie wykorzystałby okazji przelecenia laski która mu się podoba i sama na niego rzuca. Zapytał czy na pewno tego chce. Petra nie słuchała, a Andreas trochę nie miał sił. Ciągle się wtrącała,zaprzątała mu myśli. On na szczęście zachował na tyle rozsądku,że ją odepchnął.Także reakcja na wieść o zdradzie wywołała bardzo przewidywalne emocje. Bo jak jego mała, krucha Laura mogła to zrobić z Richardem, nie zaczekać na niego.Mówi się,że życie jest brutalne, niestety taka prawda. Co chwilę rzuca kłody pod nogi i nie pyta czy tego chcemy czy nie.Trzeba uważać,żeby się nie potknąć, bo jak widać wyżej, skutki są fatalne.Gdzie poszedł Andi, mamy dwa wyjścia doprowadzić Richarda do takiego stanu,że go matka nie pozna albo do Petry, po zemstę i chwilę zapomnienia.
Całym serduszkiem pokochałam to opowiadanie, szkoda się z nim rozstawać, ale jeśli to oznacza,że poświęcisz swój czas na inne opowiadania to trochę leczy rany. Wszystko ma swój początek i koniec. Jest perfekcyjnie, szkoda by było to zepsuć ciągnięciem w nieskończoność. Trzeba znać umiar we wszystkim ;)
Pozdrawiam i czekam na epilog :*
Jak zwykle porządny i sycący komentarz w Twoim wykonaniu :) Bardzo mi miło, że czytasz, a nie tylko ogarniasz wzrokiem. To wszystko, co napisałaś jest świętą prawdą i wszyscy dobrze o tym wiedzą — jak szybko można doprowadzić do ruiny nawet najpiękniejszą miłość. Szkoda się tutaj żegnać, ale kolejne historie czekają, choć ta jakoś szczególnie zapadnie mi w pamięć :) Dziękuję za opinię i serdecznie pozdrawiam :*
UsuńO mój Boże... Nie no, to nie moze być przed ostatni rozdział. To takie cudne opowiadanie, a przez ten rozdział to ja chyba teraz nie zasnę. Tak wiele jak na jeden rozdział chociaż jednocześnie tak niewiele. No ja nie moge, ja nie moge... Nauczka na przyszłość żeby nie pić alkoholu. Jejuu, więcej więcej. Żeby Andreas go tylko nie zabił... Chociaż to by mogło być ciekawe. Bardzo chce ale nie umiem znalezc usprawiedliwienia dla Laury. Chyba jestem zbyt dużą zwolenniczką Andiego. Jejuu, taki rozdział. Świetnie piszesz. Chyba wcześniej nie dodawałam komentarzy, ale śledzę tą historie dopiero od niedawna a już sie kończy, niestety. No cóż, podsumowując: cudny, cudny i teraz nie wiem czy czekać na kolejny skoro będzie to ostatni rozdział czy nie ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Nie szkodzi, że wcześniej nie komentowałaś. Zależy mi na tym, by choć pod koniec ujawniły się wszystkie osoby, które czytają, bo widzę po wyświetleniach postów, że jest Was spora grupa :)
UsuńAndreas nikogo nie zabije, a może nie zrobi tego całkiem świadomie. Płaczę nad epilogiem i mam nadzieję, że Was też wzruszy, choć troszeczkę. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*
O BOŻE!
OdpowiedzUsuńTO już któreś opowiadanie, które czytam w tym tygodniu i wszystko się chrzani! Co za plaga ?
No ale przechodząc do rozdziału to zazdroszczę pięknych opisów.
No ale mam nadzieję że to tylko wczorajszy prima aprilis i przy następnym rozdziale napiszesz że to był sen... Ehhh byleby ona się tylko nie zabija! Co za głupi Andreas! Przecież on wie jaka ona jest! I żeby jeszcze tak powiedzieć !?! Ehhh...
Przepraszam od razu za mój nie logiczny komentarz ale ten rozdział mną wstrząsnął...
Pozdrawiam :)
ps. Gdybyś miała kiedyś ochotę to zapraszam: http://let---it---go.blogspot.com/
To chyba wynik przesilenia wiosennego :P Nie ma mowy o żadnym żarcie, ten rozdział jest jak najbardziej autentyczny, choć faktem jest, że niezbyt wesoły. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam :*
UsuńPrzeczytałam już wczoraj, ale zabrakło mi języka w gębie i nawet bym nie wiedziała, co mam napisać. Och powiedz, że to tylko żart? Chociaż nie, niepotrzebnie się łudzę. Boże...Jestem zła na nich wszystkich!
OdpowiedzUsuńNa Petrę, która zaprowadziła nie do końca świadomego Andreasa do jakiegoś pomieszczenia i próbowała na nim swoich marnych sztuczek, na Richarda, który był pijany, pewnie jak menel i wykorzystał okazję, żeby przespać się z chętną dziewczyną, która mu się podoba, nie zważając na to, że jest to dziewczyna jego kolegi z kadry, jestem zła na Andiego, który zostawił Laurę po tym wszystkim i pozwolił, żeby zobaczyła to, co zobaczyła i na Laurę...Próbowałam ją jakoś zrozumieć, ale nie potrafię. Tak, po prostu, bez żadnych skrupułów poszła do łóżka z Richim, żeby ukarać Andiego. No ja nie wiem! Młodość rządzi się jednak swoimi prawami i to od nas zależy jak tym wszystkim pokierujemy. Nimi kierowały olbrzymi emocje, zazdrość, alkohol i nie wiem, co jeszcze...
Pod koniec naprawdę chciało mi się płakać. Bo oni sami zaprzepaścili swoją szansę na miłość. Laura, po co kierowałaś się tym dziwnym uczuciem i poszłaś to sprawdzić? Gdyby nie to, nie zobaczyłaby tego okropnego widoku...Dopisała swoje zakończenie i bach! Wszystko poszło jak z płatka...
Poszła do Richarda otumaniona zazdrością, szalał w niej alkohol i stało się najgorsze. Przecież od zawsze marzyła, żeby przeżyć swój pierwszy raz z Andim. Tylko jego chciała...Jednak życie jest brutalne i cholernie niesprawiedliwe. To zdanie, które napisałaś- że Andi miał być pierwszym i jedynym chwyciło mnie za serce. Bo to było tak piękne i niestety prawdziwe...Boże nadal nie mogę w to wszystko uwierzyć...
Myślałam, że Andi jednak podda się Petrze i nie opanuje się. Jednak...brawa dla niego, że zdołał ją odepchnąć i się opamiętać. Chciał przeprosić Laurę, ona jego też, więc dlaczego się wcześniej się nie odnaleźli? Wiem, nie ma co gdybać nad rozlanym mlekiem, a szkoda.
Ten widok, który zobaczył na pewno przeszył jego serce. Pluł sobie w brodę, że zostawił Laurę choć na chwilę i myślał,że ktoś wyrządził jej krzywdę. A, co się okazało? Ech...Boże jak ja im współczuję. Miłość między nimi kwitła, miała być taka młodzieńcza i piękna, a wszystko runęło jak domek z kart. W Andim zapanowała złość i nie dziwię się, no bo jednak jego dziewczyna przespała się z jego kolegą. Faktycznie to aż śmieszne. Te jego słowa, że jej nienawidzi były przesiąknięte takim uczuciem...Kocha ją, a pragnie znienawidzić, jednak to wcale nie jest takie proste. A Laura? Co ona teraz zrobi? Jak będzie funkcjonowała? Przecież ona jest taka krucha i ma tak zniszczoną psychikę. Boję się o nią. I o Andiego, który chce zrobić jakieś głupstwo i znaleźć Richarda, prawda? I pokazać mu raz na zawsze, co o tym wszystkim myśli.
Ten komentarz jest jednak pozbawiony ładu i składu, ale tyle słów mi się ciśnie na usta, że sama już nie wiem, co piszę. Pewnie się powtarzam, ale...
Płaczę nad nimi, bo miało być pięknie, a wcale nie jest :(
Buziaki ;*
Sprawiłaś, że mruknęłam "wow" na całą salę, gdy zobaczyłam objętość Twojego komentarza! Dzięki wielkie i cieszę się, że czytasz :) Pozdrawiam!
UsuńNigdy jeszcze nie komentowałam Twojego bloga, ale skoro tak namawiasz do pozostawienia swojej opinii to postaram się ją wyrazić. Piszesz tak cudownie i swobodnie. Czuję się jakbym czytała najlepszą powieść :)
OdpowiedzUsuńJeju, Twoje opowiadanie tak na mnie działa, że po przeczytaniu każdego rozdziału albo nie mogę spać w nocy, albo nie mogę się na niczym skupić :) Dzisiaj jeszcze trawiłam i analizowałam ostatni wpis. Jestem w szoku. Miało być tak pięknie i co ? Zawiodłam się na Laurze. Nie spodziewałam się, że zdradzi Andreasa. W tej sytuacji trochę mi go szkoda. Wiadomo, nie był bez winy ale wobec tego okrutnego zbiegu okoliczności okazał się bezradny. Ta cholerna Petra wie, jak nim manipulować. Na szczęście miał odrobinę rozumu i wyrwał się jej. A Laura ? Mimo przypływu emocji mogła się opanować. Choć można było zauważyć w jej rozmowie z Andreasem ogromne wyrzuty sumienia. Szkoda mi ich miłości :( Ciekawa jestem dalszego rozwoju zdarzeń. Czy Andreas coś zrobi Richardowi ? Może Laura popełni samobójstwo ? Teraz nie mam za bardzo pomysłu na ciąg dalszy. Ale to dobrze, bo z pewnością znów mnie zaskoczysz :)
Niecierpliwie czekam na epilog :) Szkoda, że to już koniec, ale pocieszyłaś mnie trochę przyszłym opowiadaniem o Kocie. No i jest jeszcze Gregor :) Gorąco Cię pozdrawiam :*
Tylko ładnie prosiłam o ujawnienie się :) Powiem Ci, że trafiłaś z pewnym tropem, ale nie zdradzę, który to był :) Dziękuję za komentarz i pozdrawiam cieplutko :*
UsuńSzok. Nie wierzę w to co właśnie przeczytałam. Nie spodziewałam się, że Laura może zrobić coś takiego. Wszystko przez tą pieprzoną Petrę. Z resztą Rysiek mógłby przybić sobie z nią piątkę. I nie spodziewałam się, że Andreas tak zareaguje. Jednym słowem nie spodziewałam się takiego rozwoju sytuacji. Rozdział choć smutny to napisany po mistrzowsku. Ciekawi mnie jak to wszystko się zakończy i mam nadzieję, że na koniec nie poleje się krew. Czekam na ostatni rozdział z pudłem chusteczek. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńLucy
Dziękuję za komentarz, Lucy :) Cieszę się, że zdołałam Cię jakoś zaskoczyć. Pozdrawiam!
UsuńPo raz kolejny jestem pod wielkim wrażeniem talentu autorki, no po prostu WOW ! :D
OdpowiedzUsuń.. Rysiu taki uroczy i porządny mi się wydawał ..
Szkoda związku Laury i Andreasa bo byli bardzo szczęśliwą i dobraną parą , ale niestety nie zawsze jest pięknie i kolorowo..
Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział , ostatni już , niestety :c
Życzę weny i pozdrawiam : )
Dziękuję za komentarz i miłe słowa. Pozdrawiam :*
UsuńWiem, że nigdy tego nie komentowałam, bo znalazłam tego bloga wczoraj. Byłam tak zaczytana że nawet nie wiem kiedy minęło wczorajsze popołudnie. Ryczałam jak bóbr w tym rozdziale i po prostu nie chce mi się wierzyć, że to już prawie smutny koniec.
OdpowiedzUsuń{Reklama} www.wieczne3zycia.blogspot.com
Pozdrawiam Sweet Berry sorry, że daję na anonimowym, ale zapomniałam się zalogować
Lepiej późno, niż wcale :) Pozdrawiam :*
UsuńNiesamowicie piszesz. Czytając ten rozdział czułam tak prawdziwe emocje że ledwo powstrzymałam łzy. Ach ta Laura... Rozumiem jej chęć zęmsty na Andrasie, ale to o zrobiła było chyba największą krzywą jaką mogła mu zrobić. Nic nie boli tak bardzo jak świadomość czegoś co się straciło, a czego nie można już odzyskać. I przepraszam że choć jestem tu od początku to wcześniej nie komentowałam, ale jakoś nie umiałam zebrać się w sobie. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW.
Cieszę się, że się ujawniłaś :) Nie wymagam komentarzy, choć przyznam, że miło mi się żyje z myślą o czytających moje opowiadania dziewczynach :) Pozdrawiam cieplutko :*
UsuńJeju, dobrze że Andreas nie uległ Petrze ale co ta Laura zrobiła? :( Wiem, że kierowała nią chęć zemsty i alkohol jeszcze działał no ale... czy ty musisz to tak komplikować? :( XD
OdpowiedzUsuńProszę niech oni będą razem :33
Pozdrawiam :*
Będą razem na samym końcu, choć może nie tak, jak to sobie można wymarzyć :) Pozdrawiam i dziękuję za komentarz :*
UsuńNo to tak zaczynam od początku, chociaż jeszcze nigdy nie pisałam obszernych komentarzy, ale ten zapowiada się na dość spory.....
OdpowiedzUsuńPierwszy raz odwiedziłam tego bloga dość przypadkowo. Pamiętam, że szukałam wtedy wszystkich informacji, opowiadań i w sumie to nawet sama nw czego, ale wiem że wtedy byłam po uszy zakochana( o ile miłością można darzyć osobę, którą się nigdy nie widziało) w Andreasie Wellingerze (po zakończeniu sezonu już mi prawie przeszło i chwała Bogu).
Miałam dużo wolnego czasu (bodajże była jakaś przerwa świąteczna), bo chyba 14 rozdziałów przeczytałam w jeden wieczór. Pamiętam, że tak namieszałaś mi w głowie,że nie mogłam spać, myśląc cały czas, jak rozwiną się dalsze losy tego opowiadania. :)
To teraz nadszedł czas na chwalenie...
Moim zdaniem jesteś wspaniała, jeszcze nigdy nie czytałam czegoś tak dobrego( i nie mówię tu teraz tylko o tym blogu, bo mam na myśli też ten o Gregorze). To jak opisujesz ich przeżycia to moim zdaniem MISTRZOSTWO ŚWIATA.!!!! Codziennie wchodzę na twoje blogi z nadzieją, że coś dodasz,a gdy już pojawi się nowy rozdział to wpadam w niewyobrażalną euforię.
Bardzo mi przykro, że już kończysz i że został ci już tylko do napisania epilog, ale również cieszę się z tego że podjęłaś się pisania nowego opowiadania, który z pewnością przeczytam.
Co do tego rozdziału..
Miałam wewnętrzne przeczucie, że Wellinger jednak nie będzie z Laurą i nie myliłam się :(
Każdy pod wpływem emocji może zrobić coś czego będzie potem srogo żałował i tak jest chyba w przypadku tej dwójki. Bardzo polubiłam Andreasa i Laurę, a imię Petra będzie przeze mnie znienawidzone chyba do końca życia.
Pisałabym jeszcze dłużej, ale wole cię już nie zanudzać :)
Masz we mnie zawsze wielką fankę niezależnie od tego jakie opowiadania będziesz pisała, także nie rozstaniemy się zbyt szybko, bo z wielką chęcią będę czytała wszystko co napiszesz. :)
Dziękuję pięknie za ten wspaniały komentarz i pochwały, na które nawet w połowie nie zasłużyłam :* Cieszę się, że czytałaś i pozostaniesz ze mną dłużej. To bardzo miłe, taka świadomość, że potrafię przyciągnąć kogoś swoimi słowami. Pozdrawiam cieplutko!
UsuńBoże! Laura coś ty zrobiła! :( Płakać mi się chce. Naprawdę! Andreas zawiódł ją-to prawda,ale żeby przespać się z Richardem.Nie mogę w to uwierzyć! Do tego co on jej zrobił?! Mam nadzieję,że Andreas jej wybaczy. A ona niech w końcu się ogarnie... Kompletnie nie spodziewałam się tego po niej,tak skrytej,tak niewinnej dziewczynie. A tu proszę! Jak pozory mogą mylić . Szkoda też ,że uderzyła Wellingera :/ No,ale czasu nie cofniesz. A on głupi mógł szybciej za nią iść,a nie ją ignorować. NIENAWIDZĘ PETRY!! To głupia ,dążąca do celu baba! Niech sobie znajdzie kogoś w swoim wieku choćby nawet Wernera! Trzymam kciuki by Andreas wybaczył Laurze zdradę. Szkoda ,naprawdę szkoda mi ich. Sami sobie ból zadają :( Pozdrawiam i weny ;* Zapraszam na nowy rozdział w wolnej chwili dziś i w piątek :)
OdpowiedzUsuńPS
UsuńDo tej historii pasuję doskonale piosenka "Dwa serca". Jeśli jej nie znasz polecam bo jest śliczna i smutna oraz opisuję dokładnie to opowiadanie :) Ja ją kocham <3
Dziękuję za komentarz :* Również nienawidzę swojej Petry, ale myślę, że największą winę w tym wszystkim ponoszą główni bohaterowie, a nie ona :) Pozdrawiam cieplutko :)
UsuńChętnie posłucham :)
UsuńBoże co za zwrot akcji nie spodziewałam się :) czekam na następny rozdział z niecierpliwością ;))
OdpowiedzUsuńDzięki! Pozdrawiam :*
UsuńI co słuchałaś podoba się? :)
OdpowiedzUsuńNie moje rytmy, ale piosenka ładna :)
UsuńAha. Ja ją tam kocham :) Spadam pa :* Nowy u mnie :)
UsuńZaniemowilam... Poprostu zaniemowilam. Ryczeć mi sie chce nad tym wszystkim co sie stało. Nie wierze no nie wierze po prostu... Wellinger Petra, Laura Richard... Nie moge sie otrząsnąć serio. Pierwszy raz ogarnęło mnie takie uczucie. I jeszcze to wszytsko, jak to opisalas. Czułam sie jak bym była w samym centrum tych chorych wydarzeń. Zastanawiam sie jaki bedzie kolejny rozdział. Na miejscu Laury chyba spakowała bym wszystkie manatki i wyjechała, raz na zawsze... Nie mogłabym spojrzeć w oczy Andreasowi czy Richardowi, co dopiero ten pierwszy w oczy Laury.. W sumie święty tez nie jest, nic nie doszło miedzy nimi. Przepraszam za ten chaotyczny komentarz ale tak to jest od razu po przeczytaniu tak niesamowitego rozdziału ktory gdzieś glebowo w człowieka wchodzi. Powiem jedno. Dziękuje za tak cudowne opowiadania! Pozdrawiam i ściskamy najmocniej na świecie!
OdpowiedzUsuńKażdy komentarz jest dla mnie cenny, nawet jeśli jest chaotyczny, choć Twój oczywiście taki nie był :) Dziękuję bardzo i pozdrawiam :*
UsuńŁoł łoł łoł! Przyznam, nie tego się spodziewałam.. Co oni najlepszego wyprawiają ze swoim życiem?!
OdpowiedzUsuńLaura, przecież mówił, że tylko Ciebie kocha? Mówił, nie raz, nie dwa. Owszem, może nie zawsze to okazywał, ale to w końcu jest jeszcze dzieciak, do tego zakochany dzieciak. Panienko, również nie jesteś tu bez winy. Okej, alkohol alkoholem, ale żeby przespać się z Ryśkiem?! "Byłem/am pijany/a to, moim skromnym zdaniem, najbardziej beznadziejne wytłumaczenie zdrady! Jak chciałaś Andreasowi zrobić za złość, to mogłaś mu kask schować żeby mu trener głowę suszył na drugi dzień, ale nie uprawiać seks z jego kumplem, kurczę.
A Ty Wellinger, co? Jak Pan Bóg rozdawał, to w kolejce po ładną buźkę stałeś, zamiast po rozumek, hę? To babsko Cię opętało, ona jest jak wiedźma z najgorszych bajek, a Ty tak łatwo dajesz się jej podejść.. Ogarnij się człowieku w końcu, bo nie widzisz jak miłość Twojego życia ucieka Ci z przed nosa od tak, jak za pstryknięciem palców.
Co do Petry i Ryśka wolę się nie wypowiadać. Brak mi po prostu na nich słów..
Uff, ochłonęłam już trochę, więc przejdę do tego co powinnam była napisać na początku tego komentarza.
Sposób, w jaki piszesz, jest wprost niesamowity! Człowiek czytając Twoje rozdziały czuje się jakby znajdował się w zupełnie innym świecie, był gdzieś tam, pomiędzy bohaterami. Ba, niekiedy, dzięki emocjom i szczegółowym opisom jakimi nas raczysz, możliwe jest utożsamianie się z postacią występującą w opowiadaniu. Wiem, że często dostajesz podobne komentarze, ale wiedz, że nie jest to tylko gadanie "żeby było miło autorce", ale faktyczna prawda ;) O ile oczywiście znajdę chwilę czasu wolnego od studiów i pozostałej ponurej rzeczywistości, poszukuję jakiś ciekawych opowiadań do przeczytania (najlepiej zakończonych, gdyż do najcierpliwszych ludzi nie należę ;d) i często trafiam na takie, gdzie po kilku zdaniach ma się dość i aż oczy bolą od języka i formy pisania, a u Ciebie jest wręcz na odwrót ;) Zresztą, jak tylko trafiłam na tego bloga, w 2 wieczory nadrobiłam rozdziały i już chyba będą 3 na które czekałam, więc jest naprawdę świetnie ;)
Przepraszam również za to, że dopiero teraz się udzieliłam, pisząc ten komentarz, ale wiedz, że jestem i czuwam. I obiecuję, jeśli tylko pojawi się nowe opowiadanie, ja tam będę!
Przepraszam też za być może niezbyt składne słowa, ale zmieniam zdanie, nadal nie ochłonęłam po tym co tam, u góry ;d
Pozdrawiam, całusy ślę ;*
I mam ogromną nadzieję, że jeszcze wszystko się ułoży, choć czas nie jest dla naszych bohaterów sprzymierzeńcem..
/emmkaa.
Łezka mi się w oku kręci, gdy czytam takie komentarze :) Bardzo Ci dziękuję, choć wcale na te pochwały nie zasłużyłam. Jest mi niezmiernie miło, że kolejna osoba zagłębia się w tekst i prawdziwie czyta. To wspaniałe uczucie i bardzo Ci dziękuję :) Pozdrawiam cieplutko :*
UsuńOj no proszę Cię, nie bądź już taka skromna ;) Odwalasz tu kawał niezłej roboty i to my, czytelnicy powinniśmy Ci powiedzieć wieeelkie grupowe DZIĘ-KU-JE-MY ;* Poza tym, nie potrafię czytać Twoich słów inaczej, aniżeli całym serduchem ;)
Usuń/emmkaa.
Skromna jestem od zawsze :) Bardzo mnie cieszą te miłe słowa, ale wiem, że mogłabym wykonywać swoją robotę jeszcze lepiej, tylko leń mi nie pozwala :P
UsuńHihi trochę jakbym słyszała moją nauczycielkę od języka polskiego w Liceum po przeczytaniu moich wypocin na 4 strony ;d
UsuńNie chcę lepiej. Niech będzie jak jest, bo jest cudownie ;)
/emmkaa.
PS. Andreas, zrób tylko coś głupiego (znowu!), a osobiście przywalę Ci nartą w tą Twoją piękną łepetynkę!
OdpowiedzUsuń/emmkaa.
Którą nartę wybierasz? Myślę, że lewą go bardziej zaboli :P
UsuńProponuję zmasowany atak, Twoja lewa, moja prawa w takim razie ;d Tylkooo zaraz zaraz, czy Ty coś sugerujesz?! ;(
Usuń/emmkaa.
Sugeruję, i to bardzo^^
UsuńCyganisz! Albo będzie tak: zrobi coś idiotycznego, ale później niczym kot (nie, nie Maciek ;d) spadnie na 4 łapy i będzie cacy. Tej wersji będę się trzymać do ostatniego Twojego słowa ;d
Usuń/emmkaa.
Dowiesz się wkrótce :)
UsuńNiepewność mnie zżera kawałek po kawałku ;d Ale dam radę, obiecuję.
Usuń/emmkaa.
Andreas będzie żałował swoich słów, oj będzie! To szalenie trudne, ale powinien zrozumieć sytuację Laury, przynajmniej spróbować. Czuję, że to może się źle skończyć.
OdpowiedzUsuńPiszesz niesamowicie! Potrafisz w tak łatwy sposób wpłynąć na emocje czytelników, co jest tylko dodatkowym plusem. Czytając, mam wrażenie, że jestem tam z nimi i przeżywam to, co oni.
Oczywiście przykro się robi na wieść o tym, że już koniec.
Jednak pozostaję wierną czytelniczką historii Gregora i czekam z niecierpliwością na nowe opowiadanie :)
Pozdrawiam serdecznie!
Dziękuję pięknie za komentarz :* Pozdrawiam!
UsuńSiedziałam o otwartymi ustami i nie wiedziałam kompletnie co powiedzieć;p
OdpowiedzUsuńAndreasie, przepraszam Cię Skarbie.
No nie wierzyłam w niego, wychodząc z założenia, że to skutki jego młodzieńczej głupoty - po chyba nawet głuchy i ślepy nie nazwie Perry miłością czy podobaniem.
A tu on był w porządku do końca i choć serce mi się kraja, choć marzyłabym żeby jej wybaczył to zupełnie rozumiem jego postawę, bo ona zniszczyła jakiś próg ich uczucia, jakieś ich wspólne marzenie.
I na Rysia się nie gniewam, w sumie nie zrobił nic złego, ona zrobiła to całkiem świadomie.
Raczej przypuszczam, że był w niezłym szoku, taka delikatna, strachliwa dziewczyna, a tu co?
Pieprzona zemsta...
I nie wiem czemu ale wyczuwam jakąś śmierć w powietrzu. Oby to były tylko niepoważne przeczucia...
Pozdrawiam:*
Czyżbyś była prorokiem? :) Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam cieplutko :*
UsuńTen rozdział po prostu mną wstrząsnął. Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Myślałam, że to Andi znów zawali i ulegnie Petrze a tutaj takie zaskoczenie. Niewinna Laura jednak potrafi się mścić i posunąć się do nie zbyt pochwalnych czynów. A Richard? Naprawdę go lubię ale w tej sytuacji posunął się za daleko. Dobrze wiedział, że Laura to dziewczyna jego kumpla, więc jego męska duma i honor powinny odwieźć go od podjęcia takich kroków. Powinien wiedzieć, że nie tyka się czyjeś dziewczyny, a tym bardziej kolegi z drużyny.
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc to trochę zawiodłam się na Laurze i Richardzie. Tym razem Andi zachował resztki rozumu i zdrowego rozsądku. Szkoda, że koniec tej historii nie będzie szczęśliwy ale mimo to czekam na ostatni rozdział z niecierpliwością! ;)
Pozdrawiam cieplutko! ;*
Dziękuję pięknie za komentarz :* Pozdrawiam :)
UsuńKiedy mozna spodziewać sie ostatniego rozdziału?:(
OdpowiedzUsuńDzisiaj :)
UsuńAz sie boje co tam wymyśliłas :o
UsuńZmieniłam nieco zakończenie ;)
UsuńMam taki bałagan w głowie!
OdpowiedzUsuńO matko, kompletnie nie wiem, jak ubrać zdanie.
Nie takiego obrotu spraw się spodziewałam (albo spodziewałam, tylko chciałam to skrzętnie ukryć)
Richard dał się tak łatwo przekonać, nie myśląc o przyjacielu z kadry, tylko o swojej przyjemności ...
Nie wiem, co będzie dalej. Andreas chyba nie wybaczy tego Laurze, nawet bym się chyba nie zdziwiła.
Ale ... to opowiadanie jest takie, że ciągle mnie zaskakuje i poraża fabułą.
Ze smutkiem czekam na ostatni rozdział.
Jesteś wybitna, pamiętaj! :)
Pozdrawiam, Dominika x
Dziękuję pięknie za komentarz i zapraszam na epilog już niebawem :)
Usuń