niedziela, 15 września 2013

Prolog

Każdy chce być kimś, ale prawdziwą sztuką jest bycie nikim...


 To będzie smutna historia.

Co robiłaś trzynastego października tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego czwartego roku? 
Gdzie byłaś? Może jeszcze nie ćwierkały o tobie wróbelki, 
a może troskliwa matka tuliła cię wtedy do piersi, dbając byś czuła się bezpiecznie...

 ***

Retrospekcja:
13.10.1994

Powietrze tego dnia było ciężkie i ciepłe, choć pora roku wyraźnie skłaniała się już ku zimie. Mały miejski szpital, który lata świetności miał już dawno za sobą dość nieoczekiwanie stał się miejscem niecodziennego zdarzenia — wczesnym rankiem na izbę przyjęć przywieziono ciężarną kobietę, wycieńczoną do granic...
Towarzyszący jej młody człowiek wyznał, że znalazł ją na klatce schodowej swojego bloku, całkowicie nieprzytomną, leżącą w kałuży własnych wymiocin, a obok jej wydętego brzucha leżała wówczas niedopita butelka taniej wódki.
Lekarz spojrzał na położną i zrozumieli się bez słów — po tylu latach wspólnej pracy wiedzieli, że to biedne, niewinne dziecko urodzi się chore, martwe lub umrze tuż po porodzie. Smutne, ale prawdziwe...
Położna, kobieta starsza i przez los wielokrotnie doświadczona dużo w swoim życiu widziała, ale obraz nędzy i ludzkiego upadku, jaki reprezentowała sobą tamta alkoholiczka był... przerażający.
Poród był krótki i przebiegł bez komplikacji. Dwie godziny później na świat przyszła mała, pomarszczona dziewczynka, a jej matka wydała z siebie potworny krzyk ulgi. Obie przeżyły.
Pomimo obaw personelu ochrzczona naprędce dłonią położnej Laura wciąż oddychała i wykazywała potężną wolę życia. Spoglądała na położną wielkimi, ciemnoniebieskimi oczami i choć były one całkowicie ślepe, to nad wyraz rozumne. Jej sinoczerwona twarzyczka wykrzywiała się w grymasach — mała była głodna.
Musiało minąć sporo czasu, by świeżo upieczona matka powróciła do rzeczywistości. Nie był to jednak łatwy powrót — gdy tylko otworzyła sklejone pijackim snem powieki, w jej polu widzenia ukazali się dwaj policjanci. Zamarła, mocniej wciskając głowę w biel poduszki.
W tym samym momencie do pomieszczenia wkroczyła położna, niosąc w ramionach małe, białe zawiniątko. Pijaczka podchwyciła ruch, zainteresowana, gdy tkanina opadła nagle, obnażając drobną, różową piąstkę. Podniosła się, a na jej brzuchu złożono maleństwo, które natychmiast zaczęło przeraźliwie płakać.
Co to jest? — wydarła się skrzekliwie, usiłując zepchnąć tobołek jak najdalej od siebie.
Policjanci nachylili się, nagle czujni, ale starsza kobieta powstrzymała ich ruchem spracowanej dłoni, zabierając dziecko z powrotem w swoje ramiona.
To jest twoja córka, Laura. Nadałam jej imię po mojej córeczce, która zmarła przedwcześnie, tuż przed dwudziestymi urodzinami.
Ostry, przeraźliwy śmiech wydobył się z gardła pijaczki, a dziecko rozwrzeszczało się na całego.
Moja córka? Laura? Zabierzcie to oślizgłe plugastwo! Wreszcie się tego pozbyłam! — krzyczała, trąc wychudzonymi nogami o prześcieradło.
Pojedyncza, słona łza spłynęła po policzku położnej, gdy wynosiła dziecko z sali, a ono cicho kwiliło, wciąż głodne i podświadomie wyczuwające obecność matki. Pragnęło tego dotyku, który tak gwałtownie został mu odmówiony.
No, no... Dość już tych żalów, kochanie — szeptała spokojnie tuż nad uchem dziewczynki. — Lepiej, żeby ta bestia zgniła w więzieniu. Znajdziemy ci dom, prawdziwy dom.

***
Co robiłaś w ostatni dzień tysiąc dziewięćset dziewięćdziesiątego dziewiątego roku? 
Świętowałaś z rodziną? Bałaś się pluskwy milenijnej? 
A może, tak jak ja, po raz pierwszy w życiu dowiedziałaś się co znaczy prawdziwa strata?

***

Retrospekcja:
31.12.1999

Stukot dziecięcych stóp, obutych w małe trzewiczki, rozniósł się po korytarzu, więc pani Mueller podniosła wzrok znad czytanej gazety. Powolnym gestem odgarnęła płowe pasmo włosów za ucho i pochyliła się w stronę swojej przybranej córki, która wpadła w jej otwarte ramiona.
Dziecko pachniało czystością i tym przyjemnym, ciepłym zapachem, który sprawiał, że chciała je tulić przez długi czas. Posadziła córkę na kolanach, nie zważając na to, że mała gniotła przy tym jej elegancką spódnicę. Zbliżała się północ, wkrótce pan Mueller miał powrócić do domu.
Ciepłe czerwone płomienie buchały z kominka, który ogrzewał pomieszczenie sprawiając, że pani Mueller rozmarzyła się całkowicie, przyciągając bliżej małą Laurę.
Skarbie, nie zamieniłabym cię na nikogo innego - zwróciła się do niej, po czym kilka razy cmoknęła w czoło.
Obie były szczęśliwe na swój sposób - Laura czuła się bezpiecznie w ramionach mamy, a pani Mueller wypełniała pustkę, którą pozostawił po sobie jej synek, maleńki chłopczyk, zmarły tuż po narodzinach. Wciąż wzdrygała się na wspomnienie tamtych okropnych chwil...
Myślała już, że postrada rozum po stracie, gdy okazało się, że pewna kobieta porzuciła zdrowe dziecko, wyparła się dziewczynki zaraz po urodzeniu. Pani Mueller zakochała się w Laurze od pierwszego spojrzenia i miłość ta trwała wciąż, coraz silniejsza. Chciała dać jej wszystko — nawet gwiazdkę z nieba.
Pewnego dnia wyrośniesz na piękną dziewczynę, będziesz łamać serca chłopakom, a ja z uśmiechem będę się temu przyglądać, stara i pomarszczona - szepnęła małej do ucha, a ta zachichotała, wkładając palec do buzi.
Tatuś kupi sobie kolejną strzelbę, żeby odstraszać twoich kawalerów, a ja będę ci pozwalała wymykać się ciemną nocą na randki - dodała, głaszcząc gładki policzek dziecka. - Będziesz bardzo szczęśliwa, mój skarbie. Nie urodziłaś się taka piękna na darmo.
Nagłe trzaśnięcie drzwi wejściowych przerwało tą czułą chwilę, a serce pani Mueller zabiło dwa razy mocniej. Coś było nie tak... Jej kobieca intuicja, a może instynkt macierzyński, kazał wysłać małą na górę. Wypchnęła ją więc tylnym wyjściem i nakazała schować się w sypialni. Laura, która na swój wiek była bardzo rozumna i pokorna, natychmiast posłuchała.
Johanna? - rozległ się tubalny głos pana Muellera.
Kobieta zastygła w przerażeniu. To znów się działo... znów był gdzieś z kolegami. Skrzywiła się, a jej dłoń powędrowała do gardła, gdzie czuła mocno galopujący puls.
Już idę!
Zatrzasnęła drzwi, za którymi zniknęła Laura i pośpieszyła na spotkanie mężowi. Nie mogła zauważyć, że nie domknęły się, a mała dziewczynka wciąż się za nimi ukrywała.
Stał w holu, wieszał płaszcz. Trafiał w wieszak kilka razy, bez powodzenia. Jego przystojna twarz miała barwę dojrzałych, czerwonych jabłek. Czkał mocno.
Jak... Jak poszło? - spytała, starając się nie okazać strachu.
Spojrzał na nią, a dłuższą chwilę zajęło mu skupienie wzroku w jednym miejscu.
Jesteśmy skończeni - stwierdził tylko, po czym wyminął ją i zanim zdążyła go powstrzymać, ruszył ku gablocie.
Co robisz? - jej drżący głos poniósł się po pokoju, jednak pan Mueller nie zwrócił na to najmniejszej uwagi.
Przekręcił mosiężny klucz do oszklonej szafki, w której doskonale oświetlone spoczywały różnego rodzaju pistolety i miecze. Jego szerokie plecy zasłaniały jej widok, jednak pchana jakimś okropnym przeczuciem, cofnęła się pod samą ścianę.
Modliła się w duchu, by Laura skryła się głęboko pod materacem, tak jak miała w zwyczaju, gdy coś było nie tak. Powoli, jakby na zwolnionej taśmie, pan Mueller obrócił się na pięcie i tak oto stała oko w oko z lufą pistoletu. Mogła dokładnie wyczuć, w którym momencie jej serce nagle wstrzymało pracę, by później ruszyć z pompowaniem gorącej krwi, która sprawiła, że jej policzki i szyja zakwitły na czerwono. Przed oczy wystąpiły jej ciemne plamki, a kończyny zastygły w szoku.
Co ty... Co ty...? - jąkała się, lecz jej umysł nie był w stanie ułożyć jakiejkolwiek myśli.
Pan Mueller zaskowyczał głośno, był to dźwięk bliższy zwierzętom, niż ludziom, po czym wolna dłonią potarł twarz. Pistolet zadygotał w jego uścisku.
Wszystkiego się dowiedziałem właśnie dziś... — mówił szybko, szczękając zębami. - Dokładnie o północy wszystko runie, rozumiesz? Wszystko! Komputery, systemy... Żartowaliśmy z tego przez ostatnie lata, a teraz wiem, że to prawda. Musisz... musisz...
Co muszę? — krzyknęła pani Mueller, odzyskawszy panowanie nad ciałem.
Musisz mi wybaczyć... Nie mam innego wyjścia, jutro będziemy bankrutami — wycedził, odbezpieczając broń.
Nie zdążyła nawet mrugnąć. Najpierw usłyszała huk, później zobaczyła czerwony płyn, który buchnął z jej własnej głowy. Ból przyszedł ostatni, tuż po nim nastała ciemność.

*
Mała Laura uchyliła drzwi bardziej, zaskoczona hałasem, który dobiegł z salonu. Mamusia leżała na podłodze, a jej piękne, jasne włosy były czerwone.
Dziewczynka zrobiła krok do przodu, zdziwiona tym, że tatuś kazał kochanej mamie tak leżeć. Zanim zdążyła się odezwać, on także położył się koło mamy w towarzystwie takiego samego odgłosu. Zbliżyła się...
Miał otwarte oczy, a z buzi wylewało mu się coś podobnego do wiśniowego soku, który popijali często do śniadania. Usiadła przy nich, patrząc nieufnie na nieruchome ciała i czarny przedmiot leżący między nimi.
Tatusiu? - spytała szeptem, trącając go w ramię. Jego noga zadygotała gwałtownie, a między rozchylonymi wargami pękła czerwona bańka.
Mamusiu. powiedz tacie, żeby przestał tak robić! - chlipnęła, coraz bardziej zdezorientowana całą sytuacją.
Była śpiąca, głodna, a oni nie reagowali na jej prośby. Nie lubiła się tak bawić. Krzyknęła, gdy stary zegar w rogu zaczął wybijać północ. Podbiegła do okna. Na tle ciemnego, zimowego nieba zajaśniały różnokolorowe cuda, a ona patrzyła jak urzeczona.
*
Ludzie hucznie witali Nowy Rok, szczęśliwi faktem, że zapowiadana apokalipsa jednak nie nadeszła. Patrol policji, zaalarmowany telefonem przerażonej sąsiadki, podjechał pod dom Muellerów.
Na pierwszy rzut oka wszystko było w porządku. Przekroczyli próg, nie siląc się nawet na pukanie do drzwi. Widok, jaki zastali w salonie, sprawił, że zatrzymali się natychmiast, całkowicie zmrożeni.
Dwa trupy, narzędzie zbrodni leżące obok, a na parapecie skulona dziewczynka. Żywa. W jej dużych oczach odbijał się blask fajerwerków, które eksplodowały na zimowym niebie prawdziwą tęczą barw.
Mamusia i tatuś tylko się bawili, a teraz śpią - poinformowała drżącym głosem, opuszczając stopy na podłogę.
Szybkim krokiem podbiegła do ciał i zanim funkcjonariusze zdążyli otrząsnąć się z szoku, podniosła pistolet i podała go starszemu z nich. Żaden z nich nie wyrzekł ani słowa, gdy mała pochyliwszy się ku nieżywej matce, ucałowała jej trupi policzek i złożyła drobną główkę tuż nad niebijącym już sercem.
Mój Boże - westchnął wreszcie młodszy, nie znajdując innych słów. — To dziecko nigdy nie będzie normalne.
*****************************************************************************

20 komentarzy:

  1. JESZCZE SIĘ PYTA!
    Boże, ja zawsze mnei oczarowałaś, zaczarowałaś i w ogóle jestem pod takim wrażeniem, że ja nie mogę! Uwielbiam takie historie, aaaa!!! Takie bohaterki, pod przejściach, z trudną przeszłością i problemami i w ogóle, no bo prostu pięknie :D
    I będzie Andi mój kochany Andi *_*
    i mój umysł juz nic więcej nie umie wymyślić, bo po prostu jestem pod takim wrażeniem,że brak mi słów :D
    także tylko czekam niecierpliwie na więcej, nawet dziś bym jeszcze przeczytała,co o tym myślisz? :D
    trzymaj się ciepło i duuuuużo weny <33

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję serdecznie za komentarz :*
      Rozdział będzie szybko, bo już go mam, ale wciąż wydaje mi się, że nie jest wystarczająco dopracowany :)
      Cieszę się, że pomysł się spodobał, mam nadzieję, że nie rozczaruję dalszym ciągiem. Pozdrawiam!

      Usuń
  2. I ty się jeszcze pytasz czy chętny *-* Po pierwsze to Niemcy, moja druga ukochana drużyna. I jeszcze Wank <3 No po prostu ja chce już więcej ;3
    Biedna Laura :c Najpierw prawdziwa matka, która za przeproszeniem po prostu miała ją w dupie, wolała wódkę, a potem ześwirowany ojczym, który zabił i siebie i matkę. Ech... ;/ Policjant miał rację, Laura jeżeli już nigdy nie będzie normalna.

    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz :*
      Niemcy to dla mnie nowość, nie kibicowałam im wcześniej, ale obecny skład wprost uwielbiam :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Super! Cieszę się, że wróciłaś. :) Zapowiada się naprawdę ciekawie. Ten początek trochę dramatyczny ale sprawia, że nie mogę się doczekać tego co będzie dalej.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia w pisaniu! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz :*
      No cóż, trochę dramatycznie, tak miało być :)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Genialne!!! Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Uwielbiam takie historie :D

    OdpowiedzUsuń
  5. yay, świetnie napisane! podoba mi się pomysł z retrospekcją. jestem ciekawa co dalej ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak miło,że wracasz ^^
    Przeczytałam wczoraj to sobie przed snem, a gapa ja, zapomniałam skomentować.
    Ciekawie się zaczyna i czekam na ciąg dalszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Trochę dramatycznie? Omamooooo, ja teraz nie wiem, czy zasnę po tym, co przeczytałam. Jejku, jestem w szoku.
    Postaram się o tym jednak za długo nie myśleć, bo z moją wyobraźnią naprawdę będę miała dziś problemy ze zmrużeniem oka.
    Jednak sam pomysł i jego wykonanie - GENIALNE. Ale co ja się będę powtarzać. U Ciebie to przecież norma. I jakoś przeżyję tych Niemców! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wow!
    Wpadłam, zobaczyłam i zostaję. Na długo, na zawsze, tyle ile to potrwa :)
    A mówiąc prościej, jestem zachwycona. Mogłabym czytać ten prolog w kółko.
    Nigdy nie czytałam czegoś co zaczęło się w taki specjalny sposób strasznie.
    Laury nikt nie kochał.
    Tracila nadzieję i to nie raz , jak zdarza się
    wielu biednym dzieciom, tylko dwa razy.
    Matka pijaczka, potem jakiś znerwicowany psychopata, śmierć najbliższej osoby, ta dziecinna
    nieświadomość. Łzy popłynęły z oczu :(((
    Na szczęście będą też dobre chwile w jej życiu.
    Będą skoczkowie<3
    A ja już chcę więcej .
    Pozdrawiam gorąco:*
    P.S Gdybyś miała chwilkę czasu zapraszam też do mnie kto-spalil-paryz.blogspot.com.
    Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i cieszę się, że tu jeszcze wrócisz :)
      Również pozdrawiam i na pewno odwiedzę Twojego bloga w wolnej chwili :)

      Usuń
  9. Ja się piszę na tą historię! Przeczytałam na jednym wydechu, nie mogłam oczu oderwać. Czuje, że ta historia nie bedzie łatwa (no bo jakie życie, kogokolwiek, moze być łatwe, mając taką przeszłość), co mi się podoba. Lubię trudne tematy. I bardzo mnie ceikawi, jaką rolę w tym wszytskim odegra welli i reszta niemieckiego zespołu ;3
    xoxo

    OdpowiedzUsuń
  10. Trafiłam tu i ja. Podobnie jak historię Gregora przeczytałam bez zmrużenia oka. I dalej nie mogę wyjść z podziwu. Będę czytać, będę, będę.

    OdpowiedzUsuń