Prolog
Każdy chce być kimś, ale prawdziwą sztuką jest bycie nikim...
To będzie smutna historia.
Co
robiłaś trzynastego października tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego
czwartego roku?
Gdzie byłaś? Może jeszcze nie ćwierkały o tobie wróbelki,
a może troskliwa matka tuliła cię wtedy do piersi, dbając byś czuła się bezpiecznie...
Gdzie byłaś? Może jeszcze nie ćwierkały o tobie wróbelki,
a może troskliwa matka tuliła cię wtedy do piersi, dbając byś czuła się bezpiecznie...
***
Retrospekcja:
13.10.1994
Powietrze
tego dnia było ciężkie i ciepłe, choć pora roku wyraźnie
skłaniała się już ku zimie. Mały miejski szpital, który lata
świetności miał już dawno za sobą dość nieoczekiwanie stał
się miejscem niecodziennego zdarzenia — wczesnym rankiem na izbę
przyjęć przywieziono ciężarną kobietę, wycieńczoną do
granic...
Towarzyszący
jej młody człowiek wyznał, że znalazł ją na klatce schodowej
swojego bloku, całkowicie nieprzytomną, leżącą w kałuży
własnych wymiocin, a obok jej wydętego brzucha leżała wówczas
niedopita butelka taniej wódki.
Lekarz
spojrzał na położną i zrozumieli się bez słów — po tylu
latach wspólnej pracy wiedzieli, że to biedne, niewinne dziecko
urodzi się chore, martwe lub umrze tuż po porodzie. Smutne, ale
prawdziwe...
Położna,
kobieta starsza i przez los wielokrotnie doświadczona dużo w swoim
życiu widziała, ale obraz nędzy i ludzkiego upadku, jaki
reprezentowała sobą tamta alkoholiczka był... przerażający.
Poród
był krótki i przebiegł bez komplikacji. Dwie godziny później na
świat przyszła mała, pomarszczona dziewczynka, a jej matka wydała
z siebie potworny krzyk ulgi. Obie przeżyły.
Pomimo
obaw personelu ochrzczona naprędce dłonią położnej Laura wciąż
oddychała i wykazywała potężną wolę życia. Spoglądała na
położną wielkimi, ciemnoniebieskimi oczami i choć były one
całkowicie ślepe, to nad wyraz rozumne. Jej sinoczerwona twarzyczka
wykrzywiała się w grymasach — mała była głodna.
Musiało
minąć sporo czasu, by świeżo upieczona matka powróciła do
rzeczywistości. Nie był to jednak łatwy powrót — gdy tylko
otworzyła sklejone pijackim snem powieki, w jej polu widzenia
ukazali się dwaj policjanci. Zamarła, mocniej wciskając głowę w
biel poduszki.
W
tym samym momencie do pomieszczenia wkroczyła położna, niosąc w
ramionach małe, białe zawiniątko. Pijaczka podchwyciła ruch,
zainteresowana, gdy tkanina opadła nagle, obnażając drobną,
różową piąstkę. Podniosła się, a na jej brzuchu złożono
maleństwo, które natychmiast zaczęło przeraźliwie płakać.
—
Co to jest? — wydarła się
skrzekliwie, usiłując zepchnąć tobołek jak najdalej od siebie.
Policjanci
nachylili się, nagle czujni, ale starsza kobieta powstrzymała ich
ruchem spracowanej dłoni, zabierając dziecko z powrotem w swoje
ramiona.
—
To jest twoja córka, Laura.
Nadałam jej imię po mojej córeczce, która zmarła przedwcześnie,
tuż przed dwudziestymi urodzinami.
Ostry,
przeraźliwy śmiech wydobył się z gardła pijaczki, a dziecko
rozwrzeszczało się na całego.
—
Moja córka? Laura?
Zabierzcie to oślizgłe plugastwo! Wreszcie się tego pozbyłam! —
krzyczała, trąc wychudzonymi nogami o prześcieradło.
Pojedyncza,
słona łza spłynęła po policzku położnej, gdy wynosiła dziecko
z sali, a ono cicho kwiliło, wciąż głodne i podświadomie
wyczuwające obecność matki. Pragnęło tego dotyku, który tak
gwałtownie został mu odmówiony.
—
No, no... Dość już tych
żalów, kochanie — szeptała spokojnie tuż nad uchem dziewczynki.
— Lepiej, żeby ta bestia zgniła w więzieniu. Znajdziemy ci dom,
prawdziwy dom.
***
Co robiłaś w ostatni dzień tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku?
Świętowałaś z rodziną? Bałaś się pluskwy milenijnej?
A może, tak jak ja, po raz pierwszy w życiu dowiedziałaś się co znaczy prawdziwa strata?
Świętowałaś z rodziną? Bałaś się pluskwy milenijnej?
A może, tak jak ja, po raz pierwszy w życiu dowiedziałaś się co znaczy prawdziwa strata?
***
Retrospekcja:
31.12.1999
Stukot
dziecięcych stóp, obutych w małe trzewiczki, rozniósł się po
korytarzu, więc pani Mueller podniosła wzrok znad czytanej gazety.
Powolnym gestem odgarnęła płowe pasmo włosów za ucho i pochyliła
się w stronę swojej przybranej córki, która wpadła w jej otwarte
ramiona.
Dziecko
pachniało czystością i tym przyjemnym, ciepłym zapachem, który
sprawiał, że chciała je tulić przez długi czas. Posadziła córkę
na kolanach, nie zważając na to, że mała gniotła przy tym jej
elegancką spódnicę. Zbliżała się północ, wkrótce pan Mueller
miał powrócić do domu.
Ciepłe
czerwone płomienie buchały z kominka, który ogrzewał
pomieszczenie sprawiając, że pani Mueller rozmarzyła się
całkowicie, przyciągając bliżej małą Laurę.
— Skarbie,
nie zamieniłabym cię na nikogo innego - zwróciła się do niej, po
czym kilka razy cmoknęła w czoło.
Obie
były szczęśliwe na swój sposób - Laura czuła się bezpiecznie w
ramionach mamy, a pani Mueller wypełniała pustkę, którą
pozostawił po sobie jej synek, maleńki chłopczyk, zmarły tuż po
narodzinach. Wciąż wzdrygała się na wspomnienie tamtych okropnych
chwil...
Myślała już, że postrada
rozum po stracie, gdy okazało się, że pewna kobieta porzuciła
zdrowe dziecko, wyparła się dziewczynki zaraz po urodzeniu. Pani
Mueller zakochała się w Laurze od pierwszego spojrzenia i miłość
ta trwała wciąż, coraz silniejsza. Chciała dać jej wszystko —
nawet gwiazdkę z nieba.
— Pewnego dnia wyrośniesz
na piękną dziewczynę, będziesz łamać serca chłopakom, a ja z
uśmiechem będę się temu przyglądać, stara i pomarszczona -
szepnęła małej do ucha, a ta zachichotała, wkładając palec do
buzi.
— Tatuś
kupi sobie kolejną strzelbę, żeby odstraszać twoich kawalerów, a
ja będę ci pozwalała wymykać się ciemną nocą na randki -
dodała, głaszcząc gładki policzek dziecka. - Będziesz bardzo
szczęśliwa, mój skarbie. Nie urodziłaś się taka piękna na
darmo.
Nagłe
trzaśnięcie drzwi wejściowych przerwało tą czułą chwilę, a
serce pani Mueller zabiło dwa razy mocniej. Coś było nie tak...
Jej kobieca intuicja, a może instynkt macierzyński, kazał wysłać
małą na górę. Wypchnęła ją więc tylnym wyjściem i nakazała
schować się w sypialni. Laura, która na swój wiek była bardzo
rozumna i pokorna, natychmiast posłuchała.
— Johanna? - rozległ się
tubalny głos pana Muellera.
Kobieta
zastygła w przerażeniu. To znów się działo... znów był gdzieś
z kolegami. Skrzywiła się, a jej dłoń powędrowała do gardła,
gdzie czuła mocno galopujący puls.
— Już idę!
Zatrzasnęła
drzwi, za którymi zniknęła Laura i pośpieszyła na spotkanie
mężowi. Nie mogła zauważyć, że nie domknęły się, a mała
dziewczynka wciąż się za nimi ukrywała.
Stał
w holu, wieszał płaszcz. Trafiał w wieszak kilka razy, bez
powodzenia. Jego przystojna twarz miała barwę dojrzałych,
czerwonych jabłek. Czkał mocno.
— Jak... Jak poszło? -
spytała, starając się nie okazać strachu.
Spojrzał
na nią, a dłuższą chwilę zajęło mu skupienie wzroku w jednym
miejscu.
— Jesteśmy skończeni -
stwierdził tylko, po czym wyminął ją i zanim zdążyła go
powstrzymać, ruszył ku gablocie.
— Co
robisz? - jej drżący głos poniósł się po pokoju, jednak pan
Mueller nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.
Przekręcił
mosiężny klucz do oszklonej szafki, w której doskonale oświetlone
spoczywały różnego rodzaju pistolety i miecze. Jego szerokie plecy
zasłaniały jej widok, jednak pchana jakimś okropnym przeczuciem,
cofnęła się pod samą ścianę.
Modliła
się w duchu, by Laura skryła się głęboko pod materacem, tak jak
miała w zwyczaju, gdy coś było nie tak. Powoli, jakby na
zwolnionej taśmie, pan Mueller obrócił się na pięcie i tak oto
stała oko w oko z lufą pistoletu. Mogła dokładnie wyczuć, w
którym momencie jej serce nagle wstrzymało pracę, by później
ruszyć z pompowaniem gorącej krwi, która sprawiła, że jej
policzki i szyja zakwitły na czerwono. Przed oczy wystąpiły jej
ciemne plamki, a kończyny zastygły w szoku.
— Co ty... Co ty...? -
jąkała się, lecz jej umysł nie był w stanie ułożyć
jakiejkolwiek myśli.
Pan Mueller
zaskowyczał głośno, był to dźwięk bliższy zwierzętom, niż
ludziom, po czym wolna dłonią potarł twarz. Pistolet zadygotał w
jego uścisku.
— Wszystkiego się
dowiedziałem właśnie dziś... — mówił szybko, szczękając
zębami. - Dokładnie o północy wszystko runie, rozumiesz?
Wszystko! Komputery, systemy... Żartowaliśmy z tego przez ostatnie
lata, a teraz wiem, że to prawda. Musisz... musisz...
— Co
muszę? — krzyknęła pani Mueller, odzyskawszy panowanie nad
ciałem.
— Musisz
mi wybaczyć... Nie mam innego wyjścia, jutro będziemy bankrutami —
wycedził, odbezpieczając broń.
Nie
zdążyła nawet mrugnąć. Najpierw usłyszała huk, później
zobaczyła czerwony płyn, który buchnął z jej własnej głowy.
Ból przyszedł ostatni, tuż po nim nastała ciemność.
*
Mała
Laura uchyliła drzwi bardziej, zaskoczona hałasem, który dobiegł
z salonu. Mamusia leżała na podłodze, a jej piękne, jasne włosy
były czerwone.
Dziewczynka
zrobiła krok do przodu, zdziwiona tym, że tatuś kazał kochanej
mamie tak leżeć. Zanim zdążyła się odezwać, on także położył
się koło mamy w towarzystwie takiego samego odgłosu. Zbliżyła
się...
Miał
otwarte oczy, a z buzi wylewało mu się coś podobnego do wiśniowego
soku, który popijali często do śniadania. Usiadła przy nich,
patrząc nieufnie na nieruchome ciała i czarny przedmiot leżący
między nimi.
— Tatusiu? - spytała
szeptem, trącając go w ramię. Jego noga zadygotała gwałtownie, a
między rozchylonymi wargami pękła czerwona bańka.
— Mamusiu. powiedz tacie,
żeby przestał tak robić! - chlipnęła, coraz bardziej
zdezorientowana całą sytuacją.
Była
śpiąca, głodna, a oni nie reagowali na jej prośby. Nie lubiła
się tak bawić. Krzyknęła, gdy stary zegar w rogu zaczął wybijać
północ. Podbiegła do okna. Na tle ciemnego, zimowego nieba
zajaśniały różnokolorowe cuda, a ona patrzyła jak urzeczona.
*
Ludzie
hucznie witali Nowy Rok, szczęśliwi faktem, że zapowiadana
apokalipsa jednak nie nadeszła. Patrol policji, zaalarmowany
telefonem przerażonej sąsiadki, podjechał pod dom Muellerów.
Na
pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. Przekroczyli próg, nie
siląc się nawet na pukanie do drzwi. Widok, jaki zastali w salonie,
sprawił, że zatrzymali się natychmiast, całkowicie zmrożeni.
Dwa
trupy, narzędzie zbrodni leżące obok, a na parapecie skulona
dziewczynka. Żywa. W jej dużych oczach odbijał się blask
fajerwerków, które eksplodowały na zimowym niebie prawdziwą tęczą
barw.
— Mamusia i tatuś tylko
się bawili, a teraz śpią - poinformowała drżącym głosem,
opuszczając stopy na podłogę.
Szybkim
krokiem podbiegła do ciał i zanim funkcjonariusze zdążyli
otrząsnąć się z szoku, podniosła pistolet i podała go starszemu
z nich. Żaden z nich nie wyrzekł ani słowa, gdy mała pochyliwszy
się ku nieżywej matce, ucałowała jej trupi policzek i złożyła
drobną główkę tuż nad niebijącym już sercem.
— Mój
Boże - westchnął wreszcie młodszy, nie znajdując innych słów.
— To dziecko nigdy nie będzie normalne.
*****************************************************************************
JESZCZE SIĘ PYTA!
OdpowiedzUsuńBoże, ja zawsze mnei oczarowałaś, zaczarowałaś i w ogóle jestem pod takim wrażeniem, że ja nie mogę! Uwielbiam takie historie, aaaa!!! Takie bohaterki, pod przejściach, z trudną przeszłością i problemami i w ogóle, no bo prostu pięknie :D
I będzie Andi mój kochany Andi *_*
i mój umysł juz nic więcej nie umie wymyślić, bo po prostu jestem pod takim wrażeniem,że brak mi słów :D
także tylko czekam niecierpliwie na więcej, nawet dziś bym jeszcze przeczytała,co o tym myślisz? :D
trzymaj się ciepło i duuuuużo weny <33
Dziękuję serdecznie za komentarz :*
UsuńRozdział będzie szybko, bo już go mam, ale wciąż wydaje mi się, że nie jest wystarczająco dopracowany :)
Cieszę się, że pomysł się spodobał, mam nadzieję, że nie rozczaruję dalszym ciągiem. Pozdrawiam!
I ty się jeszcze pytasz czy chętny *-* Po pierwsze to Niemcy, moja druga ukochana drużyna. I jeszcze Wank <3 No po prostu ja chce już więcej ;3
OdpowiedzUsuńBiedna Laura :c Najpierw prawdziwa matka, która za przeproszeniem po prostu miała ją w dupie, wolała wódkę, a potem ześwirowany ojczym, który zabił i siebie i matkę. Ech... ;/ Policjant miał rację, Laura jeżeli już nigdy nie będzie normalna.
Pozdrawiam i weny ;*
Dziękuję za komentarz :*
UsuńNiemcy to dla mnie nowość, nie kibicowałam im wcześniej, ale obecny skład wprost uwielbiam :) Pozdrawiam :)
Super! Cieszę się, że wróciłaś. :) Zapowiada się naprawdę ciekawie. Ten początek trochę dramatyczny ale sprawia, że nie mogę się doczekać tego co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w pisaniu! ;)
Dzięki za komentarz :*
UsuńNo cóż, trochę dramatycznie, tak miało być :)
Pozdrawiam!
Genialne!!! Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Uwielbiam takie historie :D
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i cieszę się :)
UsuńBuzki!
yay, świetnie napisane! podoba mi się pomysł z retrospekcją. jestem ciekawa co dalej ^^
OdpowiedzUsuńDzięki!
UsuńJak miło,że wracasz ^^
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wczoraj to sobie przed snem, a gapa ja, zapomniałam skomentować.
Ciekawie się zaczyna i czekam na ciąg dalszy ;)
Dzięki! :)
UsuńTrochę dramatycznie? Omamooooo, ja teraz nie wiem, czy zasnę po tym, co przeczytałam. Jejku, jestem w szoku.
OdpowiedzUsuńPostaram się o tym jednak za długo nie myśleć, bo z moją wyobraźnią naprawdę będę miała dziś problemy ze zmrużeniem oka.
Jednak sam pomysł i jego wykonanie - GENIALNE. Ale co ja się będę powtarzać. U Ciebie to przecież norma. I jakoś przeżyję tych Niemców! :)
Dziękuję :*
UsuńNiemcy fajni są, zobaczysz :)
Wow!
OdpowiedzUsuńWpadłam, zobaczyłam i zostaję. Na długo, na zawsze, tyle ile to potrwa :)
A mówiąc prościej, jestem zachwycona. Mogłabym czytać ten prolog w kółko.
Nigdy nie czytałam czegoś co zaczęło się w taki specjalny sposób strasznie.
Laury nikt nie kochał.
Tracila nadzieję i to nie raz , jak zdarza się
wielu biednym dzieciom, tylko dwa razy.
Matka pijaczka, potem jakiś znerwicowany psychopata, śmierć najbliższej osoby, ta dziecinna
nieświadomość. Łzy popłynęły z oczu :(((
Na szczęście będą też dobre chwile w jej życiu.
Będą skoczkowie<3
A ja już chcę więcej .
Pozdrawiam gorąco:*
P.S Gdybyś miała chwilkę czasu zapraszam też do mnie kto-spalil-paryz.blogspot.com.
Trzymaj się.
Dziękuję i cieszę się, że tu jeszcze wrócisz :)
UsuńRównież pozdrawiam i na pewno odwiedzę Twojego bloga w wolnej chwili :)
Ja się piszę na tą historię! Przeczytałam na jednym wydechu, nie mogłam oczu oderwać. Czuje, że ta historia nie bedzie łatwa (no bo jakie życie, kogokolwiek, moze być łatwe, mając taką przeszłość), co mi się podoba. Lubię trudne tematy. I bardzo mnie ceikawi, jaką rolę w tym wszytskim odegra welli i reszta niemieckiego zespołu ;3
OdpowiedzUsuńxoxo
Dziękuję za komentarz :)
UsuńTrafiłam tu i ja. Podobnie jak historię Gregora przeczytałam bez zmrużenia oka. I dalej nie mogę wyjść z podziwu. Będę czytać, będę, będę.
OdpowiedzUsuńCieszę się :)
Usuń