LAURA
******
—
Nie ma mowy — odezwał się
Wank, a Sabine zamarła, podnosząc na mnie zawstydzony wzrok.
Patrzyłyśmy
na siebie przez chwilę, a ja nie mogłam pozbyć się tego
uciążliwego poczucia zawodu, które tak bardzo pragnęłam przed
nią ukryć. Nie uważałam jej za całkowicie winną zaistniałej
sytuacji, a jednak... gdzieś głęboko tlił się we mnie żal za jej wpadkę, bo wraz
z nią musiałam odejść i ja.
—
Mówiłeś coś? — spytał
trener Schuster, unosząc brew. Nie wyglądał na pokojowo
nastawionego człowieka.
Moje
serce załomotało gwałtownie, bo zacięty i zdecydowany wyraz
twarzy Wanka mógł zwiastować tylko jedno...
—
Wyrzuć mnie.
Nie
wiem kto wyżej uniósł brwi: Sabine czy Schuster. Pisnęła cicho,
przyciskając drżącą dłoń do ust i wbiła w Wanka spojrzenie
pełne niedowierzania. Mina trenera wyrażała sceptycyzm i coś na
kształt... kpiny. Myślał, że brunet żartował.
—
Nie bądź śmieszny,
Andreasie! Masz skakać... nominowałem cię przecież na igrzyska i... — oburzył się,
wymachując dłońmi.
Wank
wcale nie wyglądał jakby było mu do śmiechu — widziałam jak
zbladł w jasnym świetle lampki i jak drgał mu mięsień na
policzku. Ta sytuacja była tak absurdalna, że chwilowo pomyślałam
o tym, by zabrać głos. Powstrzymałam się jednak... byłam jedynie
nic nie znaczącą podopieczną Sabine, nikim więcej. Powinnam
milczeć.
—
Powiedziałeś: ja albo ona —
stwierdził Wank, kładąc nacisk na końcówki słów i cedząc je
przez zęby. Nie patrzył trenerowi w oczy. — Biorę
odpowiedzialność za swoje czyny, tak jak mi kazałeś!
Zapadła
ciężka cisza... z rodzaju tych, co sprawiają, że masz ochotę
przez cały czas się ruszać, by wypełnić pomieszczenie
jakimkolwiek hałasem. Poczułam jak spociły mi się dłonie, byłam
w kompletnym szoku! Wank prawdopodobnie stracił rozum. Ilu skoczków
było chętnych, by znaleźć się na jego miejscu w tej jakże
elitarnej kadrze? Ilu tylko czyhało na jedno potknięcie, kontuzję
czy, no właśnie, aferę obyczajową?
Widziałam
doskonale jak trener godził się z niewątpliwie heroiczną i
całkowicie głupią decyzją swojego podopiecznego. Kierowały nimi
emocje, wiedziałam o tym, a i Sabine musiała zdawać sobie z tego
sprawę, choć w tamtym momencie stała wciąż w jednym miejscu,
tłumiąc łzy.
—
Dobrze. Tym razem wam odpuszczę
— stwierdził, kierując rozwścieczony wzrok... na mnie. —
Jeżeli jeszcze raz zobaczę, usłyszę lub dowiem się, że któraś
z was dwóch uwodzi mojego zawodnika, wylecicie obie i to
natychmiast. NATYCHMIAST! — wydarł się, celując palcem w moją
stronę. Nic z tego nie rozumiałam, bo w końcu... to nie mnie
nakrył.
To
by było na tyle, jeśli chodziło o kwestię trenera. Omiótł
wymownym spojrzeniem ich dwoje, a na końcu znów mnie i... wyszedł.
Gdy
tylko zamknęły się za nim drzwi, Sabine dowlokła się do łóżka
i padła na nie, podkurczając nogi i ciężko wzdychając. Wank
wciąż pozostawał na swoim miejscu, a ja podeszłam do mojej
przyjaciółki, poprawiając sukienkę na jej biodrach, choć akurat
w tym towarzystwie zachowanie przyzwoitości było całkowicie
bezcelowe — Wank swoje już widział.
—
Co się stało? — spytałam
cicho, głaszcząc jej jasne, splątane włosy. Nie chciałam
zbędnych szczegółów, ale ogólnego zarysu sytuacji, by zrozumieć
wzburzenie trenera. — Widział was... razem?
—
Razem? — prychnęła,
ocierając załzawione oczy.
—
No... — zająknęłam się,
rzucając spłoszone spojrzenie na Wanka. — Czy wpadł na was, gdy
byliście razem-razem... to znaczy... cholera, nie każ mi wymawiać
tego słowa!
—
Tak! — jęknęła żałośnie.
— Dokładnie wtedy na nas wpadł.
Skrzywiłam
się, zagryzając wargę. Biedna Sabine! Jak bardzo upokorzona
musiała się czuć po czymś takim? Przecież mieli do tego pełne
prawo, skoro byli parą dorosłych ludzi... a jednak nie. Trener
Schuster trzymał krótko swoich podopiecznych, choć wydawało mi
się, że nieco przesadzał.
Rozległy
się szybkie kroki, trzasnęły drzwi, i to głośno. Rozpaczliwy
głos warknął donośnie, już na zewnątrz. Spojrzałam na miejsce,
gdzie powinien stać Wank, ale jego już tam nie było. Wyszedł
nagle, a Sabine, całkowicie niespodziewanie, rozszlochała się na
całego, mnąc ściskaną między palcami poduszkę.
Nie
miałam pojęcia co się działo, ale nie mogło być to nic dobrego,
bo płacząca Sabine była widokiem równie rzadkim, co płaczący
Wank.
ANDREAS
*********
—
Nie róbcie mi zdjęć! —
mamrotałem pod nosem, patrząc na dziennikarzy i kibiców z
nieskrywaną złością. — Nie, kiedy mam na głowie tą cholerną
czapkę.
Jaki
idiota wymyślił nam po raz kolejny otwarty trening? Wieczorem
mieliśmy wracać do kraju, a norwescy ludzie wciąż nie dawali
nam spokoju; pod skocznią zgromadziła się ich spora grupka,
rozmawiali między sobą, wciśnięci w puchowe kurtki i popijali z
kubków, nad którymi unosiły się obłoki białej pary. Widocznie
chcieli wynagrodzić sobie odwołany konkurs, który, tak nawiasem
mówiąc, mógł się odbyć.
Śnieg
sypał od samego rana, gęsty i puszysty. Wszędzie wokół tworzyły
się zaspy, mroźny wiatr smagał nasze twarze, gdy uparcie kopaliśmy
między sobą podniszczoną futbolówkę, ale nie były to tak mocne
podmuchy jak jeszcze zeszłego wieczora. Decyzje władz stawały się
dla mnie coraz bardziej niezrozumiałe, przez co okropnie wkurzające!
Wank
zachowywał się jak idiota — co nie powinno mnie zdziwić, bo
zazwyczaj wcale nie było lepiej, ale... wyglądał inaczej.
Przyglądałem mu się ukradkiem, by rozpoznać źródło tej zmiany.
Zajęło mi to dużo czasu, bo kilka razy omal nie oberwałem piłką
w nos, ale w końcu doszedłem do wniosku, że coś było nie tak z
jego oczami... — błyszczały dziwnie, jakby był chory.
—
Stary, co z tobą? —
spytałem, udając, że chcę zabrać mu piłkę.
Zrobił
unik, mijając mnie i trafiając do prowizorycznej bramki, za którą
robiła zbitka plastikowych drążków. Oparłem dłonie na kolanach,
oddychając głęboko, bo zimne powietrze skutecznie otrzeźwiało
moją zmęczoną głowę.
—
Nic. Właśnie wpakowałem gałę
do siaty, a ty nawet nie zdążyłeś mrugnąć, więc to ty mi
powiedz co z tobą.
Prychnąłem,
zbywając go głupią miną. Przecież nie mogłem przyznać się, że
zasnąłem dopiero przed samym świtem, bo przez większość czasu
przewracałem się w łóżku, myśląc... marząc, podczas gdy on
szlajał się nie wiadomo gdzie, a wiadomo z kim.
—
Może trochę boli mnie głowa
— rzuciłem obojętnie, przyjmując piłkę, którą kopnął w
moim kierunku zdecydowanie zbyt mocno.
Zaśmiał
się, poprawiając tą śmieszną pomarańczową czapkę.
—
Mogę iść o zakład, że
bardziej boli cię co innego.
Zanim
zdążyłem skojarzyć te słowa z sugestywnym ruchem jego brwi, ten
kretyn już zwiewał, więc mogłem tylko wyżyć się na piłce i
włożyć w uderzenie całą swoją frustrację.
—
No chyba cię pogięło! —
ryknął Severin sekundę później, masując sobie tyłek.
Trafiłem
go tam centralnie, i to cholernie mocno. Poczerwieniał na twarzy,
jak zwykle, gdy był wkurzony. Podniosłem rękę w geście
przeprosin i szybko odwróciłem wzrok, a w powietrzu poniósł się
histeryczny chichot Wanka, który zgiął się wpół i rżał jak
głupi, bo uwielbiał, gdy coś złego przytrafiało się Severinowi.
Grupka
dziewczyn zaczęła klaskać i śmiać się perliście, więc
odwróciłem się w ich stronę, omiatając każdą z nich
spojrzeniem. Były młode i ładne, ustrojone w kolorowe czapki.
Doskonale wiedziałem, że im się podobam, bo natychmiast ucichły,
a ich oczy zrobiły się okrągłe z wrażenia.
W
innych okolicznościach wypatrzyłbym jedną, by popisać się przed
chłopakami mocą własnego uroku osobistego, który sprawiał, że
mogłem mieć każdą z nich — począwszy od tych młodych, a
skończywszy na ich starszych siostrach, ciociach i mamusiach.
Poczułem się dziwnie, bo nagle zdałem sobie sprawę, że
wypełniało mnie uczucie wielkiej pustki — jakbym tęsknił za
czymś. Brakowało mi tam... jednej, konkretnej osoby.
Wciąż
jeszcze mogłem wyobrazić sobie zapach jej włosów i miękkość,
którą czułem pod palcami, dotykając jej skóry. W uszach brzmiał
mi ten nieśmiały śmiech, a przed oczami migało spojrzenie,
łagodne i delikatne, ale pełne tajemnic.
Po
naszym rozstaniu, spędziłem resztę nocy leżąc w zmiętej
pościeli na brzuchu i zaciskając pięści, by powstrzymać się od
głupich wizji, jakie nachodziły mnie w ciemności.
Rozpamiętywałem
każdy gest i każde słowo — wspomnienie jej ciała dobrowolnie
przyciśniętego do mojego odbierało mi rozum i sprawiało, że
przewracałem się w łóżku, ledwo nad sobą panując.
Musiałem
z nią być. Musiałem ją mieć, na wyłączność i tylko dla
siebie. Inaczej wybuchnę — myślałem, wycofując się z boiska i
porzucając te męczące wspomnienia nieprzespanej nocy. Byłem
dziwnie zły i rozdrażniony, co zdarzało mi się tylko wtedy, gdy
bardzo czegoś chciałem. Minąłem Richarda i Michaela, którzy
patrzyli na mnie zdziwieni, a później i Wanka.
—
Pamiętaj o nartach, bo zaraz
idziemy na górę — upomniał mnie, kiwając w stronę skoczni.
Wiedział
doskonale kogo chciałem zobaczyć zanim skoczę.
LAURA
********
Śnieg
padał coraz mocniej, gdy wreszcie zdołałam wydostać się z hotelu
i dojść pod skocznię. Traktowałam drugą szansę od trenera
bardzo poważnie i nie czekając na śpiącą, spłakaną Sabine,
udałam się na miejsce pracy, uzbrojona w ten mniejszy i mniej
kosztowny aparat, prostszy w obsłudze.
Minęłam
całkiem spory tłumek, co bardzo mnie zdziwiło, bo wszyscy
wiedzieli, że zawody zostały odwołane. Prawdopodobnie sportowcy
cieszyli się tam tak dużą popularnością, że nawet ich zwykły
trening wzbudzał duże zainteresowanie.
Dreptałam
śliską ścieżką, lawirując między zaspami, a sprzęt posłusznie
wisiał na mojej szyi, ocierając się o materiał kurtki. Żałowałam,
że nie zabrałam ze sobą żadnej czapki, bo wiatr się wzmagał i
był coraz bardziej dokuczliwy. Wtulałam nos w kołnierz, ale nie
pomagało mi to zbytnio — marzłam porządnie i wiedziałam, że to
odchoruję prędzej czy później, ale... najważniejszy był brak
tego, jak się wyraził Andreas, śmiesznego warkocza.
Pozwoliłam
włosom żyć własnym życiem — po prostu je rozpuściłam tak, że
w tamtym momencie wiatr bawił się nimi, unosząc w górę i
szarpiąc. Wypluwałam końcówki z buzi i raz za razem je
poprawiałam, ale warto było — chciałam zobaczyć jego minę, by
sprawdzić czy zauważy zmianę.
W
pewnym momencie wpadłam na trenera, który maszerował wraz ze swoim
asystentem w bliżej nieokreślonym kierunku, rozmawiając głośno.
Uskoczyłam posłusznie w bok, odsuwając im się z drogi, ale nie
ominęło mnie jego chłodne spojrzenie. Uśmiechnęłam się
przepraszająco, a on skinął mi głową i się oddalił.
Wypuściłam
powietrze z płuc, czując prawdziwą ulgę — nagrabiłyśmy sobie
z Sabine, i to porządnie. Trenerska intuicja widocznie nie odnosiła
się jedynie do sportu. Czuł, że coś się działo między mną a
Andreasem i nie był z tego zadowolony, a ja... wręcz przeciwnie.
Wędrowałam
dalej, prawie niesiona siłą wiatru, jakbym miała skrzydła.
Wszystko mnie cieszyło — śnieg, wiatr, a nawet ciężkie, nisko
płynące chmury. Aura była wprost idealna do zrobienia kilku zdjęć
Andreasowi, bo błękit jego oczu wspaniale wpasowywał się w zimowe
otoczenie.
Usiadłam
na zimnej trybunie, prawie odmrażając sobie tyłek. Zagryzłam
wargi, tupiąc nogami o betonowe podłoże i obserwowałam któregoś
ze skoczków w locie.
Wciąż
pozostawałam pod wrażeniem ich odwagi — z własnej woli
opuszczali stabilną belkę, by z zawrotną prędkością zjechać w
dół na spotkanie bezlitosnych sił przyrody. Wiatr nie zawsze był
łaskawy, co uwidoczniło się w przypadku skaczącego w tamtym
momencie — otrzymał silny podmuch z boku i musiał ratować się
przed upadkiem.
Nie
spuszczając wzroku ze skoczni, wyjęłam aparat z pokrowca i
zaczęłam robić zdjęcia — jedno po drugim i kolejne, a dłonie
skostniały mi z zimna.
—
Gdzie jesteś? — szeptałam
pomiędzy kolejnymi ujęciami, szukając wzrokiem tej znajomej,
wysokiej sylwetki. — Gdzie się podziałeś?
—
Czekasz na kogoś konkretnego?
— spytał rozbawiony głos, a ja prawie skręciłam kark,
gwałtownie się obracając i całkowicie rujnując robione właśnie
zdjęcie.
Siedział
tam sobie, dwa rzędy wyżej i uśmiechał się zagadkowo.
Sparaliżowało mnie wrażenie, jakie na mnie wywarł, gdy tak
beztrosko patrzył, podpierając się łokciami o barierki. Miał na
sobie luźny strój i czarną kurtkę, a jasne włosy targał mu
wiatr.
Moje
oczy rozszerzyły się w podziwie, bo za nim rozciągał się piękny
widok na góry i zabudowania, nad którymi wolno sunęły ciężkie i
ciemne chmury, przepuszczając jedynie wąskie promienie światła.
On na tym tle prezentował się idealnie — równie imponujący i
chłodny, co prawie fizycznie mnie zabolało.
Mimowolnie
podniosłam aparat i po chwili miałam go już takiego w pamięci,
nie tylko swojej, ale także tej elektronicznej. Każde z ujęć było
wspaniałe, bo inne na swój sposób i wiedziałam, że spędzę dużo
czasu, po prostu się na nie gapiąc.
Opuściłam
ręce, gdy podniósł się i ruszył w moją stronę. Choć betonowa
powłoka była śliska i skuta lodem, on zgrabnie pokonał dzielącą
nas odległość i już po chwili mogłam rozpłynąć się
wewnętrznie, patrząc na niego z bliska.
Spięte
narty oparł o barierkę, gdy usiadł tuż obok, nachylając się w
moją stronę tak, że straciłam oddech. Spojrzał prosto w oczy i... włożył mi na głowę własną czapkę, którą
wyciągnął z kieszeni.
—
Cześć — powiedział miękko,
naciągając pomarańczowy materiał na czoło i poprawiając włosy,
podczas gdy ja wciąż wstrzymywałam powietrze w płucach. — Mam
nadzieję, że uszy da się jeszcze uratować.
Uśmiechnęłam
się szeroko w reakcji na tą drobną kpinę, ale wciąż nie mogłam
wydusić z siebie choćby słowa. Rozbieganym wzrokiem chłonęłam
widok jego twarzy, a gdy mój wzrok padł na usta, przepadłam.
Poczułam
wielką, nieopanowaną ochotę, by go pocałować. Tak wielką, że
nic nie powstrzymało mnie przed zarzuceniem mu rąk na szyję. Nie
protestował, a nawet wyszedł mi naprzeciw, obejmując dłońmi moją
szyję i już po chwili nasze języki walczyły ze sobą, a my
wzajemnie przyciągaliśmy się ku sobie, całkowicie się
zapominając.
—
Tak, tego mi było trzeba —
stwierdził po chwili zdyszany, gdy odepchnęłam go odruchowo,
oddychając głośno. — Nawet nie zauważyłem, że odmroziłem
sobie wargi na tym wietrze! Dobrze, że byłaś na miejscu i mi
pomogłaś, bo wolę nie wyobrażać sobie, co by się stało,
gdyby...
—
To było... — wydusiłam w
końcu, przerywając mu w połowie ironicznego zdania. Wciąż nie
mogłam dojść do siebie.
—
Niespodziewane — stwierdził,
tym razem już na poważnie, szybko mrugając powiekami. Odczepił
końcówki moich włosów od zamka przy rękawie kurtki. — Całkiem
przyjemne... hmmm... dosyć intensywne, biorąc pod uwagę te
ekstremalne warunki i...
—
Ryzykowne! — wpadłam mu w
słowo, odsuwając się jak najdalej i rozglądając wokół, bo
oczami wyobraźni widziałam już trenera Schustera wyskakującego
nagle spod ławki i krzyczącego: mam was!
Parsknął
śmiechem, patrząc na mnie jak na małe dziecko, co sprawiło, że
jeszcze bardziej się zdenerwowałam — na siebie, nie na niego. To
ja go zaatakowałam. Co było ze mną nie tak, że nie mogłam
panować nad własnym słabym ciałem w jego obecności?
—
Nie myśl tyle, tylko chodź tu
do mnie jeszcze na chwilkę, bo muszę już spadać — to
powiedziawszy, pociągnął mnie na swoje kolana i pocałował mocno,
przygryzając mi wargę. Pisnęłam cicho, a on śmiał mi się
prosto w usta, podnosząc nas do pionu.
Chciałam
go walnąć, ale uchylił się, chwytając narty i mogłam tylko
obserwować jak przeskakiwał po dwa stopnie naraz. Westchnęłam
głośno, przyciskając palce do spuchniętych ust.
—
Dokończymy później! —
zawołał jeszcze, zanim zgrabnie przeskoczył przez barierkę.
Miałam nadzieję, że potknie się albo chociaż zachwieje, ale nie,
on musiał być idealnym, pięknym draniem, który po raz kolejny
zostawił mnie samą w takim... takim... stanie!
Usiadłam
ciężko, próbując uspokoić rozszalałe serce i hormony, a moje
ciało dosłownie rwało się do góry, by... no nie wiem... tańczyć?
Chciałam skakać z radości i śpiewać, a później rzucić się w
śnieg i ochłodzić zmysły, które budziły się z głębokiego
snu.
Byłam
tak bardzo podekscytowana tą nieznaną mi jeszcze stroną młodego
życia, że prawie zapominałam o oddychaniu. Uśmiechałam się sama
do siebie, co nie zdarzało mi się wcześniej zbyt często, a przed
poznaniem Sabine prawie wcale.
Powód
mógł być tylko jeden, prosty i nieodwołalny, niemożliwy do
pomylenia z żadnym innym — to była miłość. Musiała być! To
uczucie, rozsadzające mnie od środka i promieniujące od serca we
wszystkie zakątki ciała, musiało nią być, choć przecież nie
miałam żadnych argumentów, by moje myśli potwierdzić.
Postanowiłam
poddać się tej fali i płynąć wraz z nią, nie dbając o to czy
wypłynę na spokojne wody, czy złowieszczy prąd
roztrzaska mnie niespodziewanie o twarde, ostre skały.
Zdjęłam
podarowaną czapkę z głowy i wygładziłam ją na kolanach,
dotykając czule, jakby to był mój największy skarb. Podniosłam
do twarzy i wtuliłam policzek w materiał, głęboko wzdychając.
Byłam wybitnie dla świata... skończona.
—
Zdajesz sobie sprawę, maleńka,
że on cię tylko wykorzystuje? — spytał donośny kobiecy głos, a
ja odwróciłam się równie zaskoczona, jak i zaciekawiona, bo
niewątpliwie słyszałam go po raz pierwszy w życiu.
OOOO... nic więcej nie mogę tu napisać bo zaniemówiłam :)
OdpowiedzUsuńTo jest takie piękne jak opisujesz ich uczucia, to co czują. Jesteś mistrzem !!!
Coś czuje że ta kobieta to Petra i w następnym rozdziale nie będzie już tak kolorowo
Ten rozdział to najpiękniejszy prezent na moje urodziny :)
Paulina
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, Paulino! Spełnienia marzeń i dużo, dużo miłości :) Głos kobiecy, a czy to Petra? Zobaczymy. Dziękuję za komentarz :*
UsuńDzięki wielkie za życzenia :)
UsuńCzekam na następny rozdział i kolejną porcję Welliego :*
Paulina
świetny rozdział <333
OdpowiedzUsuńmam nadzieję, że ten kobiecy za bardzo nie namiesza -.-
Dziękuję za komentarz :) Kobiece głosy mają to do siebie, że lubią mieszać. Pozdrawiam!
UsuńTak, to było bardzo ryzykowne. Ale Andi jest tutaj taki słodki, nie mogę się mu oprzeć. ;) Wcale nie dziwię się, że on tak działa na Laurę.
OdpowiedzUsuńCiekawe co to za tajemnicza kobieta? Czyżby to ktoś nowy, kto chce przeszkodzić Laurze i Andiemu?
Dziękuje za ten rozdział, poprawiłaś mi nim humor. ;)
Pozdrawiam i czekam na kolejny rozdział! ;*
Chciałoby się takiego faceta w prawdziwym życiu, prawda? Być może takie okazy gdzieś żyją, ale to jest historia jak z Yeti — każdy o nim słyszał, ale nikt nie widział :P Cieszę się, że masz już lepszy humor. Głowa do góry! Dzięki za komentarz :)
UsuńKurka, ja pierniczę!
OdpowiedzUsuńUmarłam, cholera, naprawdę umarłam.
Aj,jak ja Cię kocham.
Po raz kolejny oczarowałaś mnie pięknem i mocą Twojego geniuszu, biję pokłony.
A Andi ... cholercia, jak ja mam się dziwić Laurze? Przecież on jest doskonały. My kobiety chyba faktycznie jesteśmy jakieś porąbane, że nas tak ciągnie do drani, ale przecież na jej miejscu ... zrobiłabym pewnie nawet więcej niż uwieszenie mu się na szyi i całowanie.
Koniec moich fantazji, miejcie mnie jeszcze za choć trochę normalną.
Werner mnie nie zaszokował - po takiej deklaracji Wanka raczej nie miał wyboru. No przecież nie wywaliłby zawodnika na IO, prawda?
Ale Andreas Starszy zachował się mega - na serio, Sabine ma szczęście, on ją chyba naprawdę kocha.
Za to Andreas Młodszy ... no to wiadomo, ale wciąż mnie ta relacja jego i Laury zachwyca, więc niech jest jak jest.
Ale oczywiście wiem,że tak nie będzie, bo pojawiła się Petra -,-
Kurna, a ja byłam choć przez chwilę szczęśliwa. Okrutniku.
Aha i zanim zapomnę - jak napisałaś o tym, że trener wyskoczy spod ławki i krzyknie ,,mam was" to moja wyobraźnia tak bardzo poszalała, że prawie spadłam z krzesła.
Kocham! <3
I czekam na więcej, weny życzę :D
Wank właśnie zostawił Sabine, bo spękał przez groźbę utraty miejsca w kadrze :) Ta idealność Wellingera nie będzie trwała wiecznie, bo musi on bronić swojego wizerunku niedojrzałego emocjonalnie kretyna, więc już niedługo skończy się ta sielanka, choć wcale nie gwarantuję, że to Petra już przybyła ;) Werner lubi zaskakiwać, więc nie wiadomo gdzie się go można spodziewać — Sabine z Wankiem też myśleli, że w jakimś składziku na miotły będą bezpieczni, a tu... no wiadomo co :)
UsuńDziękuję za komentarz :* Czekam na nowość u Ciebie!
Petra od pier papier od Laury, ale już! Zostaw ją w spokoju no ;x
OdpowiedzUsuńMamuniu, oj trenerze taki pan niekonsekwentny, ale to dobrze :D
To co przeżywa teraz Sabine to pewnie horror, Wanki ukłony się należą, zachował się wreszcie jak prawdziwy mężczyzna. Andiiiii do czego Ty ją doprowadzasz, ten tabun motyli to ją od środka rozerwie przecież. Taki uroczy, taki słodki nic tylko schrupać :3 Gest z czapką jest taki awww,że się rozpłynęłam. Hahahahhh Welli i te jego myśli xD Patrząc na to, to chyba lepiej by było gdyby razem byli, niż On ciągle by sobie tym głowę zaprzątał, just saing trenerze :D Fotografia i kocham to opowiadanie jeszcze bardziej, musiał się w tej scenerii fantastycznie prezentować, wyobraźnia pracuje u mnie na najwyższych obrotach i tak widzę to *-*
Tak bardzo chaotyczny komentarz, w takim stanie jestem po czytaniu Twoich opowiadań :P
Pozdrawiam :*
Komentarz wspaniały, jak zawsze :) Nie znam się zbytnio na fotografowaniu, ale niezmiernie je lubię. Widziałam go na tle takich śniegowych chmur, ale za cholerę nie wiedziałam jak to ładnie opisać. No wyszło jak wyszło i tak musi być.
UsuńNie wiadomo czy to już Petra :) Laura jest taka naiwna, niedoświadczona i przez tą swoją niewiedzę będzie cierpiała. Welli też pokaże odrobinę zakochańca jeszcze, a później to już musicie się trochę na niego zdenerwować :D Pozdrawiam! :*
Kocham, kocham i jeszcze raz kocham to opowiadanie. Totalnie mnie rozwaliłaś Wankiem;D A nasz Wellinger mmm... jest boski ;D
OdpowiedzUsuńŚwieny rozdział i chcę podziękować, że tak szybko pojawił się nowy rozdział. Jesteś najlepsza ;) Coś czuję, że ten kobiecy głos to kłopoty, które nieźle namieszają. Czekam na kolejny rozdział ;) (Mam nadzieje, że pojawi się również szybko)
Pozdrawiam cieplutko ;**
Dziękuję za komentarz ;) Starałam się jak mogłam i dałam radę, więc cieszę się, że było po co. Co do następnego to jeszcze nie wiem, muszę ogarnąć drugi blog ;) Kłopoty są blisko, ale nie wiadomo czy wywoła je akurat ten głos. Pozdrawiam :*
UsuńJeju, rozdział-magia. Kiedy tylko przed oczami staje mi obraz troskliwego Pieszczoszka to uśmiecham się tak durnowato, że nawet mòj kot patrzy na mnie jakbym przed chwilą uciekła z pomieszczenia bez klamek :dRozumiem jak bardzo chcesz namieszać w opowiadaniu bo sama kiedyś pisałam opowiadanie i musiałam psuć tak cudowne chwile, a potm cieszyłam z rozczarowania czytelniczek. Kocham to opowiadanie i mam nadzieje, choć wiem, że naiwną, że jednak Petra niecnamiesza tak bardzo jednak niestety jestem realistką i wiem co mogą zrobić "demony z przeszłości" zwłaszcza kiedy są nimi seksowne kobiety. Do następnego, oby pojawił się tak szybko jak 14 i podobnie zadziwił :)
OdpowiedzUsuńP.S Przepraszam za błędy, ale pisze z telefonu :>
Nela
Dziękuję za komentarz :*
UsuńPetra namiesza i będzie ona idealnym demonem z przeszłości, ale musi być w opowiadaniu taki ktoś, bo inaczej byłoby nudno. Ja już dosłownie rzygam tęczą pisząc te słodkie do bólu sceny :P Pozdrawiam ;*
Wow. Dlaczego taki krótki ten rozdział? Dlaczego ja się pytam, no.. Sama nie wiem kiedy go przeczytałam. Ba. Ja go pochłonęłam. Jesteś cudowna. Ten pocałunek, cała ta sytuacja. Oh. Nie wiem co powiedzieć. Wanki jednak mnie nie zawiódł. Podoba mi się w takim wydaniu. Walczy o swoją kobietę, a co tam. I Welli taki opiekuńczy, zakochany jak nic. To takie piękne. Ah i jeszcze ta piłka trafiająca w tyłek Freunda. Nie mogę przestać się uśmiechać. Cudo, majstersztyk xD. Tylko dlaczego musi się pojawić Petra No trudno. Ufam ci i wierzę, że nie będzie tak źle .
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Dla odmiany Wank zachowa się teraz jak gówniarz :) Faceci tak mają czasami. Wellinger to jest teraz uosobienie Romeo i może to fajna rola, ale coś dziać się musi ;) Rozdział nie jest zbyt długi, ale w sam raz. Może kolejny wyjdzie obszerniejszy. Dziękuję za komentarz ;) Pozdrawiam! :*
UsuńNo co znowu ! Chwila miłości i ten niespodziewany pocałunek już było tak pięknie ale nie bo ktoś znowu musi im przeszkodzić. Najpierw Schuster tera co ? Petra ? Oj gdybym ja tam była ...
OdpowiedzUsuńI jeszcze jedno ! Wank ! Jestem z ciebie dumna :)
Jeszcze te słowa do Wanka odwołasz :P Jak się człowiek chce oddać namiętnościom, to zawsze ktoś musi wejść w nieodpowiednim momencie :) Dzięki za komentarz!
UsuńJak słodko *.* Bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Dziękuję za komentarz :)
Usuńtrafiłam niedawno na Twoje blogi i jestem pod wielkim wrażeniem! :3 Dziewczyno, przechodzisz sama siebie :) Masz wielki talent do pisania i potrafisz wszystko tak świetnie przekazać czytelniczkom. Pozdrawiam i życzę weny! ;*
OdpowiedzUsuńP.S. nie potrafię nic więcej napisać, bo to wszystko jest takie cudowne :)
Dziękuję Ci bardzo za ten miły komentarz :* Staram się pisać prosto to, co myślę ;) Pozdrawiam!
UsuńNie nooo! Nie moze nikt miedzy nimi namieszać :< a było tak pięknie. Czekam na kolejny rozdział tu i o Gregorze :) pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKtoś musi namieszać, takie życie :) Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam! :*
UsuńNADROBIŁAM !
OdpowiedzUsuńChyba dzięki Tobie polubie Andreasa :D
Poprawka ! Już go lubię xD
Piszesz tak świetnie ! Dużo opisów ! Ja też tak chce pisać !:D
Andi jest taki słooodki !
Jednak przy pocałunki bardzo się bałam że trener ich zobaczy ...
Bardzo łatwo i przyjemnie się czyta :D
Pozdrawiam
ps. Jeśli masz ochotę to wpadnij do mnie na opowiadanie o Łukaszu Piszczku
http://mijamyyyyysie.blogspot.com/
Oraz startujące 7 lutego o polskiej kadrze skoczków
http://let---it---go.blogspot.com/
Andi jest spoko :P Cieszę się, że łatwo i dobrze Ci się czytało, to dla mnie ważne. Dziękuję za komentarz :*
UsuńOjojoj :3 Od razu mi poprawiłaś humor i jakby na chwilę nawet grypa mnie opuściła ;))) Jak już pisałam uwielbiam te Twoje fazy na pisanie, ale teraz chyba rzeczywiście pobiłaś rekord :) Bardzo przyjemny rozdział. Wank zachował się jak prawdziwy facet i dodatkowo mamy dowód, że wpadł po uszy. A Andi i LAURA. Tu jest moment, aby się rozpłynąć nad Twoimi opisami jej uczuć :3 Na razie jest pięknie, ale po końcówce rozdziału stwierdzam, że masz zamiar namieszać :D To co ? Jutro kolejna część? :P Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńOjoj, masz grypę? :( Współczuję!
UsuńJak się człowiek w domu nudzi, to i rozdział napisze, a i swój rekord pobije. Ot tam, codzienne życie podczas ferii :P W kolejnym rozdziale Wank pokaże, że wcale nie jest dorosłym facetem. Welli jeszcze utrzyma status romantycznego zakochańca, ale też już niedługo :) Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam i życzę szybciutkiego powrotu do zdrowia :*
Tak sobie wchodzę poczytać jeszcze raz tamten rozdział, a tu niespodzianka w postaci nowego :D bardzo to lubię! Bożeee, co tu się działo :D Nie spodziewałam się takiego zachowania po Wanku, a tu proszę...Jasno postawił sprawę. Sam chciał odejść zamiast Sabine...To było szlacheckie? Chyba naprawdę ją pokochał ;) a jej zaskoczenie uzasadnione. Współczuję im, że trener nakrył ich w tak intymnej sytuacji...Dobrze, że jednak dał się przekonać i odpuścił. Na razie...
OdpowiedzUsuńAndi jest taki awwwwwww. Ten gest z tą czapką ;)) I te późniejsze pocałunki. Boże, mdleję jak siedzę :D Ja się Laurze nie dziwię, że jej ciało szaleje w jego obecności, bo inaczej to chyba nie da rady...Prędzej bym się rzuciła na niego i tyle by wyszło :D No i Andi miał taaaaakie myśli w stosunku do Laury *_*, mógłby je obrócić w czyn, czy coś :P no i no nie wierzę, albo nie chcę uwierzyć, że ją wykorzystuje, bo on jest taki słodki i nie miałby takich odczuć i myśli jakby Laura nic dla niego nie znaczyła. Ta kobitka się nie zna i nie wie, co mówi, prawda? :D Petra, nie Petra, się okaże!
Całuski ;*
Dziękuję za komentarz :*
UsuńFaceci tak mają, że honor jest u nich na pierwszym miejscu, a w końcu to on ją zwiódł na manowce :P Schuster się pląta po nocach i spać nie może, co za człowiek :) Andi jest do schrupania, ale już niedługo... oj niedługo. Aż ręce zacieram na kolejne rozdziały. Żeby tylko czas pozwolił mi pisać...
Jak już chodzi o obracanie myśli w czyn, to poczekaj cierpliwie, będzie i to :) Petra wpadnie, ale nie wiadomo czy już w następnym parcie czy może później. Pozdrawiam! :*
Cierpi na bezsenność i szpieguje swoich podopiecznych, tak nie można panie trenerze :D
UsuńAndreas można tak powiedzieć wziął odpowiedzialność za swoje czyny i to się ceni ;)
Hahahaha, cieszę się bardzo, że zacierasz ręce i mam głęboką nadzieję, że czas Ci pozwoli na pisanie i zachwycanie nas kolejnymi rozdziałami ;) Ach Boże nie jestem cierpliwa do takich rzeczy, bo jak ja to sobie wyobrażam to po prostu nie mogę i no achhh...Ale będę próbowała ćwiczyć swoją silną wolę! :D ;)
Pan trener żałuje, bo sam chciałby się wrócić do czasów swojej młodości, gdy wcale nie był lepszy od Wanka i Andiego :P Ćwicz silną wolę, a ja ćwiczę palce, klikając zawzięcie :)
UsuńHahahah, a to wyjaśnia jego postępowanie :D hahaha :D ale niech nie przeszkadza młodym :D będę się starała bardzo mocno :D ćwicz, ćwicz i pisz jak najwięcej ;)
UsuńWszystko pięknie ładnie.. Ale ta końcówka? Kobieto nie mąć tyle, bo psychicznie nie wytrzymam :D Andi..ach Andi..z tą czapką to było mega słodkie ^^
OdpowiedzUsuńWeny, weny i jeszcze raz weny! Czekam z niecierpliwością.. znowu ;)
Mącić trzeba :) Dzięki za komentarz!
UsuńBoziuniu...zdecydowanie chcę Andreasa a co mi tam chce ich wszystkich. Co ja moge napisać o rozdziale,że jest fantastyczny ? To zbyt banalne. W każdym bądź razie każda komórka w moim organiźmie chce wiecej :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :* Też chciałabym mieć na własność całą niemiecką ekipę, ale niestety tak się nie da :P Pozdrawiam!
UsuńCzyli pojawiła się Petra :P Ładny Ci ten rozdział wyszedł (nie, że pozostałe były złe :P) Dzisiaj krótko, bez przemyśleń. Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział wyszedł ładny, bo mam zamiar zamieszczać teraz same brzydkie :P Pozdrawiam!
UsuńHeej ;)Trafiłam na Twojego bloga nie tak dawno i od razu mnie urzekł.Czym? Wszystkim! Tym, że potrafi rozbawić, wzruszyć, nauczyć czegoś przy okazji... Niewiele osób ma taki talent przekazywania treści jak Ty. Potrafisz budować fabułę tak, że czytam jak mała dziewczynka, z nosem kilka centymetrów od monitora, a treść przetwarzam w głowie jeszcze przez długi czas ;)
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to niepokoi mnie ta Petra(chyba o nią chodzi?). Słodkie szczęście się posypie ;/ A ja uwielbiam jak jest słodko ;D No może nie do przesady, ale jej obecność nie wróży nic dobrego...
Andreasa uwielbiam, ale wciąż boję się o jego zachowanie. Zmienił się, to fakt i niezmiernie się z tego cieszę, ale... Boję się, że coś durnego wbije się do jego głowy.
A Laura to fajna dziewczyna i zasługuje na to co najlepsze, więc strzeż się, Wellinger! Mam Cię na oku :D
Drugi Andi z panią fotograf powinni troszku uważać, bo zbyt długo to oni rąk przy sobie nie utrzymają;D
Ja Ci Kochana życzę weny, coby następny rozdział prędko się pojawił. Na pewno będę zaglądać ;)
Buziaki, do usłyszenia ;*
Bardzo dziękuję za ten miły komentarz :* O tak, wena się przyda, bo muszę dobrze wykreować Petrę żebyście jej nie lubiły :) Również przesyłam buziaczki :*
UsuńBosz, bosz, bosz.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na twojego bloga wczoraj. Początkowo był interesujący, ale od 5 rozdziału nie mogłam się oderwać i czytałam do 2 w nocy. Jesteś genialna, ten blog jest genialny. Pomysł jest genialny, wszystko jest genialne. Trochę na początku dziwiło mnie to, że z Sabiną tak szybko się ułożyło, ale sama piszę opowiadania, więc wiem jak trudno jest na początku. Główna bohaterka jest świetna, a Andi taki słodki <3 Mam nadzieję, że na następny rozdział, nie będę musiała długo czekać bo chyba UMRĘ! Weny Ci życzę ;) A teraz uciekam na twój (?) drugi blog o Schlierenzauer :3 Do przeczytania ;*
http://something-i-needxf.blogspot.com/
Tak, początki są trudne i być może zbytnio ułatwiłam Laurze kontakt z Sabine, ale tak już wyszło ;) Dziękuję za komentarz ;*
UsuńKocham Twój blog < 3 Jest świetny , genialny , fantastyczny i wgl jeden z najlepszych jakie czytałam :*
OdpowiedzUsuńLaura chyba coraz bardziej zakochuje się ze wzajemnością w Andreasie :3 Bardzo mnie to cieszy , bo uważam że są dla siebie stworzeni *.* I strasznie zaciekawiła mnie ta kobieta . Mam wrażenie , że teraz będzie się starała namieszać między nimi . A teraz czekam z niecierpliwością na następny < 3 :* :3 Pozdrawiam . :**
Dziękuję za komentarz :) Ktoś musi namieszać, bo inaczej byłoby nudno. Pozdrawiam! :*
UsuńWiem, że mnie nie znasz, że mój komentarz zapewne zginie pośród 50 innych, ale muszę Ci to napisać: uwielbiam to opowiadanie! Nie zrozum mnie źle...piszesz tak prosto, tak banalnie, niby od niechcenia, ale jednocześnie idealnie oddajesz to, co może się dziać zarówno z Laurą, Wellim, jak i każdym innym bohaterem tej historii. Pomijając to, że jestem ogromną fanką skoków, to od niedawna jestem też ogromną fanką Twojej twórczości. Sama nie wiem, jak wpadłam pod ten adres ;) Szukałam czegoś o skokach, ale czegoś, co byłoby pisane po ludzku i wreczcie coś takiego znalazłam, haha! Ile Ty masz lat, dziewczyno, bo piszesz jak wyuczona dziennikarka po studiach. I nie, nie podlizuję się, tylko piszę Ci szczerą prawdę. :3
OdpowiedzUsuńPiękne to wszystko...piękne to, co czuje Laura. Zazdroszczę jej sytuacji, w jakiej się znalazła, haha...pomijając to, co usłyszała na końcu od jakiejś kobiety. O, zgrozo! :O Nie krzywdź Jej, nie psuj ich sielankowej miłości, proszę...:))
Pozdrawiam serdecznie i czekam na nowości!!! Tymczasem zapraszam również do mnie. Dopiero zaczęłam i jeśli coś Ci się spodoba, to zostań dłużej ;) http://strefa-id.blogspot.com/
Dziękuję za ten obszerny komentarz :) Cieszę się, że postanowiłaś zostawić po sobie ślad. Piszę prosto, bo inaczej nie potrafię :P Z tą dziennikarką to trafiłaś, bo studiuję ten kierunek, ale dopiero zaczęłam i mam nadzieję, że jednak skończę z dyplomem :)
UsuńSama chciałabym znaleźć się na miejscu Laury, choć mój ideał mężczyzny odrobinę odbiega od wizerunku Andreasa Wellingera, nie ujmując mu niczego, bo to ogromnie sympatyczny skoczek. Sielankowa miłość byłaby nudna, musi się dziać! Pozdrawiam i zapraszam na kolejne rozdziały. Buziaki :*
Zapraszam na rozdział 1 na http://strefa-id.blogspot.com/ :))
UsuńJa Cię po prostu kocham!! Jesteś cudowna w tym, co robisz :) Siedzę teraz i uśmiecham się jak psychiczna do telefonu, po tej akcji z czapką. Ando jest taki sweet <3 Wank, który jest w stanie rzucić wyjazd do Soczi dla Sabine <3 No i oczywiście ból dupy Severina :D To wszystko jest boskie!! Weny, weny i jeszcze raz weny!!! Pozdrawiam, Natii :)
OdpowiedzUsuńPS. Pomyśl kiedyś nad napisaniem książki, wyczuwam, że będzie bestsellerem :)
Ból dupy Severina jest moją ulubioną częścią :P Dziękuję za entuzjastyczny komentarz :) Również pozdrawiam :*
UsuńKurcze, przepraszam za mój brak komentarzy w ostatnim czasie.
OdpowiedzUsuńSzkoła i nic więcej na własne usprawiedliwienie:/
A teraz do rzeczy.
Ostatnie rozdziały były genialne.
Schuster w schowku na miotły, gdzie on się tam ukrył, tak cienki to chyba nie jest?
Przesadza trochę pan trener, trochę rozrywki też im się przyda.
Tylko szkoda, że Laura zawsze obrywa, choć tak właściwie ona jeszcze nic nie zrobiła.
Liczę, że jeszcze;D
Rany, ja to bym przy Wernerze godziny zatrudniona w tej kadrze nie była, wywaliłby mnie bez grosza-.-
Fragment genialny, a jak przeczytałam o Severinie i jego dupie to już miałam głupa przez pół godziny:D
Trzymaj się i obiecuje postarać się sobie nie robić takich przerw w komentowaniu, za tydzień ferie:)
Nic nie szkodzi, że nie mogłaś skomentować :) Każda z nas ma także normalne życie w realu, więc wiadomo, że obowiązki są na pierwszym miejscu :) Dziękuję, że zostawiłaś po sobie ślad i życzę udanych ferii ;*
UsuńDopiero dzisiaj trafiłam na twojego bloga...powiem tylko tyle - WSPANIAŁE ♥ pisz dalej, proszę ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz :) Staram się pisać dalej ale realne życie czasami mi nie pozwala :P Pozdrawiam :*
UsuńObiecałam, że skomentuję to jestem :) Za mną jest najgorszy tydzień w tym semestrze, a nawet jeszcze sesja się nie zaczęła...
OdpowiedzUsuńCo do rozdziałów (bo poprzedniego też niestety nie mogłam skomentować ) to jestem nimi zauroczona. Chociaż końcówka poprzedniego i początek tego nieco zmroził mi krew w żyłach.
Tak miło się czyta o takim Andreasie. Szaleńczo zakochanym, nie walczącym z uczuciami. Laurze też się coś od życia należy, w tym wypadku miłość tego przystojnego niemieckiego skoczka ;)
Wank i Sabine troszkę narozrabiali, ale nie ma im się co dziwić. Rączki świerzbią ;D Ale Kurcze, że Schuster ich przyłapał w "takim" momencie. Masakra. Ja bym się chyba ze wstydu pod ziemię zapadła. No, ale nie mogę powiedzieć, że nie chciałabym zaryzykować takiej zabawy, takiemu Freitag'owi bym się nie oparła. Ja i te moje niemieckie słabości ;D
Ale muszę tu coś napisać. Jestem przerażona pojawiającą się kobiecą postacią na końcu rozdziału. Nie możesz zrobić tego Laurze i Welliemu!- mówię Ci to ja! Osoba, która jest zdolna do tego, żeby Cię znaleźć, pojechać do Ciebie i prosić na kolanach, żebyś nie niszczyła tego co między nimi jest! ;)
Wspominałaś chyba kiedyś, że nie będzie happy endu?
Cierpię, cierpię i jeszcze raz cierpię. Bo ta miłosna historia Andiego i Laury jest moją ulubioną i nie możesz jej skończyć inaczej, niż wizją szczęśliwego życia tej pary ;(
Czekam na następny i życzę dużo weny! ;)
@jumpeternity
Dziękuję za ten obszerny komentarz :* Trzymam kciuki za Twoją sesję, bo moja już się skończyła i powiem, że jestem wyprana emocjonalnie i fizycznie. Masakracja, jak to mówi moja znajoma :)
UsuńJeśli chcesz do mnie przyjechać, to zapraszam serdecznie, ale zdania nie zmienię i zrobię Laurze i Wellingerowi małe zawirowanie :) Co dalej, to się okaże ;) Pozdrawiam!
Świetny rozdział, :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny i zapraszam
pomimowszystkokocham.blogspot.com
Dziękuję :* Wpadnę na czasie.
UsuńJak ty pięknie piszesz <3 Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Pozdrawiam!
UsuńUwielbiam to opowiadanie, mówiłam CI to już xx Błagam, nie każ nam długo czekać, kiedy dodasz piętnastkę? :)
OdpowiedzUsuńCieszę się :* Piętnastka się pisze, ale stawia opory, więc nie wiem kiedy dodam. Pozdrawiam :)
Usuńo masakra.
OdpowiedzUsuńmistrzu mój.
nie, ja nie mogę.
serducho mi bije, jak szalone.
już Ci mówiłam, że Ty to tak opisujesz, że ja mam wrażenie, jakbym na miejscu Laury była ja.
wrrr.
jak ja kocham tego głupka Wellingera.
jest tu taki.... no nie wiem... taki niezwykły.
niezwykle czuły.
i to nie może się, kurka zmienić :(
dobra, o czym to ja miałam?
aha.
płaczący Wankuś?
omg.
Chodź tu do mnie skarbie, ciocia Julcia Cię pocieszy <333
albo dobra, niech Sabine go pociesza.
swoją drogą, to słodka z nich para i niech pan Schuster sobie nie myśli, że to zniszczy.
Nie ma opcji.
Ej, ta babka na koniec to Petra, czy ktoś jeszcze inny?
bo ktokolwiek to by nie był, to pewnie będzie chciał zniszczyć szczęście Laury i Andiego ;(
chlip.
no ale ja wiem, Geniuszu, że cokolwiek Ty tam wymyśliłaś, to i tak będzie świetny pomysł.
Buziaki <333
Dziękuję za komentarz. Uśmiechałam się czytając go :) Pozdrawiam ;*
UsuńSorry,że tak późno,ale na internet na Noki nie można liczyć. Chińskie unstrąństwo! Nie no! Ja cię kiedyś kobieto zabije! Tylko dowiem się gdzie mieszkasz. :D Straszysz,że je Schuster z kadry wykopie, a tu zostają i jeszcze przeryważ w tak ciekawym momencie. Zdziwił mnie płacz Sabine. Nie wiedziałam,że ona jest taka delikatna :o A ten pocałunek Andiego i Laury taki słodki i czuły i ... :3<3 Jaka głupia baba śmie jej przerywać chwile rozmarzenia? Gadaj mi no tu! xD ;) Świetny! Pozdrawiam i weny :* Oj tak teraz wszędzie biało *.* jak ja kocham zime,za te skoki i tą piękność ,za ferie <3 PS Nadrobiłaś zaległości na Roksi oraz Nikoli? Bo miłość w Austrii już skończona :) Spadam pisać rozdział za niedługo u siebie,mam nadzieję,że wpadniesz :)
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz! :) Przepraszam, że nie odwiedzam Twoich blogów, ale nie mam na nic czasu. Zaległości nadrobię, gdy zdołam spisać własne rozdziały ;) Pozdrawiam!
Usuń