LAURA
*****
Nie
wytrzymam dłużej, nie wytrzymam już...
Uczucie,
które towarzyszy ci, gdy stoisz na krawędzi, a twoje lekko
podniszczone i brudne trampki ślizgają się na mokrym betonie jest
jedyne w swoim rodzaju. Serce wciska się wprost do gardła, a szum
krwi w uszach jest tak głośny, że zatracasz poczucie czasu i
przestrzeni. Dłonie dygocą, mokre od zimnego, obleśnego potu,
który jest wyznacznikiem twojego strachu. Wahasz się... Jesteś
cholernym, małym tchórzem... Tak, jak ja.
Nie
dźwignęłam tego psychicznie - ten ból był po prostu zbyt wielki,
a z upływem czasu robiło się coraz gorzej. Samotność jest
przekleństwem - poraża i paraliżuje. Byłam tylko ja i moja głowa,
a wraz z nią sny i głosy. To one mnie wykończyły. To one nie
pozwoliły mi dłużej żyć.
Nie
spałam od trzydziestu dwóch godzin, co poskutkowało dziwnymi
wrażeniami słuchowymi - jakbym była pod wodą, jakby ciśnienie
zgniatało mi czaszkę. Bałam się. Wciąż tak strasznie się
wszystkiego bałam... Jednak patrząc tam w dół - na twardy asfalt
jezdni, poruszających się ludzi i samochody - byłam dziwnie
spokojna. Wystarczył krok, jeden mały ruch i finito. Skończyłabym
ze sobą, byłam na to gotowa i zdecydowana.
Teraz,
zrób to wreszcie! Kilka sekund, będzie po wszystkim, jedynie
przestraszysz kilku ludzi, ale oni szybko zapomną. Nie zdążysz
zamienić się w proch, a ich wspomnienia ulecą jak pamięć
wszystkich tych, którzy skoczyli przed tobą!
Nie
oddychałam już, a po prostu rzęziłam. Choć powietrze stawało
się mroźne i czuć w nim było nadchodzącą zimę, po moich
plecach spływały strużki gorącego potu. Uświadomiłam sobie, że
już nigdy nie zobaczę zachodu słońca, nie wciągnę do płuc tego
zapachu wieczornej bryzy, która przychodzi po upalnym dniu, nie
zrobię kolejnego zdjęcia dzieciakom z sierocińca...
Zmrużyłam
mocno powieki, a policzek docisnęłam do ramienia. Tchórz!
Nawet nie zdążyłam oddać komuś mojego największego skarbu -
czarny aparat leżał smętnie, porzucony kilka metrów dalej. Może
gdybym.... ale nie mogłam odejść i później wrócić.
Rozmyśliłabym się na pewno... a może jednak nie? Tchórz!
Zaciśnięte mocno szczęki drgały i nic nie mogłam na to poradzić.
Teraz! Zrób to teraz! Ostatni głęboki wdech, ostatnie
spojrzenie na niebo i chmury... później w dół. Cholera, ale
wysoko.
Automatycznie
przylgnęłam z powrotem do ściany. Właśnie wtedy moją uwagę
odwrócił cień ruchu po prawej stronie. Szybko obróciłam głowę,
zła, że cokolwiek miało czelność przeszkadzać mi w wewnętrznej
walce. Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam... całującą się
namiętnie parę.
To
musiał być karykaturalny obrazek - ja, stojąca na samym krańcu
płaskiego dachu i ta dwójka w gorącym uścisku, nieświadomi
niczego, poddani władzy swoich zmysłów.
Dziewczyna
była widocznie bardziej zaangażowana, on przyjmował jej ruchy
biernie. Patrzyłam jak zahipnotyzowana... a więc to była miłość?
Szarpanie, głośny oddech. Dosłownie rzuciła chłopakiem o ścianę,
a wtedy jego wzrok skrzyżował się z moim.
-
Psia mać! Sabine, zostaw moje spodnie! Patrz... - szarpnął nią i
wskazał na miejsce, w którym stałam.
-
Dobry Boże!
Dziewczyna
wpatrywała się we mnie, a jej dłoń powędrowała do gardła.
Jasne włosy szarpał jej wiatr. Była taka ładna.
Jej
towarzysz odwrócił się na pięcie i bez słowa zniknął w tych
samych drzwiach, którymi weszli. Miałam nadzieję, że po prostu
uciekł, a nie pobiegł po pomoc. Musiałam działać szybko, dość
już zwlekałam. Wargę zagryzłam prawie do krwi, tak bardzo bałam
się, że skoczę, a ten ból pozostanie ze mną nawet po śmierci.
-
Cokolwiek jest tego powodem, pamiętaj, że na wszystko znajdzie się
rozwiązanie - moich uszu dobiegł cichy głos i znowu opuściła
mnie odwaga.
Mocniej
zaparłam się stopami. Dłonie kurczowo zaciskałam na betonowym
słupie, choć w razie jednego fałszywego ruchu nic by to nie dało.
Po palcach ściekał mi zimny pot.
-
Ani kroku dalej - warknęłam, widząc, że zaczęła się powoli
zbliżać.
Uniosła
dłonie w obronnym geście. Miała piękne ubranie i idealne, długie
włosy. Musiała mnie uważać za narkomankę albo wariatkę. Ta
pierwsza opcja odpadała, ale z drugą się utożsamiałam. Kto
normalny słyszy głosy i nie sypia, a gdy już to robi, za każdym
razem budzi się z przerażeniem?
-
Mogę sobie zapalić?
To
proste, głupie pytanie na tyle wytrąciło mnie z równowagi, że
prawie się uśmiechnęłam. Wzruszyłam ramionami. Było mi to
obojętne, bo i tak chciałam skoczyć zanim zdąży wypalić tego
papierosa.
-
Jestem Sabine - rzuciła, wydmuchując dym spomiędzy uszminkowanych
warg.
-
Mam to gdzieś - mruknęłam pod nosem.
-
No to wzajemnie.
Spojrzałam
na nią, myśląc, że się przesłyszałam. Do głowy przyszła mi
głupia myśl, że gdybym mogła mieć siostrę, to właśnie taka
mogłaby być. Skarciłam się za tą chwilę słabości. Gdzie mi
było do niej, na pewno stała przy mnie tylko dlatego, żeby później
w telewizji opowiadać jak to błagała bym nie skakała. Już prawie
widziałam ten wywiad, a w tle moje pogruchotane ciało zbierane z
chodnika i przykrywane czarnym workiem. Wstrząsnął mną potężny
dreszcz i to wcale nie z zimna.
-
Nie ma na świecie nikogo, kto będzie za tobą tęsknił? - spytała
dziewczyna, kiepsko maskując zdenerwowanie.
Potrząsnęłam
głową, a głupie łzy szybko spłynęły po moich smaganych wiatrem
policzkach.
-
Nikogo... nikogo.
Jej
duże oczy wpatrywały się we mnie intensywnie, a ona milczała.
Kończyła trzeciego papierosa, który trząsł się zawzięcie w
dygoczącej dłoni. Dym ulatywał w moją stronę, dodatkowo mnie
drażniąc.
-
Posłuchaj... - zaczęła, zapewne chcąc poznać moje imię. Nie
odpowiedziałam. Wyrzuciła peta przez barierkę, a ja patrzyłam jak
spadał w dół. Leciał i leciał... Najpierw usłyszałam głośny
szloch, a dopiero później dotarło do mnie, że wydobywał się on
z mojego gardła.
-
Nie zrobię tego!
-
Nie rób! - krzyknęła z wielką ulgą i w trzech krokach doskoczyła
do mnie, łapiąc mój łokieć.
Trzęsłam
się niemiłosiernie. Chciałam zejść, poczuć pod nogami stały
beton, a nie tylko jego wąski kawałek. Zrobiłam krok, patrząc
blondynce prosto w oczy, a ona z uśmiechem przyciągała mnie w
swoją stronę. Właśnie wtedy moja stopa ześlizgnęła się tylko
o milimetr... To było coś niesamowitego, mocne szarpnięcie, gdy
jej dłonie zacisnęły się na rękawie mojej kurtki, a ja
zamachałam stopami w powietrzu, jakieś piętnaście pięter nad
chodnikiem. Nie zdążyłam krzyknąć, jedynie dzięki dziwnemu
odruchowi ciała zdążyłam chwycić wolną dłonią wystający z
murku metalowy uchwyt. Kilka sapnięć później podciągnęłam się
wyżej, a dziewczyna wychyliwszy się trochę, dosłownie wciągnęła
mnie z powrotem, trzymając mój kaptur tak mocno, że odciął mi
dopływ powietrza. Upadłyśmy boleśnie na twarde podłoże.
Rozpłakała się - nie był to normalny płacz, przypominał raczej
walkę z rozsadzającą ją od wewnątrz złością. Chwilę później
dała jej upust.
-
Kurwa! - wykrzyknęła. - Kurwa, kurwa, kurwaaaa!
Zamknęłam
oczy, wstrząsana potężnymi dreszczami. Żyłam! Widziałam chmury
nad moją głową, czułam serce obijające się boleśnie o żebra,
niczym mały ptaszek w klatce... Żyłam!
-
Ja pierdolę! Wychodzi człowiek rano na zajęcia, haruje jak głupi
wół i na chwilę tylko pozwala sobie na niewinny flirt w ustronnym
miejscu i na co trafia? Na pieprzoną samobójczynię! Ja się
urodziłam pod czarną gwiazdą jednak, mama miała rację! - darła
się, wymachując ramionami na leżąco. - Wcale nie chciałaś
umrzeć! Twoje życie nie może być aż tak popieprzone żebyś
musiała z dachu skakać!
Ukryłam
twarz w dłoniach. Coś się we mnie kumulowało, w samym wnętrzu.
To coś już dłużej nie mogło wytrzymać, musiałam odreagować,
musiałam...
-
Czy ty się śmiejesz? - ledwie usłyszałam jej oburzony głos.
Potężne
fale radości przechodziły przez moje ciało, nie mogłam przestać
się śmiać. Skulona na zimnym betonie dosłownie zachłysnęłam
się szczęściem.
-
Doprawdy bardzo śmieszne, cholera. Boki zrywać! - wrzeszczała
Sabine. - Mało zawału nie dostałam!
Ostatnie
słowo wypowiedziała już z chichotem, później talała się razem
ze mną. Jedna bardziej walnięta od drugiej.
-
Uratowałaś mi życie - stwierdziłam, gdy już się uspokoiłyśmy.
- Dlaczego?
-
Jak to dlaczego? - pisnęła zniesmaczona. - Bo jesteś na pewno
wartościową, młodą dziewczyną i nie tobie dane jest kończyć
tak krótkie życie roztrzaskując się o ziemię.
-
Naprawdę? - spytałam, całkowicie zawstydzona.
-
Pomyśl o tych wszystkich małych dzieciach... - zaczęła, opacznie
mnie rozumiejąc.
-
Naprawdę sądzisz, że jestem wartościowa? - przerwałam jej.
Wytrzeszczyła
oczy, a jej dłoń wylądowała na moim ramieniu. Pochyliła głowę
bliżej mnie.
-
Ktoś ci powiedział, że jest inaczej?
Spuściłam
wzrok na kolana.
-
Wiele razy - mój szept zmieszał się z naszymi mroźnymi oddechami.
Zaskoczył
mnie jej mocny uścisk. Tak jakby rzuciła się na mnie, oplatając
moje ramiona swoimi i chwilę to trwało zanim się rozluźniłam. To
było takie... dziwne. Nigdy nikt mnie nie obejmował.
-
Zapomnij o tym co było - poleciła mi. - Od dziś zaczynasz nowe
życie! Jeszcze będą z ciebie ludzie, a mówię ci to ja, Sabine,
która się nigdy nie myli.
Dźwignęła
się na nogi, ciągnąc mnie za sobą i dopełniła głupoty całej
tej sytuacji, zaczynając śpiewać głośno i obracając mnie
wokoło, jak jakąś tancerkę. Chwilowo zapomniałam o swoich
strachach, demonach czających się w czeluściach mojego umysłu i
po raz pierwszy w życiu poczułam, że żyję. Tak naprawdę żyję.
Tańczyłyśmy
na dachu aż do zmierzchu, a później zabrała mnie w drogę.
Powiedziała, że jej rodzina się mną zaopiekuje. Uwierzyłam jej,
nie miałam bowiem innego wyjścia. Dom! Będę mieć dom!
Ty nawet nie miej takich myśli, jakbyś to zrobiła, to bym Cię znalazła i nogi z tyłka powyrywała!!!
OdpowiedzUsuńJest cudnie, a się wczułam, te opisy, myśli wszystko tak ładnie oddane *.*
Dzięki za komentarz :*
UsuńJa wciąż czekam na Niemców ;3
OdpowiedzUsuńOddałaś idealnie uczucia Laury przed próbą skoku, ja miałabym takie samie, chociaż ja właściwie nawet nie spróbowałabym, śmierć to jedna z moich fobii, coś czego boję się, jak nie wiem. Wiem, że każdy, ale ja nie ma dnia, że nie myślę, czy na pewno wrócę do domu żywa, czy może nie spadnę ze schodów, czy nie przejdzie mnie jakiś samochód, albo coś w autobusie, szkoła się zawali, prąd mnie porazi, ;-; Dlaczego musimy umierać.?
Sabine typowa dziewczyna uważająca się za największego pechowca świata ;3 Taka czysta, ja zawsze albo coś palnę nie tak, albo sobie coś zrobię xD To jest świetne *-*
Pozdrawiam i weny ;*
Ojej, czyli masz podobne fobie jak ja kiedyś :P
UsuńDzięki za komentarz :)
Obawy powinnaś mieć, bo jeśli to zakończysz przed czasem, to ja Cię znajdę i zrobię z Tobą porządek! Ot co! I zdecydowanie masz to kontynuować, zdecydowanie!
OdpowiedzUsuńTyle czasu Cię nie było, daj się pocieszyć mi trochę Twoimi historiami, ok? :)
Jedno 'ale' - ta weryfikacja obrazkowa. Da się coś z nią zrobić? *ładnie prosi* :)
UsuńPocieszyć, haha :P Chyba pomęczyć się moimi historiami :D Sorki za weryfikację, kompletnie o tym zapomniałam, ale już chyba wszystko ok.
UsuńNie pierdziel głupot! Ja się zawsze cieszę, jak widzę, że coś nowego dodałaś :)
UsuńPisz, pisz, pisz. Ja siedzę i czekam na ciąg dalszy.
OdpowiedzUsuńPiszę, a w wolnych chwilach od pisania odkurzam, pilnuję siostrzenicy i usiłuję powtarzać cokolwiek, bo już niedługo kończy mi się wolne od nauki :P
UsuńBiedna Laura, jest tak zdesperowana, że nawet chyba nie zdaje sobie sprawy czy ma żyć, czy umrzeć. Dobrze , że zyskała pomoc Sabine.
OdpowiedzUsuńCzy jednak zyska jakiś dom?
Aaa, i zastanawiam się , w którym momencie czasowym dział się ten rozdział, ile ona ma lat?
No, a następna część musi być urocza :)))
Będą skoczkowie <3
Musisz pisać dalej i ja się nie zgadzam żeby było inaczej.
Już mnie wciągnęło.
Trzymaj się i weny.
Wszystkiego się dowiesz w kolejnym rozdziale :) Pozdrawiam :)
UsuńŻyciem kieruje przypadek, doskonale widać to w tym rozdziale.
OdpowiedzUsuńJestem zaciekawiona tą historią :)
Cieszę się :)
UsuńZdecydowanie kontynuuj :D Nie wyobrażam sobie, żeby nie wiedzieć do dalej stanie się z Laurą =)
OdpowiedzUsuńOk :)
UsuńNosz ty w życiu!
OdpowiedzUsuńjak to się mogło tak szybko skończyć?!
ja tu czekałam na dalszy ciąg, może nawet na Andreasa i w ogóle, a tu...
no eeeeej! :D
ale bez względu na to, że jest zdecydowanie za krótko, to treść wygrywa wszystko. Boże jesteś genialna, wiesz? Jak Ty to opisałaś ... Tylko Ty mogłaś coś takiego wymyślić - poznanie przyjaciółki - bo Sabine z pewnością zostanie jej przyjaciółką (nie wiem czy padło już imię naszej głównej bohaterki, jeśli tak to przepraszzam za sklerozę) - w takich okolicznościach jak próba samobójcza.
hahaha :D
Kocham Cię ^^
I na początku myślałam, że ten chłopak z którym Sabine się całowała to Wellinger.
Chyba bym padła gdyby tak było :D
no to doczekać się nie mogę dalszego ciągu.
Słyszec nie chcę o rzucaniu czegokolwiek w cholerę.
Pisz dalej ;*
Krótko, krótko ale tak miało być :)
UsuńImię padło - Laura, takie "bardzo" niemieckie :P A co do chłopaka, to nie mówię tak i nie mówię nie, mogę jedynie zdradzić, że Sabine to osoba otwarta na nowe znajomości, szczególnie te z osobnikami płci przeciwnej :)
Buzka! :)