ANDREAS
*****
-
To o co się zakładamy?
Spojrzałem
na Richarda, szacując swoje szanse. Ostatnio brakowało nam
rozrywki, a i ta noc w klubie nie była całkiem udana, bo trener nie
spuszczał nas z oczu. Ukradkiem dopijaliśmy piwo.
-
Chłopie, chcesz się zakładać o tą nieśmiałą myszkę? -
wypaliłem, czując alkohol krążący w moich żyłach.
Richard
popatrzył na mnie... dziwnie.
-
Co ci szkodzi? - spytał, wzruszając ramionami.
-
Jak to co? - wtrącił Wank tonem wielkiego znawcy kobiet. -
Wyzwaniem jest poderwać taką dziewczynę, bo to klasyczna cnotka. Nie opłaca się wam do niej startować.
Zmarszczyłem
czoło i odszukałem wzrokiem tą małą asystentkę. Nie była w
moim typie, ale było w niej coś... niepokojącego. Już od samego
patrzenia zjeżyły mi się włosy na rękach.
-
Ona jest jakaś dziwna - wymamrotałem.
-
Stawiam tysiaka, że spławi was obu - rzucił rozochocony Wanki.
Obróciłem
się do niego w sekundę i ryknąłem śmiechem - zadarł nie z tym
facetem, co trzeba. Wyzwania były moją specjalnością, a w dodatku
dawno nie bawiłem się w zdobywanie dziewczyn, bo... no cóż,
pchały się same.
-
Nie szkoda ci tysiaka? - spytałem, a w myślach już kupowałem za
te pieniądze nowe głośniki do auta. - To będzie jakieś dwa dni
roboty, jeśli nie krócej... mogę się przecież postarać.
-
Nie zapominaj o mnie - oburzył się Richard, wyciągając dłoń. -
To ja mam słodkie dołeczki.
-
Ona nie potrzebuje twoich dołeczków, tylko twojego... - żachnąłem
się.
-
Przebijam - krzyknął Wank i po chwili wszyscy trzej spojrzeliśmy
na biedną, smutną Laurę, która samotnie popijała piwo przy
barze.
-
Do roboty - szepnąłem Richardowi na ucho i wstałem z zagadkowym
uśmiechem, a jemu aż zadrgała szczęka.
Dwa
dni, może nawet mniej...
***
W
poniedziałek rano nie mogłem się doczekać przyjazdu naszych
fotografek.
Wyzwanie
nakręcało we mnie nieznane pokłady radości i zapału do głupich,
męskich gierek. Ciągnęło mnie do nieznanego... Rywalizację
miałem we krwi.
Wsunęła
się do pomieszczenia myśląc, że nikt jej nie zauważył, co było
oczywiste w towarzystwie takiej efektownej blondynki, którą była
Sabine. Ale ja ją widziałem. Czekałem na nią niecierpliwie...
Denerwował
mnie Wank, który prawie dostawał orgazmu za każdym razem, gdy
Sabine była w pobliżu. Gadał o niej bezustannie, a dopiero kilka
dni wcześniej chciał się oświadczać swojej byłej. Co za facet!
-
Andreas Wellinger? - usłyszałem, a Severin zabuczał głupio, więc
przechodząc obok nadepnąłem mu na stopę i z satysfakcją
przyjąłem jęk bólu.
Sabine
ustawiła mnie pod ścianą, która przykryta była specjalnym
płótnem. Wyprostowałem się i napiąłem mięśnie, bo tak
naprawdę to nie miałem pojęcia jak się pozuje do sesji i zawsze
głupio wychodziłem na zdjęciach. Odszukałem wzrokiem Laurę,
która z przerażeniem w oczach mamrotała coś do blondynki. Później
zbliżyła się i wyciągnęła dłoń jakby chciała mnie dotknąć,
ale natychmiast ją cofnęła. Wank ryknął śmiechem, a reszta nie
pozostawała gorsza. Przewróciłem oczami.
-
Możesz... możesz podnieść głowę trochę wyżej? - spytała,
wpatrując się prawdopodobnie gdzieś w nasze buty.
Coś
w jej głosie, a może w tym spłoszonym spojrzeniu sprawiło, że
chwilowo miałem ochotę krzyknąć na resztę, by się zamknęli, bo
dziewczyna się denerwowała. To uczucie natychmiast minęło.
-
Mogę - bąknąłem, nie ruszając się nawet o milimetr.
Usłyszałem
rechot chłopaków, więc także się uśmiechnąłem. Widziałem, że
Richard prawie puszczał parę uszami. Przeniosłem wzrok na czubek
jej głowy i wtedy wreszcie na mnie spojrzała... Cholera.
Miała
oczy jak sarenka - duże, brązowe i tak przepełnione strachem, że
aż zrobiło mi się jej żal. Patrzyła z wyrzutem i chwilowo
poczułem się pod tym spojrzeniem jak głupi szczeniak, bo... było
w nim ukryte jakieś życiowe doświadczenie. To było dziwne i
straszne.
Ustawiłem
się tak jak prosiła i usiłowałem skupić uwagę na czymś innym,
gdy wycofała się w stronę aparatu... Towarzystwo buczało w
najlepsze, a Richard przeszedł obok z kanapką. Jedzenie potrafiło
skutecznie zająć moją głowę.
-
Rysiu - szepnąłem. - Daj gryza.
Początkowo
skrzywił się i schował chleb za plecami, ale widząc moją
błagalną minę zlitował się.
-
Żebyś przytył trzy kilo, skurwielu - mruknął.
Smak
pomidora w ustach sprawił, że zaburczało mi w brzuchu. Chciałem
jeszcze jednego gryza, ale wtedy wróciła... ona. Wydarła się na
Richarda, na co zareagowałem szerokim uśmiechem, widząc jego minę.
Później założyła ręce na piersi... Zagapiłem się. Po chwili
zaczęła głośno oddychać i zacisnęła usta. Prawie poczułem jej
złość, ale nie spodziewałem się tego, co stało się później.
-
Czy ktoś może go uspokoić? - ryknęła, a kanapka wypadła
Richardowi z rąk.
Próbowałem
się uspokoić, a później wszystko potoczyło się bardzo szybko i
gdy kichnęła, wytrącając wszystkich z równowagi, uznałem, że
to najbardziej dziwaczna dziewczyna jaką kiedykolwiek miałem okazję
spotkać. Nie miałem zielonego pojęcia jak się do niej zabrać, by
wygrać zakład, a przecież przegrywać nie zamierzałem. O, nieee...
LAURA
*****
Zapach
jego skóry był... nie do opisania, a świadomość takiej bliskości
w ciasnym pomieszczeniu sprawiła, że moje ciało zaczęło żyć
własnym życiem. Powieki zacisnęły się mimowolnie, zmarszczka
między brwiami pogłębiła się, a zęby zacisnęły na dolnej
wardze, gdy moje dłonie odważyły się na rozpoczęcie wędrówki w
górę. Przesunęłam palcami po materiale jego koszulki, a na
wysokości czoła czułam ciepły oddech, który poruszał moimi
włosami. Leniwy uśmiech rozlał mi się po twarzy i miałam ochotę
zamruczeć. Było mi tak wspaniale...
-
Laura? - westchnął.
Tak,
tak do mnie mów. Uniosłam rękę, by dotknąć jego twarzy,
chciałam obrysować kontur tych wspaniałych ust, zbadać językiem
ich wnętrze i...
-
Laura!
Skrzywiłam
się lekko - ton głosu miał zniecierpliwiony i taki... dziwnie
piskliwy. Co z nim było nie tak?
-
Laura, to nie pora na drzemkę!
Opuściłam
ręce. Jaka drzemka? Przecież ja...
-
Nie śpię - wymamrotałam i wtedy właśnie uświadomiłam sobie, że
jednak zasnęłam.
Gapili
się wszyscy - łącznie z Sabine, która nachylała się nade mną,
a jej mina była bardziej, niż zdegustowana. Coś mówiło mi, że
to właśnie ją musiałam macać, śniąc o Andreasie. Tlenu,
siostro. Pacjent się dusi... ze wstydu! Przebiegłam wzrokiem po ich
twarzach - ile słyszeli? Co widzieli? Byłam skończona!
Musiałam
zasnąć ze zmęczenia, gdzieś pomiędzy unikaniem patrzenia na
Andiego i gapieniem się na Richarda.
-
Wstawaj i dokończ to, co zaczęłaś - zrugała mnie Sabine, a
skoczkowie nie spuszczali ze mnie wzroku.
Na
drżących nogach podeszłam do aparatu. To wszystko musiało
oznaczać, że Wank nie rozbił dzbanka, ja nie poszłam szukać
miotły, a Andi nie zamknął się ze mną w ciasnym kantorku.
Jaka... szkoda.
Dopiero
później dotarł do mnie pewien szokujący fakt - mimo tego, że
spałam płytko i w ciągu dnia, to po raz pierwszy nie śniłam o
strzelającym do mnie pistolecie. Może to dlatego, że sen nie był zbyt głęboki i trwał tylko chwilkę? To było takie... dziwne.
***
Po
tej akcji na sesji długo nie mogłam dojść do siebie.
Zdjęcia
wyszły wspaniale, wszyscy byli zadowoleni, a Sabine pakowała już
walizki. Siedziałam tylko i wpatrywałam się w przestrzeń - coś
się we mnie kotłowało, prawie czułam jak skwierczał mój mózg!
Miałam ochotę rozciąć sobie głowę i wyrzucić w cholerę ten
zbędny organ, bo wciąż podsuwał mi przed oczy pewną bezczelną
twarz blond aniołka, który chował swe diable rogi pod uroczą,
bujną czupryną. Dość! - wołał rozsądek. Dawaj, dawaj! -
przekrzykiwało go serce. Chwyciłam się za włosy.
-
Nie wytrzymam - jęknęłam cicho, nie wiadomo czy z bezsilności,
czy z tęsknoty za tym, czego nie miałam i mieć nie mogłam.
Padłam
na łóżko i ukryłam twarz w dłoniach. To wracało... czułam ten
cały smutek i znów nawiedzały mnie złe myśli. Zrób sobie coś!
No dalej! Urodziłaś się przecież, by cierpieć. Nikt mnie
wcześniej nie chciał więc dlaczego on miałby się mną
zainteresować? Wszyscy się ze mnie śmiali. Nikt nie uważał za
godną uwagi - byłam tylko cieniem Sabine. Łzy, które spłynęły
po moich policzkach były bardzo słone i gorące. Głośno
podciągałam nosem, gdy za drzwiami rozległ się piskliwy głos
Sabine:
-
Nie uwierzysz co napisał mi Wank!
Wparowała
do pokoju bez pukania, więc nawet nie zdążyłam się ogarnąć, by
nie widziała oznak słabości. Ona jednak całkowicie zignorowała
mój stan i rzuciła się na miejsce koło mnie.
-
Wank? Napisał do ciebie? - zdziwiłam się. - Od kiedy to jesteście
ze sobą blisko?
Poruszyła
brwiami, całkowicie z siebie zadowolona. Jej idealny makijaż aż
raził w oczy.
-
Nie jesteśmy ze sobą... blisko. Jeszcze... - celowo zawiesiła
głos, by wzmocnić napięcie. - Co nie zmienia faktu, że dorwał
mój numer i zaprosił mnie... to znaczy nas - to mówiąc
rozczochrała mi włosy dłonią, choć pewnie i tak były w
opłakanym stanie - na wieczór w pewne miejsce.
-
Czyli? - dociekałam, bo widocznie coś przede mną ukrywała.
-
To bardzo tajne i mamy nikomu nie mówić, bo trener nie może o tym
wiedzieć - wyjawiła tajemniczo i zerwała się z łóżka. -
Wstawaj i przestań się mazać! Ubierz się ciepło, wychodzimy.
Zostawiła
mnie taką - załamaną i drżącą od tłumionego płaczu. Ubierać
się? Ciepło? Wychodzimy?
***
Noc
była tak chłodna, że nawet dwuwarstwowe rękawice nie były w
stanie ogrzać moich dłoni. Trzęsłam się niemiłosiernie, a
Sabine dreptała obok, dumna i wyprostowana. Jej futrzana czapka
wspaniale współgrała z delikatnymi lokami, którym nie szkodził
nawet mróz i ostry wiatr. Jak na ironię, ja czułam, że moje włosy
puszyły się jak siano, a twarz wciąż jeszcze wydawała się
spuchnięta od wcześniejszego beczenia. Wspaniale! Za kilka chwil
miałam stanąć oko w oko z Andim i resztą modeli.
-
Na pewno podał ci dobrą drogę? - spytałam, choć wiedziałam już
jaka będzie odpowiedz.
-
Oczywiście, że tak - obruszyła się, zawzięcie klikając na
klawiaturze.
Szłyśmy
opustoszałą ulicą, która prowadziła jedynie do obrzeży miasta,
a dalej rozciągał się las i duże obszary starych, wybetonowanych
pozostałości po placach z magazynami. Nie mogłam nic dojrzeć,
gdyż widok na dalszy teren zasłaniało mi małe wzniesienie, ale za
to zaczęłam słyszeć dziwne, stłumione odgłosy. Wytężyłam
słuch i usiłowałam oddychać ciszej, choć byłam już bardzo
zdyszana.
-
Sabine, nie podoba mi się tutaj - zaczęłam, gdy moich uszu dobiegł
pisk opon i odległe krzyki.
-
A ja zaczynam się jarać - wymamrotała podekscytowana i pociągnęła
mnie bym szła szybciej.
Dwadzieścia
kroków później dotarłyśmy do stromego urwiska, a przed nami
rozciągała się panorama sąsiedniego miasteczka, solidnie
oświetlonego. Niżej, na terenie starej fabryki, ujrzałam coś, co
sprawiło, że moje stopy zaryły o ziemię.
-
Jasna cholera! - tylko tyle zdołałam z siebie wydusić, a mój głos
poniósł się wraz z podmuchem wiatru daleko, gdzie utonął w ryku
uruchamianych silników.
Samochodów
było kilkanaście - różne, starsze i całkiem nowiutkie, a łączyła
je jedna cecha - wszystkie bez wątpienia były sportowe. Cholernie
drogie.
-
Wariaci! - pisnęła Sabine, ciągnąc mnie za sobą w dół zbocza.
Opierałam
się długo, lecz w końcu dałam za wygraną - w głębi duszy
czułam, że tam działo się coś dziwnego i... ekscytującego.
Zbiegłyśmy w dół, przeskakując z kamienia na kamień, a huk
silników i pisk opon coraz bardziej nas ogłuszał. Gdy moje buty
dotknęły betonowego podłoża podniosłam głowę i zrozumiałam,
że zostałyśmy zauważone. W naszą stronę mknęło pomarańczowe
auto o opływowym kształcie. Złapałam Sabine za rękę i
wrzasnęłam, gdy pojazd zatrzymał się przed nami w poślizgu,
bokiem. Ciemna szyba powoli zjechała w dół, a kierowca wystawił
dłoń odzianą w czarną, skórzaną rękawiczkę i zaraz później
wyłoniła się także głowa. Brakło mi tchu.
-
Miałaś jej nie brać ze sobą - stwierdził Andreas Wellinger,
patrząc z wyrzutem na moją przyjaciółkę, a ja poczułam się
gorzej, niż kiedykolwiek wcześniej.
A ja dopiero wczoraj przeczytałam ostatni i tu taka niespodzianka :D
OdpowiedzUsuńNo wiesz co jak mogłaś miało być tak pięknie a tu bum to tylko sen. Jakie świnie,założyli się o nią...po prostu brak słów. A ci na jaki genialny pomysł wpadli he? Coś czuję,że lepiej nie wiedzieć... Nie rozumiem Andiego, to on chce ją wyrwać a tak się zachowuje? Defuq? O_x
Dzięki za komentarz :)
UsuńFaceta nie zrozumiesz od razu, na to potrzeba czasu ;)
Ha ha ha ha. Andi, który się martwi, że źle wychodzi na zdjęciach i jak widzi kanapkę to traci nad sobą panowanie. Coś czułam, że są zdolni do jakiegoś głupiego zakładu, ale ciekawa jestem co z tego wyniknie. Bo Andi ma jakieś tam ludzkie uczucia. Jak czytam o Wanku, to po prostu się śmieję jak głupia, gdy tylko go sobie wybrażam :D
OdpowiedzUsuńZakończenie mnie zastanowiło. Co ten Wellinger kombinuje?
Dziękuję za komentarz :)
UsuńWank jest moim ulubieńcem. Wellinger w tym opowiadaniu się wiele nakombinuje :P
Bo Wank ma cooś w sobie. Całe jego jestestwo jest takie... śmieszne :D
UsuńPotwory sie o nia zalozyly.
OdpowiedzUsuńI pewnie sprawia jej bol, bo chyba jasne jak slonce jest kto wygra ten zaklad, bo ona mysli o nim caly czas.
I zaluje, ze to nie sen.
Andi ma racje z ta kwestia dwoch dni
Biednemu Richiemu na nic sie tu zdadza jego slodkie doleczki :)
Laura sie nie zakochala. Mam wrazenie, ze ona zaznaje jakiejs chorej obsesji na punkcie Welliego...
Ale przynajmniej zapomina dla niego o tym koszmarze.
No i choc jestem zawiedzona brakiem sceny w ciemnosci to opowiadanie coraz bardziej wciaga.
Wiec czekam na ciag dalszy i te wredne choc urocze swinie.
Pozdrawiam:*
Dziękuję za komentarz :*
Usuń"To ja mam słodkie dołeczki." OJEEEEJ, ŚMIEJĘ SIĘ I ZACHWYCAM, IDEALNIE <3
OdpowiedzUsuńNo tak. Pisanie wg planu jest awykonalne, więc się nie przejmuj :) Zresztą ten rozdział jest dobry i interesujący, nurtuje mnie jedna myśl, a mianowicie, skoro Wellinger założył się o, nazwijmy to ładnie, zdobycie Laury to dlaczego tak źle zareagował, gdy Sabine przyprowadziła ją na to coś z samochodami (jakiś nielegalny wyścig, czy coś?)? No hallo Herr Wellinger, masz dodatkową szansę w swojej drodze ku wygraniu zakładu, więc wykorzystaj to!
Zakład może i mi się podoba, bo fajny zamęt powoduje i fajnie nakręca całą akcję, ale pomyślmy jak poczuje się Laura, gdy dowie się, ze była przedmiotem owego zakładu. Bo dowiedzieć, prędzej czy później, na pewno się dowie I to nie będzie fajne. Zwłaszcza, że już tyle w życiu przeszła.
Uwielbiam rozmowy między facetami, są megaśmieszne :D
I ubolewam, że schowek okazał się tylko snem :c
xoxo
Wellinger ma dziwne pojęcie o podrywaniu dziewczyn :)
UsuńDzięki za komentarz! :)
To opowiadanie jest świetne. Właśnie zyskujesz nową czytelniczkę. Współczuje Laurze,będzię od chłopaków odstawać tak jak ja od klasy kiedyś. To był trudny dla mnie czas. Czekam na kolejny z niecierpliwością i zapraszam do mnie:roksiandaustria.blogspot.com . Pozdr i weny:*
OdpowiedzUsuńOj, chyba każdy miał w szkole pod górkę, więc głowa wysoko i nie wspominamy o tym :)
UsuńDzięki!
Sen? SEN? SEEEEEN?
OdpowiedzUsuńNo proszę cię, ja już miałam całą wizję tego zajścia przed oczami, a tu sen? Oh, ok, niech będzie :D
Hahahaha, ta wymiana zdań o dołeczkach i innych potrzebnych sprawach mnie powaliła :D
Sen, a jakże :)
UsuńBuziaki :*
No nadrobiłam dwa rozdziały.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, ale ... szkołe -,-
I wiesz co? W sumie to się cieszę,że mogłam pożreć te dwa rozdziały naraz, bo mam ochotę na jeszcze , jesczze więcej!
Boże to jest takie wciagają, ty nawet nie wiesz, jak bardzo :D
Laura ... kocham dziewczynę. Kocham ją taką nieśmiałą, zakompleksioną i zamknietą w sobie. Bo wiem, że tak naprawdę tkwi w niej ogromna siła i pewność siebie, które w końcu się ujawnią ;)
A co do Andiego..
Jezu, jaki on jest cudny *_* To znaczy trochę dupek.
Ale i tak go kocham.
I uwielbiam zakłady, więc już nie mogę się wprost doczekać jak to się wszystko potoczy!
Pisz szybko następny, trzymaj się ;*
Dziękuję kochana za komentarz :)
UsuńNastępny rozdział się pisze właśnie, musiałam zaliczyć literaturę staropolską, więc nie miałam czasu.
Ciumaski :*
Kolejny świetny rozdział. ;) Tak się już rozmarzyłam a tu się okazuję, że to był tylko sen... Szkoda. ;p
OdpowiedzUsuńChłopaki zachowuję się jak dupki a jednak mają w sobie coś uroczego. xd Nie rozumiem Andiego...
Nie mogę się doczekać następnego rozdziału! ;)
Pozdrawiam! ; *
Dziękuję pięknie za komentarz :*
Usuń