czwartek, 19 września 2013

Pierwszy

LAURA

*****



Nie wytrzymam dłużej, nie wytrzymam już...
Uczucie, które towarzyszy ci, gdy stoisz na krawędzi, a twoje lekko podniszczone i brudne trampki ślizgają się na mokrym betonie jest jedyne w swoim rodzaju. Serce wciska się wprost do gardła, a szum krwi w uszach jest tak głośny, że zatracasz poczucie czasu i przestrzeni. Dłonie dygocą, mokre od zimnego, obleśnego potu, który jest wyznacznikiem twojego strachu. Wahasz się... Jesteś cholernym, małym tchórzem... Tak, jak ja.
Nie dźwignęłam tego psychicznie - ten ból był po prostu zbyt wielki, a z upływem czasu robiło się coraz gorzej. Samotność jest przekleństwem - poraża i paraliżuje. Byłam tylko ja i moja głowa, a wraz z nią sny i głosy. To one mnie wykończyły. To one nie pozwoliły mi dłużej żyć.
Nie spałam od trzydziestu dwóch godzin, co poskutkowało dziwnymi wrażeniami słuchowymi - jakbym była pod wodą, jakby ciśnienie zgniatało mi czaszkę. Bałam się. Wciąż tak strasznie się wszystkiego bałam... Jednak patrząc tam w dół - na twardy asfalt jezdni, poruszających się ludzi i samochody - byłam dziwnie spokojna. Wystarczył krok, jeden mały ruch i finito. Skończyłabym ze sobą, byłam na to gotowa i zdecydowana. 
Teraz, zrób to wreszcie! Kilka sekund, będzie po wszystkim, jedynie przestraszysz kilku ludzi, ale oni szybko zapomną. Nie zdążysz zamienić się w proch, a ich wspomnienia ulecą jak pamięć wszystkich tych, którzy skoczyli przed tobą! 
Nie oddychałam już, a po prostu rzęziłam. Choć powietrze stawało się mroźne i czuć w nim było nadchodzącą zimę, po moich plecach spływały strużki gorącego potu. Uświadomiłam sobie, że już nigdy nie zobaczę zachodu słońca, nie wciągnę do płuc tego zapachu wieczornej bryzy, która przychodzi po upalnym dniu, nie zrobię kolejnego zdjęcia dzieciakom z sierocińca... 
Zmrużyłam mocno powieki, a policzek docisnęłam do ramienia. Tchórz! Nawet nie zdążyłam oddać komuś mojego największego skarbu - czarny aparat leżał smętnie, porzucony kilka metrów dalej. Może gdybym.... ale nie mogłam odejść i później wrócić. Rozmyśliłabym się na pewno... a może jednak nie? Tchórz! Zaciśnięte mocno szczęki drgały i nic nie mogłam na to poradzić. Teraz! Zrób to teraz! Ostatni głęboki wdech, ostatnie spojrzenie na niebo i chmury... później w dół. Cholera, ale wysoko.
Automatycznie przylgnęłam z powrotem do ściany. Właśnie wtedy moją uwagę odwrócił cień ruchu po prawej stronie. Szybko obróciłam głowę, zła, że cokolwiek miało czelność przeszkadzać mi w wewnętrznej walce. Jakie było moje zdziwienie, gdy ujrzałam... całującą się namiętnie parę.
To musiał być karykaturalny obrazek - ja, stojąca na samym krańcu płaskiego dachu i ta dwójka w gorącym uścisku, nieświadomi niczego, poddani władzy swoich zmysłów. 
Dziewczyna była widocznie bardziej zaangażowana, on przyjmował jej ruchy biernie. Patrzyłam jak zahipnotyzowana... a więc to była miłość? Szarpanie, głośny oddech. Dosłownie rzuciła chłopakiem o ścianę, a wtedy jego wzrok skrzyżował się z moim.
 - Psia mać! Sabine, zostaw moje spodnie! Patrz... - szarpnął nią i wskazał na miejsce, w którym stałam.
 - Dobry Boże!
Dziewczyna wpatrywała się we mnie, a jej dłoń powędrowała do gardła. Jasne włosy szarpał jej wiatr. Była taka ładna.
Jej towarzysz odwrócił się na pięcie i bez słowa zniknął w tych samych drzwiach, którymi weszli. Miałam nadzieję, że po prostu uciekł, a nie pobiegł po pomoc. Musiałam działać szybko, dość już zwlekałam. Wargę zagryzłam prawie do krwi, tak bardzo bałam się, że skoczę, a ten ból pozostanie ze mną nawet po śmierci.
 - Cokolwiek jest tego powodem, pamiętaj, że na wszystko znajdzie się rozwiązanie - moich uszu dobiegł cichy głos i znowu opuściła mnie odwaga.
Mocniej zaparłam się stopami. Dłonie kurczowo zaciskałam na betonowym słupie, choć w razie jednego fałszywego ruchu nic by to nie dało. Po palcach ściekał mi zimny pot.
 - Ani kroku dalej - warknęłam, widząc, że zaczęła się powoli zbliżać.
Uniosła dłonie w obronnym geście. Miała piękne ubranie i idealne, długie włosy. Musiała mnie uważać za narkomankę albo wariatkę. Ta pierwsza opcja odpadała, ale z drugą się utożsamiałam. Kto normalny słyszy głosy i nie sypia, a gdy już to robi, za każdym razem budzi się z przerażeniem?
 - Mogę sobie zapalić?
To proste, głupie pytanie na tyle wytrąciło mnie z równowagi, że prawie się uśmiechnęłam. Wzruszyłam ramionami. Było mi to obojętne, bo i tak chciałam skoczyć zanim zdąży wypalić tego papierosa. 
 - Jestem Sabine - rzuciła, wydmuchując dym spomiędzy uszminkowanych warg.
 - Mam to gdzieś - mruknęłam pod nosem.
 - No to wzajemnie.
Spojrzałam na nią, myśląc, że się przesłyszałam. Do głowy przyszła mi głupia myśl, że gdybym mogła mieć siostrę, to właśnie taka mogłaby być. Skarciłam się za tą chwilę słabości. Gdzie mi było do niej, na pewno stała przy mnie tylko dlatego, żeby później w telewizji opowiadać jak to błagała bym nie skakała. Już prawie widziałam ten wywiad, a w tle moje pogruchotane ciało zbierane z chodnika i przykrywane czarnym workiem. Wstrząsnął mną potężny dreszcz i to wcale nie z zimna.
 - Nie ma na świecie nikogo, kto będzie za tobą tęsknił? - spytała dziewczyna, kiepsko maskując zdenerwowanie.
Potrząsnęłam głową, a głupie łzy szybko spłynęły po moich smaganych wiatrem policzkach.
 - Nikogo... nikogo.
Jej duże oczy wpatrywały się we mnie intensywnie, a ona milczała. Kończyła trzeciego papierosa, który trząsł się zawzięcie w dygoczącej dłoni. Dym ulatywał w moją stronę, dodatkowo mnie drażniąc.
 - Posłuchaj... - zaczęła, zapewne chcąc poznać moje imię. Nie odpowiedziałam. Wyrzuciła peta przez barierkę, a ja patrzyłam jak spadał w dół. Leciał i leciał... Najpierw usłyszałam głośny szloch, a dopiero później dotarło do mnie, że wydobywał się on z mojego gardła.
 - Nie zrobię tego! 
 - Nie rób! - krzyknęła z wielką ulgą i w trzech krokach doskoczyła do mnie, łapiąc mój łokieć. 
Trzęsłam się niemiłosiernie. Chciałam zejść, poczuć pod nogami stały beton, a nie tylko jego wąski kawałek. Zrobiłam krok, patrząc blondynce prosto w oczy, a ona z uśmiechem przyciągała mnie w swoją stronę. Właśnie wtedy moja stopa ześlizgnęła się tylko o milimetr... To było coś niesamowitego, mocne szarpnięcie, gdy jej dłonie zacisnęły się na rękawie mojej kurtki, a ja zamachałam stopami w powietrzu, jakieś piętnaście pięter nad chodnikiem. Nie zdążyłam krzyknąć, jedynie dzięki dziwnemu odruchowi ciała zdążyłam chwycić wolną dłonią wystający z murku metalowy uchwyt. Kilka sapnięć później podciągnęłam się wyżej, a dziewczyna wychyliwszy się trochę, dosłownie wciągnęła mnie z powrotem, trzymając mój kaptur tak mocno, że odciął mi dopływ powietrza. Upadłyśmy boleśnie na twarde podłoże. Rozpłakała się - nie był to normalny płacz, przypominał raczej walkę z rozsadzającą ją od wewnątrz złością. Chwilę później dała jej upust.
 - Kurwa! - wykrzyknęła. - Kurwa, kurwa, kurwaaaa!
Zamknęłam oczy, wstrząsana potężnymi dreszczami. Żyłam! Widziałam chmury nad moją głową, czułam serce obijające się boleśnie o żebra, niczym mały ptaszek w klatce... Żyłam!
 - Ja pierdolę! Wychodzi człowiek rano na zajęcia, haruje jak głupi wół i na chwilę tylko pozwala sobie na niewinny flirt w ustronnym miejscu i na co trafia? Na pieprzoną samobójczynię! Ja się urodziłam pod czarną gwiazdą jednak, mama miała rację! - darła się, wymachując ramionami na leżąco. - Wcale nie chciałaś umrzeć! Twoje życie nie może być aż tak popieprzone żebyś musiała z dachu skakać!
Ukryłam twarz w dłoniach. Coś się we mnie kumulowało, w samym wnętrzu. To coś już dłużej nie mogło wytrzymać, musiałam odreagować, musiałam...
 - Czy ty się śmiejesz? - ledwie usłyszałam jej oburzony głos.
Potężne fale radości przechodziły przez moje ciało, nie mogłam przestać się śmiać. Skulona na zimnym betonie dosłownie zachłysnęłam się szczęściem.
 - Doprawdy bardzo śmieszne, cholera. Boki zrywać! - wrzeszczała Sabine. - Mało zawału nie dostałam!
Ostatnie słowo wypowiedziała już z chichotem, później talała się razem ze mną. Jedna bardziej walnięta od drugiej.
 - Uratowałaś mi życie - stwierdziłam, gdy już się uspokoiłyśmy. - Dlaczego?
 - Jak to dlaczego? - pisnęła zniesmaczona. - Bo jesteś na pewno wartościową, młodą dziewczyną i nie tobie dane jest kończyć tak krótkie życie roztrzaskując się o ziemię.
 - Naprawdę? - spytałam, całkowicie zawstydzona.
 - Pomyśl o tych wszystkich małych dzieciach... - zaczęła, opacznie mnie rozumiejąc.
 - Naprawdę sądzisz, że jestem wartościowa? - przerwałam jej.
Wytrzeszczyła oczy, a jej dłoń wylądowała na moim ramieniu. Pochyliła głowę bliżej mnie.
 - Ktoś ci powiedział, że jest inaczej?
Spuściłam wzrok na kolana.
 - Wiele razy - mój szept zmieszał się z naszymi mroźnymi oddechami.
Zaskoczył mnie jej mocny uścisk. Tak jakby rzuciła się na mnie, oplatając moje ramiona swoimi i chwilę to trwało zanim się rozluźniłam. To było takie... dziwne. Nigdy nikt mnie nie obejmował.
 - Zapomnij o tym co było - poleciła mi. - Od dziś zaczynasz nowe życie! Jeszcze będą z ciebie ludzie, a mówię ci to ja, Sabine, która się nigdy nie myli.
Dźwignęła się na nogi, ciągnąc mnie za sobą i dopełniła głupoty całej tej sytuacji, zaczynając śpiewać głośno i obracając mnie wokoło, jak jakąś tancerkę. Chwilowo zapomniałam o swoich strachach, demonach czających się w czeluściach mojego umysłu i po raz pierwszy w życiu poczułam, że żyję. Tak naprawdę żyję.
Tańczyłyśmy na dachu aż do zmierzchu, a później zabrała mnie w drogę. Powiedziała, że jej rodzina się mną zaopiekuje. Uwierzyłam jej, nie miałam bowiem innego wyjścia. Dom! Będę mieć dom! 

18 komentarzy:

  1. Ty nawet nie miej takich myśli, jakbyś to zrobiła, to bym Cię znalazła i nogi z tyłka powyrywała!!!
    Jest cudnie, a się wczułam, te opisy, myśli wszystko tak ładnie oddane *.*

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wciąż czekam na Niemców ;3
    Oddałaś idealnie uczucia Laury przed próbą skoku, ja miałabym takie samie, chociaż ja właściwie nawet nie spróbowałabym, śmierć to jedna z moich fobii, coś czego boję się, jak nie wiem. Wiem, że każdy, ale ja nie ma dnia, że nie myślę, czy na pewno wrócę do domu żywa, czy może nie spadnę ze schodów, czy nie przejdzie mnie jakiś samochód, albo coś w autobusie, szkoła się zawali, prąd mnie porazi, ;-; Dlaczego musimy umierać.?
    Sabine typowa dziewczyna uważająca się za największego pechowca świata ;3 Taka czysta, ja zawsze albo coś palnę nie tak, albo sobie coś zrobię xD To jest świetne *-*

    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, czyli masz podobne fobie jak ja kiedyś :P
      Dzięki za komentarz :)

      Usuń
  3. Obawy powinnaś mieć, bo jeśli to zakończysz przed czasem, to ja Cię znajdę i zrobię z Tobą porządek! Ot co! I zdecydowanie masz to kontynuować, zdecydowanie!
    Tyle czasu Cię nie było, daj się pocieszyć mi trochę Twoimi historiami, ok? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedno 'ale' - ta weryfikacja obrazkowa. Da się coś z nią zrobić? *ładnie prosi* :)

      Usuń
    2. Pocieszyć, haha :P Chyba pomęczyć się moimi historiami :D Sorki za weryfikację, kompletnie o tym zapomniałam, ale już chyba wszystko ok.

      Usuń
    3. Nie pierdziel głupot! Ja się zawsze cieszę, jak widzę, że coś nowego dodałaś :)

      Usuń
  4. Pisz, pisz, pisz. Ja siedzę i czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę, a w wolnych chwilach od pisania odkurzam, pilnuję siostrzenicy i usiłuję powtarzać cokolwiek, bo już niedługo kończy mi się wolne od nauki :P

      Usuń
  5. Biedna Laura, jest tak zdesperowana, że nawet chyba nie zdaje sobie sprawy czy ma żyć, czy umrzeć. Dobrze , że zyskała pomoc Sabine.
    Czy jednak zyska jakiś dom?
    Aaa, i zastanawiam się , w którym momencie czasowym dział się ten rozdział, ile ona ma lat?
    No, a następna część musi być urocza :)))
    Będą skoczkowie <3
    Musisz pisać dalej i ja się nie zgadzam żeby było inaczej.
    Już mnie wciągnęło.
    Trzymaj się i weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkiego się dowiesz w kolejnym rozdziale :) Pozdrawiam :)

      Usuń
  6. Życiem kieruje przypadek, doskonale widać to w tym rozdziale.
    Jestem zaciekawiona tą historią :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zdecydowanie kontynuuj :D Nie wyobrażam sobie, żeby nie wiedzieć do dalej stanie się z Laurą =)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nosz ty w życiu!
    jak to się mogło tak szybko skończyć?!
    ja tu czekałam na dalszy ciąg, może nawet na Andreasa i w ogóle, a tu...
    no eeeeej! :D
    ale bez względu na to, że jest zdecydowanie za krótko, to treść wygrywa wszystko. Boże jesteś genialna, wiesz? Jak Ty to opisałaś ... Tylko Ty mogłaś coś takiego wymyślić - poznanie przyjaciółki - bo Sabine z pewnością zostanie jej przyjaciółką (nie wiem czy padło już imię naszej głównej bohaterki, jeśli tak to przepraszzam za sklerozę) - w takich okolicznościach jak próba samobójcza.
    hahaha :D
    Kocham Cię ^^
    I na początku myślałam, że ten chłopak z którym Sabine się całowała to Wellinger.
    Chyba bym padła gdyby tak było :D
    no to doczekać się nie mogę dalszego ciągu.
    Słyszec nie chcę o rzucaniu czegokolwiek w cholerę.
    Pisz dalej ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krótko, krótko ale tak miało być :)
      Imię padło - Laura, takie "bardzo" niemieckie :P A co do chłopaka, to nie mówię tak i nie mówię nie, mogę jedynie zdradzić, że Sabine to osoba otwarta na nowe znajomości, szczególnie te z osobnikami płci przeciwnej :)
      Buzka! :)

      Usuń